Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tusiaczek

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2014 - 21:47
Ostatnio: 15 października 2020 - 2:19
  • Historii na głównej: 11 z 14
  • Punktów za historie: 2932
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 47
 
zarchiwizowany

#62526

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie to historia o tym, jak nowy Pan Dyrektor zarządza więzieniem... ups, to znaczy szkołą.

Właściwie to dwie historie wynikające z tych samych przyczyn.

Chodzę do zespołu szkół licealnych i technicznych.
Od września w mojej szkole urzęduje nowy Dyrektor. Wszystko było w porządku, do czasu.
Zapewne w każdej szkole istnieje coś takiego jak "kocenie pierwszoklasistów". W mojej szkole zamiast indywidualnego kocenia między uczniami wprowadzone zostało kocenie zbiorowe, w dniu do tego ustalonym przez Radę. Owe kocenie wyglądało mniej więcej tak: Namalowanie kocich wąsów i noska wchodzącym na halę sportową pierwszakom (nie było to przymusowe), konkursy dla pierwszaków, quizy i ogólnie tego typu zabawy - nic strasznego.

Aż stał się Nowy Dyrektor.

Na poniedziałek (13.10) został zaplanowany apel z okazji dnia nauczyciela - normalna rzecz.

Wiadomo już o tym było ok. dwa tygodnie wcześniej.
Przedstawienie robione na szybko, z polecenia Dyrektora przez SAMORZĄD UCZNIOWSKI dla nauczycieli. Scenariusz i tak zrobili nauczyciele, jednak my - uczniowie i aktorzy stwierdziliśmy jednogłośnie, że scenariusz jest zrozumiały jedynie dla nauczycieli. Nauczycielki zgodziły się na nowy scenariusz, jeżeli powstanie on w maksymalnie jeden dzień. Jak powinno być pierwotnie ja i kilka innych uczniów stworzyliśmy całkiem ciekawy i zabawny scenariusz, który zrozumie każdy znający naszą szkołę.
Pomyliliśmy się.
Pan Dyrektor po zapoznaniu się z naszym pomysłem powiedział, że "scenariusz mają napisać NAUCZYCIELE i nasz scenariusz się nie nadaje bo Narodowy Dzień Edukacji to zbyt poważne święto, żeby traktować je jak zabawę"
Pewnie teraz pomyślicie, że nauczyciel starej daty, inaczej wychowany, otóż niespodzianka - jest to osoba ledwo po 30.
Od przedstawienia zostaliśmy odsunięci. Zdenerwowaliśmy się wtedy wszyscy, bo jednak trochę czasu spędziliśmy nas nowym scenariuszem i przygotowaniami.
Ale cóż, nie to nie. Zapomnieliśmy o sprawie.

A co ma do tego wcześniej opisywane kocenie? A no "Kocenia nie będzie bo to jest głupota, która pozwala na znęcanie się nad młodszymi kolegami i koleżankami i nie wypada takich rzeczy pokazywać publicznie. W tak ważny dzień odbędzie się jedynie pasowanie i przysięga pierwszoklasistów.".



Nadszedł dzień apelu, zmieniający całkowicie nawet najlepsze zdanie na temat Pana Dyrektora.
Lekcje zostały skrócone do 30 minut, aby nie tracić żadnej z nich przez apel, który miał się zacząć o 14.
Dyrektor wydał rozporządzenie, iż obecność pierwszoklasistów jest obowiązkowa, a z innych klas mają zostać wytypowane 15-osobowe delegacje. W porządku? Haha, my naiwni.
Około 13, kiedy większość klas skończyła zajęcia w ramach skróconych lekcji wytypowane delegacje czekały na apel, a reszta chciała spokojnie iść do domu.
Chciała. I na tym się skończyło, bo wszystkie drzwi i furtki zostały zamknięte na klucz, żeby przypadkiem nikt nie wyszedł ze szkoły. Mało tego, wyjść pilnowały na dodatek wicedyrektorki.

Skąd wiem, ze furtki również były zamknięte skoro nie dało się wydostać przez drzwi? Ludzie wychodzili oknami łazienek, po czym zaraz wracali.

Jedne drzwi zostały chwilowo otwarte dopiero, kiedy jeden z nauczycieli poszedł po dyrektora, ponieważ BURMISTRZ nie mógł dostać się do szkoły, po czym zostały na powrót zamknięte. Jedynie nauczyciele byli wypuszczani i wpuszczanie specjalnym przyciskiem, którego pilnował Pan Złota Rączka.
Siedzieliśmy uwięzieni w szkole do końca apelu.

Jeżeli obecność była obowiązkowa dla wszystkich to nie wystarczyło tego ogłosić?

W tej chwili nie możemy wychodzić nawet do szkolnego parku, ponieważ istnieje możliwość, że ktoś będzie palić, albo zniszczy jakiekolwiek mienie szkoły.
Wspomniałam, że Pan Dyrektor zamontował kamery w łazienkach?

szkoła

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (321)

#60534

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Współczuję wszystkim osobom niepełnosprawnym, sama mam w rodzinie kilka takich osób, ale jadąc ostatnio WKD przydarzyła mi się dosyć dziwna sytuacja.
Do pociągu wsiadł niepełnosprawny mężczyzna (żeby nie było niejasności, widać było, że miał problem jedynie z nogami), a że wszystkie miejsca były zajęte to oczywiste, że poprosił o zwolnienie jednego z miejsc. "Poprosił" to za mało powiedziane - podszedł do kobiety siedzącej obok mnie, popukał ją w ramię:
Pan: Ja chce usiąść, bo ja jestem inwalidą! Mogę pokazać legitymację!
Pani tylko spojrzała czy nie ma innych wolnych miejsc i oczywiście ustąpiła miejsca.

Kilka minut po tej sytuacji, kiedy Pan wygodnie się usadowił (kręcił się i wiercił niemiłosiernie)wyciągnął kanapki i zaczął przeżuwanie. Mlaskanie słyszałam nawet przy moim głośnym słuchaniu muzyki na słuchawkach, ale to najmniejszy problem.
Po kilku stacjach, kiedy zrobiło się luźniej i zrobiło się więcej wolnych miejsc, ów Pan nagle ozdrowiał, bo pognał na miejsce przy oknie szybciej niż niejeden sprinter. Zostawił jednak po sobie pamiątkę, a mianowicie trzy reklamówki po kanapkach (śmietniki są przy każdym siedzeniu, tak jak w PKP), a wszystko dookoła wyglądało tak jakby rozsypała mu się bułka tarta.

Ja potrafię wiele rzeczy zrozumieć, ale nie potrafię zrozumieć takiego zachowania w miejscu publicznym.

komunikacja_miejska

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (483)
zarchiwizowany

#60017

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest to z jednej strony historia o piekielnej wychowawczyni, a z drugiej wołanie o pomoc.


Wychowawczyni mojej klasy uczy nas chemii i działalności gospodarczej. Jest osobą mówiąc wprost kłamliwą i nienadającą się do nauczania młodych ludzi. Z góry przepraszam za język pisowni, ale wystarczy, że pomyślę o tych sytuacjach to aż mnie nerwica bierze.

Kilka sytuacji, zdarzających się notorycznie:

1. Klasówki
- Sprawdź klasówki po nazwiskach - nie ważne co konkretny uczeń/uczennica napisała, postaw jedynkę, bo uczeń ci ostatnio podpadł.
- Do zrobienia cztery zadania. Daj zadanie, którego na lekcji nie było, a po zgłoszeniu tego przez uczniów krzycz, ze dobrze pamiętasz co robisz na lekcji. Potem przy wszystkich sprawdź tylko to jedno zadanie po czym bez sprawdzania reszty wystaw jedynki albo dwóje.

Nie jest nowością, że uczniowie ściągają, ale:
- Postaw jednej dziewczynie 2, a drugiej, która ma dokładnie to samo 1, potem następnej która ma identyczną pracę należy wstawić do dziennika 3
- Uczeń przepisał chyba pół podręcznika. Przy sprawdzaniu teorii stwierdź, ze cała praca jest źle (nie, nie ściągnięta), bo tak.

Nauczyciel ma obowiązek udostępnić uczniowi jego sprawdzian, jednak ta kobieta ma swoje osobiste prawa, więc nie ma opcji udowodnienia błędu.


2. Pomyślicie, że te jedynki są z tego, że wie, że ściągamy ale nie chce przerywać pisania. Otóż nie ma takiej opcji, ponieważ, "nauczycielka" na sprawdzianach zachowuje się jak na każdej lekcji:
- Każ uczniom opracować temat samodzielnie. W tym czasie kupuj/oglądaj buty na allegro.
- Rozmawiaj z koleżanką przez telefon uciszając osoby, które chcą zadać pytanie na temat lekcji


3. Najgorsze w tym wszystkim są próby rozmowy z ww. osobą:
-TY masz zawsze racje, uczniowie nawet nie mają prawa się odezwać, więc spławiaj ich w każdy możliwy sposób, albo udawaj, że nie słyszysz
-Przerywanie innym w połowie zdania jest najlepszym sposobem na porozumienie.

4. Logicznym jest, że uczniowie czasami się zrywają z jednej czy dwóch lekcji. Co w takiej sytuacji nauczyciel powinien zrobić? Porozmawiać, ewentualnie jednorazowym takim wypadkiem się nie przejmować. Co należy zrobić zdaniem mojej nauczycielki?
- Grozić zgłoszeniem sprawy do gminy, ponieważ jesteśmy rozpieszczonymi bachorami
- Po 10 minutach spóźnienia na lekcję dzwonić do rodziców.

5. Nie było jeszcze nic o kłamliwości, o której wspomniałam we wstępie? Otóż:
- Na zebraniach wypieraj się wszystkiego co działo się na lekcji, mimo, ze na zebrania przychodzą również uczniowie
- Umów się na np. prace w grupach po czym po przyjściu na lekcję zrób kartkówkę (wpisując ją potem jako sprawdzian - bez zaliczenia uczeń ma zagrożenie) i wypieraj się wcześniejszych słów



Jest to kilka sytuacji, było ich znacznie więcej, jednak tylko te powtarzają się notorycznie i w większości niezmienionej konstrukcji.
Można z kontekstu zauważyć, że zgłaszaliśmy tę sprawę rodzicom, jednak nic to nie dało, a wręcz pogorszyło, ponieważ wychowawczyni zaczęła się mścić nasilając ww. kartkówko-sprawdziany.
Nie wiemy jak mamy tę sprawę załatwić, ponieważ cała klasa boi się skutków zgłoszenia wszystkiego do dyrektora.

szkoła nauczycielka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (33)

#59393

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O kursie prawa jazdy.

Mój chłopak jakiś czas temu rozpoczął kurs na prawo jazdy.
Przy zapisie recepcjonistki były milutkie i słodziutkie jak cukierki. Do czasu..
Zapłatę za kurs można rozłożyć na raty, z czego mój chłopak skorzystał. Po kilku wykładach wpłacił pewną sumę, resztę miał dopłacić po wypłacie. Kiedy po kolejnym wykładzie podszedł do recepcji dowiedzieć się o instruktora, recepcjonistki już takie sympatyczne nie były. Na pytanie jak to będzie wyglądało usłyszał tylko "Jak przyniesiesz pieniążki to pogadamy".
Niestety to dopiero początek.

Jazdy w końcu zaczął z Instruktorką, która zasad kultury osobistej chyba nie przyswoiła, ponieważ jedzenie w samochodzie, mówienie z pełną buzią i rzucanie papierków gdzie popadnie były zwyczajem. Osobiście uważam, że ta kobieta nie powinna uczyć młodych kierowców, ponieważ nie raz zahamowała do zera na środku skrzyżowania, ponieważ "pomyliły się pedały", pomysł uczenia układu rąk na kierownicy nawet jej do głowy nie wpadł, zabraniała opuszczać zasłonki przed słońcem, ponieważ ogranicza widoczność (na pewno bardziej, niż słońce świecące w oczy :)), oraz przenoszenie jazd 10 minut przed umówioną godziną, kiedy mój chłopak zazwyczaj był już na miejscu (do szkoły ma 5km).
Mojemu chłopakowi w końcu puściły nerwy i po wyjeżdżonych 14 godzinach poprosił o zmianę instruktora. Na szczęście udało się to bez większych problemów. Trafił na bardzo sympatycznego chłopaka w swoim wieku i tak oto mój ukochany zdobył potwierdzenie ukończenia kursu.
Szczęście nie trwało zbyt długo, bo było by to zbyt piękne.

Kiedy po ostatniej godzinie jazd mój chłopak poszedł dowiedzieć się o egzamin wewnętrzny został poinformowany, że nie zostanie dopuszczony do egzaminu, ponieważ zalega z opłatami ponad 200 zł. Luby zdenerwował się nie na żarty, no bo jak to? Wszystko zapłacone, a tu ponad 200 zł?

Okazało się, że przeniesienie godzin jazd kosztuje, ale nadal 200 zł jakoś za dużo, bo chłopak przeniósł jazdy 3 razy co najmniej dzień przed.
Po zapytaniu dlaczego nie został o tym poinformowany Właściciel odpowiedział jedynie "trzeba było przeczytać regulamin na stronie internetowej, albo w mieście egzaminacyjnym". Jeżeli jest na stronie internetowej to szukałam czy aby na pewno jest wszystko w regulaminie, tak więc: strona internetowa nie istnieje, w ośrodku nie ma ani jednego regulaminu, a jechać pociągiem 30 min. w jedną stronę tylko po to żeby przeczytać regulamin to lekka przesada.

Niedawno okazało się, że Instruktorka wpisała chłopakowi 16 godzin nieobecności, mimo zmiany instruktora.
"Długu" jednak nadal nie chcą anulować, a i braku szacunku nabrał również szef całej placówki zwracając się do mojego chłopaka na Ty mimo iż ten poprosił aby nie zmieniać stopnia znajomości.
Na ostrzeżenie, że chłopak zawiadomi odpowiednie służby Szef rzucił tylko "A dzwoń se gdzie chcesz" i wyszedł.

Zmiana ośrodka na egzamin wewnętrzny nie ma sensu, bo trzeba by było płacić jeszcze raz za cały kurs, a chłopak chce tylko zdać egzamin wewnętrzny i więcej go nie zobaczą.
Dodatek: Dobry kolega opowiedział nam o tym, jak policja kilka dni temu zapukała do jego drzwi z pytaniami o tę właśnie szkołę jazdy, ponieważ wystawiają lewe uprawnienia na wózki widłowe.

szkoła jazdy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (471)