Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81385
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6820
 
zarchiwizowany

#36198

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cześć piekielni!

Surfowałam sobie po sieci i wpadłam na bloga, którego autor(ka) podwędziła mi historię, tutaj nawet na naszym portalu opublikowaną.

Co z tym robić?

http://www.motyla-noga.pl/2012/01/17/dla-dziecka-wszystko/

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (94)
zarchiwizowany

#34288

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Im starsza jestem tym częściej w szpitalu.

Ale jeszcze za dzieciaka, kiedy miałam lat kilka-kilkanaście, trafiłam na "poleżynki" do szpitala w Wołominie. O tym jak się tam nami opiekowano, można książki pisać. Nie wiem do końca dlaczego tam wtedy trafiłam, bo oprócz standardowych badań w stylu EKG nic ciekawego się nie działo. Oprócz...

Leżałam w pokoju czteroosobowym, ale było nas tej nocy tylko dwie. Zestawiłyśmy łóżka i zaczęłyśmy, jak to smarkate, straszyć się nawzajem duchami, bolesnymi badaniami, tym że od leków zielenieją zęby, i że w tych łóżkach na pewno umarło mnóstwo ludzi. Sami pewnie rozumiecie jak to wyglądało.

W którymś momencie naszą rozmowę przerwało... miałknięcie. Do naszej sali wkroczył KOT. Duży, tłusty kot. Połaził po pokoju, pomiałczał przy oknie, po czym wyszedł.

KOT. W szpitalu. Oczywiście, obie uznałyśmy ze jest to manifestacja złych mocy i resztę nocy leżałyśmy drżąc schowane pod kołdrami.

Teraz śmieszy mnie to niesamowicie, tylko... Kto do cholery wpuścił kota do szpitala? Leżałyśmy na 4 piętrze, czemu nikt go nie wyrzucił? Kot w szpitalu pełnym dzieciaków, które mogły być chore, uczulone, po operacjach, roznoszący pchły i zarazki po pokojach, załatwiający się byle gdzie.

Kot został znaleziony dopiero DWA dni po tym zdarzeniu i wyrzucony przez którąś matkę. Przez ten czas..? Diabli wiedzą. Fakt, że nikt z personelu tego kota nie zauważył, dość dobitnie świadczy o tym jak ta placówka funkcjonowała.

służba_zdrowia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (159)

#32052

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzyło mi się napisać "Zmierzch".

To znaczy, nie TEN zmierzch, ale tytuł był równie enigmatyczny, a główna bohaterka faktycznie wdawała się w romans z wąpierzem. Poza tym, niestety, w moim dziele pojawiały sie też inne tematy, główny bohater nie był gejem, no i miało ono jaki-taki sens. Niestety. A może byłabym już miliarderką!
A napisałam to będąc w GIMNAZJUM. Ot, wtedy wydawało mi się to arcydziełem, 65 stron, każdy kto wziął do ręki zachwycony, cud miód! Poświęciłam na to wszystkie lekcje religii i godziny wychowawcze, nieskończoną ilość godzin w domu, przeczytałam miliony opracowań historycznych (akcja działa się w świecie nawiązującym do okolic Pomorza XVIIw. (Wydarzenia obejmowały też coś w stylu bitwy pod Lowestoft).

Nauczycielka historii którą poprosiłam o wytknięcie mi błędów rzeczowych, zamiast poprawić tekst, zaniosła go do Pani psycholog, która była opiekunką gazetki szkolnej. Uradzono, że wydana pod skrzydłami tejże gazetki, powieść zostanie ocenzurowana i wystawiona do nabycia w sklepiku szkolnym za symboliczne 5zł.

No i wydali.

Tylko... nazwisko na okładce nie było moje! DLACZEGO?!

Otóż winna okazała się... dyrekcja.
Pani dyrektor, postanowiła, że moje dzieło może pomóc jednej z uczennic naszej szkoły. Dziewczyna była jeszcze bardziej niepopularna niż ja, miała jeszcze głębszą depresję niż ja, ważyła z dziesięć kilo więcej, i miała gorszy trądzik (tylko zarostu jej brakowało) i oprócz książek ze szkolnej biblioteki nie interesowała się niczym. Nie był to jednak błyskotliwy mól książkowy. Jej umysł odrywał się od wykreowanej w książkach rzeczywistości z ospałością zmieniającego kurs transatlantyku. Po prostu - ona i ja byłyśmy ofiarami większej szkolnej społeczności, ona jedno oczko w hierarchii niżej, na samym niemal dnie, gdzie ja nie dotarłam, bo jednak ceniono mnie za umiejętności których inni nie mieli - pisania, przedstawiania, tworzenia. Ona niestety nie miała takich możliwości. Żal mi jej bardzo, ale fakt faktem, była osobą bardzo odtwórczą, niechętną do robienia czegokolwiek, nawet do nauki.

Nie mam żalu do tej dziewczyny, nawet nie wiedziała o co poszło.

Pani dyrektor bowiem, uznała, że wylansowanie owej smutnej panny na autorkę "książki" ukróci wszelkie wobec niej prześladowania, które kilkakrotnie już otarły się o sąd. I bez mojej wiedzy, zażądała wpisania jej jako współautorki. Albo lepiej, jedynej autorki.

Fakt, sukces moja powieść odniosła, i wylansowała mnie na krótko do pozycji niemal celebrytki. Mnie. Bo mleko niestety się wylało, nauczycielka historii o to zadbała.

Zgadnijcie, na kim skupiła się niechęć jaką niosło ze sobą wyjaśnienie tego małego oszustwa?

szkoła

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 850 (1042)

#31377

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uczelnia. W przerwie między zajęciami wyległam na trawnik (moja uczelnia ma stacje terenową w rezerwacie), i wystawiam się na odrobinkę słonka. Przysiada się dziewczyna z pierwszego roku, którą znam z widzenia.

- Tarija?
- Mhhhmmmmmmmmm?
- Dlaczego ty taka chuda zawsze jesteś?
- Bo wycięli mi pół tarczycy i dużo leków biorę, w szpitalu dużo leżę.

Chwila ciszy.

- Tarija?
- Tiaa?
- A gdzie to się wycina i za ile? U plastyka? Czy tak normalnie u lekarza?

Kurtyna.

"Gupota" ludzka.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1236 (1424)

#31319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stukam sobie moimi obcasikami pod Ratusz Arsenał i nagle dostrzegam MÓJ autobus wjeżdżający na przystanek. Złapałam tedy ciaśniej torebkę i ruszyłam w drobbing (taki jogging tylko na szpilkach) w kierunku żółtego pojazdu. Drzwi dopadłam skokiem prawdziwej gazeli, cudem unikając przycięcia płaszcza.

Cóż, mój popis akrobatyczny spodobał się dziecku siedzącemu razem z mamą na ostatnich siedzeniach autobusu. Zaczął klaskać i pokrzykiwać:
- Pani zrobiła hop, pani zrobiła hop!
Urocze. Niestety, minęło kilka minut a radość młodego człowieka ulotniła się bez śladu, zastąpiona chęcią ponownego ujrzenia nieoczekiwanego widowiska.
- Zrób hop! Zrób hop! - Agitował młody terrorysta.

Mężczyzn, niezależnie od wieku, potrafię ignorować. Niestety, tej właściwości zabrakło matce młodego władcy marionetek. Nieco zawstydzonym tonem zapytała:
- Czy mogłaby pani coś poskakać?
- ...Nie?

Cóż, kobieta nie namawiała mnie już do dalszych występów gimnastycznych, niestety, jej dziecko postanowiło przejść do żądań artykułowanych porządnym wyciem, szlochem i kopaniem w krzesła.

Tak minęły nam 4 przystanki. Wycie dziecka przeszło w histeryczne wrzaski, twarz nabrzmiała mu soczystą czerwienią, rzucił się z podwyższenia na ziemię i kopiąc w nogi współpasażerów tarzał się po ziemi.

- Przepraszam, mogłaby pani nad nim jakoś zapanować? - Zadała ciążące wszystkim pytanie pewna babinka.

- Bo... - jęknęła upokorzona matka - Bo to tej kurfy wina, że nie chce skakać!

Urocze staccato bachorello trwało jeszcze 20 kilka minut. Do samego przystanku końcowego moje, podmiejskiej linii.

Kupię sobie pieruńską skakankę i następnym razem dzieciaka powieszę.

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1204 (1392)

#30833

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem od kilku ładnych lat osobą w pobliżu granicy niedowagi. Zwłaszcza od kiedy chore jelita wykreśliły z mojej diety mąkę, cukier i czekoladę. To oznacza że mam mało zapasowego tłuszczu, i sytuacje awaryjne, jak zatrucia, pobyt w szpitalu, jakakolwiek gorączka, długotrwały stres natychmiast zamieniają mnie w osobę nieco za szczupłą.
Czasem wygląda to dobrze, czasem wydaję się mocno wycieńczona.
Akurat teraz wyrobiłam sobie trochę mięśni na brzuchu i po wyjściu ze szpitala mam 58 centymetrową talię. Tak, można mnie spokojnie objąć jednym ramieniem, ale niedługo to pewnie nadrobię, sezon na truskawki za rogiem. :)

Ale do rzeczy. Dwie niesamowicie otyłe nastolatki z rodzicami w barze szybkiej obsługi. Siedzą stolik dalej. Czekając na brata popijam colę zero i czytam książkę.
Pani matka zauważa mnie pierwsza i już po chwili cztery świnki wesoło jadą sobie po mojej sylwetce, nie próbując ściszyć nawet głosu. Lecą ładne słowa jak "anoreksja", "poje*anie", "zboczeńcy", "kretynka". A także wyważone opinie: "patrz, kurka, od tych reklam wszystko, posrane takie, to wszystko z reklam", "a gdzie toto ma cycki", "ja to bym tak nie chciała, to nawet zjeść nie zje jak człowiek tylko ciągle dieta i dieta", "chce być modelką tylko dupy za mało daje, one wszystkie jadą na dupie, bo komu się to podoba", "tak, bo to geje chcą, ci projektanci, oni nienawidzą PRAWDZIWYCH kobiet".
Świnkowata rodzina wstając wywala przede mną swoje niedojedzone resztki, a ojciec familii rzecze głośno:
- Zeżryj sobie, po normalnych ludziach, bo takiej to cię nikt nie będzie chciał.
Córeczki chichoczą z wyższością.

Wiecie co? Ludzie lubili mi dokuczać z powodu tuszy gdy byłam gruba, a teraz robią to samo bo jestem szczuplaskiem. Widziałam wszystko z każdej strony barykady i powiem jedno - kochane dziewczyny, pieprzcie wagę, miejcie taką jaka WAM się podoba, bo nie da się zadowolić tych wszystkich biednych, zakompleksionych ludzików, którzy po prostu MUSZĄ komuś dowalić żeby czuć się lepiej.

gastronomia

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1013 (1197)

#31294

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z życia coraz mniej niedoważonej dziewczyny:

Staram się utyć. To zrozumiałe, bo moje bmi wynosi 17,4 - bardzo mało. Nie chodzi o względy estetyczne, taka się sobie nawet podobam, ale z moim stanem zdrowia MUSZĘ mieć zapas tłuszczyku na nagłe wypadki.

Mam mnóstwo zaleceń dietetycznych - każdy lekarz mi czegoś zabrania, a coś nakazuje, więc w celu opracowania strategii nabierania wagi wybrałam się do dietetyczki. No i otrzymałam listę zakazów i nakazów, a także plan posiłków. Tenże zawisł dumnie na mojej lodówce.

Swojego czasu wpadła do mnie kuzynka. Właściwe to jej mama zwizytowała moją. Za kuzynka nie przepadam, ale cóż robić, wyciągnęłam ciastka owsiane i pijemy sobie kawusie. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy. Otóż dziewczyna jest przysadzista i, nie bawiąc się w ładne słówka - tłusta.

Po wyjeździe Agusi zauważyłam brak planu na lodówce. No cóż.

Minął miesiąc, kuzynka wróciła. Stanęła przed drzwiami sapiąc jak lokomotywa. Pierś jej falowała gdy przedstawiała mi swoją spiskową teorię dziejów. Otóż ja, kierując się swoją osobistą do niej nienawiścią PODŁOŻYŁAM taką OSZUKANĄ dietę. A zrobiłam to, żeby ONA utyła, bo jej NIENAWIDZĘ, i chcę żeby wszyscy inni byli grubi, a ja jedna chuda.

Ale cholera, zazdroszczę. 12 kilo w miesiąc utyć? Chyba podjadała między posiłkami :), bo mi aż tak dobrze nie idzie.

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1283 (1375)
zarchiwizowany

#31158

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będę miała wziernikowanie. Muszę brać środki przeczyszczające.
Chirurg idiota zapisał takie, które należy rozpuścić w min 4 litrach wody.
Ważę 48 kilo, i w tej chwili wypiłam już 3 litr, dzięki czemu mogę oddychać tylko kiedy siedzę, a pije to świństwo przez słomkę żeby nie zwymiotować.

Serio, to jest okropny ból dla osoby mojej postury. Płaczę i piję, Nawet w rozpiętych spodniach nie mogę siedzieć, musiałam całkiem zdjąć.

A żebyś się konowale sam tak przemęczył.
Mam jeszcze 20 minut na ostatni litr, trzymajcie kciuki, i życzcie temu sadyście żeby mu żona jeża urodziła.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (220)

#29587

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Leżę w szpitalu. Znowu.

Ot wyrwałam się z łoża boleści na które złożyła mnie choroba i popełzłam na zaliczenie przedmiotu. Wiadomo, nerwy, stres, ogólne osłabienie, gorączka... Ale nie ma zmiłuj.

No i trzeba było leżeć - w drodze powrotnej z egzaminu (zaliczone na 4!) zrobiło mi się bardzo słabo. Do przyjazdu autobusu ponad godzina. Podjęłam tedy decyzję, że zamiast telepać się na przystanku przejdę się do pewnego hipermarketu na "C" i kupię sobie jakiś wspomagacz sił witalnych - czekoladkę.
Dopełzłam na 2 piętro, zgubiłam się między regałami, zdyszałam, zmęczyłam, mroczki przed oczami, ale w końcu dorwałam czekoladę w cenie na którą mogłam sobie pozwolić.

Powoli postukałam na moich obcasikach do kasy. Stojąc w ogonku nerwowo przeliczałam gotówkę - całe 1,40 w 10 i 20 groszówkach.

Stoję, stoję... co tu dużo mówić - nie ustałam, zemdlałam.

Co się działo dalej można się dowiedzieć na ten przykład z monitoringu - współkolejkowicze i kasjerka rzucili się na ratunek, razem z panem z ochrony zabrali mnie na ubocze i zadzwonili po karetkę. Pięknie! Super!

Ale był też pan, stojący bezpośrednio za mną, który rzucił się za mną na ziemie jeszcze szybciej niż inni... żeby pozgarniać rozsypane drobniaki i uciec, pozostawiając swój wózek z zakupami - notabene wielki i wyładowany. Przypominam 1,40pln.

Ręce opadają.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1136 (1214)

#29448

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pochorowałam się i musiałam odwiedzić lekarza.
Ojciec mój, do południa był w domu i mógł mnie zawieźć do felczera samochodem, bo łazić nie miałam siły. Ale o 12, jak przewrotna wersja kopciuszka - jechał do pracy.

Dzwonię do przychodni. O godzinie 8 rano. Numerek jest, na 17:35. No trudno, może jakoś dopełzam, albo matula mnie zaholuje.

Ale zaraz, zaraz, jest w moim mieście prywatna przychodnia, zakontraktowana z NFZ! Dzwonię. I co? Mogę iść choćby zaraz, no i wszystko w ramach funduszu.

Jako że chciałam być miła, dzwonię do państwowej, żeby się odwołać - w końcu może ktoś bezie chciał na moje miejsce wejść.

Pani rejestratorka wyraziła zdumienie na wieść że nie przyjdę.
- Poprawiło się?
- Nie, idę do przychodni XX.
- JAK TO?
- No bo tam jest wcześniej miejsce...
- TAAAK? A nie wie, że dla zdrowia warto czekać?
- ...
- Ja pani nie odwołuję, jeszcze pani wróci na kolanach tu! Ta z XX to jest partacz! Zarażą panią gronkowcem!

Nie wróciłam. W prywatnej jest ładnie, czysto i ludzie są mili, a lekarka zrobiła mi od ręki komplet badań. Za darmo. Bez ceregieli i dopraszania się. Da się? Ano da.

ZOZ

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 800 (896)