Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TomX

Zamieszcza historie od: 27 marca 2011 - 0:18
Ostatnio: 17 stycznia 2022 - 11:29
  • Historii na głównej: 46 z 91
  • Punktów za historie: 27836
  • Komentarzy: 538
  • Punktów za komentarze: 5298
 
zarchiwizowany

#11280

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak to małe niedopowiedzenie potrafi narobić zamieszania.

Bardzo lubię chodzić po górach. Pewnego razu z przyjacielem mieliśmy pojechać na kilka dni w Tatry. Żeby koszty wyjazdu były mniejsze (wiadomo jak studenci liczą pieniądze) potrzebowaliśmy jeszcze jednej osoby do samochodu. Zaprosiłem koleżankę - Kasię - naprawdę piękną i czarującą dziewczynę, co ważne nie będącą wtedy w żadnym związku. Kasia nie znała się wcześniej z moim kolegą - Grzesiem, który to beznadziejnie zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia (trudno się dziwić - piękna, inteligenta dziewczyna i jeszcze kocha po górach chodzić - ideał!). Nawet nieźle mu szedł podryw, może coś by z tego wykiełkowało, gdyby nie pewna sytuacja.

Ostatniego dnia, w trakcie wędrówki, robimy postój na jakieś jedzonko. Grzesiu proponuje Kasi swoją bułkę, ona wdzięcznie ją przyjmuje. Po pierwszym gryzie tężeje jej twarz, oczy zaczynają rzucać gromy, zawartość ust zostaje wypluta w kosodrzewinę. Do Grzesia - ku jego rozpaczy - do końca wyjazdu nie odzywa się już ani słowem.

Bułka była z pasztetem. Zapomniałem uprzedzić kolegę, że Kasia jest fanatyczną wegetarianką.

love affair

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (58)
zarchiwizowany

#11257

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z akademika (Babilon, Kraków).
Okres sesji letniej w zeszłym roku. Jedni już pozdawali wszystko, inni ciągle walczą. Ja, należąc do tej drugiej grupy, po spędzeniu dnia nad książkami noc grzecznie spędzam w łóżku (piętrowym!). W koło sporo imprez oblewających/zalewających wyniki egzaminów, ale po roku można się do tego przyzwyczaić. Mój współlokator świętował właśnie gdzieś na mieście, więc nie zamykałem pokoju na noc, żeby nie budziło mnie walenie do drzwi o 3 w nocy. Jednak mnie obudziło. Mam płytki sen, z którego wyrwało mnie głośne otwarcie drzwi. Myślę sobie - pewnie Dawid wrócił. No nic, przewracam się na drugi bok szukając zgubionych snów, aż nagle Cap! Czuję jak ktoś łapie mnie za nogę! Patrzę a tu jakaś ewidentnie dziewczęca postać chwiejnie wchodzi po drabince do mojego łóżka. Jednak chyba nie spodziewała się trafić dłonią na męską, kudłatą łydkę - jej twarz wyraża najgłębsze zaskoczenie z nutą przerażenia.
- Co TY robisz w mim łóżku?! - szepcze
- Ale to moje łóżko...
- Jak to twoje? Przecież ja tu mieszkam!
- To pokój 1010 i to ja tu mieszkam!
- Jak to... To gdzie jest mój pokój? Gdzie mój pokój!
Dziewczyna siadła mi na łóżko powtarzając płaczliwym głosem tą ostatnią frazę i chowając twarz w dłoniach. Po chwili sprintem wpadają do mojego pokoju jeszcze 2 inne dziewczyny
- No tu jesteś Anka! Choć odprowadzimy Cię.
- To to nie jest mój pokój? To gdzie ja jestem?

Na tym zakończyła się moja znajomość z ową zagubioną, choć jeszcze parę minut siedziałem osłupiały.

Nigdy nie sądziłem, że będę tak zbity z tropu, gdy jakaś dziewczyna będzie chciała się przespać w moim łóżku ;)

Babilon!

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (226)
zarchiwizowany

#11123

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed około 15 lat, gdy pojawiały się u nas pierwsze hipermarkety, a ja byłem brzdącem tuż przed podstawówką.

Wybraliśmy się całą rodziną na wycieczkę (tak, chodziło raczej o atrakcje niż o zakupy) do nowo otwartego Reala. Wielki sklep zrobił ogromne wrażenie zarówno na maluchu takim jak ja, jak i na żywo pamiętających komunę rodzicach. W pewnym momencie zaczepiła nas hostessa proponująca degustację czipsów. Nie miała żadnego stolika a ni nic, ot trzymała ogromny półmisek pełen czipsów. Wzięliśmy po kilka i już mieliśmy odchodzić, gdy ta młoda dziewczyna zaczęła nas wręcz błagać, żebyśmy popilnowali jej tej miski przez minutkę bo ma bardzo ważną sprawę.
"Mogą się państwo częstować do woli" - ten argument przeważył. Zgodziliśmy się. Kobieta nie wróciła po minutce, ani po pięciu. Gdy minęło 10 minut zniecierpliwiliśmy się, tym bardziej że skończyły się czipsy. Odstawiliśmy pustą miskę na półkę obok i wróciliśmy do zakupów. Hostessę spotkaliśmy kilka alejek dalej żywo plotkującą z jakąś przyjaciółką.

Po tej przygodzie, jak to dzieciak, pokochałem hipermarkety, trułem rodzicom cały czas, żeby pojechali na zakupy, bo może będzie trzeba popilnować czipsów :)

degustacja , chyba Laysów.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (224)

#10322

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Standardem w kościołach jest sprzedawanie Gościa Niedzielnego - ot leży sobie na półeczce jakiejś, obok kartka z ceną i skarbonka.
To co zobaczyłem kilka lat temu w Bazylice w Wadowicach jednak mnie zszokowało. Otóż w nawie bocznej stał wielki kram pełen książek, różańców, obrazów, pocztówek, nawet jakiś tandetnych, plastikowych figurek Papieża i Matki Boskiej. Przy każdym towarze cena, i to dość wygórowana. Dodatkowo kartka z wielką czcionką wypisanym "7 przykazanie - nie kradnij!!!" - trochę niesmaczne, jakby z góry każdego podejrzewano o bycie złodziejem. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba zauważyłem tam też kamerę (albo atrapę kamery).

Na drugi dzień przyszedłem znowu do Bazyliki i obok tablicy "Nie kradnij" położyłem kartkę z wypisanym "Z domu Mojego Ojca nie czyńcie targowiska (Jan 2,16)".

Ciekawy jestem reakcji proboszcza.

Bazylika Papieska w Wadowicach

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 836 (942)

#9850

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie tyle o piekielnym, ale raczej o "pechowym" kliencie.
Stojąc dziś na przystanku zauważyłem mężczyznę wyjeżdżającego na rowerze z parkingu Castoramy. Miał na bagażniku dużą torbę z - jak się potem okazało - 10 litrowym wiadrem białej farby. Niefortunnie, przejeżdżając przez ulicę na przejściu dla pieszych zachwiał się, a wiadro z farbą spadło i roztrzaskało się na ulicy. Facet wyraźnie bez pomysłu co robić, zaczął zgarniać rozlaną farbę z powrotem do jako-tako-trzymających-się-kupy resztek wiaderka za pomocą pokrywki. Oczywiście syzyfowa praca, wiadro wciąż przeciekało z pęknięcia przy dnie, facet tylko cały usmarował się na biało. W końcu schował resztki pojemnika do torby, stoi i zrezygnowany patrzy na swoje (całkiem białe) ręce, torbę i rower, myśląc pewnie "i co ja mam teraz, kur*a, zrobić". W tym momencie przejeżdżający z dużą prędkością autobus wjechał w kałużę białej farby spektakularnie opryskując nią pechowca od stóp do głów.

Co było potem - nie wiem. Odjechałem autobusem o białej oponie, wytyczającym za sobą dodatkową linię na drodze...

Castorama/MPK/Zarząd dróg

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 609 (731)
zarchiwizowany

#9242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sami oceńcie, czy byłem piekielny czy po prostu korzystałem z okazji.
Jakieś 3 lata temu kupiłem buty w CCC. Standardowo mają 1 rok gwarancji. Niestety, mniej więcej w połowie tego okresu pękła im podeszwa - reklamuję, bez problemu dostaję "zwrot pieniędzy" - mogę sobie wybrać nowe buty z tego samego sklepu w tej cenie, ewentualnie trochę dopłacić. Tak też zrobiłem, ale nowe buty po kilku miesiącach pękły na szwie. Znowu reklamuję, znowu mogę dostać nowe buty w ramach rekompensaty. Historia powtórzyła się 5 razy. Zdarzało mi się reklamować błahostki w stylu "zbyt szybko ścierająca się podeszwa", zawsze uznawano reklamację (zaznaczam, że nigdy nie niszczyłem butów specjalnie by wyłudzić odszkodowanie!). Nie wiem, czy taką politykę ma ta firma, czy w moim rejonie pracował jakiś wyjątkowo przychylny rzeczoznawca, w każdym razie przez 3 lata schodziłem 6 par butów płacąc tylko za jedne. Ostatnie okazały się mocniejsze, gwarancja im minęła a wciąż trzymają się dobrze :)

CCC

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (51)
zarchiwizowany

#9202

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed 2 lat.
Oddałem samochód (Renault) do autoryzowanego serwisu na przegląd, wymianę klocków, oleju itp. konieczne drobiazgi. Auto miało być gotowe po weekendzie (oddałem w piątek), ale w poniedziałek rano dostałem telefon, że przykro im i tak dalej ale dopiero we wtorek rano będzie do odbioru. Cóż, zdarza się, jeden dzień bez samochodu da się przeżyć. Jednak po odbiorze przeżyłem prawdziwy szok. Tapicerka była ewidentnie brudna, po sprawdzeniu poziomu oleju okazało się, że nalali poniżej minimum, a co najgorsze - w każdym możliwym zakamarku pod maską było pełno niedopałków papierosów! Wszystko to zauważyłem już na parkingu serwisu (nie trudno się zorientować, że coś jest nie tak, jak jasna tapicerka jest usmarowana na czarno), oczywiście zrobiłem kierownikowi niezłą awanturę, ten powyżywał się przy mnie na jakimś chłopaku z warsztatu, a w ramach rekompensaty dostałem pranie tapicerki, pełne mycie, oczywiście uzupełniony olej i tankowanie do pełna - a nie zapłaciłem ani złotówki. Tylko, że miałem przez to kolejny dzień bez samochodu. Teraz korzystam z innego serwisu.

Serwis Renault

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (182)
zarchiwizowany

#9029

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tytułem wstępu: Pochodzę z Górnego Śląska, choć rodzinę mam mieszaną, nie rodowicie śląską. W domu mówimy czystą polszczyzną, ale na boisku, wśród kolegów trochę gwarą zaciągam. Sytuacja miała miejsce w kilka tygodni po tym jak wyjechałem na studia do Krakowa. Poluję w sklepie na coś dobrego na obiad i wypatrzyłem na stoisku mięsnym przysmak, którego dawno już nie jadłem. Pani ekspedientka z uśmiechem na twarzy pyta:
- Co podać?
- Dwa krupnioki proszę.
- Słucham? - myślałem, że za szybko albo niewyraźnie powiedziałem, zdarza mi się to czasem więc powtarzam:
- Dwa krupnioki.
- Przepraszam, nie rozumiem - uśmiechu na pięknej buźce młodej dziewczyny już nie było, wręcz lekko przestraszona się wydawała. Mi w głowie w końcu zapaliła się lampka, że to nie Śląsk, tu jakoś inaczej się to nazywa. Tylko jak? Myślę, myślę i nie umiem sobie przypomnieć. W końcu po chwili, już nieźle zmieszany, przypomniałem sobie.
- No znaczy się kaszanka, 2 kaszanki poproszę...

Sytuacja skończyła się sympatycznym uśmiechem na twarzy pani za ladą i babci w kolejce za mną :)

Market osiedlowy, Kraków.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (246)

#8593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Anglia. Market budowlano-ogrodniczy w którym dorabiałem sobie na wakacjach. Stoję przy regale z kwiatami i je podlewam, gdy podchodzi do mnie starszy (na oko koło 60 lat) klient i pyta się gdzie są na sklepie jakieś doniczki. Wyjaśniam gdzie ma szukać, pytam czy pomóc, normalna miła rozmowa. Staruszek (pewnie po akcencie) zorientował się, że jestem obcokrajowcem, więc spytał:
- Skąd jesteś chłopcze?
- Z Polski.
- A tak... Polska... Powiedz mi, dalej was Niemcy okupują?

Przywykłem do tłumaczenia Anglikom, że nie biegają u nas niedźwiedzie polarne i jesteśmy już członkami UE, ale ten tekst dosłownie rozłożył mnie na łopatki.

Fosters Garden Centre

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 909 (1005)

#8220

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Anglia, sklep muzyczny (płyty, koszulki, inne gadżety). Rozejrzałem się ale nic ciekawego nie znalazłem, wychodzę więc ze sklepu (trzeba dodać, że miałem ze sobą plecak pełen zakupów z innych sklepów). Przy bramkach mijam ochroniarza, przechodzę - a tu alarm, bramki "pikają". Ochroniarz bardzo uprzejmie prosi mnie o pokazanie plecaka - widzi że jest pełny drobiazgów, więc prosi mnie na zaplecze, żeby nie robić "sceny" przed wejściem. Oczywiście ani w plecaku ani przy nie nic z tego sklepu nie znaleziono, sprawdzili więc na monitoringu. Okazało się, że jakiś bardzo mały chłopak (na oko z 5 - 6 lat) czaił się cały czas blisko bramek i akurat gdy wychodziłem czmychnął za plecami ochroniarza - pewnie mając ze sobą jakąś płytę. Mały cwaniak.

muzyczny

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 543 (685)