Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bazienka

Zamieszcza historie od: 20 sierpnia 2011 - 17:54
Ostatnio: 3 lutego 2024 - 8:24
Gadu-gadu: 5477672
O sobie:

bazia, kotka (łac. amentum, ang. catkin) – odmiana kłosa lub grona, typ kwiatostanu, w którym pojedyncze kwiaty osadzone są na osi pędu bez szypułek lub z krótkimi szypułkami. Kotki mają przeważnie wiotką, zwieszająca się oś główną

  • Historii na głównej: 96 z 140
  • Punktów za historie: 28542
  • Komentarzy: 10981
  • Punktów za komentarze: 33135
 
zarchiwizowany

#66112

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Różne i o różnych tekstach na podryw już w życiu słyszałam.
Było:
- " Jak ty jesteś sama, to po co o siebie dbasz?"
- " Masz ładne zmarszczki"
- " Będziesz moją dziewczyną w Pcimiu Dolnym? Bo tam jeszcze nie mam żadnej"

Mistrzostwo podrywu.

Ale jak mężczyzna oświadcza się kobiecie pierścionkiem, który mu zwróciła poprzednia partnerka, która go notabene niszczyła psychicznie i zdradziła na koniec, to już brak mi słów...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (30)
zarchiwizowany

#65680

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu bodajże Armagedon przestrzegała przed odbieraniem nieznanych numerów.
Do listy proponuję dopisać takie:
1) +48 48 360 23 29
2) +48 71 77 302 44
3) +24 381 90 900 70
Nr 1 zobaczyłam jako połączenie nieodebrane po pracy ( nie możemy mieć telefonów w trakcie pracy), oddzwoniłam, na szczęście "odbiłam się", usłyszałam taki głuchy dźwięk, po którym połączenie zostało przerwane.
Po przeszukaniu internetu znalazłam informację, że to jakaś firma ubezpieczeniowa albo telemarketingowa, dzwonią i nie odzywają się ( w nam pewnie "zjadają" z konta pewną sumę...).
Numer 2- "głuchy telefon", "męczą przez cały dzień, po oddzwonieniu nikt nie odbiera ", " proponują reklamy".
Numeru 3 nie znalazłam, ale "obcy" początek jednak daje do myślenia.
Co gorsza, po moim nieopatrznym oddzwonieniu na nr pierwszy, wszystkie 3 zaczęły do mnie wydzwaniać po minimum kilka razy dziennie, także w weekendy, w godzinach mocno porannych/wieczornych.
Na szczęście część tych połączeń następowało, gdy i tak ze względu na pracę nie miałam telefonu przy sobie, ale przyznam, że było to mocno denerwujące.
Opisałam sobie te numery " nie odbieraj 1/2/3" i po około miesiącu wydzwanianie ustało.

nękanie telefony

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 39 (155)
zarchiwizowany

#59718

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nawiązując do http://piekielni.pl/59677.

Koleżanka miała lata temu bardzo trudny poród. Rodziła 3 dni, dziewczynie 20-letniej wydawało się, że lekarze wiedzą lepiej, więc tylko potulnie wykonywała polecenia. Mały urodził się w zielonych wodach płodowych, z pępowiną owiniętą wokół szyi. Dziewczynę pozszywali wybitnie paskudnie, a ta tak była ucieszona zakończeniem porodu i dziecięciem, że machnęła ręką.

Po jakimś czasie chciała założyć sobie wkładkę. Poszła więc do ginekologa, ale zamiast stałego lekarza spotkała, dajmy na to, pana Kowalskiego. Pan Kowalski okazał się być wybitnym doktorem czy profesorem, masa osiągnięć, doświadczenia, oh, ah.

Koleżanka hyc na fotelik, wyłuszcza powód wizyty, a lekarz jak nie zacznie lamentować:
- Kto panią tak pokaleczył, no rzeźnik jakiś, jak można coś takiego spartaczyć, no wstyd dla wszystkich lekarzy! Trzeba było skarżyć, odszkodowania się domagać! ( i dalej w ten deseń). No dobrze, proszę, tu jest recepta, pójdzie pani na dół do apteki, wykupi i wróci szybciutko do gabinetu...

No i poszła, a że kolejka długa, poczytała receptę, nazwisko zaświtało. Zadzwoniła do babci, poprosiła o odszukanie dokumentacji porodowej i o nazwisko lekarza nią się zajmującego. Babcia hot 80, więc trochę problemu z odszukaniem właściwego miejsca, ale udało się- Kowalski i Wiśniewska ( położna).

Koleżanka cała uśmiechnięta wraca z wkładką do gabinetu i rzecze:
- Już wiem, kto mnie tak ładnie pozszywał!
- No kto?
- Pan...

Żałuję, że nie widziałam jego miny

lekarze partacze

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 338 (434)
zarchiwizowany

#58251

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na dobry początek dnia- historia z pracy w kawiarni.
Nie piekielna, raczej śmieszna i żenująca.
I od razu ostrzegam- nie żadne tam urban legend, chociaż jakby mi to ktoś opowiedział, miałabym trudności z uwierzeniem...

Akcja właściwa.
Przychodzi pani w wieku ok 35-40 lat, prosi o kawę białą. Przygotowuję, zanoszę do stolika, chwilę z panią rozmawiam i wracam do swoich obowiązków.
Pani przychodzi zapłacić, nabijam 8 zł. Wydaję 2 zł z banknotu 10 złotowego. Moneta trafia do pojemniczka na napiwki, za co pani dziękuję.
A pani zapuszcza łapkę do owego pojemniczka w celu wydobycia sobie stamtąd złotówki.

Przyznaję się, jestem przebojowa i bywam nawet pyskata , ale to jedna z niewielu chwil w moim życiu, kiedy załapałam stupor...

sknera napiwki kawiarnia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (73)
zarchiwizowany

#58111

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Naczytawszy się o szpitalach, a i po wczorajszej rozmowie z przyjaciółką.
Otóż Kasia ma rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku inwalidzkim.

Pierwsza historia- jak Kasia w wieku 16 lat dowiedziała się o swojej chorobie. Otóż po zrobieniu badań pan doktor stwierdził znudzonym tonem:
- No cóż, zanik mięśni pani ma. Będzie pani niesamodzielna. No ale są różne zaniki mięśni, mogą pani zaniknąć mięśnie w szyi, głowa będzie pani zwisać... albo mięsień sercowy nie wytrzyma, no różne są zaniki. Ale z tym da się żyć.


Historia druga. W tej chorobie problemem są nie tylko niedowłady, ale i metabolizm. Kasia od grudnia miała plamienia, leczyła się ginekologicznie, nawet jakieś tabletki na obkurczenie endometrium brała- bezskutecznie. Konieczne łyżeczkowanie.

Dostała skierowanie, poszła do szpitala, a tam jakże miły pan doktor wszedł do sali, na której były 3 inne panie, popatrzył i zaczął wyliczać wskazując kolejno palcem:
- Łyżeczkowanie, polipy, poronienie, ( i wskazując na Kasię) martwa ciąża.
I poszedł.
Pani od poronienie była w jednym z ostatnich miesięcy ciąży, zaraziła się paciorkowcem, terapia antybiotykowa nie pomogła ( błąd lekarza- antybiotyk doustny zamiast dopochwowy), jak przybyła do szpitala, było już za późno została już tylko cesarka, by wydobyć z kobiety martwy płód.
Podobnież ten lekarz to syn ordynatora.

Osobne przeboje były z brakiem zgody na transfuzję krwi, połączone z 15-minutowym ubliżaniem i straszeniem, że jak przebije się ściana macicy, to się dziewczyna wykrwawi ( mimo że szpital miał zapas produktów potrzebnych do metod alternatywnych).

A przecież tak ważna jest w zawodzie lekarza empatia...

Szpitala na Zaspie w Gdańsku absolutnie NIE POLECAM.

Gdańsk szpital na Zaspie

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (291)
zarchiwizowany

#57103

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj rozmawiałam z moim bratem, którego zostawiła dziewczyna. W Święta. Przez telefon. Po pijaku. Po 2 latach związku i 1,5 roku wspólnego mieszkania.
Samo to mogłoby wystarczyć za historię na Piekielnych, ale Brat opowiedział mi historię, którą usłyszał wtedy od naszego ojca.
Otóż nasz ojciec przed naszym urodzeniem miał żonę Elżbietę i z nią syna Piotra. W któreś święta pochorował się od stojącej na wierzchu sałatki, w związku z tym nie nadawał się do odwiedzin u teściów. Żona wzięła więc dziecko i sama poszła. Nie wróciła, ale ojciec tłumaczył sobie to tym, że może nie chce się zarazić czy co...
Kilka dni później wracał z pracy i zauważył, że jacyś robotnicy wynoszą meble, więc zaoferował pomoc...
Tak, to były jego meble.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (124)
zarchiwizowany

#52129

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie raczej śmiesznie, ewentualnie autopiekielnie.
Z czasów na infolinii, historia opowiedziana przez koleżankę.
Dzwoni klient, prosi o zaświadczenie o przebiegu ubezpieczenia, [M]arta prosi o pesel, godność [K]lientki oraz adres e-mail.
[K]- Ale pani będzie się śmiać...
[M]- Nie będę.
[K]- Ale obiecuje pani?
[M]- Obiecuję..
[M]- No dobrze... słodkadziurka@buziaczek.pl.
( tu następuje stłumione parsknięcie, [M] wstaje z boksu zwracając na siebie uwagę kilku rzędów konsultantów, i głośno i dokładnie powtarza)
[M]- Powtarzam adres mailowy- SŁODKADZIURKA MAŁPA BUZIACZEK KROPKA PE EL bez polskich znaków?
( i tu [M] już musi włączyć hold, bo śmieje się pół sali)

Więc jeśli dzwonicie do poważnej instytucji i nie chcecie poprawić kilkudziesięciu osobom humoru na resztę dnia, radzę stworzyć maila specjalnie do tego celu, nawet niekoniecznie w wersji imie.nazwisko@costam.pl. Dla własnego dobra.

Pozdrawiam również Pana z maila milionymonet@hotmail.com .

infolinia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (58)
zarchiwizowany

#52037

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z czasów pracy na infolinii w jednym z TU.
Bardziej śmieszne niż piekielne.

wypowiedzenie to wg klientów- wygłoszenie, wygładzenie, wywiedzenie
klient popełnił faux pas (wym. fo pa)- fondue, foie gras (wym. fua gra)
firma windykacyjna Lexus była oczywiście Luksusem
druga firma- Intrum Justitia- to Invitrum Justynka, tudzież Intruz Jujitsu
Mercedes-Benz- był Mercedesem "Bęc"
Mitsubishi- Miszibiszi
MTU- Mutu, Mi Tu Ju
rekalkulacja- reaktywacja, rekomendancja, rezygnacja, reglamentacja, remementacja, rekonotacja, dezintegracja i - mój osobisty faworyt- rekopulacja

Irytowałam się gdy agenci podając maila kładli nacisk na wielkie litery i znaki przestankowe.
Aż do momentu, kiedy w ramach bonusowego zadania weryfikowaliśmy adresy mailowe, pod które dokumenty nie doszły.
Otóż moje koleżanki i koledzy wysyłali dokumenty na adresy takie jak:
...@krakówkropkapocztamyślnikpolskakropkapeel
...@jahu.com/ ...@juhu.com
...@goł2.pl
...@dzimejl.com

Da się.

Infolinia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (61)
zarchiwizowany

#52038

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Występuję niniejszym w obronie pracowników infolinii.
Pracowałam w jednym z TU. Część rzeczy typu nazwisko, adres, nr telefonu, reozłożenie płatności na raty, mogliśmy zmieniać bezpośrednio na linii w czasie rzeczywistym.
Inne kwestie, np. zmiana imienia, wykreślenie ryzyk z odnowienia, jakiekolwiek zmiany na wniosku zlecało się działowi zwanemu szumnie HelpDeskiem.
Celem wyjaśnienia- wniosek w wersji papierowej jest przesyłany do Centrum, gdzie jest najpierw skanowany przez Kancelarię, wprowadzany do systemu, następuje weryfikacja ( czy nie ma jakichś korekt, niezgodności między wyliczeniem agenta a wyliczeniem kalkulatora składek), odszukanie płatności, i dopiero wtedy wniosek polisuje się, generowane są dokumenty i następuje wysyłka do Klienta. Standardowo ok 2 tygodni, do momentu otrzymania dokumentów Klient może posługiwać się kompletem wniosek plus dowód wpłaty.
Przekazując sprawę do HD konsultant robi zgłoszenie. Zgłoszenia mają różny czas obsłużenia- od 1 do 7 dni roboczych, czasem 10.

I teraz sytuacja- robię zgłoszenie na zmiany na wniosku, bo nie mam możliwości wprowadzić ich samodzielnie. Czas obsługi 3 dni robocze. W międzyczasie wniosek polisuje się, zgłoszenie wraca nieobsłużone- "Zgłoszenie dotyczy polisy".
Było to zrobione z pełną premedytacją- osoba na HD mogła spokojnie zrobić zmianę, tyle że zajęłoby to np. 2 minuty a wklejenie tekstu jakieś 5 sek.
Dla klienta to kolejne 7 dni roboczych oczekiwania jeśli chodzi np. o zmianę słownikową- dodanie miejscowości do słownika. Lub kilka dni, aż konsultant zobaczy 'zwrotkę' w swoim panelu HD i sam wprowadzi zmiany.
Po co załatwić coś w 2 minuty? Niech klient czeka 10 dni roboczych, czyli przy dobrych wiatrach 2 tygodnie. Plus wysyłka.

Zdarzało się, że ludzie z działu HD mieli kilkutysięczne pensje ( dostawali np. 2-3 zł za 'sprawę'- wprowadzoną zmianę- przez takie akcje, albo wręcz nie ruszali sprawy a dawali komentarz "zrealizowano", tudzież " odpowiedzi udzielono").

A ludzie z pierwszej linii oczywiście przyjmowali na siebie niezadowolenie klientów ( "ja już od miesiąca wydzwaniam!"), wspinając się na wyżyny kreatywności przy tłumaczeniu się Klientom- bo przecież, że pracownikowi z innego działu nie chciało się obsłużyć zgłoszenia- powiedzieć nie wolno.

Więc następnym razem weźcie kilka głębokich wdechów zanim objedziecie biednego konsultanta za opieszałość firmy...

Gwiazdy tańczą w HelpDeskach

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (24)
zarchiwizowany

#52010

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przychodzą 2 panie. Takie hot 50.
Pani 1 mówi, Pani 2 przytakuje.
P1- Proszę pani czy są jakieś gratisy?
Ja- Mogę pani dać naklejkę z logo miasta.
P1- Ale ja bym chciała koszulki i kubeczki. Dla mnie i dla znajomych.
J- Koszulki i kubeczki są w naszym sklepiku, proszę, tam jest witrynka.
P1- Ale proszę pani! Ja nie chcę nic kupować ja chcę za darmo dostać!
J- Urząd Miasta nie dostarczył nam niestety darmowych gadżetów.
P1- No jak to może być, przecież to promocja miasta.... ( rozkręciła się na jakieś 2 minuty)
J- Może pani zadzwonić do urzędu i zaproponować im dostarczenie nam darmowych gadżetów.
P1- Ale ja już u nich byłam!
P1 ( do swojej koleżanki)- No wiesz ty co? Takie chamstwo! ( do mnie) Ja zadzwonię a pani już tu nie pracuje!
Po czym panie udały się piętro wyżej, gdzie znajduje się nasza kawiarenka. Po zobaczeniu, że i tam niczego nie wysępią, usiadły przy stoliku ( na ścianie wisi kartka, że stoliki wyłącznie dla Klientów kawiarni), wyciągnęły swoje bułki zalatujące wędliną wiekową i zaczęły demonstacyjnie jeść, papierki pozostawiwszy na stoliku


Tydzień później, w ostatnim dniu z 7dniowego maratonu w pracy ( czytaj 70 godzin pracy w tygodniu) przychodzi Dystyngowana Pani.
Jako że jestem sama na piętrze ( zarządzenie Guru, czyt. Prezesa w kwestii grafiku), obsługuję kolejkę, która zdążyła mi się utworzyć.
Wreszcie DP dostała swoje pięć minut
Dystyngowana Pani- Ja bym chciała mapkę okolicy.
Ja- Niestety nie mam bezpłatnych, tylko płatną po 10 zł.
DP ( dostała hiperwentylacji)- Jak pani śmie? Co pani chce ze mnie żebraczkę zrobić?
Po czym strzeliła focha. Z przytupem i melodyjką.

Nie dogodzisz...

IT Sopot

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (198)