Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wrednababa

Zamieszcza historie od: 13 lipca 2018 - 13:10
Ostatnio: 2 października 2019 - 8:58
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 265
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 78
 

#85248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że już jesień, ale nadal w pamięci mam pewne wspomnienie z wakacji. Piekielnych można spotkać wszędzie. Nieważny kraj, kontynent itp.

Sytuacja miała miejsce na publicznej plaży w jednym z ciepłych krajów. Plaża ogólnodostępna, kryształowe morze, w pobliżu kafejki z toaletami, ba, nawet toy-toy był.
Była też pewna rodzina. Rodzice, dzieci, babcia bądź ciocia? Pani w sile wieku, kobieta wyzwolona - topless zamiast bikini. Grupa przystosowana do pikniku na plaży - 2 parasole, 2 stoliki, krzesełka.

Leżę sobie plackiem w słońcu, w pewnym momencie słyszę głosy rodaków:
- Patrzcie, co ta kobieta robi! Ona się załatwia!
Tak, pani wyzwolona była okręcona ręcznikiem, przytrzymywanym przez innego członka rodziny. W jednej dłoni trzymała garść chusteczek dla dzieci, drugą się podcierała. Na środku plaży! Zero wstydu. Toaleta 50 metrów dalej. Później wyrzuciła to zawiniątko do reklamówki, reklamówkę zostawiła obok stolika. Po czym poszła do morza w celu podmycia się. Tak stała w morzu i myła sobie tylną część ciała... Obok kąpali się inni ludzie, w tym dzieci.
Szok totalny.

Zaraz po tym wróciłam do hotelu. Wybrałam hotelowy basen z chlorowaną wodą, zamiast ciepłego morza z bakteriami kałowymi.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (145)

#83536

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o wszawicy w szkole przypomniała naszą historię o świerzbie. Córka chodziła do zerówki w szkole. Szkoła podstawowa o super opinii, fantastycznych wynikach w nauce itp. Dobrze się złożyło, to nasz rejon, byliśmy zadowoleni. Do czasu…

Piekielność 1:

Podczas zabawy kolega popchnął młodą i ta wpadła na samochodzik. Poślizgnęła się i wylądowała na podłodze. Bolała ją prawa ręka. Ręka spuchła, nie mogła nią ruszać. Pielęgniarka szkolna obejrzała rękę i zawyrokowała, że na pewno nie jest złamana. Poparła ją wychowawczyni. Rentgen w oczach! Tylko pozazdrościć daru! Tak na zaś zaaplikowała prymitywny opatrunek, wykonany z tektury i bandaża dzianego! Nikt nie powiadomił nas, rodziców, o urazie młodej.

Akurat tego dnia oboje mieliśmy dyżury do 19.00 i córkę ze szkoły odebrała babcia. Pani wspomniała mimochodem, co się stało i zapewniała, iż to tylko stłuczenie. Młoda płacze z bólu, ale to nic poważnego.

Babcia za telefon i zadzwoniła do męża, który był pielęgniarzem na izbie przyjęć. Szybka decyzja o przywiezieniu młodej do szpitala.

Traumatolog z genialnym podejściem do dzieci zbadał tę rękę i stwierdził, że to typowe złamanie typu "zielonej gałązki" obu kości przedramienia. Pro forma rtg tylko to potwierdziło. Bardzo się zdenerwował widząc tę nieszczęsną tekturkę... Ręka w gips na 6 tygodni. Do szkoły po kilku dniach, kiedy przestanie boleć.

Powiadomiłam szkołę, pani była w szoku, bo przecież złamanie tak nie wygląda?! Nie mam pojęcia, skąd posiadała takie doświadczenie.

Młoda wróciła do szkoły i zaczęła się piekielność 2.

Młoda dostała wysypki. Dla alergika to norma. Wysypka na całym tułowiu. Może od gipsu?

Jedziemy do lekarza. Znowu uczulenie. Przepisane leki antyhistaminowe, sterydowe maści, kremy klejące. Nic nie skutkuje. Młoda się drapie, bo swędzi. Coś małżonka tknęło i pogadał z kumpelą z pracy, która szefowała szpitalnym działem mikrobiologii. Zabrał ją do niej i ta zeskrobała próbkę skóry od młodej. Pod mikroskopem okazało się, że to świerzb! Jeszcze tego nie było!

Znowu do lekarza. Następne leki, tym razem do zaaplikowania dla nas wszystkich! Pranie z gotowaniem pościeli oraz bielizny co dzień, w styczniu. Było super. Oczywiście psychoza zaczęła działać. Wszystko swędziało.

Nie posyłaliśmy jej do szkoły, bo trzeba ją było wyleczyć. Jeden wyjątek stanowił bal przebierańców, na który czekała. Dobrze się złożyło, że odbywał się już po intensywnej kuracji. Zaczęłam rozmowę z wychowawczynią, czy nie zauważyła drapiących się dzieci i wyjaśniłam, dlaczego. A ta na mnie, że co ja sobie myślę, jest zima, dzieci noszą długie rękawy i ona nie będzie tym się zajmować! A poza tym w szkole jest wszawica od początku roku szkolnego!

Nikt nie pisnął słowem o wszawicy! Zero powiadomień, czy to na zebraniu, czy w pisemnych wiadomościach, przekazywanych dla rodziców przez wychowawczynię! A córka miała włosy do pasa...

Ręce opadły, a usta w karpik! Nasza współpraca ze szkołą do końca roku spadła do minimum. Minimum obecności i zaangażowania. Do pierwszej klasy młoda poszła już do innej szkoły. Nie sławnej, za to z dobrą opieką i zaangażowaniem nauczycieli.

P.S. Do końca noszenia gipsu stosowaliśmy specyfiki na świerzb. Tak, pod gipsem ten parazyt miał się dobrze. Skóra pokryta była tą niespecyficzną wysypką. Wytępiliśmy to szybko. To gówno nie żeruje tylko na dłoniach, teraz to wiem.

A sytuacja przy zdejmowaniu gipsu zasługuje na inną piekielną opowieść.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (145)
zarchiwizowany

#82678

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kkoniec końców założyłam konto na "Piekielnych"! Historię czytam od kilku miesięcy, dlatego dojrzało we mnie opisanie moich perypetii. Zakładam konto. Podaję nick-name, wpisuję adres email, a tu zonk! Podany email jest już wykorzystany. Piszę wyjaśnienie w tabelce "kontakt", czekam. Odpowiedzi brak. Piszę po raz kolejny. Wyjaśniam, proszę o kontakt. Zero odpowiedzi. Nigdy nie zakładałam wcześniej konta. Ten adres e-mail posiadam od 20 lat. I tak was lubię "Piekielni".

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (2)

1