Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tee_can_do_that

Zamieszcza historie od: 8 listopada 2021 - 13:51
Ostatnio: 8 października 2024 - 15:49
  • Historii na głównej: 39 z 45
  • Punktów za historie: 4192
  • Komentarzy: 34
  • Punktów za komentarze: 128
 

#91588

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przygoda wakacyjna.
Kierunek wakacyjnej podróży w tym roku spowodował, że miałam przesiadkę na dworcu autobusowym w stolicy Małopolski.

Jak jest przesiadka, to się idzie zazwyczaj w najbliższe "miejsce ustronne" i się korzysta. Pech chciał, że akurat na dolnej płycie dworca autobusowego było z tym trochę gorzej.

Wchodzę, standardowa bramka, wrzucam 4 zł, bramka mnie przepuszcza, idę i tuż za zakrętem nagle wchodzę w wodę, jakieś 1,5 cm wysokości. Stanęłam jak wryta, bądź co bądź sytuacja niecodzienna. Ale patrzę na tą wodę, czysta, jakby rura pękła. Nie byłam ani w klapkach, ani w sandałach tylko w butach sportowych, myślę, dam radę. I poszłam dalej.

Będąc już w kabinie usłyszałam krzyk pani, czyli najwyraźniej jednak ktoś tam był z obsługi. Pani krzyczała na jakiegoś pana, który podobnie jak ja wszedł nieświadomy sytuacji, zapłacił i potrzebował tej wizyty. Pani miała pretensje, że pan nie ma nad nią litości, cokolwiek to znaczy.

I teraz nie wiem, czy pani nie mogła zwyczajnie zamknąć drzwi wejściowych na klucz, bo ma nie zamykać choćby się waliło, paliło czy też lało... czy nie miała na stanie długopisu i kartki, żeby wyjaśnić chętnym do skorzystania, że jest awaria... nie wiem, nie pytałam. Zapłaciłam, skorzystałam, wyszłam, a co tam się stało i dlaczego, tego się już nie dowiem.

Toaleta publiczna

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (90)

#91488

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wykańczanie domu. Kto przeżył, temu wiele dopowiadać nie trzeba.
W roli głównej tzw. projektanci. Dwie historie.

1. Znajoma podpisała umowę z projektantem na wykonanie takiego projektu pokoju, gdzie poza wizualizacją, jak to po wykończeniu miało wyglądać, jeszcze miała być lista tego, co trzeba kupić, żeby osiągnąć taki efekt. Tak było w podpisanej umowie. Po otrzymaniu projektu okazało się, że sam projekt jest dosyć słaby, a listy zakupów brak. Pan na pytanie, czemu najpierw naopowiadał, że będzie cud, miód i orzeszki, a teraz są tylko orzeszki do zgryzienia, stwierdził, że znajoma to by nie wiadomo co chciała za projekt liczony za 50 zł/m2 projektowanej powierzchni. A to, co ona sobie wymaga, to kosztuje 120 zł/ m2. Szkoda, że prawdziwe informacje podał dopiero po fakcie. Sprawa chyba trafi do sądu, bo to nie są małe pieniądze.

2. Projekt łazienki. Pewien sieciowy salon łazienek zaoferował projekt za 1 zł, jeśli kupi się u nich materiały za 3 000. Tym razem pani, ojej co ja tu wam nie zrobię za projekt...ba! nawet dwa! Już teraz, zaraz. Najpierw tydzień opóźnienia. Bo się nie wyrabia... To po co obiecuje? Obydwa projekty nadają się do utylizacji, wybrała chyba najbrzydsze możliwe wzory kafelków. Ale umowa podpisana. I teraz nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Bo opowieści też były jakie to wszystko będzie piękne, a projekt kompletnie nie oddaje ani przestrzeni łazienki, mimo podawanych wymiarów, ani nie jest dostosowany do niego, a łazienka mała, wąska i stąd pomysł na projektanta, żeby jakoś to pomyślał logicznie.

Zaufaj mi, jestem projektantem...będzie pani zadowolona, maż będzie zadowolony... Akurat żadne z powyższych się nie spełniło. Czas leci, kredyt trzeba spłacać, a mieszkać nie można.

Salon z materiałami wykończeniowymi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (117)
poczekalnia

#91387

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam (nie)szczęście do starszych panów z problemami

Wczoraj inny starszy pan, tym razem w przychodni lekarskiej, gdzie byłam z kimś jako osoba wspierająca, zaczepił mnie najpierw zabierając mi mój telefon(!!!), który położyłam sobie na udzie i odwróciłam głowę do towarzysza. Że niby chciał się zamienić (*_*)ale śmieszne!
Siedział na krześle obok. Następnie zaczął mnie zagadywać i pokazywać dziwne filmiki (trafił się pornograficzny, czym pan nie był nawet specjalnie zażenowany!). Nie chciałam być chamska w przychodni pełnej ludzi, nie miałam gdzie się przesiąść... A gdy weszłam z pacjentem do gabinetu miałam nadzieję, że to koniec...
Niestety nie. Gdy pacjent, z którym byłam, czekał już pod gabinetem zabiegowym, ja poszłam po wodę do pobliskiego sklepu, bo okazało się, że będziemy dłużej, niż przypuszczaliśmy. I co? Pod sklepem spotkałam tego namolnego gościa... Nie odpuścił!

- O pani idzie, to ja pójdę z panią! Ale pani szybko idzie!
- Bo tak chodzę - odpowiedziałam.
I jeszcze jakieś dziwne teksty, których już nie dosłyszałam. Szłam z powrotem tak szybko, jak potrafiłam i gość został w tyle.
Narzeczony twierdzi, że jestem za miła i czasem powinnam komuś takiemu odpowiedzieć krótko ,,spier....". Problem polega na tym, że mi to nie chce przejść przez gardło. Ale chyba zacznę ćwiczyć wymowę...
Na ewentualne pytanie, czemu mój towarzysz nie zwrócił mu uwagi dodam, że sytuacja nie wydawała się z początku bardzo piekielna. A ogólnie to trzeba było pilnować kolejki, więc go niezbyt uważnie słuchaliśmy tylko patrzaliśmy, czy nam ktoś nie wślizgnie się w kolejkę do gabinetu, a facet dalej swoje w tym czasie. Następnemu chyba naprawdę wypalę łaciną.

Przychodnia lekarska

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (47)
poczekalnia

#91338

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem, co skłoniło dzisiaj rano nieznanego mi starszego pana, żeby podejść do mnie na przystanku autobusowym.
Ale podszedł i zaczął się nieprzerwany słowotok. On ma 77 lat, a nie wygląda! Na przystanku siedzą pewnie młodsi od niego, a on by ich 5 razy przeskoczył! On jest emerytowanym lekarzem, co on się naćpanych naoglądał. A te stare baby pogarbione, z wózkami łażą! Nawet nie dało się wtrącić słowa... Wszystkiego tu nie piszę, trwało to z 3-4 minuty, ale w tym czasie poznałam zdecydowanie za dużo jego poglądów na świat i życie.
Pierwszy raz człowieka spotkałam. Powiedział, że mieszka na osiedlu od pół roku. Oby to był pierwszy i ostatni raz... a najciekawsze jest, że ten emerytowany Adonis z bożej łaski ma 3 zęby. Wybaczcie dosłowność wpisu, ale facet mnie rozwalił. Krytykował wszystkich, ale jak się spojrzało na jego twarz, to brał pusty śmiech. Do autobusu wsiadłam innymi drzwiami i przeczepił się do jakiejś innej osoby.

Małe (albo i nie) dopowiedzenie.
Nie mam nic przeciwko pogawędkom z nieznajomymi. Pracuję w miejscu, gdzie często rozmawiam z kimś obcym, o życiu, o chorobach, o czymkolwiek i jest ok. Problem z tym panem polegał na tym, że my nie rozmawialiśmy. On mówił do mnie tonem kategorycznym i niestety stanął zdecydowanie za blisko, a nawet próbował się zbliżyć jeszcze bardziej. Ja rozumiem, że może i jest samotny (wspomniał, że żona zmarła, a córka gdzieś za granicą), ale jednak jechał gdzieś do pracy... i są granice, których inteligentny człowiek nie powinien przekraczać. A ja poczułam się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji i z ulgą pożegnałam pana.

Przystanek autobusowy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (61)

#91269

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko o tym, jak młoda dziewczyna, może ze stresu lub braku doświadczenia, jest piekielna sama dla siebie.

Sezon komunijny, ja matka chrzestna, chcę wyglądać na imprezie jak człowiek. Idę po nowe buty. Wyboru wielkiego nie mam, idę do sieciówki, przymierzam, pasują, biorę! Idę do kasy, na pudełku cena 89,99 zł. Zaglądam do portfela, z ulgą stwierdzam, że mam 90 zł w drobnych banknotach, a nie 100 czy 200; daję ekspedientce 50 zł, 20 zł i dwa razy 10 zł. Prosty rachunek, należy mi się 1 grosz reszty.

Młodziutka ekspedientka przeliczyła kilka razy te pieniądze i wydała mi 10 zł i 1 grosz. Zapytałam dla pewności, czy cena to 89,99, bo przecież mogłam dostać magicznie jakiś rabat, ale nie, potwierdza, że 89,99 i patrzy na mnie dziwnie, czego od niej chcę. W końcu zauważyła swój błąd i 10 zł zabrała, a ja swój grosik.

Mnie tam nie kręci takie "zdobyczne" 10 zł, ale wiem z obserwacji, że nie jedna osoba wzięłaby tą resztę bez słowa i wyszła. Miałam już podobną sytuację z większą kwotą i osoba, która stała następna w kolejce powiedziała: trzeba było brać! Dziewczyna z twarzy wyglądała na jakieś 20 lat i stres na poziomie sapera przy bombie. Może to był jej pierwszy dzień w pracy, może ma piekielną kierowniczkę. Jeśli myliła się tak wcześniej, to z wypłaty może jej wiele nie zostać.

Bądźcie wyrozumiali dla kasjerów.

Sklep obuwniczy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (158)
poczekalnia

#91212

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To jest w zasadzie apel. Do pieszych.
Ja jestem i kierowcą i pieszym. Ale mam takie wrażenie, że część pieszych, która nie ma prawa jazdy, ma zupełnie błędne wyobrażenie i o prowadzeniu pojazdu i o nadludzkich możliwościach innych ludzi. W ostatnich dniach miałam dwie sytuacje z pieszymi na pasach, które przekonały mnie, że ludzie czują się nieśmiertelni.
Pierwsza sytuacja. Teren zabudowany, więc już zapobiegawczo jadę jakieś 40 km/godz., zbliżam się do pasów przy markecie z czerwonym owadem. Na drugim pasie w przeciwnym kierunku jedzie ciągnik siodłowy zwany tirem, a za nim sznurek osobówek. Geniusz wszedł na pasy, gdy minął je ten tir. Kierowca z osobówki za tirem go widział, ja nie. Dobrze, że miałam małą prędkość, pedał w podłogę, zachrobotało w kołach, ale stanęłam. To nie pierwsza taka sytuacja, dlatego jeżdżę jakbym jajka woziła. Ale gdyby na moim miejscu był jakiś mniej ostrożny? Pan najwyraźniej ma kilka żyć.
Druga syutacja. Inne miasto. Jadę główną, też w zabudowanym, dużo bocznych uliczek, pasów, światła co kawałek. Przejechałam przez pasy, gdy piesi byli już na nich. Powiecie moja wina. Problem polega na tym, że idealnie schowali mi się za słupkiem oddzielającym przednią szybę od drzwi kierowcy. Nie miałam szans ich wcześniej zobaczyć. A oni, tak myślę, uznali, że ich widzę i weszli sobie bez zastanowienia, czy jest bezpiecznie.
Prawo dające pieszym pierwszeństwo powinno zostać zmienione, bo ludzie nie potrafią z niego korzystać właściwie. Nadal należy upewnić się, że jest bezpiecznie zanim wkroczymy na pasy. Ja idąc pieszo i przechodząc przez pasy, gdzie nie ma świateł, zawsze czekam aż kierowca przynajmniej mocno zwolni. Osoby wchodzące na pasy bez choćby rozejrzenia się prawo-lewo to dla mnie przestępcy. Kierowca nawet jeśli na czas zauważy, to jeszcze jest czas reakcji i jeszcze pojazd musi zareagować. Dbajmy wszyscy o wspólne bezpieczeństwo i zachowujmy się ostrożnie.

Przejścia dla pieszych

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 35 (93)

#90403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nasze (nie)kochane koleje odc. pt. Stolica.

Dzień powszedni na kolei. Wracamy sobie z zagranicy (z sąsiedniego kraju, mało istotne skąd). Chcemy się dostać na Dworzec Centralny celem powrotu do domu. Ale w Polsce nie może być łatwo, musi być zawsze pod górkę, ewentualnie muszą być schody. I nam się te właśnie schody przytrafiły, aż trzy.

1. Podchodzimy do automatów biletowych przy lotnisku, celem zakupienia biletów na S-kę. Szybko, bez korków. Ale przecież jesteśmy w Polsce. Automaty są jakoś tak cudownie skonstruowane, że jak nie zapłacisz w ciągu chyba 5 sekund, to transakcja jest odrzucana. Albo odrzuca banknot. Po kilku bezowocnych próbach zwycięstwo, mamy je, ale co z tego. S-ka nam odjechała. Jesteśmy w stolicy, jakoś dojedziemy.

2. Udajemy się na autobus. Przyjechał, wsiadamy, tłok jak to w komunikacji przy lotnisku. Pech chciał (albo i nie chciał?) trafiliśmy na te wykolejone dwa tramwaje. Korek solidny. Wbiliśmy na dworzec 16:24, pociąg odjeżdża 16:29. Lecimy do biletomatu, pociąg już stoi, zapowiadają odjazd. Cierpliwie klikamy, karta w ręku, a tu na samym końcu transakcji pokazuje się komunikat, że zabrakło kartoników do drukowania biletów. Bo po co maszyna miałaby się zablokować po zużyciu ostatniego kartonika, żeby ludzie nie tracili czasu na zbędne operacje. To zbyt trudne do wymyślenia. Pociąg odjechał bez nas. Znowu.

3. Sprawdzamy na pkp.pl co mamy następnego. Jest coś za chwilę ze Śródmieścia, więc lecimy na złamanie karku. Co prawda czekają nas dwie przesiadki, ale powinniśmy jakoś ogarnąć. Kasy dobrze ukryte, ale jakoś znaleźliśmy. Podchodzę do okienka, mówię gdzie chcemy jechać. I tu scena jak z filmu ,,Miś" gdzie pani w okienku kasy mówi, że jest Ląd, Lądek Zdrój, ale nie ma Londynu. Kobieta chyba pierwszy raz słyszała nazwę mojego miasta, a nie jest to wieś na końcu świata, tylko miasto 100 000 mieszkańców. Ale dobra. Nie o to chodzi, żeby kasjerki z geografii Polski egzaminować. Pani patrzy w tablet i każe nam sobie na Dworzec Gdański metrem podjechać. Nie mam pojęcia czemu. Mieliśmy jeszcze minuty z biletu kupionego po ciężkich bojach na lotnisku, więc biegniemy na metro. Gdy wchodzimy akurat podjeżdża kolejka. Chociaż tyle dobrego. Na Gdańskim czekamy sobie już spokojnie na pociąg. Odjeżdżamy godzinę później, niż zakładaliśmy. I pewnie niejeden by powiedział, że tylko godzinę.

I aż się łezka w oku kręci, bo tam, skąd wróciliśmy, komunikacja publiczna jest rzeczywiście w XXI wieku, a nie jak u nas ledwo w początkach XIX. I nie piszę o Niemczech.

Koleje

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (178)

#90570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem ostrzeżenia.

Dobra rada dla tych, co jeszcze nie byli, a chcieliby pójść na koncert na stadion narodowy w stolicy.

Nie warto. Nagłośnienie jest tragiczne, wyżej słychać tylko hałas. Siedziałam w sektorze G. Scenę obserwowałam z lornetki, a muzyki w zasadzie nie doświadczyłam.

Możliwe, że na niższych, czytaj droższych, sektorach jest lepiej, ale to wątpliwe.

Stadion Narodowy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (154)

#90273

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może to być pogląd kontrowersyjny, ale jestem zwolenniczką kontrolowania osób 65+ na okoliczność sprawności do prowadzenia pojazdów mechanicznych, dokładnie samochodów. Różnie bywa z kondycją w starszym wieku. Niektórzy powinni w pewnym momencie schować prawko do szuflady.

Jeżdżę do pracy na zmianę autobusem i samochodem. Czasem, gdy jadę samochodem, spotykam po drodze tytułowego dziadka w SUVie. Dziadek wygląda na steranego życiem, chyba już zgarbiony, bo twarz ma tuż nad kierownicą i jedzie jakieś 30 km/h. Rozumiem, samodzielność do końca itd. Ale tu mam wrażenie, że pan już nie radzi sobie z prowadzeniem, a na domiar złego kupił sobie samochód przekraczający jego zdolności manualne do prowadzenia, bo widać niepewne ruchy po tym jak jedzie.

Ale mylił by się ten, kto myśli, że jest jeden taki dziadek w SUVie na całe miasto. Dzisiaj inny, a jakże dziadek w SUVie wyjeżdżał z parkingu przy ulicy i stanął pod prąd, na ruchliwej drodze tuż za skrętem i światłami. Jechałam wolno, ale i tak musiałam sprawnie zahamować, żeby dziadkowi przodu nie skasować. A dziadek kręcił i kręcił kierownicą, aż ukręcił i odjechał wreszcie. I tylko na usta mnie się cisnęło, żeby jednak coś mniejszego sobie kupił do jeżdżenia...

Dziadek w wielkim SUVie na ulicy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (134)

#90135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Portal mający (teoretycznie) służyć poprawie bezpieczeństwa publicznego. Zgłaszasz anonimowo, że zauważyłeś coś zagrażającego bezpieczeństwu, a ktoś to weryfikuje. Zastanawiam się tylko, czy faktycznie ktoś wstaje od biurka i jedzie do miejsca, które zostało zgłoszone.

Mam nieodparte wrażenie, że jednak policjanci robią te weryfikacje na odp**** albo zza biurka, albo losowo uznają zasadność zgłoszenia.

Zgłosiłam, że na drodze krajowej jest błędne oznaczenie. Na wzniesieniu jest linia przerywana. Kiedyś o mało nie miałam tam czołowego zderzenia, bo ktoś, korzystając z tej przerywanej, wyprzedzał tuż przed górką. Szczęśliwie hamulce zadziałały. Zgłoszenie uznano za niepotwierdzone. A na tym odcinku co kilka-kilkanaście dni coś się dzieje. Zgłaszam przypadki miejsc, gdzie coś niebezpiecznego mi się przytrafiło. I w większości przypadków moje wpisy są uznawane za niepotwierdzone.

Chyba musi dojść do wypadku, ktoś musi zginąć albo stracić zdrowie, żeby dane miejsce wzięto pod lupę.

Ja wiem, że idiotyczne przepisy każą rozpisywać przetarg na każdą kreskę namalowaną na jezdni. Ale w tym rejonie zginęło już kilka osób. A oznaczenie bez zmian. Zasady weryfikacji pozostają tajemnicą.

Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (160)