Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WolverineX

Zamieszcza historie od: 3 stycznia 2016 - 13:37
Ostatnio: 17 stycznia 2020 - 17:35
  • Historii na głównej: 5 z 8
  • Punktów za historie: 959
  • Komentarzy: 95
  • Punktów za komentarze: 215
 
zarchiwizowany

#76698

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem ja byłem piekielny. Mój samochód ma czujniki wokół. Boczne są dość czułe. Potrafią piszczeć, gdy jeszcze nie ma zagrożenia. Jakieś 20cm od przeszkody już jest sygnał ciągły.

Rzecz miała miejsce krótko po zakupie, kilka lat temu. Siłą rzeczy nie byłem więc do nich przyzwyczajony. Zresztą teraz też, gdy piszczą sygnałem ciągłym, to traktuję to jako stop.

Na osiedlu u nas jest wąsko. Przy wjeździe/wyjeździe z osiedla jest dłuższy odcinek prostej. Ciężko się na nim minąć, gdy są zaparkowane samochody. Większość mieszkańców stosuje zasadę, że kto pierwszy wjedzie na prostą, tego się puszcza czekając przed prostą.

Wyjeżdżam z osiedla, za mną kolejny samochód. I jedzie on lub ona z naprzeciwka. Nie pamiętam kto, więc przyjmijmy, że on. Nie zjechał przed prostą, żeby nas przepuścić. OK... spróbujmy się minąć. Gość się zatrzymał i czeka. OK... no dobra, jadę. Czujniki mi wariują, pole widzenia ograniczone, no ni chu chu. Czyli wsteczny i cofam, w myślach dodając "spieszyło Ci się i się pchałeś, to teraz poczekasz".

A nie cierpię cofać. Mam z tym problem, szczególnie gdy uliczka jest wąska i jest ryzyko zahaczenia. Do tego za mną samochód. Kobieta też się wścieka, że co ja robię, czemu nie jadę. Ale nic - cofa. Czujniki nadal wariują, widoczność ograniczona. Opornie to idzie.

W końcu udało się znaleźć kawałek miejsca i zjechać. Gość pojechał. Całość trwała kilka minut, więc na pewno nie zaoszczędził czasu. Nie żałuję. Poczułem wręcz satysfakcję, że poniósł konsekwencje braku kultury.

Zanim wylejecie na mnie falę krytyki wyjaśnię Wam, jak działa dzisiejszy świat. Jeśli jeszcze nie wiecie, to warto sobie przyswoić tę lekcję.

Napisałem, że facet się zatrzymał. To istotne, a nawet bardzo istotne. Dlaczego? Ponieważ to ja jechałem. Gdybym zaryzykował i zahaczył jego lub inny samochód, to JA byłbym winny. On zawsze mógłby powiedzieć "no ja widziałem, że się nie zmieścimy i się zatrzymałem, ale Pan jechał". To z mojego ubezpieczenia byłaby likwidowana szkoda OC i AC. Więc jeśli jesteście w takiej sytuacji, to zatrzymajcie się i czekajcie. Lub cofajcie.

ubezpieczenia sąsiedzi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (122)
zarchiwizowany

#71364

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak się trafiło, że córa miała stan podgorączkowy. Do tego pokasłuje. Decyzja - lekarz. Córa w wieku 2 lat i 3 miesięcy. Mówi już bardzo ładnie, ale nadal nie potrafi wymówić wielu słów całych.

Obok klatki mijamy jedną z wielu sąsiadek, których nie znam, z pieskiem. Taki jakiś mały mops, czy inna a'la miniaturka buldoga? Fajny, przyjazny piesek.

Córa kocha zwierzaki i bardzo się nimi ekscytuje. Sami mamy suczkę - kundelka. Ten piesek był na smyczy, ale ciągnie do córki i stara się ją lizać. Córka piszczy. Uli, uli, uli! Chce lub może nawet głaszcze. Po prostu miód, sielanka.

No ale nic to, trzeba jechać. Ledwo się rozstaliśmy, ale mała cały czas krzyczy "uli, uli, uli". Staram się odkryć, co chce mi przekazać. I nagle przyszło olśnienie. Taka mała eureka, wiecie. Zrozumiałem! I na cały głos, w sposób niekontrolowany, cały roześmiany wypaliłem.

[J] Nieeee! Nieee! To nie królik! To piesek! Taki mały piesek! Nieee, to nie królik!

Niby mało piekielne, ale jakoś tak żal mi się zrobiło sąsiadki, która musiała wszystko słyszeć. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (19)
zarchiwizowany

#70634

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu różnych historii o egzaminie na prawo jazdy przypomniał mi się mój własny. Będzie długo i nie całkiem piekielnie.

Rzecz miała miejsce jakieś 15 lat temu w Koszalinie. Czyli jeszcze na starych zasadach i bez kamer. Pierwsze zadanie - jazda po łuku. Pojechałem do przodu, do tyłu, wszystko świetnie. Pękam z dumy. Egzaminator każe mi się wychylić przez okno. Patrzę, połowa samochodu za linią ciągłą. Mocno się zestresowałem, ale powtórka poszła już dobrze, pomimo trzęsącej się nogi na gazie. Do tej pory nie lubię jazdy tyłem i nie czuję się z tym dobrze, co będzie tematem innej (mojej) piekielności.

Jedziemy na miasto. Wjeżdżamy w strefę domków jednorodzinnych a tam znak strefowego ograniczenia prędkości. W głowie przebrzmiewa "nie ze mną te numery, Brunner"*

Zjeżdżamy z górki i egzaminator każe mi się zatrzymać. Zakazu nie było, więc się zatrzymuję. A egzaminator (E) zaczyna wysiadać z samochodu. Już cały w nerwach patrzę na niego i cieniutkim głosem pytam:

J: Nie zdałem?
E: Co Pan, egzamin się jeszcze nie skończył, a Pan pyta, czy nie zdał? Proszę chwilę zaczekać, zaraz wrócę.

W głowie typowe WTF, ale czekam. Poszedł, załatwił coś w jakimś domku jednorodzinnym i szybko wrócił. Jedziemy dalej.

Po drodze policjantka nagle zdecydowała się zatrzymać samochód przede mną, tuż za przejściem dla pieszych. Ja na hamulce, wszak nie chcę się zatrzymać na przejściu czy wyprzedzać na przejściu, bo "na bank" obleję. No ni chu chu, zatrzymałem się w połowie tegoż. Patrzę na egzaminatora:

E: Proszę wyprzedzić.

Przed samym skrzyżowaniem z drogą główną ciężarówka skręcała w drogę, którą jechaliśmy. Egzaminator każe przepuścić, bo się nie zmieści. Może nawet cofałem. Na koniec, na zakręcie(wymuszona zmiana kierunku jazdy, bez możliwości innej jazdy) włączam w nerwach kierunkowskaz.

E: No i po co Pan ten kierunkowskaz włącza?

Wróciliśmy do WORD. Nie ukrywam - po tych wszystkich sytuacjach byłem zrezygnowany. W myślach żegnałem się z prawkiem (pierwsze podejście).

A tu niespodzianka - zdałem. I tak do końca nie wiem, kto był bardziej piekielny. Egzaminator, który podczas egzaminu wyskoczył załatwić jakąś sprawę, czy może mój tata, który później przyznał się, że był gotów dać łapówkę w razie porażki. A może egzaminator w ogóle nie był? Wielu innych na pewno by mnie oblało przy pierwszej okazji.

*Cytat niepoprawny, ale lepiej brzmi ;)

Koszalin

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (26)

1