Profil użytkownika
aguskaguska
Zamieszcza historie od: | 16 lutego 2018 - 21:02 |
Ostatnio: | 14 października 2019 - 11:43 |
- Historii na głównej: 1 z 2
- Punktów za historie: 154
- Komentarzy: 12
- Punktów za komentarze: 17
Kiedy byłam dzieckiem, uczono mnie, że najpierw się myśli, potem robi. Niestety, chyba nie dotyczy to krzyczenia na innych ludzi...
Sytuacja miała miejsce w tramwaju. Wszystkie miejsca pozajmowane przez starsze osoby. Na jednym z przystanków wsiada mężczyzna, na oko koło czterdziestki. Siada na schodach przy wejściu. Na kolejnym przystanku rozlega się raban na pół tramwaju: "młody chłopak, wstawaj!", "tu się chodzi, a nie siedzi" itp.
A wystarczyło tylko przez sekundę się zastanowić, żeby zauważyć, że ten człowiek wyraźnie źle się czuje...
Sytuacja miała miejsce w tramwaju. Wszystkie miejsca pozajmowane przez starsze osoby. Na jednym z przystanków wsiada mężczyzna, na oko koło czterdziestki. Siada na schodach przy wejściu. Na kolejnym przystanku rozlega się raban na pół tramwaju: "młody chłopak, wstawaj!", "tu się chodzi, a nie siedzi" itp.
A wystarczyło tylko przez sekundę się zastanowić, żeby zauważyć, że ten człowiek wyraźnie źle się czuje...
komunikacja_miejska
Ocena:
128
(172)
zarchiwizowany
Skomentuj
(20)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Zostałam postawiona w bardzo przykrej sytuacji i musiałąm na szybko szukać pracy. Poprzedni pracodawca poinformował mnie, że ze względu na wprowadzenie niedziel niehandlowych muszą zredukować etaty. Zrobił to dokładnie na 4 godziny przed zakończeniem mojego okresu próbnego... No więc biegam, szukam, piszę, dzwonię... jest! Praca w drukarni na stanowisku pomocnika drukarza (składanie tzw "zeszytów", zszywanie, układanie, wyrywanie kartonów na różne produkty itp). Ogólnie szeroka gama zadań do ogarnięcia. Zatrudnienie przez agencję na umowę zlecenie, stawka godzinowa a nie akord. No więc staram się szybko uczyć, szybko pracować i dokładnie sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Mija tydzień (dokładnie 6 dni roboczych). Dostaję smsa od agencji, że drukarnia kończy ze mną współpracę "z dniem dzisiejszym", ze względu na to, że nie wyrabiam norm. A więc znowu zostaję z dnia na dzień na lodzie... W mojej głowie rodzą się dwa pytania:
1. Jakiej normy nie wyrabiam, skoro mam stawkę godzinową a nie akord, więc o żadnych normach nie było mowy?
2. Czy tydzień to aby nie za krótko, żeby wymagać od kogoś ogarnięcia tak dużej ilości różnych zadan? Biorąc pod uwagę to, że większości z nich nawet nie miałam okazji wykonać ani razu, tyle ich jest...
Z tymi pytaniami udałam się do kadrowej. Kadrowa stwierdziła, że "faktycznie, pracuje tu Pani tylko tydzień. Proszę przyjść po pracy, wyjaśni Pani sobie tą sytuację z kierowniczką". Przychodzę po pracy i okazuje się, że... kierowniczka jest na urlopie! Jeszcze 3 godziny wcześniej nie była... Kadrowa próbuje mi pokrętnie wytłumaczyć, że norma to jest w tym przypadku nadążanie za grupą, bo ta praca ma taki charakter, że wykonania zadania przez jedną osobę jest zależne od wykonania zadania przez inne osoby. Tak się składa, że ja w ciągu tych 6 dni roboczych znalazłam się w takiej sytuacji tylko raz, a nawet wtedy moje tempo pracy nie blokowało wcale pracy innych koleżanek... Dodam jeszcze, że w momencie zwolnienia mnie skończyło się im dużo zleceń i po prostu nie potrzebowali tylu pracowników. I jeszcze fakt, że razem ze mną zwolniono wszystkie osoby zatrudnione przez agencję... Wniosek? Zamiast podać prawdziwą przyczynę zwolnienia pracownika, lepiej zmieszać go z błotem i liczyć na to, że pokornie przyjmie do wiadomości że jest beznadziejny i nie będzie się wykłócał. A jeśli się wykłóca, to należy się posłużyć kadrową, niech ona świeci oczami... Polska kultura pracy...
Przepraszam że zagmatwałam, ale jestem dalej pod wpływem silnych emocji...
P.S. Od razu dodam, że w historii nie chodzi o to, że pracodawca zrezygnował ze współpracy. Miał prawo, umowa zlecenie się tym charakteryzuje, że pracodawca może zrezygnować ze współpracy w każdej chwili. Ale chodzi o to, że ewidentnie nakłamał na temat powodu rezygnacji, zrzucając winę na mnie. Po prostu lepiej zmieszać pracownika z błotem, niż podać prawdziwą - w pełni zrozumiałą przyczynę...
1. Jakiej normy nie wyrabiam, skoro mam stawkę godzinową a nie akord, więc o żadnych normach nie było mowy?
2. Czy tydzień to aby nie za krótko, żeby wymagać od kogoś ogarnięcia tak dużej ilości różnych zadan? Biorąc pod uwagę to, że większości z nich nawet nie miałam okazji wykonać ani razu, tyle ich jest...
Z tymi pytaniami udałam się do kadrowej. Kadrowa stwierdziła, że "faktycznie, pracuje tu Pani tylko tydzień. Proszę przyjść po pracy, wyjaśni Pani sobie tą sytuację z kierowniczką". Przychodzę po pracy i okazuje się, że... kierowniczka jest na urlopie! Jeszcze 3 godziny wcześniej nie była... Kadrowa próbuje mi pokrętnie wytłumaczyć, że norma to jest w tym przypadku nadążanie za grupą, bo ta praca ma taki charakter, że wykonania zadania przez jedną osobę jest zależne od wykonania zadania przez inne osoby. Tak się składa, że ja w ciągu tych 6 dni roboczych znalazłam się w takiej sytuacji tylko raz, a nawet wtedy moje tempo pracy nie blokowało wcale pracy innych koleżanek... Dodam jeszcze, że w momencie zwolnienia mnie skończyło się im dużo zleceń i po prostu nie potrzebowali tylu pracowników. I jeszcze fakt, że razem ze mną zwolniono wszystkie osoby zatrudnione przez agencję... Wniosek? Zamiast podać prawdziwą przyczynę zwolnienia pracownika, lepiej zmieszać go z błotem i liczyć na to, że pokornie przyjmie do wiadomości że jest beznadziejny i nie będzie się wykłócał. A jeśli się wykłóca, to należy się posłużyć kadrową, niech ona świeci oczami... Polska kultura pracy...
Przepraszam że zagmatwałam, ale jestem dalej pod wpływem silnych emocji...
P.S. Od razu dodam, że w historii nie chodzi o to, że pracodawca zrezygnował ze współpracy. Miał prawo, umowa zlecenie się tym charakteryzuje, że pracodawca może zrezygnować ze współpracy w każdej chwili. Ale chodzi o to, że ewidentnie nakłamał na temat powodu rezygnacji, zrzucając winę na mnie. Po prostu lepiej zmieszać pracownika z błotem, niż podać prawdziwą - w pełni zrozumiałą przyczynę...
Ocena:
39
(89)
1
« poprzednia 1 następna »