Profil użytkownika

Znudzona
Zamieszcza historie od: | 22 czerwca 2024 - 14:15 |
Ostatnio: | 22 czerwca 2024 - 15:00 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 96
- Komentarzy: 0
- Punktów za komentarze: 0
Pojawiło się kilka historii związanych z wagą, podzielę się i moją. Większość życia byłam szczupła, jak zdarzyło się parę nadprogramowych kilogramów to same znikały, aż do teraz ;) W zeszłym roku weszłam na wagę i stwierdziłam, że trzeba się za siebie wziąć bo metabolizm zwolnił, ruchu na co dzień coraz mniej (siedząca korpo praca) i bez diety i ćwiczeń samo nie da rady.
Zaczęłam od odstawienia słodyczy i długich spacerów, potem weszły ćwiczenia intensywniejsze i wprowadzanie coraz zdrowszej diety - w efekcie nie minęło jeszcze 12 miesięcy, a ja już 15 kg zrzuciłam, BMI w normie, sylwetka poprawiona bardzo. Gdzie piekielność? Sąsiadki.
Jest Nas na ulicy 7 w podobnym wieku i poza jedną szczupłą (S6) i to bardzo, reszta nadwaga i to raczej większa niż mniejsza. Ja wprowadziłam się tu 4 lata temu, więc jestem relatywnie nowa w grupie. Kwiatki:
- S1 wyśmiewanie moich spacerów po wiosce oraz tego, że zamiast używać roomby sprzątam tradycyjnym odkurzaczem (kroki robię!), a po zakupy zamiast autem jeżdżę rowerem do sklepu w wiosce oddalonego o kilometr (ba, czasem chodzę pieszo nawet!)
- S2 pakowanie mi na siłę na talerz jedzenia, zazwyczaj ciast tudzież jakiegoś fast fooda, nagabywanie jak to jedzenie jest radością w życiu i takie odmawianie sobie do samych nieszczęść mnie doprowadzi (tu ratuje mnie mój małżonek, który pochłania wszystko w każdej ilości i póki co skubany może sobie na to pozwolić chociaż w domu je zdrowo)
- S3 i S4 ciągłe wypytywanie mnie o cudowne środki wspomagające, których muszę używać skoro tyle udało mi się schudnąć, bo one też na diecie i też ćwiczą i nic! Już, tu i natychmiast mam im pokazywać historię zakupów, bo to nie możliwe, że samą dietą i ćwiczeniami tyle schudłam. Jednocześnie jak zapraszam którąś na spacer czy wypad na fitness to nigdy nie mają czasu, a na wspólnych wypadach ilości pochłanianego jedzenia przez jedną to kalorycznie zapas na tydzień.
I na koniec smaczek S5. Nadwaga spora, zarówno ona jak i jej małżonek, który koleguje się bardzo z moim więc spędzamy sporo czasu razem. Było wszystko ok do niedawna, ale odkąd zaczęłam ubierać się lżej, bo lato a i ciuchy bardziej przy ciele niż luźne to stałam się stałym punktem krytyki. Jestem za chuda, mam za czysto w domu i za dużo kwiatków (wtf?), mój mąż pewnie głoduje, bo na bank przestałam gotować, a i co to za żona co na kolację sałatkę serwuje!
Pytałam S6 czy ona też takie docinki wysłuchuje, w końcu najszczuplejsza z Nas i usłyszałam, że nie bo ona taka od zawsze, a we mnie przeszkadza im najbardziej, że pokazałam, że się da i można schudnąć! A S5 to nie przeszkadzało dopóki nie było tego widać...
Liczę, że im wszystkim przejdzie, bo zdążyłam polubić ekipę dopóki element zazdrości się nie wkradł, ale póki co zrobiło się lekko piekielnie.
Zaczęłam od odstawienia słodyczy i długich spacerów, potem weszły ćwiczenia intensywniejsze i wprowadzanie coraz zdrowszej diety - w efekcie nie minęło jeszcze 12 miesięcy, a ja już 15 kg zrzuciłam, BMI w normie, sylwetka poprawiona bardzo. Gdzie piekielność? Sąsiadki.
Jest Nas na ulicy 7 w podobnym wieku i poza jedną szczupłą (S6) i to bardzo, reszta nadwaga i to raczej większa niż mniejsza. Ja wprowadziłam się tu 4 lata temu, więc jestem relatywnie nowa w grupie. Kwiatki:
- S1 wyśmiewanie moich spacerów po wiosce oraz tego, że zamiast używać roomby sprzątam tradycyjnym odkurzaczem (kroki robię!), a po zakupy zamiast autem jeżdżę rowerem do sklepu w wiosce oddalonego o kilometr (ba, czasem chodzę pieszo nawet!)
- S2 pakowanie mi na siłę na talerz jedzenia, zazwyczaj ciast tudzież jakiegoś fast fooda, nagabywanie jak to jedzenie jest radością w życiu i takie odmawianie sobie do samych nieszczęść mnie doprowadzi (tu ratuje mnie mój małżonek, który pochłania wszystko w każdej ilości i póki co skubany może sobie na to pozwolić chociaż w domu je zdrowo)
- S3 i S4 ciągłe wypytywanie mnie o cudowne środki wspomagające, których muszę używać skoro tyle udało mi się schudnąć, bo one też na diecie i też ćwiczą i nic! Już, tu i natychmiast mam im pokazywać historię zakupów, bo to nie możliwe, że samą dietą i ćwiczeniami tyle schudłam. Jednocześnie jak zapraszam którąś na spacer czy wypad na fitness to nigdy nie mają czasu, a na wspólnych wypadach ilości pochłanianego jedzenia przez jedną to kalorycznie zapas na tydzień.
I na koniec smaczek S5. Nadwaga spora, zarówno ona jak i jej małżonek, który koleguje się bardzo z moim więc spędzamy sporo czasu razem. Było wszystko ok do niedawna, ale odkąd zaczęłam ubierać się lżej, bo lato a i ciuchy bardziej przy ciele niż luźne to stałam się stałym punktem krytyki. Jestem za chuda, mam za czysto w domu i za dużo kwiatków (wtf?), mój mąż pewnie głoduje, bo na bank przestałam gotować, a i co to za żona co na kolację sałatkę serwuje!
Pytałam S6 czy ona też takie docinki wysłuchuje, w końcu najszczuplejsza z Nas i usłyszałam, że nie bo ona taka od zawsze, a we mnie przeszkadza im najbardziej, że pokazałam, że się da i można schudnąć! A S5 to nie przeszkadzało dopóki nie było tego widać...
Liczę, że im wszystkim przejdzie, bo zdążyłam polubić ekipę dopóki element zazdrości się nie wkradł, ale póki co zrobiło się lekko piekielnie.
Ocena:
140
(158)
1
« poprzednia 1 następna »