Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ursueal

Zamieszcza historie od: 3 września 2016 - 3:27
Ostatnio: 15 lutego 2024 - 20:18
  • Historii na głównej: 74 z 83
  • Punktów za historie: 16369
  • Komentarzy: 296
  • Punktów za komentarze: 2348
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 września 2016 o 8:19

@kitiko: Uczelni prowadzących mój kierunek jest akurat mało. Regularnie spotykamy się z ludźmi z innych miast i nasze doświadczenia są zaskakująco zbieżne. Poza tym, wystarczy wejść na strony wydziałów w innych miejscowościach i scenariusz się powiela- albo to wyjątkowa zbieżność nazwisk, wyjątkowa w skali kraju i Europy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 września 2016 o 8:16

@doubleD: Na politechnice możesz zmienić kierunek i nie wpływa to za bardzo na ścieżkę kariery, bo umiejętności wykształci się podobne, mało też jest kierunków dających prawne kwalifikacje zawodowe. Niestety, u nas karierę reguluje odpowiednie hasełko na dyplomie, bez którego nie możemy podjąć pracy zgodnej z wykształceniem, więc jesteśmy skazani.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
14 września 2016 o 0:15

@burninfire: Że za mało zarabiają?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
13 września 2016 o 21:51

@goodfather: Mnóstwo ludzi nie chce się osiedlać, ale zostają wysłani np. na półroczny pobyt przez firmy albo instytucje. Nierzadko przyjeżdżają na zaproszenie i nie maja najmniejszej ochoty przedłużać pobytu. W tej sytuacji to oni robią łaskę, że są.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
13 września 2016 o 21:22

@booli: W urzędzie nie chcieli mi uznać certyfikatu językowego, bo nie był po polsku. Musiałam przynieść tłumaczenie przysięgłe, żeby uwierzono, że wystawiony we Francji i po francusku dokument naprawdę stwierdza, że znam francuski. "Bo przecież certyfikaty znajomości polskiego są PO POLSKU". Urzędnicza logika pokonuje nawet kobiecą.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
13 września 2016 o 21:16

@imhotep: Na mojej uczelni jest już kilka tysięcy studentów-cudzoziemców. Część to bracia Słowianie zza Buga, ale jest też olbrzymia liczba ludzi, którzy przyjeżdżają np. na roczne stypendium z Lepszego Świata. Francuz albo Szwed nie będzie się uczyć polskiego, bo kiedy wróci do siebie, ten język nie przyda mu się do niczego, a nawet jakby chodził na kurs przez cały pobyt, to dojdzie co najwyżej do A1. Zajęcia mają po angielsku, zresztą, angielski rządzi w dyscyplinie i zawodzie, nawet w Polsce piszemy po angielsku. Ci studenci przynoszą kolosalną kasę z UE, z rządu i z domów, bo wydają miliony monet, żeby zachować taki standard życia, jaki znają. Tym bardziej, że chcą jeszcze coś zobaczyć - Kraków, Warszawę, Zakopane, Woodstock. Teraz ich wszystkich wywalmy za granicę, póki nie opanują języka na tyle, żeby korzystać z polskiej literatury i polskich zajęć. Pożyjemy, poczekamy, zdechniemy z głodu... W akademiku dla cudzoziemców NIKT nie mówi w żadnym języku obcym poza szczątkowym rosyjskim.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 września 2016 o 21:18

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
13 września 2016 o 21:10

@Jorn: I co z tego? Czeski nie jest na szczycie listy najpopularniejszych języków Europy, że o świecie nie wspomnę, polski też nie. Dzisiaj często migrują całe rodziny (do Polski często na kilkuletni kontrakt mąż przywozi żonę i dzieci). Co, zamkniesz granice, aż nie zdadzą certyfikatu? Islandzki jest bardzo trudny w nauce, w dodatku w Polsce niełatwo o kursy i materiały, trzeba korzystać z pośrednich, np. podręczników dla anglo- lub niemieckojęzycznych. Polonia na Islandii jest gigantyczna. Deportuj ich wszystkich, póki nie zrobią certyfikatu. Przecież powinni się wcześniej nauczyć tego języka...

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
13 września 2016 o 20:57

@Jorn: Do gimnazjum chodzić trzeba, bo zmusza ustawa. A na zajęcia chodzić trzeba, bo... też zmusza ustawa. Wprost. W świetle prawa student jest zobowiązany do chodzenia na zajęcia i to nie jest wymysł prowadzącego, tylko ustawodawcy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 września 2016 o 9:09

@zolzazla: Bo to standard liczony przy gwiazdkach, widelcach, innych bzdurnych rankingach, że określona część działu zna angielski, albo w każdym dziale jest przynajmniej jedna taka osoba, albo wszyscy na danym stanowisku znają angielski, opcji jest dużo. Tak jak w hotelu - żeby mieć 4 czy 5 gwiazdek, to obsługa musi znać 3 światowe języki obce, nieważne, że w rzeczywistości będzie posługiwać się jednym, czasem dwoma, trzeci zardzewieje. Ale znać musi, inaczej tabelki się nie dopną.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
12 września 2016 o 20:20

@ZimnaBlondyna: Na jednych laborkach byłam raz, przejrzałam program, zapytałam, czy mogę podejść do zaliczenia, bo już to wiem. Podeszłam. Zaliczyłam. Przyszłam po wpis w sesji. Można. 3 lata w kole naukowym trochę w tym pomogły, ale nie zmienia to faktu, że równie dobrze mogłam się tego nauczyć gdzieś indziej i też marnować czas na tych zajęciach.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
12 września 2016 o 20:17

@whenthedevil: W zeszłym roku miałam zajęcia z dziewczyną młodszą ode mnie, która w dodatku miała bardzo dziecięcą urodę i sposób ubierania się (pastele, frotki, mysie ogonki). Każde powiedzenie do niej "pani" musiało najpierw wygrać wojnę z odruchem. Jej hurraoptymistyczny i superserdeczny sposób bycia też nie pomagał.

[historia]
Ocena: 40 (Głosów: 40) | raportuj
11 września 2016 o 9:16

@Grejfrutowa: A wiesz, w ilu przypadkach zielona okładka okazuje się niebieska z fioletowym paskiem? ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
11 września 2016 o 9:07

@Day_Becomes_Night: Bo duża grupa uczy przetrwania w masach i różnych strategii rozwiązywania konfliktów, tworzenia podgrup, izolacji siebie, innych, włączania się itd. Przypomnij sobie jakąś zamkniętą, małą paczę z własnych lat szkolnych, która trzymała się zupełnie na uboczu i wyobraź sobie, że przez 3 lata to wszyscy, z którymi przebywasz przez większość dnia i oni stanowią twoje podstawowe grono znajomych.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
10 września 2016 o 21:17

I do głowy ci nie przyszło, że w sytuacji, w której od lat wszystkie media krzyczą o niżu, zapaści w edukacji, zwalnianiu nauczycieli, łączeniu i likwidacji szkół "właściciel" pomyśli trzy razy, zanim zrobi coś, co może narazić go na niezadowolenie rodziców i przeniesienie uczniów do konkurencji, która stara się przetrwać za wszelką cenę? Placówki oświatowe, nawet całkowicie prywatne, to nie udzielne księstwa i fantazję właścicieli ograniczają standardy edukacyjne (np. żadnych działań mogących zaszkodzić dzieciom, dlatego pan Władzio spod Żabki nie będzie uczyć żuloznawstwa stosowanego).

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
10 września 2016 o 21:12

@jyyli: Właśnie tak - społeczna. Na szkołach społecznych się nie zarabia, wszystko, co spływa idzie na funkcjonowanie placówki.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 września 2016 o 19:48

@kertesz_haz: Nie jest też przyjemnie szukać pracy, widzieć, że jest wolne miejsce w okolicy, spełniamy wszystkie sensowne wymogi i widzieć też, że nawet nie ma sensu próbować, bo jesteśmy sobą. Albo, co gorsza, stracić czas na przygotowanie aplikacji, umawianie się na rozmowę, robienie zadań rekrutacyjnych, a potem denerwować, kiedy firma wymyśla mniej lub bardziej bzdurne powody odmowy przyjęcia do pracy. Gdyby ktoś odmówiłby przyjęcia mnie do pracy, bo nie znam języka z drugiego końca świata, który najpewniej nie będzie w ogóle potrzebny (np. bezwzględna hegemonia angielskiego w branży IT jest faktem), to miałabym kilkanaście różnych, coraz bardziej krzywdzących świat i siebie scenariuszy w głowie - seksizm (jestem kobietą, więc mnie nie zatrudnili), dyskryminację rozrodczą (jestem w wieku produkcyjnym i nie mam dzieci, więc na pewno się boją, że zaraz urodzę), przecenienie siebie (na pewno nie jestem taka dobra, jak myślałam), za małe doświadczenie (na pewno nie jestem taka dobra, jak wszyscy inni), każdy kolejny powód coraz gorszy. Jak ktoś ma złe doświadczenia z rynkiem albo nie jest wyjadaczem, to to naprawdę boli. Ale ogłoszenie wisi, bo fikcję trzeba podtrzymać i żaden pracodawca nie podpisze się pod prawdziwym powodem niezatrudnienia. Pół biedy, jeżeli za drzwiami powie w twarz, jaka jest sytuacja, ale to też coraz rzadziej, bo niemal każdy ma już komórkę z dyktafonem. Dziwne tylko, że w przypadku rekrutacji do służb publicznych, urzędów, przy konkursach na stanowiska na uczelniach, przy specjalizacjach medycznych i aplikacjach dla prawników taka fikcja była mieszana z błotem i stawiana na równi z oszustwem. Czyli na właściwym miejscu.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
10 września 2016 o 13:34

@Vandellopa25: Akurat położnictwo ma perspektywy. Finansowe też. Tylko te perspektywy są poza granicami tego kraju. Plus - jest jeszcze coś takiego, jak powołanie, w przypadku tej grupy zawodów (położna, pielęgniarka, lekarz, asystentka medyczna, rehabilitant, terapeuta, ratownik - najczęstszy bezpośredni kontakt z potrzebującym pomocy człowiekiem) bardzo ważne. Wyceń, za ile babrałabyś się np. w cudzym gównie. A potem spójrz, ile zarabiają ludzie, którzy to robią np. w hospicjach.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
10 września 2016 o 13:21

@InessaMaximova: Zanim przeszłaby przez dokumentację związaną z odmową pracy z powodu niezapewnienia przez pracodawcę sprzętu koniecznego do zachowania standardów BHP, miałaby wypisaną dyscyplinarkę, zostałaby wyprowadzona z budynku białymi plamami (o ile jest monitoring), do jej torebki/biurka/szafki/whatever zostałaby podrzucona napoczęta małpka, trzy osoby przypomniałyby sobie, że była "jakaś taka wcięta i to już kilka razy tak chyba było" (do procesu zapomną, co mówiły i będą tę niepamięć podtrzymywać w każdym późniejszym zeznaniu), a wszystkie rękawiczki, maski i reszta zostałyby zniesione na miejsce i obfotografowane ze wszystkich stron. Sąd pracy może i by ją potem przywrócił na stanowisko, ale przez rok będzie gryźć glebę, bo zwolnienie dyscyplinarne jest ważne i pełnoprawne, póki sąd nie postanowi inaczej. A jak się zwierzy nowemu pracodawcy, że ze starym spotyka się na sali rozpraw, to ten nowy na pewno z wielką chęcią ją zatrudni w polskiej ochronie zdrowia!

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
10 września 2016 o 13:10

@Olena: Ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem został wpisany do ogłoszenia wyłącznie jako blokada kompetencyjna i to już jest nieuczciwe.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
10 września 2016 o 12:52

@zolzazla: W zeszłym roku widziałam ogłoszenie - firma IT szukała naprawdę wyspecjalizowanego programisty z konieczną znajomością bengalskiego(!). Niby mówi nim jakieś 200 milionów ludzi, ale na drugim końcu świata. W Polsce chyba nigdzie się go nie naucza, jeżeli już, to prywatnie od imigrantów i chyba nie ma możliwości uzyskania certyfikatu (wniosek: nie jesteś w stanie wykazać, że naprawdę znasz ten język, żaden urząd nie jest w stanie nawet ściągnąć nikogo, kto to zweryfikuje). Pensja co prawda nie była najniższą krajową, ale za takie pieniądze jakikolwiek programista co najwyżej oglądałby koty w internecie zamiast pracować. Wniosek: chce się legalnie zatrudnić cudzoziemca, który już czeka na kontrakt, ale najpierw trzeba odbębnić biurokrację, tzn. pokazać, że Polsce nie ma żadnych ludzi z takimi kwalifikacjami, którzy mogliby wskoczyć na miejsce i odciążyć rodzime bezrobocie. Na etacie będzie zarabiać tyle, ile w ogłoszeniu (teoretyzuję, nie mam pojęcia, czy można to sprawdzić i czy kwota jest wiążąca), a całą resztę na umowie o dzieło albo zleceniu. I wilk syty, i owca cała, w papierach czysto, a swój człowiek już wisi. Podobnie było np. z ogłoszeniami na trenerów kadr sportowych. Wymagane doświadczenie w szkoleniu mistrzów świata, pensja - najniższa krajowa lub jej okolice. A co z akadyjskim? Pracownik-cudzoziemiec podpisuje się na oświadczeniu, że zna akadyjski. UP przecież nie jest w stanie tego zweryfikować, bo nie ma żadnego zatrudnionego pracownika ze znajomością akadyjskiego z uprawnieniami egzaminatora języków obcych.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 września 2016 o 12:54

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
10 września 2016 o 12:38

@zolzazla: W zasadzie... zawsze mi się wydawało, że rynek tłumaczy języków starożytnych jest nasycony, bo pracy jest bardzo mało, tak mało, że to idzie drogą uczeń-mistrz. Wystarczy spojrzeć, jakie są tłumy kandydatów na filologów klasycznych, a z greki i łaciny mamy chyba najwięcej tekstów w Europie, wciąż się tłucze łacinę na różnych kierunkach - medyczna, botaniczna, zoologiczna, prawnicza. I od 40 lat nauczają tego ci sami ludzie, jeżeli w ogóle nauczają, bo np. na mojej uczelni już zrezygnowano z lektoratu łaciny medycznej na rzecz angielskiego. Co innego znać portugalski, nowogrecki, koreański czy fiński, obsługiwać rynek handlowy, kulturę, wydawnictwa albo robić sądówkę, a co innego akadyjski - co taki ktoś miałby robić, tłumaczyć od nowa kawałki z Biblii? Bo tak - można spędzić lata na nauce narzeczy plemion Amazonii i szukać z tym pracy w Lublinie, bo się zna wyjątkowo egzotyczne i rzadkie języki.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
9 września 2016 o 10:06

@jyyli: Prawdopodobnie autorka (o ile to kobieta) nienawidzi braku uwagi albo braku środków na koncie. Możliwe, że obu na raz. Produkuje zatem takie szmatławidła i liczy na poklask.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 14) | raportuj
9 września 2016 o 10:03

@sixton: Odbijam piłeczkę: to, że myślisz, że płeć nie jest rolą społeczną wcale nie znaczy, że naprawdę nie jest i nijak tego nie udowodnisz tak, żeby nie pozostały żadne wątpliwości. I tak do zakręcenia. Jak dla mnie - ty się mylisz. Sorry, Winnetou, ale bawienie się w dyskusję wg scenariusza "a bo dla ciebie, a bo dla mnie, czyli wszystkich innych normalnych" należy zostawić właśnie dzieciom - to odpowiedni etap życia na takie akcje. Przyjęcie punktu widzenia w kwestii płci wymaga dokonania wyborów światopoglądowych i od tego nie da się uciec. Równościowe przedszkole jest projektem ideologicznym - święta prawda. Jest projektem edukacyjnym - też święta prawda. Każda akcja edukacyjna ma zaplecze ideologiczne. Tylko ideologia tej akcji jest o wiele mniej demoniczna niż to sugerujesz. Koniec.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
9 września 2016 o 9:30

@sixton: Równościowe przedszkole było ciekawym projektem. Obliczonym właśnie na głośną akcję i wywołanie zamętu. Tylko pokaż mi palcem wątki feminazistowskie, bo ich nie widzę. Edukacja równościowa i indoktrynacja w duchu walczącego matriarchatu to nie to samo. Pierwszą spokojnie można realizować od przedszkola. Dzięki temu druga straci rację bytu.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 30) | raportuj
9 września 2016 o 1:18

@Armagedon: Jest bardzo duża różnica między byciem feministką a byciem zwyczajną debilką, która krzyczy o feminizmie, bo akurat żadne inne hasełko nie wpadło jej w tym tygodniu pod czerep. Takich, które się drą "zabić chłopów" i nic poza tym nie brakuje, za to czasem brakuje rąk, żeby im zatykać otwory gębowe. A serio, przecież ta ściema to tylko marna prowokacja.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna »