Profil użytkownika
afro_rasta ♂
Zamieszcza historie od: | 18 kwietnia 2013 - 15:26 |
Ostatnio: | 28 września 2017 - 16:30 |
- Historii na głównej: 4 z 6
- Punktów za historie: 1947
- Komentarzy: 26
- Punktów za komentarze: 64
zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Las na Warszawskim Bemowie. Mieszkają tu dziki, sarny, mnóstwo różnych ptaków a nawet zdarzają się łosie. Moje mieszkanie znajduje się w jednym ze starych, wojskowych bloków z lat pięćdziesiątych na granicy lasu. Niedaleko nas jest od zawsze kilka polanek, najbliższa z nich, około 100 metrów w linii prostej. Od zawsze można było palić tam ogniska ale, że średnia wieku na osiedlu to 60+, nikt tego nie robił, czasem tylko jakaś szkolna wycieczka albo grupka lokalnej młodzieży (tak, ja za młodu też).
Miasto rozrosło się, powstały nowe bloki w bliższej i dalszej okolicy. Na polankach postawione zostały zadaszone budki z ławami i stołami i ułożono kilka miejsc do palenia ognisk. Gdzie piekielność?
Otóż leśnicy zwożą na polanki przemysłowe wręcz ilości gałęzi z tzw. przecinek, czyli cienkich i świeżych z masą liści lub igieł. W piątki i weekendy nie da się otworzyć okna w domu – smród jest niemiłosierny! W bezwietrzną pogodę dym zawisa w powietrzu jak gęsta, gryząca mgła. Okna brudzą się w tempie niewiarygodnym – strach pomyśleć co dzieje się w płucach.
Dodatkową atrakcją są całonocne „śpiewy” i tłumy ludzi w różnym wieku w różnym stanie upojenia przechodzących przez nasze osiedle w drodze z i na przystanek. Nikt nie sprząta po sobie. Nikt. Co rano widzę pobojowisko jak po trzęsieniu ziemi. Szczęśliwie codziennie polanki sprzątają dwaj panowie ze służby oczyszczania miasta - a kto za to płaci?
Zastanawia mnie kto wydał pozwolenie na palenie ognisk w lesie. Żyją tam zwierzęta to raz, a dwa, że jest duże ryzyko pożaru (alkohol + ogień) – a zabudowania bardzo blisko. We wszystkich lasach zakazy a tu – hulaj dusza.
Teren leży w granicach miasta. Rozpal ognisko na podwórku – mandat, zrób mega ognisko 100 m dalej – spoko. Picie alkoholu w miejscach publicznych - otwórz piwo na podwórku – mandat, 100 m dalej – spoko. Drzyj się na potęgę na podwórku – mandat, 100 m dalej – spoko…
Śpiewy zniosę – czasem żartuję, że przynajmniej wiem kiedy Legia wygrała mecz. Zwierzęta też sobie poradzą ale proszę, Drodzy Piekielni, poradźcie co zrobić, żeby zakazali palenia ognisk chociaż na najbliższych polankach a w zamian zrobili np. miejsca do grillowania? Żeby przynajmniej nie śmierdziało i nie truło nas i sąsiadów.
Miasto rozrosło się, powstały nowe bloki w bliższej i dalszej okolicy. Na polankach postawione zostały zadaszone budki z ławami i stołami i ułożono kilka miejsc do palenia ognisk. Gdzie piekielność?
Otóż leśnicy zwożą na polanki przemysłowe wręcz ilości gałęzi z tzw. przecinek, czyli cienkich i świeżych z masą liści lub igieł. W piątki i weekendy nie da się otworzyć okna w domu – smród jest niemiłosierny! W bezwietrzną pogodę dym zawisa w powietrzu jak gęsta, gryząca mgła. Okna brudzą się w tempie niewiarygodnym – strach pomyśleć co dzieje się w płucach.
Dodatkową atrakcją są całonocne „śpiewy” i tłumy ludzi w różnym wieku w różnym stanie upojenia przechodzących przez nasze osiedle w drodze z i na przystanek. Nikt nie sprząta po sobie. Nikt. Co rano widzę pobojowisko jak po trzęsieniu ziemi. Szczęśliwie codziennie polanki sprzątają dwaj panowie ze służby oczyszczania miasta - a kto za to płaci?
Zastanawia mnie kto wydał pozwolenie na palenie ognisk w lesie. Żyją tam zwierzęta to raz, a dwa, że jest duże ryzyko pożaru (alkohol + ogień) – a zabudowania bardzo blisko. We wszystkich lasach zakazy a tu – hulaj dusza.
Teren leży w granicach miasta. Rozpal ognisko na podwórku – mandat, zrób mega ognisko 100 m dalej – spoko. Picie alkoholu w miejscach publicznych - otwórz piwo na podwórku – mandat, 100 m dalej – spoko. Drzyj się na potęgę na podwórku – mandat, 100 m dalej – spoko…
Śpiewy zniosę – czasem żartuję, że przynajmniej wiem kiedy Legia wygrała mecz. Zwierzęta też sobie poradzą ale proszę, Drodzy Piekielni, poradźcie co zrobić, żeby zakazali palenia ognisk chociaż na najbliższych polankach a w zamian zrobili np. miejsca do grillowania? Żeby przynajmniej nie śmierdziało i nie truło nas i sąsiadów.
Ocena:
-3
(37)
zarchiwizowany
Skomentuj
(16)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Witam,
Rzecz dzieje się w połowie lat dziewięćdziesiątych. Miałem wtedy około dwanaście lat i zachorowałem na jakąś grypę czy coś. Wtedy oznaczało to dla mnie cały dzień z filmami na kasetach VHS, które ojciec specjalnie na tę okoliczność wypożyczał.
Siedzę więc i oglądam - dzwoni telefon. Jakiś lekko zirytowany (P)an.
P: Dzień dobry, czy to salon mercedesa?
Ja: Nie, pomyłka.
Bez słowa odłożył słuchawkę. Za chwilę znowu telefon.
P: Dzień dobry, czy to salon mercedesa?
Ja: Nie, pomyłka.
Znów odłożona słuchawka i znów za chwilę ten sam telefon. Za czwartym razem wziąłem głęboki oddech i jak najpoważniej umiałem, niskim głosem mówię po odebraniu słuchawki:
Ja: Salon mercedesa słucham?
Głos w słuchawce zaczyna tłumaczyć (nie pamiętam dokładnie ale mniej więcej brzmiało to tak tak):
P: Ach! Dobrze! Bo Panie! Ja kupiłem miesiąc temu.... i... teraz nie działa... nie mogę jechać! Zepsute!
Ja: Czyli mówi pan, że zepsute jest to i tamto, tak?
P: Tak!
Ja: Hmmm, sprawdzę w komputerze... ... ... więc proszę pana, ta naprawa nie może być zrealizowana w ramach gwarancji.
P: Co!?!?!? Miesiąc temu kupiłem!!!! Musi być na gwarancji!!!!
Ja: Zepsute to i to, tak?
P: Tak!
Ja: Sprawdziłem drugi raz - musi Pan dokonać naprawy we własnym zakresie. Komputer się nie myli.
P: COOOO?!?!? JA TAM ZARAZ U WAS BĘDĘ WY $%^$#%!!!
Ja: Zapraszam.
Zastanawiam się do dziś jak wyglądała wizyta tego pana w serwisie...
Rzecz dzieje się w połowie lat dziewięćdziesiątych. Miałem wtedy około dwanaście lat i zachorowałem na jakąś grypę czy coś. Wtedy oznaczało to dla mnie cały dzień z filmami na kasetach VHS, które ojciec specjalnie na tę okoliczność wypożyczał.
Siedzę więc i oglądam - dzwoni telefon. Jakiś lekko zirytowany (P)an.
P: Dzień dobry, czy to salon mercedesa?
Ja: Nie, pomyłka.
Bez słowa odłożył słuchawkę. Za chwilę znowu telefon.
P: Dzień dobry, czy to salon mercedesa?
Ja: Nie, pomyłka.
Znów odłożona słuchawka i znów za chwilę ten sam telefon. Za czwartym razem wziąłem głęboki oddech i jak najpoważniej umiałem, niskim głosem mówię po odebraniu słuchawki:
Ja: Salon mercedesa słucham?
Głos w słuchawce zaczyna tłumaczyć (nie pamiętam dokładnie ale mniej więcej brzmiało to tak tak):
P: Ach! Dobrze! Bo Panie! Ja kupiłem miesiąc temu.... i... teraz nie działa... nie mogę jechać! Zepsute!
Ja: Czyli mówi pan, że zepsute jest to i tamto, tak?
P: Tak!
Ja: Hmmm, sprawdzę w komputerze... ... ... więc proszę pana, ta naprawa nie może być zrealizowana w ramach gwarancji.
P: Co!?!?!? Miesiąc temu kupiłem!!!! Musi być na gwarancji!!!!
Ja: Zepsute to i to, tak?
P: Tak!
Ja: Sprawdziłem drugi raz - musi Pan dokonać naprawy we własnym zakresie. Komputer się nie myli.
P: COOOO?!?!? JA TAM ZARAZ U WAS BĘDĘ WY $%^$#%!!!
Ja: Zapraszam.
Zastanawiam się do dziś jak wyglądała wizyta tego pana w serwisie...
At home
Ocena:
174
(326)
1
« poprzednia 1 następna »