Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WywiadowkaWPiatek

Zamieszcza historie od: 4 lutego 2014 - 18:51
Ostatnio: 18 marca 2020 - 0:40
  • Historii na głównej: 13 z 17
  • Punktów za historie: 8728
  • Komentarzy: 57
  • Punktów za komentarze: 510
 

#71009

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostanie "Jasełka" w szkole, w której uczę, czyli historia o tym, czego na dzwonek się nie ustawia.

Sala teatralna w moim gimnazjum może pomieścić jakieś 150 osób, dlatego "Jasełka" były wystawiane dwukrotnie, dwie godziny pod rząd - raz dla klas pierwszych i połowy drugich, a potem dla drugiej połowy drugich i trzecich.

Ja, razem z klasą 3a, zszedłem do tejże sali, zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy oglądać przedstawienie, bacznie obserwowane przez stojącego w rogu księdza. Przebiegało przyjemnie i w miłej atmosferze, uczniowie nie rozmawiali między sobą zbyt wiele, a nawet jeśli, to po zwróceniu im uwagi uciszali się.

I wtedy, z plecaka leżącego u stóp jednego z uczniów, dobiegł dzwonek:
- Witam, coś, coś się zepsuło, nie było mnie słychać...

Głośno. Bardzo.

Dzieciak, spanikowany, pochylił się i zaczął nerwowo przeszukiwać torbę.

- (...) Ja myślę, że to kur*a głupie społeczeństwo...

Sala dostała istnej głupawki, aktorzy na scenie nie wiedzieli, co zrobić, a ksiądz patrzył się na niego przeszywająco.

- (...) Ta kur*a banda imbecyli…

- Wynieś to! - syknęła w końcu do ucznia nauczycielka, która z nim przyszła. Chłopak zerwał się na równe nogi i wybiegł z sali, trzaskając drzwiami.

Ale nawet po tym wszyscy wyraźnie usłyszeli o kur*ach, karakanach, zanim uczeń w końcu znalazł telefon.

Później w pokoju owa nauczycielka powiedziała nam, od kogo był ten telefon do chłopaka.

Od matki.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (186)

#84056

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W kwietniu zginął mój syn.

Kilka dni temu starszawa przyjaciółka mojej matki klepnęła mnie przyjaźnie w ramię i spytała, zerkając wymownie na moją żonę, kiedy zrobimy sobie kolejne dziecko.

Nie mogę przestać płakać.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (226)

#78055

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro już o tych kulturach w grach video, to zainwestowałem parę miesięcy temu w konsole, żeby wspólnie z synem móc ogrywać różnorakie tytuły ekskluzywne. Jednym z nich jest Bloodborne, gra posiadająca opcje pojedynkowania się z innymi graczami.

Po połowie tych pojedynków otrzymuję na PW jakieś pisane łamaną angielszczyzną wyzwiska, oskarżenia o oszustwa czy groźby bana. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, właściwie to fakt, że oskarża się mnie o oszustwo jest dowodem moich umiejętności, ale co takiemu człowiekowi siedzi w głowie, kiedy wypisuje te bzdety? Dlaczego niektórzy tak bardzo nie mogą pogodzić się z przegraną w grze, (grze!), że muszą pisać do obcego faceta? Nie wiem, może po prostu jestem stary.

gry video

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (238)

#75385

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj przyszedł do mnie do klasy uczeń, który w tym roku zaczął liceum. Porozmawialiśmy chwilę, jak mu się powodzi, jak podoba mu się nowej szkole i temat zszedł jakoś na jego lekcje historii.

Chłopak trochę się zmieszał, podrapał po głowie i zaczął narzekać.

W liceum, jednym z "tych lepszych" w mieście, w klasie nastawionej na naukę historii uczy nauczyciel, który... Najwyraźniej właściwie nic nie robi.

Uczeń opowiedział mi, że stary, siwy facet na początku lekcji podaje tylko tytuły stron z podręcznika które uczniowie mają przeczytać. I to wszystko. Tyle. Na tym polega lekcja.

45 minut czytania stron w podręczniku, robienia własnych notatek i potem kartkówka raz w tygodniu. Niekończący się cykl.

Byłem nieco zdziwiony, ale nie skomentowałem. Później tego dnia zadzwoniłem do mojej koleżanki, która uczy w tej szkole i wypytałem ją o tego mężczyznę.

Dowiedziałem się, że nauczycielowi temu został "już tylko rok do emerytury", więc trzymają go. A uczniowie niech się męczą.

W końcu to nie jest tak, że już niedługo będą pisać najważniejszy egzamin swojego życia, prawda?

Słodkie słodkie licealne życie.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (258)

#74183

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem nauczycielem historii w gimnazjum. Jestem również starym, łysiejącym facetem, którego syn wciągnął w świat gier komputerowych. Wciągnął do tego stopnia, że od paru lat coraz większą ilość wolnego czasu poświęcam na gry. Nie przekładam ich nad moje szkolne obowiązki, ale spędzam w nich strasznie dużo czasu.

Parę tygodni temu, jakiś czas przed końcem roku, na lekcji wychowawczej, na którą już wiele osób nie przyszło, wygadałem się o tym grupce moich uczniów, którzy pochłonięci byli rozmową o "Krwi i Winie". Od słowa do słowa, podałem im swój adres steam. A potem... wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale umówiłem się z własnymi uczniami na Battlefielda 4.

Nasza rozgrywka trwająca dwie godziny upłynęła w miłej i przyjemnej atmosferze. Potem, na początku wakacji zaprosili mnie na drugą. A wczoraj na trzecią.

Graliśmy sobie spokojnie, bez krzyków, wyzwisk w stronę innych graczy. Rozmawialiśmy głównie na tematy związane z grą, przekazując sobie nawzajem pozycje przeciwników. Wtem nagle w tle jednego z moich uczniów rozlega się kobiecy głos:

- Znów w te gry kur*a grasz?

Uczeń, powiedzmy, Michał zmieszał się i nic nie powiedział.

- To ci życie rujnuje! Zamiast kur*a na dwór wyjść jak normalny człowiek, to ty grasz z tymi nierobami! Kto to jest? - Zdjęła mu słuchawki i zaczęła krzyczeć do mikrofonu - Halo? Halo? Kto to z nim gra?

Poczułem nagły przypływ złośliwości. Na początku pomyślałem, żeby tego nie robić, bo jeszcze będą mówić, że nie powinienem z uczniami grać czy coś, ale nie mogłem się powstrzymać.

Matka Michała dobrze zna mój głos i mój styl wypowiedzi, bo jak była młodsza, to uczyłem ją w liceum, kiedy tam jeszcze pracowałem. Potem przychodziła na każdą wywiadówkę i długo rozmawialiśmy o wynikach jej syna, które miały swoje wzloty i upadki.

Więc wziąłem głęboki oddech, wstrzymałem śmiech i powiedziałem:

- Dzień dobry, pani Marleno. Mówi Detko, w czymś pani pomóc?

Cisza. Długa. A potem odgłos jak ściąga słuchawki i wychodzi z pokoju.
A na koniec już tylko śmiech moich uczniów, i mój.


I tak, uczniowie wiedzą też o moich opowieściach na piekielnych. Dyrekcja nie, dzięki Bogu. A historię wrzuciłem za zgodą i lekką namową Michała.

Flood Zone

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 461 (491)

#72987

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro już mówimy o wierze... ( http://piekielni.pl/72576 )

Jak możecie się domyślać po lekturze dwóch z dodanych przeze mnie historii ( http://piekielni.pl/69674 , http://piekielni.pl/60368 ) Ja... nie darzę specjalną sympatią ludzi, którzy podchodzą do religii jako najważniejszej rzeczy w życiu. A zaczęło się paręnaście lat temu, kiedy okazało się, że będę mieć syna.

Ja i moja żona jesteśmy oboje ludźmi niewierzącymi, nie przejmującymi się specjalnie kościelnymi tradycjami, dlatego wspólnie uznaliśmy, że nie będziemy chrzcić dziecka. Stwierdziliśmy, że kiedy przyjdzie pora, zapoznamy go z pojęciem religii i jeśli sam zdecyduje, że chcę, by była ona częścią jego życia, nie zabronimy mu dokonać wszelkich sakramentów.

Po ogłoszeniu tego, że urodzi się mój pierworodny, moi przyjaciele wpadli w prawdziwą euforię i wręcz wynieśli mnie z mieszkania do baru, stawiając jedno piwo za drugim, a w tym czasie do mojej żony wpadły jej koleżanki, niemal równie ucieszone tym faktem.

Około 23ciej zadzwoniłem do mojej żony, że przenocuję u przyjaciela który mieszkał niedaleko baru, bo nikt z nas nie mógł odmówić sobie picia, a wspomniane miejsce od mojego domu było całkiem daleko. Wparowaliśmy więc we czterech chłopa do jednego, małego mieszkanka, rozłożyliśmy sobie koce i poszliśmy spać.

Następnego dnia, ten z nas który wypił tylko jedno piwo i był już stu procentowo trzeźwy poodwoził nas wszystkich do domów. Wszedłem i moja żona od razu rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać. Właściwie, to wyglądała, jakby płakała całą noc.

Zapytałem, co się stało, a ona usiadła i zaczęła mi opowiadać...

Obie jej koleżanki wyraziły chęć bycia chrzestną i zaczęły przekrzywiać się w tym, która będzie kupowała małemu lepsze prezenty. Moja żona ucięła jednak dyskusję, mówiąc, że dziecko chrzczone nie będzie.

Wtedy nastąpił zwrot o 180 stopni. Obie zaczęły drzeć się na mają żonę, że jak tak może, że przez nią dziecko pójdzie do piekła, że jest złą matką, kur*ą i że mają nadzieję, że "zdechnie zaraz po urodzeniu, żeby nie dziecko się nie męczyło". Następnie wyszły trzaskając drzwiami.

Dla mojej ukochanej było to szczególnie druzgocące, bo od dawna uważała te dwie kobiety za swoje najlepsze przyjaciółki, a teraz usłyszała od nich, że powinna zdechnąć.

Szczerze? Pierwszy i ostatni raz w życiu miałem ochotę uderzyć kobietę, a właściwie dwie. Już nawet miałem sięgać po telefon domowy, zadzwonić do nich i nawtykać ile wlezie, ale moja ukochana mnie powstrzymała.

Godzinie później zadzwonił telefon, była to jedna z nich - tłumaczyła się alkoholem (We dwie wypiły jedno wino, moja żona piła sok) i przeprosiła, ale kazałem jej, wybaczcie słownictwo, wypi*rdalać.

Co jest nie tak z ludźmi?

przyjaciółki

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 379 (467)

#69674

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zanim rozpocząłem pracę w gimnazjum, parę lat uczyłem w liceum. Do klasy którą uczyłem chodził 17-letni Mikołaj, który był ojcem.

Mikołaj w wieku lat 16-stu wpadł z dziewczyną z innej klasy niż on. Informacja o tym szybko rozeszła się po szkole, sporo osób się z niego nabijało, kilka współczuło. Sam chłopak bez przerwy chodził zestresowany, nie mógł opanować drżenia rąk, cały czas siedział zamyślony.

Dzieciak urodził się jakieś 2 miesiące po rozpoczęciu przez niego drugiej klasy. I tutaj, coś, co zaskoczyło nawet mnie - Mikołaj rodzicem był nie najgorszym. Co prawda, ucierpiały na tym jego wyniki w nauce - spóźniał się, zasypiał na lekcji i gorzej się uczył - ale tłumaczył to tym, że opiekował lub bawił się z synem. Jego wychowawczyni opowiedziała mi, że podczas lekcji wychowawczej, pod lekką namową opowiedział o tym jak to cudownie jest trzymać w ręku własne dziecko i móc się z nim bawić.

Grono pedagogiczne - przy obojętności dyrekcji - wspierało chłopaka - każdy nauczyciel dawał mu mniej lekcji, lub więcej czasu na naukę do sprawdzianu - zresztą, matka dzieciaka była traktowana tak samo.
Jednak jeden nauczyciel odstawał od reszty.

Matematyczka Mikołaja, partyjna, ucząca w tej szkole dłużej niż ja wtedy żyłem, zagorzała katoliczka - na chłopaka się uwzięła. Odpytywała go na niemal każdej lekcji, na sprawdzianach dyszała mu w kark, tak, że nie mógł się skupić i bez przerwy prawiła w jego stronę złośliwe komentarze.

Choć Mikołaj starał się jakoś w tej sprawie interweniować u dyrekcji, ta odsyłała go z kwitkiem, a wychowawczyni rozkładała ręce, mówiąc, że próbowała z nią rozmawiać ale nic to nie dało.

W pewnym momencie chłopak nie wytrzymał, kiedy matematyczka powiedziała przy całej klasie, że "jego syn pójdzie do piekła, bo jest nieślubny". Nawrzucał jej od ku*ew i wyszedł trzaskając drzwiami.

Dyrekcja postanowiła dać mu za to naganę. I pewnie tak by się stało, gdyby nie jego wychowawczyni, która ramię w ramię z jego matką wpadły do sekretariatu i zrobiły największy raban w historii szkoły. Mikołaj nie dostał nagany, oraz przeniósł się do klasy swojej dziewczyny o podobnym profilu, gdzie uczyła inna matematyczka.

Parę miesięcy później matka jego dziewczyny podłapała awans w pracy na wymagające o wiele mniej pracy stanowisko, więc Mikołaj i jego dziewczyna od czasu do czasu mogli jej podrzucić dziecko żeby się pouczyć. To spowodowało, że oceny ich obojga mocno skoczyły w górę, a maturę zdali śpiewająco.

Na koniec dodam, że nie wiem, co z matematyczką. Kiedy odchodziłem, nadal uczyła.

szkoła

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (581)

#65341

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu w gimnazjum w którym pracuję odbywały się praktyki, które przypomniały mi historię sprzed par... właściwie, to nigdy o tym nie zapomniałem.

W uproszczeniu działa to w ten sposób, że kilku nauczycieli dostaję po jednym takim młodzieńcu pod swoje skrzydła. Ów praktykant przez kilka dni siedzi sobie grzecznie na końcu sali robiąc notatki, podczas gdy nauczyciel prowadzi lekcję. Po paru dniach praktykant przez jakiś czas sam prowadzi kilka lekcji, pod czujnym okiem swego "Anioła Stróża", oczywiście.

Mi trafił się, jak wydawało mi się z początku, bardzo porządny młodzieniec. Trochę niezdarny i roztrzepany, ale bystry i pracowity.

Przez ten pierwszy okres grzecznie siedział w ławce i robił notatki, a po lekcjach wypytywał się o różne rzeczy. Aż przyszedł czas prowadzenia lekcji przez niego lekcji. Tutaj znów, przez pierwsze dwa dni nie miałem mu nic do zarzucenia. Podczas trzeciego nie mogłem być na lekcji, bo wezwała mnie dyrekcja - poinformowałem go dwie godziny wcześniej, że nie będzie mnie całą godzinę.

Skończyłem jednak 10 minut wcześniej i postanowiłem wpaść do klasy na końcówkę lekcji. Idę na korytarz i... wszystkie dzieciaki przed klasą.

-A gdzie praktykant? - Zapytałem.
-Nie pojawił się - odpowiedziała klasa.

Wkurzony poszedłem go poszukać. Byłem na ostatnim piętrze kiedy z toalety dobiegły mnie ciekawe odgłosy. Wszedłem tam i zamarłem.

Praktykant korzystając z okazji "wolnej" godzinki zaprosił do szkoły swoją panienkę i postanowili się... pobawić.

Facet został wywalony ze szkoły na zbity pysk - z uczelni zapewne też. Nie wiem czy groziły mu za to jakieś konsekwencje prawne, w każdym razie żadnego wezwania nigdzie nie dostałem.

A ja... cóż. Załamałem się.

Szkoła

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 408 (576)
zarchiwizowany
Może niezbyt piekielne, ale dla mnie zabawne.

Kilka lat temu miałem swój epizod jako nauczyciel w Liceum.
Sala w której uczyłem miała dwie tablice - elektroniczną oraz normalną. Ta normalna była jednak nieco przechylona w stronę drzwi, tak że ktoś w progu doskonale widział co tam jest.

Akurat omawialiśmy II wojnę światową. A konkretniej sytuację Niemiec. Omawiając wygląd bojówki Niemieckiej narysowałem na tablicy swastykę. Żeby wiedzieli, jak wygląda. Stałem przy niej i wciąż mówiłem aż doszedłem do ataku na Weserplatte. Chciałem zwrócić uwagę dzieci na zdjęcie placu, znajdujące się na drugim końcu sali.

I nagle do klasy wchodzi nauczycielka.

A ja stoję wyprostowany, z ręką uniesioną ku górze.(Wskazując zdjęcie)
Ze swastyką w tle.

Jej wzroku nie zapomnę do końca życia.

Szkoła

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 386 (518)

#60368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
We wtorek było bierzmowanie dzieciaków z mojego osiedla.

Natomiast kilka dni wcześniej...

Wiecie jak to jest pod koniec roku. Spora część klasy zajmowała się swoimi sprawami, a ja z kilkoma osobami rozmawiałem o ich możliwych wynikach z egzaminu. (Mieli dostać jakieś tam loginy, żeby mogli sobie za kilka dni sprawdzić).

Pukanie do drzwi, wchodzi katechetka. Prosi jednego z uczniów na korytarz. Zerkam na niego. Praktycznie niezauważalnie kręci głową, patrząc mi się prosto w oczy. Odmawiam.

- Ale proszę, tylko na 2 minutki.
Zerknąłem na niego przepraszająco i kazałem mu wyjść.

Po jakichś 30 sekundach rozległy się wrzaski katechetki.
Wyszedłem na korytarz w momencie, w którym chłopak dostał od niej w twarz z liścia.

Kazałem dwójce dzieciaków iść kolejno po dyrekcję i pielęgniarkę, a sam zająłem się chłopakiem.

No dobra, dobra. Ale co się stało?

Uderzony chłopak ma zły wpływ na kolegów. Pod ciężarem jego argumentacji dwie osoby z jego klasy zrezygnowały z bierzmowania i wiary w Boga.

A Katechetka nie może pozwolić na takie rzeczy.

Katechetka

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1029 (1209)