VinvmSabbati

Pracując w sklepie zdarzali się natręci zapraszający na "hehe kapuczynę". Prawie zawsze pytałam, czy zabierzemy też mojego męża - żołnierza/policjanta/trenera. Jeden z takich panów - koło trzydziestki, nic specjalnego, stwierdził, że ściemniam, bo takiego paszczura i tak nikt by nie chciał i wyszedł. Kilka dni później musiałam się tłumaczyć, bo napisał skargę i zostałam ukarana odebraniem premii. Cóż, rozstałam się ze sklepem tak szybko, jak to było możliwe.

Swoją drogą, przypomniało mi to dyskusję, a raczej chamską próbę indoktrynacji jednego z przedstawicieli ruchu antyfaszystowskiego, który z dumą obnosił się z faktem, że oni nikogo nie pytają o poglądy. Oni w trybie natychmiastowym przechodzą do rękoczynów, jeżeli jakiś element wizerunku zostanie przez nich uznany za deklarację nazistowskich poglądów.

@Ohboy: Jestem w stanie uwierzyć. Parę lat temu wśród naciągaczy była moda na sprzedawanie kadzidełek, darmowych ulotek udających pocztówek i obrazki ze świętymi. Działali na zasadzie: "proszę sobie wziąć, to dla Pani/Pana...", następnie chcąc wykorzystać szok wołali o jakieś 5-10 zł. Gdy im się odmawiało, często robili się agresywni, więc może ten "aktywista" to jeden z takich naciągaczy.

"Może po tym doświadczeniu będziemy trochę mniej piekielni?" Może, ale pytanie na jak długo? Pamiętacie te wszystkie mecze pojednania piętnaście lat temu? Zawieszenie broni między Wisłą a Cracovią potrwało miesiąc, czy dwa?

@Crannberry: O tak, albo drugie moje ulubione: "jak się nie podoba siedzenie na dupie, to jedź do Bergamo", albo "jak chcesz wyjść z domu to masz podpisać oświadczenie, że mają Cię nie leczyć". Tak, wyjść do pracy to drugie też dotyczy.