Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

angerfist

Zamieszcza historie od: 12 listopada 2012 - 11:03
Ostatnio: 5 marca 2022 - 13:49
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1129
  • Komentarzy: 20
  • Punktów za komentarze: 88
 

#83994

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamówiłem przesyłkę do jednego z oddziałów firmy, w której pracuję. SMS od kuriera:

Kurier: Przesyłka pod mieszkaniem 14

Mieszkanie? Może chodziło mu o lokal 14, ale w lokalu nr 14 przesyłki nie ma, bo jest zamknięty. Dzwonię do kuriera. Nie odbiera.

Kurier: SMS

Ja: A co to za przesyłka i na jaki adres była nadana? Mieszkanie nr 14 nic mi nie mówi.

Kurier: Piekielna 8/15

Ja: Nie zamawiałem nic na Piekielną. Prawdopodobnie chodziło o Ziemską 8/15, bo tam znajduje się jeden z naszych oddziałów.

Kurier: W poniedziałek rozwiążę problem.

Był piątek. Czekam w takim razie do poniedziałku.

Ja: Wyjaśniło się, co z tą przesyłką?

Kurier: Dopiero ruszam z bazy.

Kilka godzin później.

Ja: Nadal czekam na wyjaśnienie sprawy z przesyłką.

Brak odpowiedzi, telefonu nie odbiera.

Ja: Z jakiej racji zostawił pan w ogóle przesyłkę pod innym adresem? Ktoś mógł ją sobie zwyczajnie zabrać. Tu nawet nie ma co wyjaśniać, tylko jechać tam, gdzie zostawił pan paczkę i dostarczyć pod prawidłowy adres.

Nadal brak jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony kuriera, telefony ignorowane, również te od centrali firmy kurierskiej, bo całą sprawę w międzyczasie zgłosiłem. No to postanowiłem dręczyć go ciągłym dzwonieniem. W końcu przysłał SMS:

Kurier: Jestem aktualnie w Wygwizdowie także jutro będzie załatwione.

Ja: Jutro? Zawiózł pan paczkę z towarem, na który czeka klient pod zupełnie inny adres. Nie interesuje mnie, gdzie pan jest. Trzeba było dostarczyć na prawidłowy adres. A jak się już popełnia błąd, to się go naprawia od razu, tymczasem pan nie odbiera telefonu nawet od pańskiej centrali.

Kurier: Jestem po pracy, dziękuję, do jutra, do usłyszenia.

Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i mam nadzieję, że pan kurier odpocznie na dłużej od pracy.

Kurierowo

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (183)
zarchiwizowany

#45598

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drogi znalazco mojego portfela, skoro już wziąłeś sobie 100zł, które było w środku, to mogłeś pofatygować się na pocztę i wysłać mi dokumenty zwykłym listem za niecałe 2zł. daleko nie miałeś, wiem gdzie go zgubiłem. Portfel też mogłeś sobie zatrzymać, lubiłem go, ale mam drugi w domu, więc jakoś przeboleję. Przydałaby mi się jednak moja karta miejska, karta kibica i dowód. Karty bankowe i tak muszę wyrobić, bo od razu zastrzegłem. Nie zwróciłeś mojej własności, więc jesteś zwykłym złodziejem, łączna wartość przekraczała 250zł, a to już jest przestępstwo.

zgubiony portfel

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (22)

#44011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do marketu typu "nie dla idiotów" przyszedł sobie pan w średnim wieku prawdopodobnie z żoną i synem, dokładnych powiązań nie znam, ale wyglądali na rodzinę.

Pan wybrał sobie telewizor 55 cali za ponad 7000zł i udali się z tym wielkim pudłem w stronę kas. Jednak w małej kolejce do kasy stanęła tylko pani, a panowie z telewizorem udali się do wyjścia dla klientów bez towaru, gdzie zatrzymał ich ochroniarz i poprosił o podejście z towarem do kasy. Pan oznajmił, że przy kasie stoi jego żona, a on nie ma zamiaru sterczeć tam z tym pudłem. Ochroniarz ponowił swoją prośbę, uzasadniając to procedurami obowiązującymi w sklepie. On jednak był nieugięty i stwierdził, że jakiś szczyl nie będzie mu rozkazywał. No to "szczyl" zawołał dowódcę ochrony 2 razy starszego od siebie i przy okazji 2 razy większego, ale bardzo kulturalnego i spokojnego człowieka. Jednak i z nim nasz pan nie chciał rozmawiać, więc wezwano policję.

Gdy okazało się, że ochrona ma rację, policjantom oberwało się od przeróżnych "urw" i "ujów". Jako, że był to pieszy patrol, wezwali posiłki w postaci radiowozu. Pan dostał zarzut kradzieży na sporą sumę i obrazę funkcjonariuszy na służbie a syn oskarżony o współudział w kradzieży. Odwieziono ich na komisariat. Warto było być piekielnym?

market

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 756 (828)
zarchiwizowany

#43909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Parę lat temu pracowałem w sklepie internetowym,a dokładnie w punkcie odbioru zamówień.Asortyment RTV,AGD,Foto,GSM.Składasz zamówienie przez stronę internetową,odbierasz w jednym z takich punktów.Pomieszczenie mieliśmy niewielkie,co widać od razu z zewnątrz budynku.A oto kilka przykładów piekielności klientów:

j:[ja],k:[klient]

k: Chciałabym kupić pralkę.
j: W takim razie zapraszam na naszą stronę internetową i proszę złożyć zamówienie.
k: Ale ja bym chciała obejrzeć najpierw.
j: Obejrzeć można również na stronie,jest tam cały nasz asortyment.
k: Ale ja chcę obejrzeć tu w sklepie!!!
j: Jak widać nie mamy tu żadnej ekspozycji pralek.
k: Ja myślałam,że dalej się wchodzi*. Co za chamstwo,wychodzę!!!

*dalej były drzwi od toalety dla personelu z napisem WC

Kolejna historia:

k: Dzień dobry chciałbym telewizor zamówić,model taki i taki.
j: Zamówienia proszę składać przez naszą stronę internetową.
k: Tak?A jak ja nie mam internetu?
j: Ja mogę zamówić towar na sklep,ale wtedy prosiłbym o przedpłatę.
k: Jaką przedpłatę?Na stronie nie ma nic o przedpłacie!!!
j: Przed chwilą słyszałem,że nie ma pan internetu,więc skąd pan to wie? (tu posypało się kilka epitetów dotyczących mojej osoby i całej firmy oraz trzaśnięcie drzwiami)

A to jeden z moich ulubionych przypadków:

k: Dostanę u was coś takiego? (i tu wyciąga jakąś dziwną część od jakiegoś urządzenia)
j: Niestety nie.
k: A wie pan chociaż co to jest?
j: Nie wiem,ale znam asortyment sklepu i żadnych części na pewno nie prowadzimy.
k: Fachowiec powiedział,że u was dostanę.
j: Albo fachowiec się pomylił albo pan,my czegoś takiego nie mamy.
k: To macie mi na jutro sprowadzić i nic mnie nie obchodzi!!!

Dodam tylko,że nazajutrz była wigilia,więc wypadało tylko życzyć panu wesołych świąt...a kilka dni później okazało się,że niedaleko był warsztat z autoalarmami i pan chyba pomylił adresy.

Przypadek mało piekielny,ale zabawny:

k: Dzień dobry,co to za sklep?
j: Dzień dobry,to jest sklep internetowy.
k: A co to znaczy?
j: Zamawia pan sobie towar na naszej stronie i tu go można odebrać.
k: O to super.Bo ja bym potrzebował łódkę z silnikiem,bo często na ryby jeżdżę...

internet

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (174)
zarchiwizowany

#42722

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Żyjemy w kraju,w którym nawet odnowienie ważności badań do pracy może skomplikować życie.

Wszystko wydawało się proste.Skierowanie do prywatnej kliniki,z którą firma ma podpisaną umowę,więc jadę się zarejestrować.Na miejscu okazało się,że trzeba zaczekać parę dni,bo wtedy będą wszyscy specjaliści na miejscu i badania będą mogły być przeprowadzone jednego dnia.

Przyjeżdżam w umówionym terminie i okazuje się,że mam złe skierowanie,bo powinienem jechać do placówki współpracującej z kliniką,gdyż mój pakiet w ich klinice nie obowiązuje i musiałbym zapłacić za badania (mamy w firmie możliwość wykupienia pakietów zdrowotnych do tej kliniki za jakieś 35zł miesięcznie,niby niewiele, ale jeśli korzystam z usług lekarzy raz na 2 lata uznałem to za zbędny wydatek). Pytam się, jakim cudem mogę mieć złe skierowanie, skoro jest wyraźnie napisana nazwa placówki. Pani z rejestracji uznała jednak,że księgowa musiała się pomylić i wypisała mi złe skierowanie.Kłócić się nie zamierzałem, bo i tak nic by to nie dało,tylko sięgnąłem bo telefon i zadzwoniłem do placówki współpracującej w celu rejestracji.Oczywiście termin oczekiwania kilkudniowy,bo wtedy będą wszyscy specjaliści ( jak się później okazało specjaliści przyjmują codziennie). Wiadomość niezbyt dobra,bo kończył się okres ważności badań. Na szczęście udało się w pracy pozmieniać nieco grafik i dostałem wolne na okres dni,w których nie miałbym ważnych badań.

Nadszedł w końcu wyznaczony dzień.Udałem się do przychodni z samego rana.Okazało się,że rejestracja przez telefon nie obowiązuje i trzeba czekać.Wziąłem numerek...18 osób w kolejce,ale doczekałem się.Do laboratorium też jakimś cudem wszyscy zdążyli. Następnie gabinet na drugim końcu przychodni i badanie słuchu. Zamknęli mnie w pomieszczeniu "dźwiękoszczelnym" i puszczali na słuchawkach jakieś "piknięcia". Szkoda tylko,że oprócz "pikania" słyszałem jeszcze siorbanie kawusi i skrzypiące krzesło pielęgniarki, przez co stwierdzono lekkie uszkodzenie słuchu,gdyż dźwięki wydobywające się zza pomieszczenia "dźwiękoszczelnego" zwyczajnie zagłuszały to, co piszczało mi w słuchawkach.

Po godzinie 13 odebrałem wyniki badań laboratoryjnych i udałem się znów do rejestracji w celu wydania mi jakiejś karty do lekarza medycyny pracy,ale pani stwierdziła,że dziś już nie da rady i żebym przyjechał jutro.Szkoda tylko,że zaraz po badaniach miałem jechać do pracy.Zadzwoniłem,powiedziałem jaka jest sytuacja.Asystentka dyrektora zadzwoniła z aferą najpierw do centrum zdrowia,z którą firma ma umowę,następnie do placówki współpracującej i nagle okazało się,że lekarz medycyny pracy jednak jeszcze przyjmuje,ale żeby nie było tak kolorowo najpierw trzeba było wejść do gabinetu obok na wywiad z pielęgniarką i odpowiedzieć na pytania czy się dobrze czuje,czy często choruje itp. Następnie kolejka do gabinetu lekarza medycyny pracy. Czekam,czekam i w końcu nadchodzi moja kolej aż tu nagle wbija się przede mnie facet,który wchodził po mnie do gabinetu pielęgniarki,więc automatycznie był za mną w kolejce.Zwróciłem mu uwagę,żeby się nie wpychał,bo jestem przed nim. On uparcie twierdził,że nie mam racji i on był przede mną. Lekarka słysząc to oznajmiła,że jak nie możemy się dogadać to ona już nikogo nie przyjmie po czym trzasnęła drzwiami i przekręciła klucz. W tym momencie zacząłem się zastanawiać,czy najpierw zabić tego faceta,czy lekarkę.Usiadłem,żeby ochłonąć i siedziałem tak z 3 minuty i wtedy wyszła pielęgniarka,która powiedziała,żebym poszedł z nią, to będę miał dziś badania.Znowu drugi koniec przychodni i moim oczom ukazuje się gabinet lekarza medycyny pracy czynny do godziny 19:00.Odetchnąłem z ulgą,ale i tak ręce opadają,bo przecież w rejestracji o godzinie 13:15 stwierdzili,że lekarz już nie przyjmuje.Do tej pory nie wiem,jaki był w tym cel.I tak oto "miło" spędziłem czas w przychodni od 7:30 do 17:00.

medycyna pracy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (124)

1