Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81385
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6820
 

#24923

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sporo choruję. Głównie problemy sprawia mi tarczyca, która nieleczona przez wiele lat rozwalała systematycznie inne narządy. Jak wiadomo tarczyca bardzo wpływa na wagę.

Jako dziecko byłam bardzo chuda. Na fotografiach z tamtego okresu widać buzie małego elfiątka - ostro zarysowane kości policzkowe, wielkie oczy z czarnymi długimi rzęsami i zapadnięte policzki. W związku z tym Mamusia była wielokrotnie nazywana wyrodną matką, która dziecko głodzi. Zwłaszcza, że dziecko na widok ciastka dostawało ślinotoku i wielokrotnie zdarzało się, że sunęłam za moją Mamą po sklepie pochlipując "Mamo, kup batonik, proszę ja jestem taaaaaka głodna, Mamo, Mamo, ja jestem głooodna". Cwaniara byłam, wiedziałam że to najlepiej zadziała.

Wiadomo, każda sąsiadka widziała w mojej ukochanej Rodzicielce Matkę Roku, która dziecko głodzi i maluje (nienaturalnie ciemna oprawa oczu i wypieki).

Mamusia zdenerwowała się w końcu i zaciągnęła mnie do lekarza. Jednego, drugiego, trzeciego. KAŻDEMU zgłaszała, że ma chorą tarczycę, a jej Mama umarła na raka tego narządu. Lekarze uparcie przepisywali leki na poprawę apetytu.
Nie w tym rzecz, ja jadłam jak głupia!
W końcu któryś lekarz przeanalizował przypadek i doszedł do wniosku że... za dużo się ruszam! No jasne, jak to 3-latek byłam wulkanem energii. Zalecenia?

- Pani jej weźmie zawiąże ręce w swoją bluzę, nogi w jedną nogawkę swoich spodni i niech ona tak leży ze 4 godziny dziennie.

służba_zdrowia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 812 (904)

#24846

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ci ja dwóch młodszych braci. O ile pierwszy urodził się szybko i sprawnie, o tyle drugi maił problemy, a po urodzeniu chorował. W szpitalu w nowym dworze mazowieckim nie tylko zarażono go gronkowcem, ale też... No właśnie.

Młody miał po urodzeniu żółtaczkę, jak większość dzieci. Zaordynowano tedy naświetlanie w inkubatorze specjalną lampą. Moja Mama miała wkładać maluszka do tej solarki na kilka godzin między karmieniami.

No i wsadziła Matula dziecko swoje do pudełka. Ale niemowlak szybko się obudził i zaczął wrzeszczeć. Wyginał się i kopał nóżkami, a krzyczał tak okropnie, że Mama wiedziała że coś jest nie tak.

Wyciągnęła dzieciaka z inkubatora, przytuliła, ukołysała i schowała się z nim pod kołdrę. Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka i nawrzeszczała na Mamę, że mały ma leżeć pod lampą, bo tylko prąd leci. Mama protestowała, że dziecko krzyczy, ale pielęgniarka wyjaśniła jej że pokrzyczy, zmęczy się i zaśnie.

Druga próba przebiegła podobne. Mama starała się ignorować wrzaski pociechy ale wiadomo, jak to Matka nie dała rady. Zdecydowała się kłamać.

Kiedy przyszedł lekarz, obejrzał buczącą maszynkę i zapytał Mamę czy wkłada tam noworodka powiedziała, że tak, tylko właśnie go karmi. Lekarz zapowietrzył się niesamowicie i pogonił do dyżurki pielęgniarek. Wyciągnął stamtąd za kitelek panią, która na Mamusię krzyczała i nie bacząc na fakt że babka trzyma kubek kawy zatargał ją do inkubatora. Dlaczego?

Do inkubatora nie nalano wody. Kazano trzymać chore dziecko w piekarniku. W piekarniku, bo lampy bardzo grzeją.

To było trzecie dziecko mojej Mamy. Potrafiła poznać czemu płacze, że coś jest nie tak. Ale co by było gdyby trafiło na pierworódkę? Gdyby posłuchała się pielęgniarki?

Szpital w nowym dworze mazowieckim.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1000 (1078)

#24814

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaniosło mnie dziś do supermarketu. Ot, po tradycyjny zestaw Tariji (chcę swój nick w ten sposób odmieniać) - Newsweeka, mini-ajerkoniak i maltikeks.

W supermarkecie nie wydarzyło się nic godnego odnotowania jednak zabawnie zrobiło się przy kasach.

Stoję sobie grzecznie w kolejce, przerzucam karteczki gazetki, stukam butami, rozglądam się za przystojnymi mężczyznami i ogólnie zabijam czas. Nagle moją uwagę przykuło poruszenie w innym ogonku do kasy.

Otóż dwie paniusie w widocznej ciąży rozrzucały po taśmie swoje zakupy, wrzeszczały i przepychały się. Raz po raz jedna drugiej ładowała kuksańca w naciągnięty kałdunek. Zastanawiałam się o co im poszło i po chwili to do mnie dotarło. Pozwólcie że zacytuję najcenzuralniejszy fragment ich dialogu.

- Ja tu mam k***o pierwszeństwo! Spier***j! Jestem w ciąży!
- Naje***ać ci? Ja jestem w ciąży bardziej!
- A ja ku*** mać jestem w je***ej zagrożonej!
- To wypier*** leżeć do łóżka!

Dopiero dwóch ochroniarzy rozdzieliło awanturnicze panie. I spróbujcie się postawić na miejscu biednego pana z ochrony, którego całkiem na serio tłucze po twarzy kobieta, w na oko 8 miesiącu...

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 739 (871)

#24544

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dużo, dużo leków biorę. A przez zmianę listy leków refundowanych usiedliśmy z panem doktorem i część moich preparatów zmieniliśmy na inne, żeby mój miesięczny koszt leków nie wynosił 1300zł tylko połowę mniej. Oczywiście zmieniana medykamentów do których organizm był przyzwyczajony nie pozostał bez echa. W moim przypadku - zmieniłam się w pac-mana. Mniej więcej godzinę po pierwszej dawce łapał mnie niesamowity apetyt. Jadłam i piłam wszystko, dosłownie wszystko. Kebab przegryzałam czekoladą, masło wyjadałam łyżkami z maselnicy, i mimo faktu że żołądek bolał jakbym się ładowała kamieniami nie mogłam uspokoić łaknienia.
Doktor podumał, podumał, kazał brać dostępne bez recepty tabletki octowe i zmienił dawki jednego z przyjmowanych przeze mnie środków.
Ostatnio sesja mnie dopadła. I kilka dni w szpitalu się przez nią przewinęło. I pochorowałam się dość ostro... Słowem, dopiero dziś, po dwóch dniach snu, z wyregulowanymi brwiami, ostrymi obcasami, i ułożonymi włosami wyglądam jak człowiek. Ale jeszcze kilka dni temu byłam słaniającym się na skórzanych kozaczkach zombie, z siną twarzą, wiechciem siana na głowie i zapadniętym oczami.

W takim stanie wybrałam się do apteki. Pani aptekarka ustawia na ladzie stosik pudełeczek aż nagle wzrok jej spoczął na owym preparacie na łaknienie.

- Dziecko, w twoim stanie? Widziałaś się w lustrze ostatnio? Przecież ty się nie możesz odchudzać! Z taką chorobą?
- Co się dzieje? - zainteresowała się druga pani aptekarka
- No zobacz, dziewczyna jedną nogą w grobie i odchudzać się zachciało! Lekami!
- Anorektyczki jeb*ne! - prychnęła stojąca za mną starsza pani.
- Pewnie! Nie żrą gówniary i później płacić za szpital im trzeba! - dorzucił się inny lokator kolejki.

I tak, przez dobre kilka minut byłam ofiarą publicznego linczu. Robiło się coraz goręcej - padały oskarżenia pod adresem mnie, moich rodziców, nasłuchałam się o swoim stanie umysłu i cnoty. W końcu zabrałam siatę z lekami i chciałam zwiać z apteki, ale niestety. Jeden z bardziej aktywnych "antyproana" wyrwał mi reklamówkę z ręki i cisnął na podłogę, a potem kopnął w kąt. Przypominam - leki za ponad 600 zł, naprawdę bardzo mi potrzebne.

Postanowiłam rozsypane pudełka pozbierać, ale jaśnie wielmożne konsylium do sprawy odżywiania młodzieży, nie mogło mi na to pozwolić. Wyżej wspomniany pan zwyczajnie zasunął mi kopa w udo "ja cię gówniaro wychowam, ja cię nauczę nie żreć" i za kaptur wyrzucił z apteki.

NIKT NIE PROTESTOWAŁ.

Cóż, schowałam się w punkcie telefonii komórkowej obok i czekałam aż tłuszcza aptekę opuści, bo bez moich leków do domu iść nie mogłam. Ryczałam jak głupia - bałam się, że mogą mi moich zakupów nie oddać, że mogą je zniszczyć albo wyrzucić.

Kilka minut później koło drzwi mojej kryjówki przebiegła zaaferowana pani aptekarka - w rękach dzierżąc moją siatkę.
Cóż, farmaceutka potrafiła sobie chyba przełożyć że te preparaty są mi niezbędnie potrzebne. I faktycznie, zakupy mi oddała. Wszystko było na miejscu. Nawet "przepraszam" usłyszałam.
Końcowy komentarz pani aptekarki:
- Bo ja tak tylko na żarty chciałam, a te ludzie takie nienormalne.

Kurtyna.

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 950 (1166)
zarchiwizowany

#25412

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chyba robię się jakaś anty - romska.

Pierwszego dnia mojej pracy, kiedy grupa romskich podrostków wygwizdywała mnie 6 razy dziennie, nawet mnie to nie irytowało.

Jak chwilę po umyciu podłogi wbiegali w zabłoconych butach też nie.

Ale kiedy zaczeli na ww. podłogę spluwać...

Jakoś czuję że zaczynam być faszystką.

Brudasy

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 254 (352)
zarchiwizowany

#25337

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ok.
Przyznaję.
W czasie 12 godzinnej zmiany czasem opuszczam rolety mojego szafowego buduaru i wywiesiwszy znaczek "Przepraszam, zaraz wracam" znikam.

Gdzie wtedy się szlajam? Ano w wc. Cóż poradzić, czasem człowiek musi.

Zastanawiam się, jak oddaje mocz niewiasta korzystająca wcześniej z kabiny którą otworzyłam. Prawdopodonie rozbryzguje z nosa i uszu. Ja rozumiem że mało kto chce siadać na publicznych wc, i swoje potrzeby załatwia się "na małysza", ale wtedy też trzeba pupę schylić w kierunku toalety. Nie wiem jaka artystka zafundowała mi dzieło w postaci zacieków uryny na ścianach, drzwiach i klamce.

Wróciłam więc do swoich drzwiczek gdzie powitała mnie starsza pani.

- A gdzi się szlajała? - zagaiła serdecznie
- Najmocniej panią przepraszam, byłam w toalecie. - odpysknełam chamsko
- Jak ja miałam sklyp, to sie szczoło do butylki. - pouczyła mnie Pani przyjaźnie
- Bardzo przepraszam jeszcze raz. To może pokażę pani ofertę? - wykłócałam się dalej
- Sperdalaj, ja nie do cebe. Szafy od zydów, phi! I zaszczańce żydowskie!

Ot i poszła.
Ci emeryci mają za mało problemów, skoro roją sobie takie.

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (303)

#24277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Najgorszy dzień w życiu pewnego kuriera.

W studenckim mieszkanku w gdańsku mieszka Ptyś. Znany też jako Azorek, Kubuś, Bubuś, Misiaczek i Zgroza. Jest Pytonem. Ptysia właściciel, będący równocześnie właścicielem mieszkania przeprowadził się do swojej ukochanej, pozostawiając Ptysia pod czułą opieką swoich byłych współlokatorów.

Jak to gad, Ptyś lubi ciepłe miejsca. W zimie, najchętniej leży w koszu na pranie, który stoi przy rurze od CO. Leży tam zazwyczaj na kupie szmat, przytulony do ściany.

Pewnego razu do mieszkanie zawitał kurier. Otworzyła mu Agatka. Kurier miał przesyłkę do Eryka. W związku z tym Agatka zapukała do drzwi Eryka, powiedziała że kurier do niego przyszedł i poszła do siebie. Zanim zniknęła w swoim pokoju, doręczyciel poprosił o możliwość skorzystania z WC. Gusia wskazała mu drzwi i więcej się sprawą nie interesowała.

Wyobraźcie sobie że siadacie sobie spokojnie na WC, przygotowując się w skupieniu do załatwienia swoich spraw i nagle uzmysławiacie sobie, że pół metra od was leży żywy kłąb węża.

Eryk zdążył wyjść z pokoju akurat na czas, żeby zobaczyć jak brzuchaty kurier z wrzaskiem i spodniami zawiniętymi wkoło kostek, ewakuuje się z ich mieszkania. Widok ponoć był nieziemski.
Paczkę musiał odebrać w centrali.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 807 (951)

#24136

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O pewnym najeździe.

Był kilka lat temu koncert zespołu power metalowego. I Tariję zaniosło na ten koncert (w szpilkach, a jakże!).

Był to pierwszy koncert zespołu w naszym pięknym kraju, a że był baaardzo popularny to i ludzi zjechało się mnóstwo - nie tylko teren koncertu ale też okoliczne błonia wyglądały "o godzinie zero" jak nocne niebo. Bracia i siostry w czerni tworzyli nieprzeniknioną masę ludzi - tak to wyglądało z mojego miejsca.

Mogłabym się rozpisywać o tym że niestety, moje krótkie spodenki i długie obcasy spotkały się z pewnym ostracyzmem, ale za długo i za monotonnie by to wyglądało.

Dużo ciekawiej było PO koncercie. Otóż i dworzec kolejowy, i autobusowy i największy parking znajdowały się całkiem blisko siebie. Trasa z terenu imprezy do wyżej wymienionych biegła obok restauracji McDonalds.

Wyobraźcie sobie teraz kilka setek młodych ludzi, którzy właśnie spędzili kilka godzin wrzeszcząc, skacząc i chlejąc na wolnym powietrzu. Łatwo przewidzieć że będą... głodni.

Obsługa Mc też potrafiła to przewidzieć. Kiedy tylko czoło peletonu pokazało się na horyzoncie obsługa restauracji, wybiegła, złapała wszystko co trzeba było zabezpieczyć, zamknęła się w środku, zgasiła światło i udawała że nie istnieje. Nic nie dało dobijanie się i wskazywanie informacji że "okienko" powinno być czynne całą dobę.

Ot, ostatni zajazd nie na Litwie.

gastronomia

Skomentuj (86) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (899)
zarchiwizowany

#24569

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ot z cyklu ciekawostek.

Sporo choruję, łykam leki wiadrami i raz na jakiś czas udaję się na tę drugą stronę. Jestem wedle moich obliczeń nieśmiertelna, bądź też kotem, dziewięć żyć mających.

Kiedyś zabrała mnie z domu karetka. Wzbudziło to niesamowitą ekscytację odwiedzającej nas wówczas szwagierki siostrzenicy mojej mamy. Wypytała się dokładnie czy długo już choruję (od poczęcia), czy trzeba mi pomagać (nie), czy może jakieś zasiłki dostaję (również nie)?

Jakiś czas później moja koleżanka pracująca w urzędzie gminy zadzwoniła do mnie z informacją że owa pociotka próbowała wziąć na mnie dodatek/zasiłek pielęgnacyjny. Sensu to nie miało żadnego bo niepełnosprawna nie jestem, kobieta z nami nie mieszka i nawet nie za bardzo spokrewniona z nami jest.

Niemniej od tego dnia nie odzywamy się już do niej.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 311 (377)
zarchiwizowany

#24305

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ptyś pozdrawia.

Jako wąż, Ptyś jada szczurki. Ale żywe szczurki to dla ptysia troszkę za ruchawi przeciwnicy. Więc Ptyś jada szczurki wcześniej zdekapitowane, zamrożone i odgrzane. Zapas szczurków współwłaściciele Ptysia trzymają w pojemnikach po lodach, w zamrażarce.

Zdarzyło się, że pomieszkiwała u nich dziewczyna jednego z współlokatorów - Karolina. Nie polubiła się z Ptysiem. Szczerze mówiąc, nie kto inny a Ptyś był czynnikiem który ją od nich z mieszkania wypędził.

Agatka wracała tego dnia do domu. Przed wyjazdem, zobowiązała się do zrobienia dużych zakupów, w tym lodów dla wyżej wymienionej pannicy. Lody oczywiście schowała w zamrażarce, po czym pojechała do domu.

Karolina wybierała się tego samego dnia do swoich psiapsiółek. Spakowała jakieś piwko, jakieś ciacha i właśnie te nieszczęsne lody.

Wyobraźcie sobie teraz wieczorny seans filmowy z udziałem 4 dziewcząt, podczas którego jedna z nich otwiera pudełko z 3 bezgłowymi szczurami. Biedna, spanikowała do tego stopnia że cisnęła tym przerażającym suwenirem na stół - w ciastka, czpisy i torcik.

Tego wieczoru raczyły się piwem na klatce schodowej, oczekując na przyjazd jakiegoś mężczyzny które rozmrażające się trupie zewłoki sprzątnie z pola ich widzenia.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 353 (423)