Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Zyrafa

Zamieszcza historie od: 4 października 2017 - 23:24
Ostatnio: 26 stycznia 2018 - 10:32
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 316
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 32
 

#80281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O kulcie ciała w sytuacjach dziwnych.

W poprzedniej historii opowiedziałam o MATKACH z porodówki.
W tej chcę się jednak cofnąć do chwili, w której moje dziecko z głośnym krzykiem przyszło na świat. A dokładniej co było po tym magicznym momencie.

Żeby sytuacja była całkowicie jasna, muszę się Wam przyznać, że jestem wysoką babką. Wedle wszelkich standardów, w szczególności azjatyckich, jest mnie w tej kwestii za długo. Mam 185 cm wzrostu.
Przed ciążą ważyłam 67 kg. W trakcie przytyłam zawrotne 13. Czyli na oddział trafiłam z zawrotną wagą 80 kg.
W trakcie cesarskiego cięcia mało kto się do mnie odzywał, dlatego sytuacja, która miała miejsce później zaskoczyła mnie podwójnie.

[L] - lekarz, [P] - pielęgniarka.

[L]: O. I już po wszystkim. Teraz może należałoby się za siebie wziąć? Schudnąć trochę? Tych rozstępów się pozbyć, bo to takie nieatrakcyjne. Mąż może czuć się zaniedbany, jak się pani zapuści i więcej przytyje.
Wymamrotałam w szoku "Odwal się pan!", jednak w obronie dziada stanęła pielęgniarka.
[P]: No nie obrusza się tak paniusia! Musi się teraz ogarnąć. Zadbać, schudnąć, bo mąż jej drugiego dziecka zrobić nie będzie chciał!

Zatkało mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, położna wcisnęła mi w ręce moje dziecko, więc chwilowo odpuściłam. Skargę jednak nabazgrałam jeszcze tego samego wieczoru.

W 5 tygodni po porodzie ważyłam mniej niż przed ciążą, bez diety i innych cudów.
A co do rozstępów, to mam całe dwa. Teraz już prawie niewidoczne.
Żadne konsekwencje nie zostały wyciągnięte w stosunku do lekarza. Cóż. Oby karma wróciła, dziadu paskudny!

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (159)

#80270

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak kobiet najbardziej nienawidzą... inne kobiety.

W niedalekiej przeszłości byłam w ciąży. Bez komplikacji i problemów minęło 9 miesięcy. W trakcie ostatniego badania wyszło jednak, że dziecię moje przybrało ciekawą pozycję i nijak naturalnie urodzić się nie zamierza. Jedyną opcją, aby wszystko odbyło się bez szkody dla nas obu było cesarskie cięcie. Zawiedziona byłam bardzo, ale cóż, bezpieczeństwo ważniejsze.
Daty mi nie wyznaczono, za to miałam czekać, aż pojawią się pierwsze skurcze.

Kiedy się pojawiły, udałam się wraz z Małżonem na odział. O godzinie 11 zostałam przyjęta, podpięta pod KTG i kroplówki, a o 12 moja latorośl była już na świecie. Przeniesiono mnie na oddział pooperacyjny, gdzie z racji sporej rotacji pacjentów leżały dwie kobiety po porodach naturalnych.
I się zaczęło...

Wysłuchałam wywodów o tym, że mi się w dupie poprzewracało. Że poszłam na łatwiznę (przecież posiadanie głębokiej rany to takie udogodnienie!), że nie jestem prawdziwą matką i moje dziecko nigdy nie będzie ze mną związane oraz oczywiście o tym, że nie mam prawa kiedykolwiek powiedzieć, że urodziłam. Dziecko zostało ze mnie wyjęte i koniec, kropka.

Przykro mi się zrobiło. Przez jakiś czas gdzieś z tyłu głowy słowa tych dwóch parszywych bab sprawiały, że czułam się gorszą matką.
Przeszło mi dzięki mojemu Małżonowi.

Tylko zastanawiam się, czemu kobiety tak się wzajemnie nienawidzą. Czy to jakaś porodówkowa rywalizacja?

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (201)

1