Profil użytkownika
Xynthia ♀
Zamieszcza historie od: | 30 sierpnia 2017 - 21:03 |
Ostatnio: | 2 października 2024 - 18:54 |
- Historii na głównej: 145 z 155
- Punktów za historie: 18742
- Komentarzy: 603
- Punktów za komentarze: 4580
Będzie bardzo krótko.
Dałem do lokalnego Sztabu WOŚP Voucher na sesję foto - nie wiem za ile poszedł na aukcji, nie chce tego wiedzieć ...dla mnie ważne, że się sprzedało i kasa poszła gdzie trzeba.
Do dziś dostałem dwa maile i jeden telefon od osób, które rzekomo wylicytowały voucher i chcą umówić się na termin sesji. Gdy poprosiłem o przesłanie potwierdzenia w postaci zdjęcia vouchera, to już nie odpisali (wzór Vouchera został specjalnie zrobiony na tą licytację, więc nie ma drugiego takiego samego).
Co się dzieje z ludźmi? - czy serio wszyscy myślą, że tak da się kogoś oszukać i dostać coś za darmo?
Paranoja.
Dałem do lokalnego Sztabu WOŚP Voucher na sesję foto - nie wiem za ile poszedł na aukcji, nie chce tego wiedzieć ...dla mnie ważne, że się sprzedało i kasa poszła gdzie trzeba.
Do dziś dostałem dwa maile i jeden telefon od osób, które rzekomo wylicytowały voucher i chcą umówić się na termin sesji. Gdy poprosiłem o przesłanie potwierdzenia w postaci zdjęcia vouchera, to już nie odpisali (wzór Vouchera został specjalnie zrobiony na tą licytację, więc nie ma drugiego takiego samego).
Co się dzieje z ludźmi? - czy serio wszyscy myślą, że tak da się kogoś oszukać i dostać coś za darmo?
Paranoja.
Ocena:
154
(164)
Pora na opisanie piekielnych innych nacji, tym razem padło na amerykańskich geniuszy.
Wybraliśmy się z żoną na wakacje do Stanów Zjednoczonych. Dwa tygodnie, trochę pozwiedzać i tak dalej. Nic wielkiego, taki kaprys.
Oczywiście wymagana w tym celu była wiza, więc załatwiliśmy w Polsce wszystkie formalności, otrzymaliśmy wizę turystyczną (ściślej to B-1/2) dla małżeństwa, bez problemu. Wsiedliśmy do samolotu i w drogę.
Muszę wspomnieć w tym miejscu, że mam nazwisko kończące się na -ski, żona postanowiła dodać moje do swojego, ma zatem dwuczłonowe. Inaczej mówiąc, ja nazywam się Janusz Kowalski, a żona to Grażyna Nowak-Kowalska.
Przylecieliśmy do USA. Wysiadamy z samolotu, kierujemy się do odprawy. Nadchodzi nasza kolej, okazujemy dokumenty...
... i po chwili zaczyna się cyrk.
Hamburger - Jesteście małżeństwem?
My - Tak.
H - Ale to niemożliwe.
My -???
H - Nazwiska się nie zgadzają.
My - Jak to się nie zgadzają?
H - Żona musi mieć takie same nazwisko jak mąż.
My - Przecież ma, drugi człon.
H - Nie kłamcie. Nazwiska się różnią, to oszustwo. Myśleliście, że się na to nabierzemy? Wiza też pewnie sfałszowana!
I tak dalej. Przy czym cała rozmowa odbywała się dość podniesionym tonem, ze strony amerykańskiej były dwie ciemnoskóre urzędniczki, a pewnie każdy z Was wie doskonale, jak potrafią takie kobiety hałasu narobić. Wystarczy byle jaki amerykański film obejrzeć, żeby zauważyć, jak umieją się drzeć i trajkotać bez przerwy na nabranie powietrza.
Poleciały groźby, policja, urząd antyimigracyjny, dożywotni zakaz wjazdu... w końcu po bezskutecznych próbach przekonywania żonie się ciśnienie podniosło, najpierw ryknęła na cały głos, że się mają zamknąć i odnosić się z szacunkiem, zażądała przyjścia ich przełożonego a potem wyjęła telefon i zadzwoniła do polskiej ambasady. Po dosłownie dwóch minutach rozmowy kogoś z drugiej strony z tym przełożonym sytuacja się zmieniła o 180 stopni... jeszcze nam ten człowiek oddelegował dwie osoby (inne, niż te dwie głupie baby) do pomocy z bagażami w ramach przeprosin.
Ale to jeszcze tylko połowa historii. Druga połowa dotyczy kolegi, z którym się wybraliśmy. On także miał swoje przeboje, choć dużo mniejsze z tymi samymi urzędniczkami, poszedł przed nami. Dlaczego miał przeboje? Bo ma dość specyficzne nazwisko. JUST.
Wybraliśmy się z żoną na wakacje do Stanów Zjednoczonych. Dwa tygodnie, trochę pozwiedzać i tak dalej. Nic wielkiego, taki kaprys.
Oczywiście wymagana w tym celu była wiza, więc załatwiliśmy w Polsce wszystkie formalności, otrzymaliśmy wizę turystyczną (ściślej to B-1/2) dla małżeństwa, bez problemu. Wsiedliśmy do samolotu i w drogę.
Muszę wspomnieć w tym miejscu, że mam nazwisko kończące się na -ski, żona postanowiła dodać moje do swojego, ma zatem dwuczłonowe. Inaczej mówiąc, ja nazywam się Janusz Kowalski, a żona to Grażyna Nowak-Kowalska.
Przylecieliśmy do USA. Wysiadamy z samolotu, kierujemy się do odprawy. Nadchodzi nasza kolej, okazujemy dokumenty...
... i po chwili zaczyna się cyrk.
Hamburger - Jesteście małżeństwem?
My - Tak.
H - Ale to niemożliwe.
My -???
H - Nazwiska się nie zgadzają.
My - Jak to się nie zgadzają?
H - Żona musi mieć takie same nazwisko jak mąż.
My - Przecież ma, drugi człon.
H - Nie kłamcie. Nazwiska się różnią, to oszustwo. Myśleliście, że się na to nabierzemy? Wiza też pewnie sfałszowana!
I tak dalej. Przy czym cała rozmowa odbywała się dość podniesionym tonem, ze strony amerykańskiej były dwie ciemnoskóre urzędniczki, a pewnie każdy z Was wie doskonale, jak potrafią takie kobiety hałasu narobić. Wystarczy byle jaki amerykański film obejrzeć, żeby zauważyć, jak umieją się drzeć i trajkotać bez przerwy na nabranie powietrza.
Poleciały groźby, policja, urząd antyimigracyjny, dożywotni zakaz wjazdu... w końcu po bezskutecznych próbach przekonywania żonie się ciśnienie podniosło, najpierw ryknęła na cały głos, że się mają zamknąć i odnosić się z szacunkiem, zażądała przyjścia ich przełożonego a potem wyjęła telefon i zadzwoniła do polskiej ambasady. Po dosłownie dwóch minutach rozmowy kogoś z drugiej strony z tym przełożonym sytuacja się zmieniła o 180 stopni... jeszcze nam ten człowiek oddelegował dwie osoby (inne, niż te dwie głupie baby) do pomocy z bagażami w ramach przeprosin.
Ale to jeszcze tylko połowa historii. Druga połowa dotyczy kolegi, z którym się wybraliśmy. On także miał swoje przeboje, choć dużo mniejsze z tymi samymi urzędniczkami, poszedł przed nami. Dlaczego miał przeboje? Bo ma dość specyficzne nazwisko. JUST.
jfk
Ocena:
184
(206)
Przestrzeganie RODO w praktyce:
Ktoś wykorzystał mój adres mailowy zawierający imię i nazwisko do założenia konta w serwisie Profil Zaufany. Oczywiście twórcy tej bazy nie pokusili się o wstawienie w treści e-maila powitalnego linku do potwierdzenia zapisu lub zgłoszenia, że nigdzie się nie zapisywałam. Podali za to adres mailowy, na który można zgłosić "pytanie, uwagę lub problem z działaniem usługi Profil Zaufany", więc przesłałam otrzymane potwierdzenie i żądanie usunięcia mojego adresu mailowego. Przez jeden dzień cisza, później dostałam wiadomość zwrotną, że mój e-mail nie mógł być dostarczony. Następnie zostałam o tym poinformowana kolejne 10 razy.
Znalazłam nr telefonu, po odczekaniu kilkunastu minut porozmawiałam sobie z panem, który generalnie nie widzi problemu i o co właściwie mi chodzi. Kazał napisać kolejnego maila, odpowiedzi póki co się nie doczekałam.
Skoro nie mogę się doprosić, żeby rządowa strona usunęła moje dane osobowe to jak mam wierzyć, że RODO cokolwiek zmieni?
UPDATE: Rozmawiając kilka dni temu z pracownikiem infolinii - otrzymałam zapewnienie, że na tego maila nic nie będzie przychodziło. Właśnie odebrałam urzędowe potwierdzenie odbioru zawierające m.in. imię i nazwisko oraz PESEL. Wciąż staram się to odkręcić, ale zastanawiam się czy to na pewno mnie powinno zależeć?
Ktoś wykorzystał mój adres mailowy zawierający imię i nazwisko do założenia konta w serwisie Profil Zaufany. Oczywiście twórcy tej bazy nie pokusili się o wstawienie w treści e-maila powitalnego linku do potwierdzenia zapisu lub zgłoszenia, że nigdzie się nie zapisywałam. Podali za to adres mailowy, na który można zgłosić "pytanie, uwagę lub problem z działaniem usługi Profil Zaufany", więc przesłałam otrzymane potwierdzenie i żądanie usunięcia mojego adresu mailowego. Przez jeden dzień cisza, później dostałam wiadomość zwrotną, że mój e-mail nie mógł być dostarczony. Następnie zostałam o tym poinformowana kolejne 10 razy.
Znalazłam nr telefonu, po odczekaniu kilkunastu minut porozmawiałam sobie z panem, który generalnie nie widzi problemu i o co właściwie mi chodzi. Kazał napisać kolejnego maila, odpowiedzi póki co się nie doczekałam.
Skoro nie mogę się doprosić, żeby rządowa strona usunęła moje dane osobowe to jak mam wierzyć, że RODO cokolwiek zmieni?
UPDATE: Rozmawiając kilka dni temu z pracownikiem infolinii - otrzymałam zapewnienie, że na tego maila nic nie będzie przychodziło. Właśnie odebrałam urzędowe potwierdzenie odbioru zawierające m.in. imię i nazwisko oraz PESEL. Wciąż staram się to odkręcić, ale zastanawiam się czy to na pewno mnie powinno zależeć?
gov.pl urząd rodo profil_zaufany
Ocena:
110
(130)
Już kilka razy opisywałam tutaj moją macochę. Tu ciąg dalszy historii sprzed roku http://piekielni.pl/79462
Tato wrócił we wrześniu zadowolony do Polski. Jakoś tam czas mija, znalazł pracę. Dzwoni do mnie w grudniu, żebym mu pomogła z autem bo uderzył w sarnę, a przy okazji chciałby pogadać. Spotkałam się z nim. I ze spotkania tego wracałam w wielkim szoku...
"Wifi, pożyczysz nam z 1000 zł? Żona rozwaliła już całą kasę co z Niemiec przywiozłem, a nie mam za co chłodnicy kupić, święta zaraz, a i na wyprawkę trzeba i lekarzy bo żona w ciąży".
Yyyy... O_o
"(...) Aj Wifi, wprost mi ta baba powiedziała, że złapała mnie na dziecko, żebym za rok do Niemiec z Tobą nie pojechał. A że się wymeldowałaś, to zasiłki pozabierali, a ona głupia zamiast iść do pracy to by dzieci robiła. Ja tego dziecka nie chciałem! Ja mam 50 lat! Wifi, co ja mam zrobić?"
Z każdym zdaniem taty moje oczy robią się większe...
"(...) A bije jej na dekiel ta ciąża... powiedziała mi ostatnio, że ja się na ojca nie nadaję. To po co jej 4 dzieci? Po co ze mną 15 lat siedzi? Dla kasy ku**a! Pewnie gumki celowo dziurawiła. Przecież nie jestem głupi!"
Rozkleił się. I wcale się nie dziwię.
Dziecko urodziło się pod koniec maja, tydzień przed moim wyjazdem do Niemiec, na który mogłam zabrać tatę. Ponoć macocha chce, żebym była matką chrzestną. Ciekawe czy ma to coś wspólnego z tym, że zarabiam za granicą...
Tato wrócił we wrześniu zadowolony do Polski. Jakoś tam czas mija, znalazł pracę. Dzwoni do mnie w grudniu, żebym mu pomogła z autem bo uderzył w sarnę, a przy okazji chciałby pogadać. Spotkałam się z nim. I ze spotkania tego wracałam w wielkim szoku...
"Wifi, pożyczysz nam z 1000 zł? Żona rozwaliła już całą kasę co z Niemiec przywiozłem, a nie mam za co chłodnicy kupić, święta zaraz, a i na wyprawkę trzeba i lekarzy bo żona w ciąży".
Yyyy... O_o
"(...) Aj Wifi, wprost mi ta baba powiedziała, że złapała mnie na dziecko, żebym za rok do Niemiec z Tobą nie pojechał. A że się wymeldowałaś, to zasiłki pozabierali, a ona głupia zamiast iść do pracy to by dzieci robiła. Ja tego dziecka nie chciałem! Ja mam 50 lat! Wifi, co ja mam zrobić?"
Z każdym zdaniem taty moje oczy robią się większe...
"(...) A bije jej na dekiel ta ciąża... powiedziała mi ostatnio, że ja się na ojca nie nadaję. To po co jej 4 dzieci? Po co ze mną 15 lat siedzi? Dla kasy ku**a! Pewnie gumki celowo dziurawiła. Przecież nie jestem głupi!"
Rozkleił się. I wcale się nie dziwię.
Dziecko urodziło się pod koniec maja, tydzień przed moim wyjazdem do Niemiec, na który mogłam zabrać tatę. Ponoć macocha chce, żebym była matką chrzestną. Ciekawe czy ma to coś wspólnego z tym, że zarabiam za granicą...
macocha
Ocena:
207
(221)
Właśnie się dowiedziałam od moich rodziców, że moim obowiązkiem jest zajmowanie się tygodniami młodszą siostrą, ale ich obowiązkiem nie jest zająć się wnukiem kilka godzin.
Rodzina
Ocena:
81
(117)
1
« poprzednia 1 następna »