Profil użytkownika
Xynthia ♀
Zamieszcza historie od: | 30 sierpnia 2017 - 21:03 |
Ostatnio: | 2 grudnia 2024 - 22:14 |
- Historii na głównej: 149 z 159
- Punktów za historie: 19159
- Komentarzy: 627
- Punktów za komentarze: 4730
Zamieszcza historie od: | 30 sierpnia 2017 - 21:03 |
Ostatnio: | 2 grudnia 2024 - 22:14 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Bryanka: W każdym sklepie z artykułami szkolnymi/biurowymi. Tylko że dostępne "od ręki" są tylko te dla dzieci, "dorosłe" trzeba zamawiać, ale sprowadzają bez problemów.
@andtwo: Nie wyśmiałam kobiety, która ten zeszyt kupiła, tylko sam fakt produkowania kolejnych przedmiotów dla leworęcznych, TO jest dla mnie absurdalne. Jeśli ujęłam to jakoś tak niezręcznie, że można było odnieść wrażenie, iż się z niej nabijam, to przepraszam, nie miałam takiego zamiaru.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 września 2018 o 19:33
@GoshC: Nie robię. Ale jeśli jest taka możliwość, to czemu nie ułatwić jakiegoś drobiazgu? Nożyczki dla leworęcznych są naprawdę super, pióro ma raz takie, raz takie, myszki do komputera też jej nie przestawiam (jak czasem korzysta z mojego). Uważam, że we wszystkim potrzebny jest umiar i staram się go zachować, nie ułatwiać za bardzo, ale i nie robić "pod górkę".
@thebill: Nie może mieć większej chłonności, bo byłby bibułą, a nie zeszytem. Z tego, co usłyszałam, to "leworęczność" tego zeszytu polega na tym, że kratki (to był zeszyt w kratkę) są w nim odrobinę pochylone w lewą stronę, naprawdę minimalnie - dopiero jak o tym wiesz, to to dostrzeżesz (albo się zasugerujesz). Jak chcesz, możesz sprawdzić na czym dokładnie ta "leworęczność" zeszytu polega, cudo do nabycia podobno w Oszołomie ;)
@grruby80: Ale chyba w każdym mieście jest obowiązek sprawowania kontroli nad swoim psem? Ja również pozwalam biegać Kruszynie bez smyczy, ale nie jej wtedy nie spuszczam z oczu, przywołuję w razie potrzeby i ogólnie wiem, co robi mój pies. Natomiast psi "amanci" z historii właścicela mieli gdzieś daleko, na granicy zasięgu głosu, no nikt mi nie wmówi, że taki pies jest ciągle pod kontrolą.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 sierpnia 2018 o 11:49
@Devotchka: Psy (w sensie samce) nie mogą być wykastrowany jeśli chcą brać udział w wystawach. Co do suk przepisy nie są tak restrykcyjne, a raczej są po prostu niejasne, wysterylizowana suczka może brać udział w wystawach, bo w sumie jak to sprawdzić? Szukać blizny na brzuch czy "hurtowo" robić suczkom USG? Znajoma nie wysterylizowała suni, bo wychodzi z założenia, że wystawy mają na celu wybranie tych najbardziej wartościowych "egzemplarzy", również w sensie wartości rozrodczych. Czy sama planuje w przyszłości rozmnożyć swoją sunię, tego nie wiem, chyba nie jest zdecydowana, ale nie wyklucza takiej możliwości.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 sierpnia 2018 o 11:08
@xwieszakx: Ona wie, pies tego nie wie. Sunia przyzwyczajona do długich i intensywnych spacerów nie ma zwyczaju załatwiać się natychmiast, gdy tylko znajdzie się na zewnątrz, a chwilę później już po prostu nie ma takiej możliwości, podlatuje pies, niemalże wsadza jej pysk w tyłyk, po czym przechodzi do zachowań prokreacyjnych.
@Kontodospontanicznychwypowiedzi: Ale ten portal nie służy do publikowania swojego zdania i swoich wyobrażeń na różne tematy. Powstał do opisywania piekielnych HISTORII i dopiero w ich kontekście prezentujesz swoje zdanie, swoje wyobrażenia, swoje przekonania i w ogóle co tam chcesz. Natomiast twoja historia brzmi mniej-więcej tak: "Gdzieśtam cośtam przeczytałam i uważam, że to jest piekielne".
@Koralik: Jeśli dodajesz historię jako osoba niezalogowana, po kliknięciu w "opublikuj" nie trafia ona od razu do poczekalni, tylko czeka na akceptację, jest jakby "zawieszona" - niby jest na portalu, ale nigdzie jej nie ma. Zapewne autorka nie mogąc nigdzie znaleźć swojej historii założyła konto i "wrzuciła" ją ponownie, dlatego się zdublowało.
@szafa: Bardzo możliwe, na pewno obyło się bez interwencji weta, zakładania szwów czy innych takich. Zapewne z czasem stwierdzenie, że w sumie nic takiego się nie stało, przekształciłam sobie na przekonanie, że ABSOLUTNIE NIC jej się nie stało.
@LittleM: Ja też z wielu nieciekawych sytuacji "wyszłam" za pomocą słów "ja tu mieszkam!". Łódź Bałuty (wtedy), teraz niestety całkiem inny rejon Polski. Ech, czasami żal...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 sierpnia 2018 o 23:27
@Papa_Smerf: W obecnych czasach wszystko można. Gdyby ta pani faktycznie miała na nazwisko Piekielna (co może się zdarzyć), to tylko od fantazji jej rodziców zależałoby, czy miałaby na imię Szefowa. No i od urzędniczki USC rejestrującej dziecko ;) Dobra, a teraz poważnie. Skoro "Piekielna Szefowa" nie może być użyte jako imię i nazwisko, to potraktuj to jako pseudonim, który jej nadałam. Pseudonim to też nazwa własna, więc niech zostanie, jak jest. P.S. Mój wujek miał kiedyś suczkę, na którą wszyscy wołali Sunia. Po prostu jej imię, nadane jej przez hodowców (pies był rodowodowy) było na tyle pretensjonalne, że nikt go nie używał. No ale Sunia to też nie jest nazwa własna, tylko zdrobniałe określenie samicy psa, czyżbym powinna napisać "sunia", pisząc o tym konkretnym psie?
"...po co pani mieszkanie?" Hmm... żeby w nim mieszkać?
Najlepsze jest to, że tekst: "Weź no sobie znajdź jakiegoś faceta!" zawsze słyszę od osób, którym się w związku nie układa... Takie, co to na męża/partnera narzekają non stop, ledwo skończą narzekanie, a już się zabierają za układanie mi życia. Takie, które o swoim życiu nie opowiadają (albo krótko wspominają o jakiś pozytywach) jakoś się w moje prywatne sprawy nie wpie... nie wtrącają.
No bo miała być ciułała (albo jamnik), a tu mieszaniec... to do lasu i kupmy sobie innego, bardziej "rasowego"!
O rany, naprawdę nie sądziłam, że niewinny żarcik wywoła tyle emocji. A czasami nie da się poprawnie... Jako przykład podam kładzenie jednego z naszych podopiecznych do łóżka wieczorem: "Panie Stefanie, proszę się położyć do łóżka. Panie Stefanie, już późno, proszę się położyć. Panie Stefanie, bardzo proszę do łóżka. Stefan, weź se już legnij!!!" Oczywiście zareagował dopiero na to ostatnie zdanie :) Tak, mogłam napisać prawidłowo. Mogłam też wziąć w cudzysłów. Ale zagwiazdkowałam i wyjaśniłam - ot, taki żarcik. A o poprawność językową dbam, zarówno na co dzień, jak i w moich historiach - kto nie wierzy, niech je poczyta (komentarz zawiera lokowanie produktu).
@toomex: Nie wiem, czy to nie urban legend, ale słyszałam o sytuacji, kiedy człowiek zaatakowany przez psa i pozbawiony już praktycznie możliwości obrony (pies z zaskoczenia go przewrócił), ugryzł go z całej siły bodajże w ucho. Pies uciekł...
@irysek: Może i trzeba było, ale jestem z natury leniwa i więcej niż trzy razy nie chciał mi się tego klawisza wciskać ;)
@Toyota_Hilux: Jeśli TYLKO za to - to dziękuję za pozytywne ocenienie historii ;)
@DarkHelmet: Kiedyś też twierdzono, że boksery po ugryzieniu przeciwnika dostają "szczękościsku", który nie pozwala im zluzować uchwytu szczęk mimo komend pana. Mit.
Widziałam to już wczoraj. Słów mi brakuje...
@kojot_pedziwiatr: Z historii wynika, że raczej w kompoście ;)
@252426: Ja tam ciąże określałam w tygodniach tylko jak szłam do lekarza - zanim sam sobie zerknął w kartę ciąży. W rozmowach z innymi ludźmi mówiłam po prostu: "jestem w piątym miesiącu" i tyle, po co komplikować? A jak już się Młoda urodziła, to owszem, w miesiącach określałam aż do ukończenia przez nią roku.
@BlackVelvet: Czekoladki Merci? Uwielbiam! :)
@Bubu2016: Czytałam kiedyś artykuł o różnych subkulturach i ich gwarach, owszem, "na sklep". Tak samo jak włamywacz idzie "na kwadrat", a doliniarz "na kieszeń". Autorka odruchowo użyła slangowego określenia, bo ogólnie to historia poprawnie napisana, nawet lepiej niż poprawnie...