Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TomX

Zamieszcza historie od: 27 marca 2011 - 0:18
Ostatnio: 17 stycznia 2022 - 11:29
  • Historii na głównej: 46 z 91
  • Punktów za historie: 27836
  • Komentarzy: 538
  • Punktów za komentarze: 5299
 
zarchiwizowany

#20534

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdy zaczynałem studia poznałem pewnego chłopaka, dajmy na to Darka, z którym byłem w grupie. Darek, chłopak bardzo imprezowy, po około 2 miesiącach roku akademickiego przestał pojawiać się na uczelni, jednak na imprezy zawsze przychodził. Jak łatwo się domyśleć bardzo szybko został on skreślony z listy studentów, ale wciąż niepodzielnie pełnił dla nas funkcję "starosty od imprez". Jakoś po pierwszej sesji na którejś kolejnej libacji padło pytanie:
- Darek, jesteś z drugiego końca Polski, studia rzuciłeś już dawno, nigdzie nie pracujesz, co ty właściwie jeszcze robisz w Krakowie?
- No bawię się!
- A skąd masz na to kasę, jak nie zarabiasz?
- A bo to muszę rodzicom mówić, że rzuciłem studia?

Tak. Darek co najmniej do czerwca nie uświadomił rodziny, że nie zamierza dążyć do uzyskania dyplomu, ale ochoczo brał od nich pieniądze na imprezy. Na drugim roku już go nie spotkałem - nie wiem co się z nim dzieje.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (141)

#20043

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzyło mi się kiedyś, że miałem wypadek na autostradzie w Serbii. W sumie nic poważnego, utrata kontroli, piruecik i lekko obity stanąłem tyłem do kierunku jazdy, lekko na skos. W zdarzeniu uczestniczyłem tylko ja i barierka, nikomu nic się nie stało, wszyscy byli szczęśliwi (szczególnie serbski mechanik, który za ogarnięcie autka skasował jak za cnotę własnej córki).

Co w tym piekielnego? Inni kierowcy. Stoję na awaryjnych, sprawdzam czy wszyscy w aucie żyją, a wokół mnie pojazdy śmigają nic nie zwalniając, biorą mnie z obu stron (nie wiem nawet, jak mogli się zmieścić). Gdyby jakiś przejeżdżający Niemiec się nie zatrzymał, nie miałbym nawet szans sturlać się na wstecznym na pobocze. Zamknęli mnie po prostu w dwa ognie.

serbian highway!

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (486)
zarchiwizowany

#20171

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna pasażerka wcale nie anielskiego PKP.

Wracam sobie w piątek wieczorem pociągiem z Krakowa do Katowic - pociąg wypełniony głównie studentami. Jakoś w połowie trasy do wagonu wchodzi [K] konduktor (młody, w miarę sympatyczny człowiek) i zmęczonym głosem informuje pasażerów, że nie da się przejechać przez Mysłowice, dlatego pojedziemy objazdem po szlaku towarowym, w związku z czym do celu dojedziemy około 40 minut później. Widać, że faceta sytuacja cieszy równie bardzo jak pasażerów, wypytujemy go więc którędy ten objazd, czy będzie można wysiąść po drodze jak komuś pasuje itp. W pewnym momencie przerywa nam głośny, pretensjonalny głos [D] dziewczyny rozmawiającej przez telefon z Ojcem
D: Słuchaj, ale cyrk! Kolej nam taki numer odstawiła, wymyślili sobie że nam zmienią trasę na jakiś szlak towarowy...
Tu wtrąca się konduktor, ze zrozumiałym zdenerwowaniem w głosie:
K: Proszę Pani, nie sobie wymyśliła, tylko coś się zdarzyło na trasie i jest nieprzejezdna.
D: NIE WIDZI PAN ŻE ROZMAWIAM?! (wracając do rozmowy z ojcem) ... i jeszcze jakiś burak mi się wtrąca jak z tobą rozmawiam...

Konduktor tylko przewrócił oczami i poszedł do kolejnego wagonu. My (pasażerowie) przez kolejne 35 minut wysłuchiwaliśmy (z krótkimi przerwami) rozmowy z Ojcem, o tym jakie to za*upie, że nikt nic nie wiem, że pewnie wcale nie dojedziemy do Katowic, a PKP to dzieło szatana. Chłopak (?) dziewczyny jak przez pierwsze pół podróży rozmawiał z nią cały czas, tak potem tylko tępo gapił się w okno.

A trasa była nieprzejezdna, bo podczas kradzieży węgla złodzieje uszkodzili trakcję elektryczną...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (167)

#19166

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojechałem kiedyś z grupą znajomych na 2 tygodnie do domku w górach. Miły wypoczynek, sielanka... dopóki nie trzeba czegoś ugotować. Jeden ze znajomych był wegetarianinem. Czegośmy się nie nasłuchali!

- Nie napiję się piwa, na którym w składzie nie jest wyszczególniony chmiel, bo to znaczy że w ramach oszczędności browary dodają do piwa byczej żółci (nie dodają, akurat browarnictwo to moja branża).

- Nie będzie jadł tańszych czipsów niż Lays, bo tańsze, w ramach oszczędności, są smażone na smalcu (o.0).

- Nie będzie jadł sosu z torebki, bo dodają do nich suszony tłuszcz wołowy. Studiujemy dokładnie skład surowcowy - jest tłuszcz roślinny, ani słowa o tłuszczach zwierzęcych. Komentarz kolegi - "Oni na pewno kłamią".

- Poprosił nas o przyniesienie ze sklepu jakiejś wegetariańskiej przekąski na deser. Kupiliśmy jogurty. Wydarł się na nas, że jest w nich żelatyna (fakt, była w składzie, nie zwróciliśmy uwagi bo nie wiedzieliśmy co znaczy E441). Zamiast zrozumieć, że się pomyliliśmy, strzelił strasznego focha, że na siłę chcemy zrobić mu na złość.

- Nie będzie jadł żółtego sera, bo go robią na podpuszczce z krowich żołądków. Tak, wiem, podpuszczkę w serowarstwie się używa, ale syntetyczną - z krów by tyle nie uzyskali, zresztą po co płacić za oczyszczanie naturalnej...

- Cały czas zarzeka się, że nie ma zamiaru nikogo do wegetarianizmu przymuszać, ale jak kładliśmy kiełbaski na grilla, to cały czas mruczał pod nosem (choć dość donośnie) coś o mordercach, brutalach, ludziach bez serca.

Zastanawia mnie tylko, jak taki fanatyczny obrońca zwierząt może z zaciętą satysfakcją rozsmarowywać na ścianie komary, krzycząc "A masz je*any skur*w*synu!".

ciekawe poglądy kolegi Wege

Skomentuj (101) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 682 (772)

#19171

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o głuchym hydrauliku przypomniała mi głupiego hydraulika sprzed wielu, wielu lat.

Jakieś 10 - 12 lat temu mieliśmy w mieszkaniu remont salonu. Ściany już pomalowane, niektóre meble już wstawione, wykładzina leży na podłodze, efekt całkiem całkiem. Trzeba tyko zamontować nowy kaloryfer. Pan hydraulik na pytanie, czy będzie brudno, stwierdził, że na pewno nie, on ma taką nową metodę, że nawet kropla wody na dywan nie kapnie.

Tu ważna dygresja; mieszkamy na 1 piętrze 10 piętrowego bloku.

Ta genialna metoda pana hydraulika polegała na... zamrożeniu rur doprowadzających wodę do grzejnika ciekłym azotem. Rodzice (oboje po studiach inżynierskich) się dziwili, kręcili nosem, ale - o naiwności! uwierzyli zapewnieniom "fachowca", że to sprawdzona metoda. Zamroził rurki, zdjął kaloryfer, rzeczywiście nawet kropla nie pociekła. Niestety nowego grzejnika założyć nie zdążył - korki lodowe w rurach się rozpuściły. Z niczym nie zabezpieczonej rury trysnął strumień gorącej, brudnej i śmierdzącej wody pod ciśnieniem. Całe ściany pochlapane, dywan po kilku sekundach cały przesiąknięty. Hydraulik próbuje ratować sytuację zatykając wylot rury palcem i wrzeszczy na ojca żeby znalazł jakiś zawór i odciął dopływ wody. Po kilku długich minutach ojciec znalazł rzeczony zawór w piwnicy, ale pozostało ciśnienie wody z 9 pięter nad nami... Pan hydraulik heroicznie próbował zatamować wyciek, nacierpiał się przy tym strasznie, mimo wszystko woda wciąż bryzgała po całym mieszkaniu. Jakoś (nie pytajcie jak, bo nie wiem) razem z ojcem prowizorycznie zaczopowali wylot rury.

Hydraulika odebrała od nas karetka (biedaka dość paskudnie poparzyło, a i palce które wtykał do rury wyglądały... zupełnie nie jak palce), inny hydraulik dokończył dzieła, powtórny remont pokoju zabrał kolejny miesiąc. Za wszystkie szkody na szczęście zapłaciła spółdzielnia mieszkaniowa (to oni, na naszą prośbę, przysłali swojego hydraulika).

fachowcy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 656 (684)
zarchiwizowany

#19165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie obchodzę Halloween. Niemniej po wydarzeniach z ostatniego roku (Cukierek albo psikus! - Spadaj Mały - drzwi oblane białą farbą) postanowiłem się przygotować. Wygrzebałem z dna szuflady jakieś pozsychane, kilkuletnie orzechy. Sam aż bym się bał je otwierać, jeszcze by mnie coś ze środka zaatakowało. Ciekawy jestem, co młodzi przebierańcy z tego roku w nich znaleźli. Ja na szczęście pod drzwiami nie znalazłem żadnego "psikusa".

Tak, byłem piekielny. Ale to przecież piekielne "święto".

głupoty

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (72)
zarchiwizowany

#18095

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozbierałem wszystkie wpisy, chciałem złożyć indeks do dziekanatu. Pobrałem numerek z automatu i cierpliwie czekałem na swoją kolej. W pewnym momencie podchodzi jakiś zwyczajnie wyglądający chłopak z teczką dokumentów, rozgląda się i hyc! wskakuje do dziekanatu poza kolejką. Akurat jakaś dobra duszyczka miała wychodzić z tej mrocznej groty a zainteresowana całą sytuacją przytrzymała otwarte drzwi, tak, że i my na korytarzu mogliśmy widzieć i słyszeć całe zajście:
C - chłopak, P - pani z dziekanatu

C: Dobry! Pani, ja chciałem papiery złożyć!
P: Ale jakie dokładnie papiery?
C: No te papiery żeby na studia mnie przyjęli!
P: Studia stacjonarne czy zaoczne?
C: Zaoczne! (a wszedł do dziekanatu studiów dziennych, zaoczne miały osobny pokój, co było wyraźnie zaznaczone...)
P: A Pan z rekrutacji czerwcowej czy wrześniowej?
C: No pierwszy raz do Krakowa przyjeżdżam...
P: Ale kiedy się Pan rekrutował?
C: No jeszcze się nie zarekrutowałem i właśnie chce te papiery złożyć, żeby mnie na studia przyjęli!
P: A przez internet się Pan rejestrował?
C: No tak! I mi list przysłali, że mam papiery przywieźć, to przyjechałem...
P: Pan pokaże te całe papiery... (czyta, wertuje, sprawdza)
P: Pan się na zupełnie inny wydział dostał! To nie w tym budynku nawet!
C: :O

Wykrzykniki celowo - koleś darł się niemiłosiernie.
Zaszokował mnie człowiek 1) Brakiem kultury, 2) Brakiem rozgarnięcia, 3) Tym, że wybrał się na studia na (jakby nie patrzeć) jedną z bardziej renomowanych uczelni technicznych w kraju...

AGH

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (65)

#15884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będąc w liceum udzielałem korepetycji z matematyki pewnemu chłopakowi z 4 klasy podstawówki. Przypadek beznadziejny - wyraźnie nie chce się niczego nauczyć, cały czas jak próbuję mu coś tłumaczyć wierci się, rozgląda po plakatach na ścianie, zero zainteresowania. Jakoś udawało mi się go utrzymywać na trójkach (wyciągałem go z zagrożenia).

Pewnego razu przyszedłem do niego o umówionej porze, ale chłopaka nie było w domu - grał z kolegami w piłkę na placu. Matka woła go przez okno:
- Michał! Chodź na korepetycje!
- Ja z tym chu*em nie chcę znowu siedzieć! - doleciało w odpowiedzi. Nie wiedział, że już przyszedłem :)

Co dziwne, na korkach zawsze miałem z nim w miarę dobry kontakt, jego rodzice też byli zadowoleni. Tego dnia dostałem podwójną stawkę i gorące przeprosiny, chłopak - obawiam się, że dostał solidne lanie.

edukacja

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 649 (701)
zarchiwizowany

#16188

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj, z centrum Katowic.
Idę sobie ulicą Sokolską (ścisłe centrum, koło dworca), po drodze dostaję chyba kilkanaście różnych ulotek. Biorę z grzeczności, zwykle wywalam do śmietnika nie patrząc nawet co to za makulatura. Na samym końcu ulicy dostaję kolejną reklamę od młodej, ładnej i przede wszystkim miłej dziewczyny (taka co mówi "proszę" i "dziękuję" wręczając ulotkę). Idę dalej ale chwilę potem słyszę za sobą krzyk
- I CO JA MAM Z TYM ŚMIECIEM ZROBIĆ!?
Patrzę, a to jakiś staruszek z laską napiera na Bogu ducha winną dziewczynę i drze się jej prosto w twarz.
- No weźmie pan sobie ulotkę i choćby do kosza wyrzuci... - tłumaczy się dziewczyna.
I jak się nie zacznie monolog...
- Co wy sobie myślicie! Gównażeria! Śmiecie ludziom wciskają! Ja stary człowiek jestem, nie będę do śmietnika z tym gównem latał!

itp. itd. Nie słyszałem do końca, bo przeszedłem na drugą stronę ulicy. Może mało to szlachetne, że nie wstawiłem się za dziewczyną, ale wracałem z kantoru z dużą ilością gotówki (a bardzo nie lubię mieć przy sobie dużo pieniędzy) więc marzyłem tylko aby jak najszybciej znaleźć się w domu bez zwracania na siebie uwagi... Dziewczynie za to szczerze współczuję że trafiła na starego frustrata.

starość nie radość

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (96)
zarchiwizowany

#16020

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
I mi zdarza się być piekielnym.
3 lata temu, miesiąc przed rozpoczęciem studiów w Krakowie, czekałem na informacje o przyznaniu akademika. Niecierpliwy byłem, oj nawet bardzo, a strona wydziału milczała uparcie. No cóż, wziąłem telefon i dzwonię do dziekanatu. Za pierwszym razem mnie spławili, za drugim razem też i to już w dość niemiły sposób (nawet do końca nie zdążyłem zadać pytania). Następnego dnia nie mogłem się w ogóle dodzwonić - nikt nie odbierał, mimo, że dziekanat miał być tego dnia czynny. W końcu kolejna próba - tak, dodzwoniłem się! O nie, teraz mnie nie spławią, ja też pokażę pazur, a co! Nie dając osobie po drugiej stronie słuchawki dojść do słowa wyrzuciłem z siebie litanię skarg i narzekań z prędkością karabinu maszynowego:

- Dzień dobry, Piekielny z tej strony, ja chciałem zapytać o przydziały do akademików, listy miały być opublikowane już 3 dni temu a ciągle ich nie ma a ja potrzebuję tej informacji, bo jakbym nie dostał to gdzie ja teraz mieszkanie znajdę jak już wszystko prawie pozajmowane, zaraz się rok akademicki zacznie a ja nie mam gdzie mieszkać (itd, itp...)

- Ale proszę pana, pan się do laboratorium chemicznego dodzwonił...

No tak. Pomyliłem ostatnią cyfrę w numerze. Przed pierwszymi laborkami z chemii miałem nadzieję, że nikt nie zapamiętał mojego nazwiska z tej rozmowy...

AGH

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (54)