Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ursueal

Zamieszcza historie od: 3 września 2016 - 3:27
Ostatnio: 15 lutego 2024 - 20:18
  • Historii na głównej: 74 z 83
  • Punktów za historie: 16369
  • Komentarzy: 296
  • Punktów za komentarze: 2348
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 16) | raportuj
2 maja 2019 o 14:22

@rodzynek2: Licytacja? A po co, skoro już nas wszystkich oświecono ex cathedra, że nauczyciele mają najwięcej, bo tak i już? :P

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
2 maja 2019 o 14:17

@Ophelie: Odczuwam silny opór wobec sformułowania "nauczyciele zasłużyli na podwyżki", zupełnie jakby mieli stanąć na głowie, żonglować nogami i w tym samym czasie edukować stada noblistów. Nauczyciele na podwyżkę nie musieli zasługiwać, bo to rolą państwa (na poziomie i rządu, i samorządu) jest dbanie o to, żeby grupy zawodowe utrzymywane z podatków były wynagradzane w sposób równoważący ilość i charakter wymagań zawodowych. A te od bardzo dawna szybko rosną, w przeciwieństwie do wynagrodzeń. W skrócie, cytując Szydłową, te pieniądze im się należały.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
2 maja 2019 o 14:13

@larwa: jak na osobę "wykształconą" napisane fatalnie, zarówno stylistycznie, jak i merytorycznie.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 27) | raportuj
2 maja 2019 o 14:01

@Armagedon: Idź do dowolnego nauczyciela i powiedz mu, że ma więcej przywilejów niż sędzia albo senator. Albo nie. Idź, znajdź duży kamień i walnij się nim w głowę. Albo resztki mózgu zaczną działać, albo się trwale uszkodzisz i wyłączysz z życia sieciowego. W obu przypadkach niezaprzeczalny profit.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 22) | raportuj
8 lutego 2019 o 13:40

@andtwo: "Róbcie sobie kolejne" wywołuje negatywne odczucia w każdej sytuacji, bo to stwierdzenie jest zwyczajnie chamskie. "Pomyślcie o kolejnym dziecku" znaczy to samo, a efekt jest o wiele przyjemniejszy. "Zrób sobie kolejne" można usłyszeć od najbliższego kumpla/kumpeli po trzecim piwie, jak człowiek pyta "sama weź mi powiedz, co ja mam teraz qrwa robić?" - tylko taki kontekst wystarczająco łagodzi brutalność.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
7 lutego 2019 o 12:18

@JW3333: Jeżeli po przyjęciu leku występują działania niepożądane z grupy bardzo ryzykownych (poważne zaburzenia koncentracji, zaburzenia pracy serca, silne, napadowe bóle głowy, utrata przytomności, silne duszności itd.) to substancję należy odstawić natychmiast, ponieważ możliwe szkody znacznie przewyższają potencjalną korzyść terapeutyczną i dalsze przyjmowanie leku jest obarczone zbytnim ryzykiem. Niestety, z dobieraniem leków w farmakoterapii psychiatrycznej jest jak z grą w zdrapki - albo pacjent (i lekarz) ma szczęście, albo nie. Lekarz przepisuje to, co skutecznie działa na większość pacjentów i skutecznie łagodzi ich objawy. Tego, jak organizm zareaguje w każdym konkretnym wypadku, nie można przewidzieć nawet po bardzo dokładnym zbadaniu wcześniejszych doświadczeń medycznych związanych z innymi schorzeniami. Nie bez kozery w ulotkach (których czytanie jest niezwykle ważne dla pacjenta!) zawarte jest stwierdzenie, że mechanizm działania terapeutycznego np. leków zaliczanych do SSRI nie jest do końca poznany, ale obserwuje się ich korzystny wpływ na tak duży odsetek chorych, że uważa się je za skuteczne w walce z danym schorzeniem. Bywa, że substancja podstawowa dla grupy powoduje szereg reakcji niepożądanych u przyjmującego, a jej pochodna działa, upraszczając, świetnie. I na odwrót - znane są przypadki bardzo silnej, groźnej dla zdrowia reakcji na lek, wydawałoby się, doprowadzony do fantasmagorium bezpieczeństwa terapeutycznego, a zastąpienie go substancją "uboższą" i teoretycznie bardziej inwazyjną dla organizmu powodowało ustabilizowanie pacjenta i znaczną poprawę jego samopoczucia. Na zajęciach z psychiatrii usłyszałam, że cała ta specjalność to statystyka wyciągana ze studiów przypadku i wiele w tym stwierdzeniu prawdy. Sporo w tej historii nieporadności pacjenta i bierności jego przychodni. Jeżeli lekarz prowadzący jest nieobecny, należy poprosić personel o przekazanie mu informacji o tym, że przepisany lek działa w sposób niepożądany i niebezpieczny, a także domagać się wizyty u innego lekarza (nie może być tak, że pacjenci zostają bez opieki specjalistycznej przez np. 2 miesiące, bo dopiero wtedy będzie lekarz). Kartę można skopiować i przekazać lekarzowi rodzinnemu, prosząc go o podjęcie działań możliwych w jego sytuacji, choćby odesłanie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego lub polecenie wizyty u innego psychiatry, który przejmie leczenie na czas nieobecności pierwotnego specjalisty. Zresztą, poinformowanie lekarza rodzinnego o każdym leczeniu specjalistycznym leży w dobrze rozumianym interesie pacjenta - skąd rodzinny ma wiedzieć o tym, że ktoś leczy się u specjalisty, który nie potrzebuje skierowania i jak przebiega to leczenie, jeżeli pacjent mu tego nie powie? Jednolity system, w którym lekarz zobaczy całą historię doświadczeń medycznych człowieka, to, niestety, wciąż fikcja.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
23 stycznia 2019 o 13:52

@mskps: Taaa... Primo, wejście ludzi z IP jest trochę jak przyjazd papieża - choćby się chciało nie wiedzieć o tym w pracy, to i tak się wie. Nie dlatego, że pracodawcy mają jakieś układy, choć np. mój szef z wieloma osobami z lokalnej delegatury inspekcyjnej jest już po imieniu. Dlatego, że bystrzaki z inspekcji potrafią zadzwonić i zapytać, czy w terminie planowanej inspekcji będzie ktoś z kadry kierowniczej w firmie, bo jak nie, to przełożą kontrolę. True story, niestety. Secundo, kiedy sąsiad kopał się z wieloma instytucjami, które powinny wziąć pod lupę jego szefa, to w końcu od jednej z "pań inspektorek" usłyszał, żeby dał spokój, bo ona, ze względu na lokalizację i rozmiar przedsiębiorstwa, musiałaby zmarnować cały dzień, żeby zrobić jedną kontrolę i daleko jechać. Akurat nie PIP, ale mechanizm działania identyczny w każdej budżetowej purchawce nadzorczej. Inspektorzy farmaceutyczni przyznają wprost i pod nazwiskiem, że po 16 nie ma żadnych kontroli z ich strony nigdzie, bo o tej godzinie kończą pracę, więc hulaj dusza, piekła nie ma. I mamy takie historie, że technik w aptece w Jarocinie wydała dziesięciokrotnie większą dawkę morfiny niż powinna, posługując się uprawnieniami będącej wtedy na urlopie kierowniczki. Bo sieć musi mieć obrót, nie? Tertio - możliwości PIP-y są śmiesznie ograniczone. Przeciętna grzywna wystawiona przez nich to jakieś 1200 zł, te mityczne 30 tysięcy może nałożyć tylko sąd - i prawie w ogóle tego nie robi, co więcej, PIP dość niechętnie kieruje sprawy do sądu. Bliska mi osoba zatyrywała się przez chwilę w restauracji, w której prawa pracownika to była bajka o żelaznym wilku, a dzienny zysk(!) knajpy wynosił ponad 15 tysięcy. Jak przyszła delegacja z PIP nasłana przez byłą kelnerkę, to właściciel niemal otwarcie śmiał się kobietom w twarz - grzywna nie zabrała nawet tego, co zarobił w czasie trwania kontroli, a reszta załogi miała lekcję poglądową, że grożenie skargą do PIP-y mogą sobie właśnie tam wsadzić.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 20) | raportuj
23 stycznia 2019 o 13:31

@Neomica: Następnym razem, jak ktoś całkowicie ci obcy na ulicy strzeli ci w pysk, to pamiętaj: może jest niepoczytalny, może ma problem z kontrolowaniem agresji i trudną sytuację emocjonalną, może jego leki nie zadziałały, może pomylił cię z kimś, kto na to zasłużył, może obrażasz go kolorem swoich butów, może robi badania socjologiczne i właśnie bierzesz udział w eksperymencie? Możliwości jest multum, przecież nie można od razu zakładać, że to przemoc! Niech do ludzkości wreszcie dotrze, że mechanizmy ekspresji istnieją po to, żeby ich używać. Jeżeli widzę absurd sytuacyjny, to nie dorabiam do niego ideologii niepozwalającej mi uważać tego za absurd, bo tak wypada. Wybieram tę ideologię, wedle której widzę świat takim, jaki jest.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
4 września 2018 o 8:50

Wbrew wszelkim pozorom, w ołówkach i, rzadziej, kredkach dla leworęcznych jest odrobina sensu. Powtarzam, odrobina. Chodzi o sposób nakładania substancji barwiącej na podłoże - praworęczni ciągną rysik za dłonią, szczególnie przy pisaniu, leworęczni będą go pchać. Dlatego rysiki w przyborach piśmienniczych dla leworęcznych cechują się większą sprężystością i wytrzymałością na tarcie oraz mniejszą kruchością (dla równowagi - trudniej się takie ołówki porządnie ostrzy, właśnie ze względu na te cechy). Ołówki dla leworęcznych są polecane przy nauce np. kaligrafii alfabetu hebrajskiego lub arabskiego. Papier dla leworęcznych też istnieje, ale dla mnie to już fanaberia. Półprofesjonalnie zajmuję się kaligrafią, uczyłam pisać leworęczne dzieci, ćwiczyłam charakter pisma z leworęcznymi dorosłymi i nie widziałam absolutnie żadnej różnicy poza ceną. Wyższą od ceny normalnego papieru, oczywiście.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
10 lipca 2018 o 13:10

Jeżeli w przychodni sugerowano autorce choroby psychiczne, trzeba było iść do psychiatry. Niezwykle często - za często! - to właśnie ci lekarze rozpoznają schorzenia ciała, które powinni leczyć ludzie z zupełnie inną specjalizacją.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 22) | raportuj
10 lipca 2018 o 13:03

@kabo: Ministerstwo Zdrowia wciąż posługuje się "służbą zdrowia" w swoich dokumentach, równolegle z "ochroną". Takie poprawianie to wymuszanie zmiany w języku na siłę, zamiast zostawić rzecz naturze.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 24) | raportuj
10 lipca 2018 o 13:00

U siebie w pracy mam nielegalną wersję programu, którego licencje firma wykupiła dla całej załogi. Szybciej było spiracić, zrobić cracka i wrzucić na kompa niż czekać lata, aż humanoidy z IT raczą k*rwa wysłać mojemu wydziałowi klucze licencyjne. Po ósmym tickecie poddałam się, usiadłam do tego sama i następnego dnia można było - wbrew literze i duchowi przepisów - pracować. Dział IT do dzisiaj nie widzi problemu.

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 27) | raportuj
10 lipca 2018 o 12:57

@Lynxo: Praktyki wakacyjne w pewnym dużym szpitalu. Najczęstsze polecenia od załogi: -ściągnij mi kolejny sezon czegoś tam, jak będę operować; -ściągnij mi grę jakąś tam; -ściągnij mi soundtrack i wrzuć na komórkę, bo ja nie umiem; -znajdź mi streaming meczu; -znajdź mi cracka do gry; -bardzo, bardzo rzadko: znajdź mi artykuł o czymśtam w czasopiśmiennictwie z ostatnich 5 lat. Szpital rewelacyjną przepustowość łącza i dostęp do arcydrogich baz pełnotekstowych opłacał teoretycznie dla tego ostatniego celu.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 lipca 2018 o 20:30

@xyRon: Proponuję stare, dobre "acta finita est".

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 16) | raportuj
4 lipca 2018 o 20:26

@KittyBio: Dokumentacja medyczna służy też do celów naukowych. Wszystkim badaczom, którzy poproszą o dostęp. Pacjent nie ma możliwości odmówić nawet potencjalnego dostępu do niej.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 18) | raportuj
4 lipca 2018 o 20:16

@didja: Mhm. Jasssne. Nie zapluj się czasem. Kobieta z historii zmarła, więc nie ma prawa do ochrony danych osobowych. Rodzina w przypadku wykorzystania danych osoby zmarłej może wystąpić z powództwem cywilnym, powołując się na naruszenie dóbr osobistych, ale w tym konkretnym wypadku pozew nie ma żadnych szans trafić na wokandę, więc demonizowanie zachowania autorki to takie plucie na wiatr.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
2 lipca 2018 o 18:20

@kotania: Mogą kazać, bo to nie jest kwestia naturalnego zabarwienia skóry, tylko złego oświetlenia twarzy mogącego - teoretycznie - wpłynąć na manualną i automatyczną rozpoznawalność twarzy. Czasami odsyłają, jak jest naprawdę źle albo chcą się powyżywać na ludziach.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 lipca 2018 o 17:35

@KatzenKratzen: Dla uproszczenia sprawy i zachowania pozorów anonimowości powiem tylko, że w przemyśle biochemicznym, zajmuję się ekspertyzami.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 lipca 2018 o 17:33

@niemoja: Brawo. Właśnie ze względu na te niuanse sprawa jest tak przykra - podejrzewać można wszystko, więc w przypadku niewykrycia niczego nie będzie nawet za co dać komuś w mordę, bo to wszystko można spokojnie podciągnąć pod działania "w trosce o uczciwość". Gdyby jeszcze chodziło o plagiat w samym doktoracie, to byłoby prościej - sprawdzić pracę, czy w niej nie ma przeniesionych fragmentów, sprawdzić odwołania i wsio. A tak - trzeba sprawdzić, czy każdy artykuł, do którego kolega się odwołuje (nawet jeśli napisał tylko 25% któregoś) jest wolny od plagiatu. A na końcu i tak okaże się, że jest, tylko on zapłaci za to krocie. A jak sprawa się będzie przeciągać, to pewnie ktoś napisze do Wrońskiego, że instytut celowo zwleka. Podłość ludzka nie zna granic. -.-

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 lipca 2018 o 17:28

@Lobo86: Obowiązku informowania wydawców nie ma, ale jest dobra praktyka, którą przez wszystkie przypadki odmieniają wszystkie konferencje rektorów, jak już trzeba cokolwiek powiedzieć o dbałości o etykę pracy. Jeżeli zaczyna się sprawdzanie śladów plagiatu, to właśnie wydawca publikacji ma największe pole do popisu, przecież dysponuje recenzjami oraz pierwowzorem tekstu przed poprawkami, więc ma więcej materiału i wgląd w jego kształtowanie - m.in. ewentualne kamuflowanie zżynania z innych. Nie mówiąc o tym, że w recenzjach mogły już znaleźć się jakieś sugestie o podobieństwach, które zignorowano albo nie sformułowano ich dość jednoznacznie, żeby wznieść larum. Ale nie dziwi mnie absolutnie wznoszenie oczu do nieba i pytanie, co się wyprawia, kiedy ktoś robi coś bez obowiązki. Pojęcie transparentności, dobre praktyki i zwyczajna uczciwość wśród naszych akademików to nadal wilki, którymi straszy się niegrzecznych, bo w końcu co to może być, że się pracuje i ktoś domaga się rzetelności w tej pracy. Skandal i terror. A jeśli chodzi o wyjaśnienie sprawy, to mylisz się - w każdym przypadku zgłoszenia podejrzenia plagiatu w pracy afiliowanej w danej instytucji ma ona obowiązek sprawę wyjaśnić. Tak samo jak każda instytucja publiczna, która dowie się o tym, że popełniono przestępstwo, ma obowiązek zawiadomić o tym odpowiednie władze. Dlatego uczelnie starają się to wyjaśniać wewnątrz siebie i podawać prokuratorom rozwiązanie na tacy, żeby uniknąć zewnętrznego grzebania w swoich bebechach.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
25 maja 2018 o 21:00

@Iceman1973: To samo podejście w sprawie jakichkolwiek roszczeń prezentuje bardzo wiele firm i instytucji. Kiedyś okazało się, że moje miejsce w samolocie zostało sprzedane 2 razy i niestety to ja byłam tym człowieczkiem, który nie poleciał. Linie lotnicze dopiero za trzecim(!) razem uznały, że jednak nie zostałam odpowiednio potraktowana. Towarzystwa ubezpieczeniowe najlepiej od razu ciągnąć do sądu - wtedy natychmiast proponują ugodę, bo szkody wizerunkowe mogą być większe niż nawet najwyższe należne przy sprawie odszkodowanie.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
16 marca 2018 o 13:52

Przypomniał mi się wywiad z pacjentką na praktykach. Kobieta w kółko powtarzała "Boli mnie, no przecież mówię, że mnie wszystko boli!" Co ją boli? WSZYSTKO. Jak ją boli? BARDZO.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
8 marca 2018 o 8:56

Medal, niestety, ma dwie strony. Listonosze w ostatnich latach dostali po tyłku gorzej niż Brazylijczycy w wojnach gangów. Zarząd staje na głowie, żeby im jak najbardziej obciąć pensje przy jednoczesnym zwiększeniu obciążeń i zwyczajnie w tym zawodzie już nie opłaca się pracować. Dół drabinki doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że placówki pocztowe są idiotycznie likwidowane, te, które się ostały nie mają odpowiedniej załogi, badziewie na pocztach nie jest nikomu potrzebne, a przesyłki są za drogie na kieszeń przeciętnego Polaka, listonoszy jest za mało i są robieni w ch*ja na każdym zawodowym kroku przez ludzi, którzy każą im tyrać. Tylko dół nie ma absolutnie żadnego wpływu na decyzje w tej pseudofirmie. Poczta Polska stała się doskonałym przykładem niezwykle wypaczonej kultury korporacyjnej. Obraźliwie niskie pensje, które w absolutnie żaden sposób nie zachęcają do rzetelnej pracy, brak jakiejkolwiek przyszłości zawodowej i nieustanne dostawanie po dupie od przełożonych oczko wyżej w hierarchii, którzy są tak samo dymani przez odległych w standardach rzeczywistości decydentów z Jaśnie Zarządu sprawiają, że w tej branży żaden normalny, trzeźwo myślący, uczciwy i kierujący się choćby szczątkowym etosem pracy człowiek nie będzie chciał się znaleźć. Dlatego właśnie listonosz w naszym kraju stał się awizonoszem. Powód pierwszy - ci, którzy chcieliby pracować rzetelnie i uczciwie, ale mają szacunek do siebie porzucą pracę przy pierwszej możliwej okazji. Serio, Biedronka daje o wiele lepsze warunki niż poczta. A jak nie odejdą z przeróżnych powodów, to zaczną kombinować, żeby się prześlizgnąć nad linią najmniejszego oporu, bo inaczej zwyczajnie się nie opłaca. Powód drugi - ci, którzy się ostaną, mają w dupie jakość wykonywanej pracy, bo wiedzą, że i tak trudno będzie ich zastąpić - każdy lepszy od nich albo nie zgłosi się do pracy, albo z niej odejdzie w trymiga i Poczta będzie skazana na nygusów.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
4 marca 2018 o 20:37

@Drago: Też kupuję ubezpieczenie przed wyjazdem na narty albo na jakąś bardziej intensywną wycieczkę górską. Chyba każdy rozsądny człowiek tak robi, kosztuje to kilkanaście złotych, a przewrócić się w górach i na nartach bardzo łatwo.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 lutego 2018 o 17:49

@Lolitte: Przy opisywaniu reakcji na zapach gumy do żucia właściwa identyfikacja alergenu jest kluczowa. :P

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna »