Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tee_can_do_that

Zamieszcza historie od: 8 listopada 2021 - 13:51
Ostatnio: 14 kwietnia 2024 - 8:43
  • Historii na głównej: 36 z 40
  • Punktów za historie: 3828
  • Komentarzy: 32
  • Punktów za komentarze: 123
 

#90403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nasze (nie)kochane koleje odc. pt. Stolica.

Dzień powszedni na kolei. Wracamy sobie z zagranicy (z sąsiedniego kraju, mało istotne skąd). Chcemy się dostać na Dworzec Centralny celem powrotu do domu. Ale w Polsce nie może być łatwo, musi być zawsze pod górkę, ewentualnie muszą być schody. I nam się te właśnie schody przytrafiły, aż trzy.

1. Podchodzimy do automatów biletowych przy lotnisku, celem zakupienia biletów na S-kę. Szybko, bez korków. Ale przecież jesteśmy w Polsce. Automaty są jakoś tak cudownie skonstruowane, że jak nie zapłacisz w ciągu chyba 5 sekund, to transakcja jest odrzucana. Albo odrzuca banknot. Po kilku bezowocnych próbach zwycięstwo, mamy je, ale co z tego. S-ka nam odjechała. Jesteśmy w stolicy, jakoś dojedziemy.

2. Udajemy się na autobus. Przyjechał, wsiadamy, tłok jak to w komunikacji przy lotnisku. Pech chciał (albo i nie chciał?) trafiliśmy na te wykolejone dwa tramwaje. Korek solidny. Wbiliśmy na dworzec 16:24, pociąg odjeżdża 16:29. Lecimy do biletomatu, pociąg już stoi, zapowiadają odjazd. Cierpliwie klikamy, karta w ręku, a tu na samym końcu transakcji pokazuje się komunikat, że zabrakło kartoników do drukowania biletów. Bo po co maszyna miałaby się zablokować po zużyciu ostatniego kartonika, żeby ludzie nie tracili czasu na zbędne operacje. To zbyt trudne do wymyślenia. Pociąg odjechał bez nas. Znowu.

3. Sprawdzamy na pkp.pl co mamy następnego. Jest coś za chwilę ze Śródmieścia, więc lecimy na złamanie karku. Co prawda czekają nas dwie przesiadki, ale powinniśmy jakoś ogarnąć. Kasy dobrze ukryte, ale jakoś znaleźliśmy. Podchodzę do okienka, mówię gdzie chcemy jechać. I tu scena jak z filmu ,,Miś" gdzie pani w okienku kasy mówi, że jest Ląd, Lądek Zdrój, ale nie ma Londynu. Kobieta chyba pierwszy raz słyszała nazwę mojego miasta, a nie jest to wieś na końcu świata, tylko miasto 100 000 mieszkańców. Ale dobra. Nie o to chodzi, żeby kasjerki z geografii Polski egzaminować. Pani patrzy w tablet i każe nam sobie na Dworzec Gdański metrem podjechać. Nie mam pojęcia czemu. Mieliśmy jeszcze minuty z biletu kupionego po ciężkich bojach na lotnisku, więc biegniemy na metro. Gdy wchodzimy akurat podjeżdża kolejka. Chociaż tyle dobrego. Na Gdańskim czekamy sobie już spokojnie na pociąg. Odjeżdżamy godzinę później, niż zakładaliśmy. I pewnie niejeden by powiedział, że tylko godzinę.

I aż się łezka w oku kręci, bo tam, skąd wróciliśmy, komunikacja publiczna jest rzeczywiście w XXI wieku, a nie jak u nas ledwo w początkach XIX. I nie piszę o Niemczech.

Koleje

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (174)

#90570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem ostrzeżenia.

Dobra rada dla tych, co jeszcze nie byli, a chcieliby pójść na koncert na stadion narodowy w stolicy.

Nie warto. Nagłośnienie jest tragiczne, wyżej słychać tylko hałas. Siedziałam w sektorze G. Scenę obserwowałam z lornetki, a muzyki w zasadzie nie doświadczyłam.

Możliwe, że na niższych, czytaj droższych, sektorach jest lepiej, ale to wątpliwe.

Stadion Narodowy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (150)

#90273

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może to być pogląd kontrowersyjny, ale jestem zwolenniczką kontrolowania osób 65+ na okoliczność sprawności do prowadzenia pojazdów mechanicznych, dokładnie samochodów. Różnie bywa z kondycją w starszym wieku. Niektórzy powinni w pewnym momencie schować prawko do szuflady.

Jeżdżę do pracy na zmianę autobusem i samochodem. Czasem, gdy jadę samochodem, spotykam po drodze tytułowego dziadka w SUVie. Dziadek wygląda na steranego życiem, chyba już zgarbiony, bo twarz ma tuż nad kierownicą i jedzie jakieś 30 km/h. Rozumiem, samodzielność do końca itd. Ale tu mam wrażenie, że pan już nie radzi sobie z prowadzeniem, a na domiar złego kupił sobie samochód przekraczający jego zdolności manualne do prowadzenia, bo widać niepewne ruchy po tym jak jedzie.

Ale mylił by się ten, kto myśli, że jest jeden taki dziadek w SUVie na całe miasto. Dzisiaj inny, a jakże dziadek w SUVie wyjeżdżał z parkingu przy ulicy i stanął pod prąd, na ruchliwej drodze tuż za skrętem i światłami. Jechałam wolno, ale i tak musiałam sprawnie zahamować, żeby dziadkowi przodu nie skasować. A dziadek kręcił i kręcił kierownicą, aż ukręcił i odjechał wreszcie. I tylko na usta mnie się cisnęło, żeby jednak coś mniejszego sobie kupił do jeżdżenia...

Dziadek w wielkim SUVie na ulicy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (130)

#90135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Portal mający (teoretycznie) służyć poprawie bezpieczeństwa publicznego. Zgłaszasz anonimowo, że zauważyłeś coś zagrażającego bezpieczeństwu, a ktoś to weryfikuje. Zastanawiam się tylko, czy faktycznie ktoś wstaje od biurka i jedzie do miejsca, które zostało zgłoszone.

Mam nieodparte wrażenie, że jednak policjanci robią te weryfikacje na odp**** albo zza biurka, albo losowo uznają zasadność zgłoszenia.

Zgłosiłam, że na drodze krajowej jest błędne oznaczenie. Na wzniesieniu jest linia przerywana. Kiedyś o mało nie miałam tam czołowego zderzenia, bo ktoś, korzystając z tej przerywanej, wyprzedzał tuż przed górką. Szczęśliwie hamulce zadziałały. Zgłoszenie uznano za niepotwierdzone. A na tym odcinku co kilka-kilkanaście dni coś się dzieje. Zgłaszam przypadki miejsc, gdzie coś niebezpiecznego mi się przytrafiło. I w większości przypadków moje wpisy są uznawane za niepotwierdzone.

Chyba musi dojść do wypadku, ktoś musi zginąć albo stracić zdrowie, żeby dane miejsce wzięto pod lupę.

Ja wiem, że idiotyczne przepisy każą rozpisywać przetarg na każdą kreskę namalowaną na jezdni. Ale w tym rejonie zginęło już kilka osób. A oznaczenie bez zmian. Zasady weryfikacji pozostają tajemnicą.

Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (156)

#90179

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Łaska urzędu.
Historię usłyszałam od bohatera tej opowieści.

Starsze małżeństwo mieszka w starym domu na osiedlu, które od jakiegoś czasu jest "sypialnią" pobliskiego miasta. Od około 30 lat jest ta dzielnica w okolicy symbolem snobizmu i nowobogactwa. Mieszka tam tzw. elita.

A pan, dajmy mu na imię Jan, mieszka tam 48 lat. Jego problem (a także 86 letniej sąsiadki, mieszkającej tam 63 lata) polega na tym, że jego posesja jest idealnym miejscem do przedłużenia osiedlowej drogi. Ponieważ jest to alternatywna (boczna) droga dla zatłoczonej rano i po 15:00 drogi głównej, urząd miasta zamierza od kilku lat tą właśnie alternatywną przedłużyć kosztem dwóch zamieszkanych posesji.

Najpierw im powiedziano, że dostaną wycenę nieruchomości i rekompensatę za wywłaszczenie. Potem nastała cisza. A następnie jedni i drudzy (86-latka mieszka z synem) nakaz opuszczenia posesji w ciągu 30 dni.

Przejechali się jednak urzędnicy na tej sprawie, bo chociaż pan Jan nie wygląda groźnie, ale ma zięcia prawnika. Ten złożył odwołanie i temat ucichł. Od 4 lat nie wiedzą co dalej z nimi będzie. W perspektywie mają przeprowadzkę. Ale ponieważ nadal nie dostali wyceny nieruchomości, nie wiedzą na co będzie ich stać. Żona pana Jana nabawiła się z tej niepewności nerwicy lękowej. I trudno się dziwić. Ludzie mieszkają tam większość życia i na starość mają się wynieść. A urząd albo chce przeczekać, bo przecież idą wybory samorządowe, więc taka sprawa mogłaby posłużyć w kampanii wyborczej jako argument dla kontrkandydatów, albo postanowili wyczekać, aż mieszkańcy powymierają. A brak informacji i trzymanie ich w niepewności ma w tym pomóc...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (116)

#89517

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Anty-ekologia.

Weszłam na szybkie zakupy "śniadaniowe" przed pracą do popularnego dyskontu. Wpakowałam do jednej torebki foliowej (dla ekologii) bułkę słodką i wytrawną, i pędzę do kas. Kasy z obsługą oblężone jak Kamieniec Podolski w znanym filmie, ale samoobsługowe mrugają do mnie zachęcająco ekranem.

Kasuję pierwszą bułkę, to znaczy wyszukuję ją w liście, i odruchowo odkładam na właściwą stronę kasy, ale przecież w folii jest jeszcze ta druga. I zaraz kasa krzyczy o niewłaściwej wadze produktu. I każe czekać na pomoc, która i tak by nie nadeszła. Chciała nie chciała, idę po drugą folię, przekładam, nabijam drugą bułkę, odkładam na właściwe miejsce. Żeby nie było niedomówień, przy stoisku z pieczywem nie było papierowych torebek.

I tak się teraz zastanawiam jedząc tą bułkę, gdzie ta ekologia, skoro i tak zaraz wyrzucę obie te foliówki do kosza... A przecież można (bo widziałam takie cuda, ale w markecie budowlanym) zrobić kawałek blatu, rolkę papieru pakowego z nożykiem do łatwego odrywania potrzebnego kawałka. Ludzie by sobie zapakowali, bez zbędnej folii. Ale ekologiczne rozwiązania to u nas nadal puste hasła.

Stonka

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (174)

#90050

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Komórka urzędu powiatowego w teorii mająca pomagać osobom niepełnosprawnym. W teorii, bo w praktyce jej siedziba mieści się na 2. piętrze budynku bez windy.

Załatwiałam komuś sprawę, osobie z dużymi problemami w poruszaniu się. Ja weszłam na to 2 piętro, ale już widzę kogoś o kulach, jak wdrapuje się tam. Byłam w sprawie wniosku o coś tam, nieistotne. Na żadnych drzwiach nie było napisane, co można za nimi załatwić. Pracownica przechodząca obok zapytała czego szukam i pokierowała mnie. Ale gdyby akurat nikogo nie było?

W środku dowiedziałam się, że nie mam jeszcze 3 kolejnych, koniecznych wniosków. Osoba zainteresowana pobierała ze strony internetowej to, co miałam ze sobą. Nie wiem, czy nie zauważyła reszty, czy ich tam zwyczajnie nie umieścili. I w związku z tymi brakami, papierów nie przyjęli wcale. A przecież można rozpocząć bieg sprawy i nakazać uzupełnienie brakujących papierków w jakimś tam terminie. Ale po co ułatwiać życie komuś, kto i tak ma już pod górkę. Zbiera mi się na napisanie skargi na piekielne starostwo powiatowe.

Dodam, że bezpośrednio pod budynkiem nie ma żadnego parkingu ani miejsca postojowego dla osób niepełnosprawnych. Chcesz się dostać, to sobie radź.

Starostwo powiatowe

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (159)

#89890

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mamy taką rodzinę na osiedlu. Kiedyś małżeństwo z 9 dzieci. Dziś ojciec rodziny mieszka z kilkorgiem z nich, żona od ponad dekady mieszka z ojcem jednego z dzieci (ponieważ niektóre mają innego ojca, niż mąż). Kobieta na sto procent jest opóźniona w rozwoju, mężczyzna chyba też. Dzieci w większości są też w jakiś sposób ograniczone intelektualnie. Najstarsza córka została matką w gimnazjum, teraz najmłodsza jest w drugiej ciąży. Tyle informacji pozwala wyobrazić sobie sytuację.

Jeden z chłopców był do pełnoletności w zakładzie psychiatrycznym, po tym jak matka odeszła i ich zostawiła. Inny jest jeszcze w domu dziecka, ale przyjeżdża na wszystkie dni wolne od szkoły. Jedna z pań mieszkających w sąsiedztwie dawała mu czasem (gdy był dzieckiem) jakieś słodycze czy drobne pieniądze. Chłopak wyrósł, raczej niewiele rozumie z otaczającego go świata, a już na pewno nie wie, że pieniądze biorą się z pracy.

Dlaczego piszę tą historię. Widziałam dzisiaj, jak ten chłopak próbował wejść do tej pani do domu. Furtka była zamknięta, więc pozbierał żołędzi i rzucał nimi w jej okno. Nie wydaje się być agresywny, ale jest mówiąc krótko namolny jak 5 letnie dziecko i nikt go niczego nie nauczył. Często przychodzi do tej kobiety. Raz próbowała go nauczyć, że trzeba zapracować na słodycze, ale nie umiał nawet grabić liści.

Czytałam ostatnio, że w jakimś kraju (chyba to była Dania, ale nie jestem pewna) do lat 70-tych lub 80-tych kobiety pokroju matki tych 9 dzieci przymusowo sterylizowano. A tej kobiecie w czasach, gdy była bardzo czynna reprodukcyjnie, a bieda wyzierała z ich domu, panie w lokalnym mopsie zaproponowały, że złożą się z prywatnych pieniędzy na jakąś formę stałej antykoncepcji. Odmówiła. Wolna wola, ale dzisiaj te dzieci żyją w większości w podobnych warunkach z swoimi rodzinami, a część nadal w domu rodzinnym, choć to określenie jest mocno na wyrost. Byli i już chyba zawsze będą w mojej okolicy synonimem skrajnej biedy materialnej i intelektualnej.

Ulica

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (189)

#89857

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie umieraj, bo to za drogi interes...
Koleżance zmarł dziadek. Zanosiło się na to od jakiegoś czasu. Jakiś czas po pogrzebie spotkałyśmy się na popołudniowej herbacie. Znamy sytuację dziadków, nie przelewało się. Pytamy ile teraz to wszystko kosztuje, to znaczy godne pożegnanie zmarłego. I spadliśmy z krzesła...

Zasiłek pogrzebowy to 4000,-...

Zakład pogrzebowy 3950,-. (być może jest jakiś tańszy zakład w okolicy, ale różnica może być zapewne w setkach złotych, ale nie w tysiącach).

Msza żałobna 1400,-. (pisałam kiedyś tutaj o proboszczu, ale teraz to już jest takie przegięcie, że widać je z kosmosu).
Grabarz 900,- (bo głębszy dołek, żeby babcia się później zmieściła...)

Organista 400,-.

Nie było konsolacji. Pogrzeb kosztował 6650,-.

I jeszcze o nagrobku nie wspomniałam, będzie kosztował 6000,-.

Za postawienie go na grobie trzeba będzie zapłacić proboszczowi haracz w wysokości 10% wartości nagrobka.
Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że jeszcze nikt nie zrobił z tym porządku. Bo to jest zwykłe wyłudzanie pieniędzy.

Cmentarz

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (211)

#89810

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pasażer z piekła rodem.

Podróż pociągiem. Z braku miejsc w klasie 2, odżałowaliśmy i pojechaliśmy klasą 1, bo jakoś wrócić trzeba. I luksusy były, bo 4 siedzenia ze wspólnym stolikiem.
Gdzieś za Gdańskiem, jednemu z pasażerów na siedzeniach za nami coś mówiąc krótko odbiło. Młody chłopak poprosił o zabranie spod stolika walizki, bo najwyraźniej miał za mało miejsca. Swoją drogą od tego są półki, żeby tam bagaże umieszczać.
Panu bardzo się nie spodobało, że musiał walizkę swoją lub partnerki włożyć na górę. Zaczął chamsko do tego chłopaka, że jak chce miejsca leżące, to gdzie indziej, zaczął czepiać się jego wyglądu (nie wiem jak wyglądał, ale co to ma do rzeczy). Partnerka próbowała go uspokoić, więc jej też się dostało.
Pomarudził i gdzieś poszedł, może do Warsa. Nie było go z pół godziny. Wrócił w bojowym nastroju i jeszcze bardziej zaczepiał tego chłopaka, nawet mu groził pobiciem po wyjściu z pociągu, partnerkę nazwał "gów**m", pytał, czy może ten młody jej się podoba...

Zaczepiany chłopak nie odpowiadał na zaczepki. Jedna z pasażerek wezwała konduktorkę. Pani przyszła, poprosiła awanturującego pana na stronę. Najpierw mówiła cicho, kończyła już krzykiem. Facet miał ultimatum, albo się uspokoi, albo wysiądzie na najbliższej stacji. Usiadł i dalej swoje, więc następna osoba poszła po konduktorkę i pan wysiadł, bo akurat dojechaliśmy na jakąś stację. Partnerka mogła zostać, ale wysiadła z nim. O dziwo nie stawiał oporu. Może dlatego, że został poinformowany, że wezwanie policji będzie go kosztować 2000 zł mandatu. Komentarz jest tu chyba zbędny.

Pociąg

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (194)