Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WrednaPaskuda

Zamieszcza historie od: 16 września 2021 - 7:40
Ostatnio: 17 września 2021 - 8:11
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 151
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 4
 

#88537

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam Ci ja sunię - doga niemieckiego.
Sucz miała z powodów genetycznych zaćmę, w wieku ok 4 lat wzrok miała na poziomie ok 20-25%, więc jak sądzę niewiele widziała. Przez to bardzo nie lubiła kiedy podlatywały do niej nagle, nie wiadomo skąd inne, obce psy – te które znała „od zawsze” nie były dla niej problemem. Jednak kiedy były to psy dla niej obce reagowała bardzo nerwowo, tzn. rzucała się na nie z zębami, w swoim mniemaniu broniąc się przed nagłym i niespodziewanym atakiem.

Ponieważ było jak było, to po osiedlu zawsze chodziła na krótkiej smyczy i w kantarze (co jest o tyle istotne, że oficjalnie kantar to kaganiec), a spuszczałam ją tylko w miejscach, gdzie z daleka mogłam wypatrzeć zagrożenie i ją przywołać.

Historia właściwa:
Idę z psiną osiedlową uliczką, oczywiście pies na krótkiej smyczy przy nodze.
Nagle pod nogi mojej suczy wpadła jak torpeda młodziutka mikrosucz - zamieszanie: szarpnięcie smyczy, warkot, pisk – jatka. Kilka sekund, krzyknięte „fe”, sucz prewencyjnie trzymana już za obrożę.
Sytuacja ogarnięta, pożar ugaszony. Malutka sunia krwawi gdzieś na zadzie. Rozchodzimy się.
Co ważne z drugą właścicielką notorycznie przez kilka lat mijałyśmy się na osiedlu i bardzo często ją prosiłam by swojego psa trzymała z daleka od mojej tłumacząc dlaczego i jakie są zagrożenia.

Następnego dnia pani zjawia się u mnie w mieszkaniu z rachunkiem od weterynarza i roszczeniem bym te koszty pokryła. Zgodnie ze swoim sumieniem proponuję, choć wiem, że nie muszę, pokrycie połowy tych kosztów. Pani zaczęła się awanturować, że jak to. Mam płacić i koniec.
Tłumaczę, że moja sucz była na smyczy tuż przy nodze, pod kontrolą, a jej luzem bez jakiejkolwiek kontroli, poza tym pani zna sytuację i wielokrotnie ją prosiłam by pilnowała swojego psa, skoro go nie prowadza zgodnie z prawem na smyczy. Moja ostateczna propozycja – zapłacę połowę bo rozumiem, że jakaś tam odpowiedzialność.

Pani strzeliła focha i obrażona poinformowała mnie, że idziemy do sądu. Tłumaczę jak to będzie wyglądać od strony prawnej, że nie dostanie nic, jeśli chce iść do sądu, niech się dobrze zastanowi bo wtedy moja propozycja nie będzie w mocy. Daję dobrowolnie połowę albo nic.
Policja, Sąd.

Miałam rację - pani przez chciwość i nieznajomość prawa nie dostała ode mnie nic.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (183)

1