Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TomX

Zamieszcza historie od: 27 marca 2011 - 0:18
Ostatnio: 17 stycznia 2022 - 11:29
  • Historii na głównej: 46 z 91
  • Punktów za historie: 27836
  • Komentarzy: 538
  • Punktów za komentarze: 5298
 
zarchiwizowany

#27350

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Połowa marca, wieczorem po krakowskim rynku przechadzam się ja, grupa rosyjskich biznesmenów i około półtora tysiąca innych ludzi. Biznesmeni - drogie płaszcze, skórzane teczki, kilka promili we krwi i przemożna potrzeba wykrzyczenia czegoś po rosyjsku tak głośno, żeby cały Kraków słyszał. U jednego z panów pojawiła się też inna potrzeba - staje taki pomiędzy sukiennicami a pomnikiem Mickiewicza, nie chowając się nawet za żaden śmietnik rozpina spodnie i "odcedza kartofelki". Salwa śmiechu, bohater zostaje poklepany po plecach przez kompanów i cała banda wznawia pochód (w kierunku kolejnej knajpy?).

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (41)
zarchiwizowany

#27085

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
"SUPER PROMOCJA!" - kolejny sms-spam od operatora sieci telefonicznej. Tylko czemu o 6:45 rano, w jedyny dzień w tygodniu, kiedy mógłbym pospać dłużej!?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (36)

#25178

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego razu na letnim wyjeździe w góry, w niedzielę, poszedłem do malutkiego wiejskiego kościółka aby spełnić nakaz sumienia. Msza - jak msza, kościół - jak kościół (ale baaardzo mały, wręcz kapliczka), ksiądz - jak ksiądz, wszystko normalne.

Przed mszą spowiedź. Niby norma, ale w tej parafii wszyscy spowiadali się na głos, tak więc chcąc nie chcąc słuchałem o bluźnierstwach pewnego dziadka i cudzołóstwie młodszej kobiety. Ciekawy zwyczaj...

Przychodzi czas zbierania ofiary. Wierni, okoliczni mieszkańcy, na bogatych nie wyglądali, ale każdy twardo wrzucał na tacę banknoty - a to 10, a to 20zł (zaciekawiła mnie ta hojność, więc zwróciłem uwagę; 50zł żadnych na tacy nie było). Moja kolej - swoim zwyczajem wrzucam 2 zł. Brzdęk! Donośny odgłos uderzenia monety o metalowy pojemnik sprawił, że ksiądz przerwał modlitwę w pół słowa i tak jak wszyscy zgromadzeni wbił we mnie wzrok. Do końca mszy czułem, że skupiam na sobie uwagę zebranych, i to w niezbyt przyjaznym znaczeniu.

Bulwersuje mnie osobiście takie wyrachowanie, bo podejrzewam, że to ksiądz tak sobie "wychował" parafian.
Ot jedno ze zdarzeń które uczyniło mnie wierzącym, praktykującym antyklerykałem.

księża

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 629 (721)
zarchiwizowany

#25445

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ot tak mi się przypomniało.
Po 4 latach noszenia stałego aparatu na zębach, zaczęły mi wychodzić ósemki. Żeby 4 lata pracy nad zgryzem, zakończone całkiem ładnym efektem, nie poszły się paść, trzeba było zmniejszyć mi ilość stałych zębów. Nie pytajcie czemu, po dłuższych rozważaniach pani ortodonta zawyrokowała, że ósemki zostają a rwiemy czwórki (dolne). Jeden dentysta wyrwał mi jedną czwórkę, a z drugą skierował mnie do chirurga ("bo taka wciśnięta między inne zęby i zdeformowana, normalnie tego się wyrwać nie da...". Pojawiam się u chirurga, chłop wielki jak szafa o aparycji rzeźnika, patrzy i się dziwi ("Eee tam się nie da, wyrwiemy normalnie!"). No to zastrzyk znieczulający i... zaczyna się zabawa. Zanim zdążyłem się zorientować co się dzieje chirurg odłożył strzykawkę, wziął ekstraktor (tak się chyba nazywają te obcęgi do rwania zębów, poprawcie jeśli się mylę) i hyc! Pozbawił mnie ząbka! Byłem w takim szoku, że grzecznie podziękowałem i wyszedłem, dopiero w samochodzie w drodze do domu poczułem, że znieczulenie zaczyna działać i szczęka mi drętwieje. W sumie wcale nie bolało. A ząb rzeczywiście był pokrzywiony jak paragraf.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (172)

#24329

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po skończeniu studiów znajoma wraz z kilkoma koleżankami postanowiły zaszaleć i pojechały na kilka dni do Paryża - ot zobaczyć co tam ciekawsze, pogapić się na witryny drogich sklepów, zjeść croissanta pod wieżą Eiffela. Lato, słońce, zaraz po przyjeździe zostawiają bagaże w hostelu i chcą iść na miasto. Ale muszą czekać na jedną dziewczynę - Olkę, która to zabunkrowała się w pokoju i nie wychodzi... W końcu wyszła - zupełnie inna Olka. "Wypindrzona", ostry makijaż, szpilka 8 cm, krótka kiecka, cyc (prawie) na wierzchu. Na ogólne WTF? rzuca tylko:

- No co! To Paryż! Stolica mody! Nie będę jak jakaś wieśniara w trampkach i dżinsach się pokazywała!

Rób jak chcesz, miłego wielogodzinnego spaceru po mieście w takich szpilach. Pogląd Olki na sprawy mody został diametralnie zmieniony jeszcze tego samego dnia, gdy jakiś facet na ulicy zaczepił ją z pytaniem:

- How much for a blowjob?*

Ponoś do końca ich pobytu Olka z hostelu wychodziła tylko w golfach.

* Dla nie spikających: "Ile za loda?"

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 834 (900)

#24070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dedykacją dla wszystkich narzekających na beznadziejność Polski, polskiego prawa, administracji, krętactwo i cwaniactwo narodu polskiego.

Anglia - jedne z wakacji w czasach licealnych poświęciłem na szlifowanie języka i zarobienie paru groszy na wyspach.

Akt I. Urzędnicy.
Pracowałem legalnie, z ubezpieczeniem, podatkami, miejscowym ZUS-em, itp. W związku z tym musiałem sobie wyrobić ichniejszą kartę ubezpieczeniową. Akurat właściciel mieszkania w którym mieszkałem, pracował w instytucji zajmującej się tymi ubezpieczeniami, więc załatwił mi termin spotkania. Mieszkałem w Sheffield. Na spotkanie w sprawie ubezpieczenia miałem pojechać do Cambridge, 200 km drogi w jedną stronę. Dlaczego nie mogłem się zarejestrować w urzędzie w Sheffield? "Bo to system komputerowy przydziela, my nie możemy nic zrobić".
Co więcej, urzędniczka na miejscu musiała na kalkulatorze upewniać się, czy nie kłamię co do daty urodzenia, "bo przecież skoro teraz (2007 rok) masz 17 lat to MUSIAŁEŚ się urodzić w 1993 roku..."

Akt II. Prawo.
Na mojej ulicy grupa angielskich chuliganów dotkliwie pobiła Pakistańczyka. Afera jakich mało, prasa lokalna rozpisuje się o rasizmie, nienawiści rasowej i ksenofobii. Miesiąc później grupa czarnoskórych dotkliwie pobiła i okradła Anglika. Krótka wzmianka w prasie, że policja nie uznała relacji 2 światków zdarzenia za wiarygodną więc umarzają sprawę. Pytam znajomego - o co chodzi?!
"Przecież jakby zamknęli murzynów za pobicie białego, to były by zamieszki w mieście, że policja jest rasistowska..."

Akt III. Służba zdrowia.
W trakcie pobytu w Anglii obluzował mi się pierścień w stałym aparacie ortodontycznym. Byłem ubezpieczony, więc idę bezpłatnie do publicznego ortodonty. Fakt, żadnego czekania. Niestety ortodonta był Pakistańczykiem niemal wcale nie mówiącym po angielsku. Z ledwością udało nam się wyjaśnić mu, o co chodzi. Aparat naprawił tak, że cały czas odczuwałem dyskomfort, polska ortodontka (też publiczna!) jak kontrolowała mnie po powrocie to włosy z głowy rwała co to za fuszerka. A gabinet był obskurniejszy niż jakikolwiek polski publiczny zakład opieki zdrowotnej jaki na oczy widziałem.

Akt IV. Cwaniactwo.

Czekając na rozmowę w sprawie ubezpieczenia (w Cambridge, patrz akt I), zagadał do mnie jakiś miejscowy nastolatek. Gadka szmatka co tam jak tam, w końcu zaczął mi dawać rady. Otóż polecał mi rzucić robotę, umówić się z jakąś ciężarną dziewczyną (jak chcesz to dam ci numer do znajomej!) żeby zadeklarować się jako ojciec jej dziecka, zgłosić to w urzędzie i pobierać zasiłek na dziecko. Po podzieleniu na 2 osoby wychodziłoby więcej niż zarabiałem uczciwie pracując (dostawałem 70% minimalnej krajowej jako niepełnoletni).

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 493 (555)

#23667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako dzieciak trenowałem karate.
Egzaminy na kolejny stopień Kyu odbywały się w ten sposób, że uczniowie na dużej sali wykonywali równocześnie zadane ćwiczenie, a Sensei chodził między rzędami i wyłapywał błędy.

Pewnego razu, nie pamiętam dlaczego, egzamin odbywał się na dużo mniejszej sali, więc staliśmy stłoczeni jak sardynki. Mieliśmy właśnie pokazać "kata" - ustalony układ ciosów, którego elementem był szybki obrót połączony z "prawym prostym".
Widziałem, że akurat Sensei zbliża się do mnie, więc w obrót i następujący po nim cios włożyłem całe serce. Niestety pięść, zamiast w próżnię, trafiła kolegę obok dokładnie w nos. Polała się krew. Konsternacja, co robić, kurka wodna za coś takiego pewnie mnie wywalą z egzaminu!
Otóż nie. Sensei pozwolił mi wyjść - zdałem z wyróżnieniem za idealny cios, a kolega poszkodowany oblał za "nietrzymanie tempa i brak reakcji na zagrożenia".

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 692 (818)

#23071

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzień babci przypomniał mi pewną historię.
Moja prababcia miała dwóch synów i córkę. Póki "wujkowie" mieli małe dzieci, bardzo chętnie opiekowali się prababcią, jak dzieci podrosły prababcia została odesłana do córki (mojej babci). I tak sobie mieszkała prababcia z córką i wnukami... przez ponad 30 lat. "Wujkowie" przez ten czas o matce jakby całkowicie zapomnieli. Aż tu nagle moja 60 już letnia babcia zachorowała na raka. Naturalne zdawałoby się, że synowie zajmą się matką (już 90 letnią, wymagającą ciągłej opieki) w czasie leczenia ich siostry (mojej babci). Niedoczekanie...

Co prawda jeden z "wujków" prababcię na początku przygarnął, ale już po tygodniu się rozmyślił. Co zrobił? Odwiózł ją do mieszkania mojej mamy. Zostawił na klatce w bloku Prababcię i torbę jej rzeczy, odjechał, po czym telefonicznie poinformował moją mamę, że prababcia czeka na dole i trzeba by się nią zaopiekować. Niestety fizycznie nie byliśmy w stanie opiekować się kolejną osobą w domu, więc z własnych pieniędzy opłaciliśmy Prababci miejsce w domu spokojnej starości, równocześnie kierując sprawę do sądu o ustalenie opieki.

Na rozprawie wujkowie utrzymywali, że Babcia wcale nie ma raka, tylko wyjechała na wakacje nad morze, a wszystkie zaświadczenia lekarskie są sfałszowane. Babcia na procesie obecna być nie mogła - była już w stadium terminalnym... Koniec końców płacić za opiekę nad Prababcią musieli "wujkowie".
Najlepsze dopiero przed nami.

Całkiem przypadkiem prababcia przyznała się moim rodzicom, że "wujkowie" dali jej do podpisania "jakieś papiery". Okazało się, że zlikwidowali oni jej książeczkę oszczędnościową (na niemałą kwotę) oraz zameldowali w mieszkaniu chorej Babci swoje dzieci - jawna próba przejęcia mieszkania, do którego nie mieli żadnych praw. Kolejna batalia sądowa o odzyskanie mieszkania, niestety już nie Babci a po Babci. Wygrywamy.
Odsłona trzecia: 10 lat później. Prababcia i Babcia leżą już na tym samym cmentarzu. Dziwnym trafem wieńce i kwiaty które kładziemy na grób Babci często znajdujemy po tygodniu na grobie Prababci...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (762)
zarchiwizowany

#23493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Strzępek rozmowy [S]przątaczki i portierki, zasłyszany przypadkiem w pewnej dużej instytucji publicznej. Co ważne, instytucja ta mieści się w naprawdę dużym budynku (4 piętra, na każdym ~50 pomieszczeń.

[S]... tyle schodów! Tyle korytarzy! Tyle łazienek! Jakbym to wiedziała wcześniej to bym nie brała tej pracy! Jak mam to wszystko na swojej zmianie umyć to mi ledwo jakieś pół godzinki na kawkę zostanie...

Pani ta nie musiała sprzątać CAŁEGO budynku - tylko wspomniane schody, korytarze i łazienki, coby w trakcie pracy błoto z zewnątrz się nie roznosiło i papieru w kiblu nie brakło. Kompleksowe sprzątanie całego budynku odbywa się wieczorem, z udziałem 6-osobowej ekipy sprzątającej..

No tak. Czy się stoi, czy się leży, 1500 się należy...

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (160)
zarchiwizowany

#22701

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o krocionogu przypomniała mi pewne zdarzenie z moimi patyczakami.
Musiałem kiedyś wyjechać na tydzień, a nikt w moim domu do terrarium zbliżyć się nie odważa. Wstawiłem więc patyczakom doniczkę z żywą trzykrotką, żeby starczyło im na czas mojej nieobecności. Wróciłem, patyczaki żyją i rosną, trzykrotka obgryziona, więc trafiła z powrotem na parapet, aby odrosła.

Po 2 tygodniach słyszę paniczny krzyk mojej Mamy, która podlewała kwiatki - "Te robale Ci pouciekały!". Ja patrzę, i oczom nie wierzę. Wszystkie kwiatki są gęsto okupowane przez młode patyczaki. Jeden (lub więcej) z moich robali najwyraźniej dojrzał pod moją nieobecność i naznosił do doniczki z trzykrotką mnóstwo jaj. Wyłapałem 80 małych patyczaków. I prawie przyprawiłem Mamę o zawał.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 279 (329)