Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZlaFranca

Zamieszcza historie od: 10 października 2015 - 17:50
Ostatnio: 20 września 2021 - 8:06
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 372
  • Komentarzy: 61
  • Punktów za komentarze: 554
 

#88540

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zostaliśmy z mężem zaproszeni na wesele do syna jego bliskiego współpracownika. To co tam zobaczyłam nadawałoby się bardziej do zgłoszenia do OPS niż na piekielnych. Wspomnę jeszcze, że wesele organizowane jak to podlaskim zwyczajem na 450 osób (ach te obostrzenia pandemiczne), a wiec ogromny ścisk i spęd.

Już w trakcie powitania na sali pewien pan postanowił stanąć przy orkiestrze z noworodkiem bez słuchawek, płacz doskonale zagłuszał początek imprezy.

Ludzie trzymający w jednej ręce dziecko w drugiej kieliszek były normą, później ci sami ludzie chwiejnym krokiem nad ranem wynosili wymęczone dzieci, które oczywiście zostały zabrane na wesele bez wózka ani zabawki, wiec marudzące siedziały całą imprezę na kolanach u rodziców.

Przygotowano oddzielnąą strefę kawiarnianą. W trakcie przygotowywania ławy pani siedząca na kanapie nieudolnie próbowała zawiązać budziki dla ok. 2 letniej córeczki. Nieudolnie, ponieważ była tak pijana, że nie potrafiła już utrzymać wzroku w jednym punkcie. Gdy wychodziłam równie pijany mąż szarpał ją do wyjścia w akompaniamencie płaczącego dziecka.

Godzina coś koło 3, zbieramy się do wyjścia, mąż jeszcze rozmawia, a ja postanowiłam skorzystać z toalety. Stał tam płaczący chłopiec, który szukał swojej mamusi, która powiedziała mu by poczekał chwilkę, a ona wyskoczy do toalety. Pomogłam mu szukać, zajęło nam to dobre 15 min, a mamusię odnaleźliśmy wesoło siedzącą w towarzystwie kilku panów z papieroskiem i drinkiem w altance położonej spory kawałek od wejścia. Zwróciłam jej uwagę, którą zignorowała, a gdy odchodziłam słyszałam jak krzyczy na syna „bo histeryzuje i miał poczekać”.

Nie wspomnę o dzieciach biegających samopas przez całą noc, oraz kilku niemowlakach bez słuchawek wygłuszających z pijanymi rodzicami. Zawsze miałam o tej rodzinie dobre zdanie, ale po tym mocno zweryfikowałam swoją wizję. Sama mam malutkie dziecko i nie powiem, ruszyło mnie to. Serio uchylanie się jest ważniejsze od własnego dziecka?

Wesele

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (184)

#82773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pochodzę z zamożnej rodziny. Gdy zdałam maturę dostałam propozycję: gdy dostane się na studia na dobrym uniwersytecie oraz będę mieć średnią powyżej 4.5 rodzice zapewniają mi mieszkanie, samochód i dobre kieszonkowe. Zgodziłam się, bo kto by się nie zgodził i pełna nadziei przeprowadziłam się rozpocząć życie w stolicy.

Po dwóch miesiącach dzwoni do mnie zapłakana koleżanka z licealnej ławki. Przeprowadziła się z chłopakiem do tego samego miasta, niestety okazało się, że jednak nie są dla siebie stworzeni i aktualnie nie ma gdzie się podziać. Zgodziłam się na zatrzymanie u mnie, głupia ja, zrobiło mi się szkoda kiedyś dobrej koleżanki, która miała tu już pracę z dobrą pensją i umową. Postawiłam jednak warunki: śpi w salonie (dwupokojowe mieszkanie: salon z aneksem oraz sypialnia), utrzymuje porządek, nie zaprasza gości i aktywnie szuka mieszkania.

Na początku było wspaniale, nie brałam od niej pieniędzy za czynsz, za co ona odwdzięczała się gotując i sprzątając. Niestety nie na długo.

1. Pracowała w sklepie odzieżowym w galerii, jej zmiany trwały w różnych godzinach, czasami do 23. Gdy wracała słyszałam pretensje: nie ugotowałam jej obiadu a ona mi gotuje (już od dłuższego czasu leciałam na pudełkach), ja bym nie dała rady pracować tak ciężko jak ona i na studiach dziennych to tylko nieroby i lenie studiują ( samanie zdała matury), „bym się wzięła do roboty normalnej”. Nie raz zwracałam jej na to uwagę, ale ona starała się to obrócić w żart a później skruszona przepraszała.

2. W weekendy wracałam najczęściej do domu. Strasznie szanuje swoje ubrania, a moja wewnętrzna pedantka pilnuje by każda rzecz leżała na swoim miejscu. Gdy wracałam do mieszkania często znajdowałam swoje ubrania na podłodze, poplamione i przepocone oraz torebki i buty, których miała zakaz dotykania poprzestawiane. Miarka przebrała się gdy pijana na imprezie zniszczyła mi ulubioną torebkę, od tamtej pory zamontowałam zamek w drzwiach i przed każdym wyjazdem moja sypialnia zamykana była na klucz. (Nie chciałam by mi za nią zwróciła. Wiedziałam, że pomaga finansowo mamie a jej pensja nie wystarczyłaby na kupienie nowej. Kolejny raz skruszyła mnie swoimi łzami)

3. Często pożyczała ode mnie samochód, gdy kończyła o 23 i nie uśmiechało jej się wracać nocnymi, a mi korona z głowy nie spadła, gdy podjechałam kilka przystanków autobusem. Skończyło się to gdy na moim samochodzie zaczęły pojawiać się rysy których na pewno nie zrobiłam, a siedzenia były pozalewane. Od tamtej pory kluczyki noszę cały czas przy sobie.

4. Nie szukała mieszkania. Gdy po pół roku nadal nie nic znalazła powiedziałam jej że może mieszkać tu tylko przez miesiąc a później nie obchodzi mnie co z nią będzie. Udawała poszukiwania, wychodziła oglądać mieszkania gdy ja byłam w domu. Raz gdy była ”na udawanym oglądaniu”, moja koleżanka widziała ją w barze w innej części miasta. Żałuje że znowu skruszyła mnie swoją sytuacją.

5. Jednak to wszystko nic. Miarka przebrała się, gdy znalazła chłopaka. Pustego, napakowanego drecha, którego poznała na siłowni. Zaczęły się wizyty u nas, nie tylko w dzień na kawę. Zdarzało się, że gotowali obiady o 2 w nocy głośno przy tym hałasując, zostawał na noc głośno manifestując swoją miłość (warunkiem mieszkania u mnie było niezapraszanie gości). Do mnie odzywał się chamsko, mam wrażenie, że uważał moją pomoc za coś oczywistego. Szczytem, w którym coś we mnie pękło było pytanie współlokatorki „Bo wiesz, ty nie masz chłopaka to może oddałabyś mi swoją sypialnie?”, po tym dałam 2 tygodnie na wyprowadzkę, już bez wykrętów i udawanego płaczu.

6. Tak się złożyło, że miałam dawno wykupioną wycieczkę na czas, w którym miała się wyprowadzać. Nie chcąc rezygnować ze swoich planów powiedziałam jej, że gdy się wyprowadzi klucze zabiorę od niej po powrocie (w końcu znałyśmy się od małego i na swój sposób jej ufałam). Zaznaczyłam też, że nie życzę sobie by jej chłopak przebywał w moim domu. Co zastałam po powrocie? W wejściu uderzył mnie smród opakowań po pizzy i chińczyku, dalej porozrzucane ubrania, poplamione kanapy, do kuchni nie da się wejść. Najgorsze miałam dopiero zobaczyć, drzwi do mojego pokoju były otwarte (nie mam pojęcia jakim cudem, bo na pewno je zamykałam, a klucz miałam ze sobą) a na łóżku, w mojej pościeli, leżał ukochany koleżanki. Kazałam mu wstawać i wyjść na co on dość agresywnie zaczął mnie wyganiać z własnego domu (!).
Wyszłam na korytarz chcąc zadzwonić po policję, gdy nadeszła Ona. Oczywiście obarczyła mnie winą za wszystko, bo myślała, że wracam dzień później i mogłam zadzwonić. Kazałam jej się wynosić w tempie ekspresowym lub zadzwonię na policje, po 15 minutach nareszcie zostałam sama w moim zrujnowanym mieszkanku. (przestraszył się, bo podobno był poszukiwany za jakieś drobne kradzieże i narkotyki, gdy zobaczył że nie żartuje z policją szybko się zwiał nie czekając nawet na swoją dziewczynę).

7. Oczywiście rozpoczęło się oczernianie przy znajomych, jaką jestem snobką i myślę tylko o sobie. W jej wersji traktowałam ją jak gosposie. Skarżyła się, że wyciągałam od niej pieniądze (kazałam jej zapłacić za ekipę sprzątającą). Na szczęście mało osób w to uwierzyło.

Czemu o tym piszę? Podobno ze swoim ukochanym wyjechała za granicę, teraz wróciła i dzwoniła do mnie czy jej nie przenocuje. Wybuchłam śmiechem, na co ona „no tak, przecież jesteś bogata to nie zrozumiesz, że nie każdego stać na hotel”. Bez słowa zakończyłam połączenie, myśląc nad tym jak mogłam być taka głupia.

P.S. Wiem, że brakowało mi asertywności, ale była to moja dobra znajoma i miałam wtedy 19 lat, więc proszę o wyrozumiałość w tej kwestii.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (259)

1