Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bazienka

Zamieszcza historie od: 20 sierpnia 2011 - 17:54
Ostatnio: 3 lutego 2024 - 8:24
Gadu-gadu: 5477672
O sobie:

bazia, kotka (łac. amentum, ang. catkin) – odmiana kłosa lub grona, typ kwiatostanu, w którym pojedyncze kwiaty osadzone są na osi pędu bez szypułek lub z krótkimi szypułkami. Kotki mają przeważnie wiotką, zwieszająca się oś główną

  • Historii na głównej: 96 z 140
  • Punktów za historie: 28543
  • Komentarzy: 10980
  • Punktów za komentarze: 33147
 

#87527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W poczekalni jest historia rozpoczynające się od słów "jak roznosi się wirus?". Ano z głupoty czy niedbalstwa się roznosi.

1. Czekam na autobus, obok mnie starsza pani. Miała rękawiczki na dłoniach- chwali się. Tylko jaka to różnica, jeśli co chwila smarkała w przemoczoną, materiałową chusteczkę?

2. W sklepie babsko zdejmuje maseczkę, ślini paluchy i rozdziela nimi woreczek...

3. Jadę tramwajem, baba siedząca niedaleko ściąga maskę i dłubie w nosie. Zareagowałam, zwracając jej uwagę, że po pierwsze to obrzydliwe, po drugie jest epidemia i powinna ręce zdezynfekować, Zignorowała mnie, więc wypaliłam "tak, do pani mówię, w żółtej kurtce". Na następnym przystanku wstała chcąc wysiąść i chwyciła się rurki, wycierając w nią pozostałości smarków.

4. Koleżanka miała przypadek covida w swoim wydziale, dostała kwarantannę prewencyjną- ona sama, brat i matka nie. Wymaz za kilka dni. Matka pracuje w sklepie, dojeżdża komunikacją miejską. Po kilku dniach wymaz pozytywny, przechorowała, a domownicy przez te kilka dni radośnie hasali po mieście...

Tak, moi drodzy, roznosi się wirus.

wirus covid

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (135)

#87524

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja nieco podobna do #87481.
Brat miał urodziny, stwierdził, że posiadówka przy planszówkach, ale przynieście planszówki, bo mam tylko chińczyka ;).

Więc postanowiłam kupić mu imprezową grę planszową. Zapobiegliwie wybrałam firmę mieszczącą się w mieście brata, by w razie W mógł odebrać grę osobiście. Również zapobiegliwie zakupiłam grę kilkanaście dni przed planowaną imprezą.

Przesyłka paczkomatem. Po 10 dniach i upewnieniu się, że żaden sms mu nie przyszedł, sprawdzam status- "przygotowano do wysyłki". Przez 10 dni. Piszę więc maila wyjaśniającego, że gra jest prezentem na piątkową imprezę. Żadnego przepraszam" ani nic, gra będzie w piątek. No ok. Kolejnego dnia po południu sprawdzam status- a jakże, "przygotowano do wysyłki". Piszę stanowczego maila informując, że jeśli brat nie odbierze paczki w piątek, to proszę o zwrot pieniędzy. Udało się, doszła w piątek kilka godzin przed imprezą.
Napisałam komentarz zgodnie z prawdą- że 10 dni czekałam na wysyłkę przedmiotu, o którą musiałam się upominać i nie wiadomo kiedy doszłaby bez upominania się.

I tu zaczyna się telenowela. Zaczęły się maile, że proszą o usunięcie komentarza, że w ramach zadośćuczynienia dają zniżkę na kolejne zakupy (nie wiem, skąd im przyszło do głowy, że będę chciała cokolwiek od nich kupić i dać im zarobić, ryzykując kolejne przepychanki o przesyłkę?). Nie zgadzam się i informuję, że niech ich to nauczy na przyszłość dbania o klienta.

Dostaję litanię, że corona, że trudne czasy, blabla. I żebym to jeszcze przemyślała, bo jest 14 dni na usunięcie komentarza. Ponownie odmawiam.
Otrzymuję maila "Pani baziu, jaka jest pani decyzja?", na którego już nie odpisuję, bo zakrawa to o absurd. Myślałam, że dali mi spokój, bo termin usunięcia komentarza minął.

Po miesiącu kolejny mail- "czekamy na pani decyzję pani baziu". Pracę mam, jaką mam, więc zauważam nieodebrane połączenie od nieznanego numeru. W domu mail, że "Pozwoliliśmy sobie skontaktować się z panią telefonicznie, nadal czekamy na pani odpowiedź w sprawie komentarza". Chyba czekali na odpowiedź, którą preferują...

Tu już się zirytowałam i napisałam ostrzejszego maila, że nie wyrażałam zgody na żaden kontakt telefoniczny z ich strony i wyraziłam się jasno 2 razy i piszę to po raz TRZECI- komentarza nie usunę. Napisali, że oni wszystko "w trosce o zadowolenie klienta", odpowiedziałam, że kolejne wiadomości potraktuję jako nękanie. Mam spokój chwilowo, ale ciekawe, na ile...

allegro wysyłka nękanie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (116)

#87063

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałam od koleżanki z obrzeży miasta, autobusy jeżdżą co godzinę.
Pomiędzy kabiną kierowcy i 1 rzędem siedzeń a resztą autobusu są rozciągnięte taśmy.
Weszły 2 dziewczyny, kupiły karnety u kierowcy, usiadły na tych oddzielonych taśmą siedzeniach. Kierowca wyprosił je stamtąd. Dziewczyny wysiadły, chcąc wsiąść środkowymi drzwiami, ale wtedy kierowca zamknął drzwi i odjechał... Na nasze uwagi o zatrzymaniu się i wpuszczeniu dziewczyn stwierdził, że minął czas odjazdu.

kierowca autobus

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (181)

#85969

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieliśmy z grupą na studiach zajęcia 14-17. O 15:30 prowadząca puściła nam film.

O 15:45 pojawiła się pierwsza star... słuchaczka Uniwersytetu III Wieku. Przypominam - sala zajęta jeszcze przez ponad godzinę, studenci w sali. I od razu - "A co to? A po co? A dlaczego?".

Po chwili przyszła druga i zaczęły gadać. Że siedziały ławkę przede mną, zwróciłam im uwagę, że trwają zajęcia i przeszkadzają grupie. Jedna wstała, stwierdziła, że "ta dzisiejsza młodzież za grosz kultury nie ma" i przesiadła się z fochem.

Po 16:30 słuchaczy było kilkukrotnie więcej niż osób w mojej grupie. Większość witała się głośno z już obecnymi, np. "Cześć, Grażynko, dawno cię nie widziałam, co u ciebie?".

Kilkukrotnie musiałam zwracać im uwagę, że to nie poczekalnia, tylko zajęcia i pogadać mogą sobie przed salą.

Dzień wygrała baba, która kazała mojej prowadzącej wstać i wpuścić ją do ławki (mając do wyboru 30 ławek po 10 miejsc każda).

Nie wiem, kto bardziej piekielny - osoby przychodzące na zajęcia ponad godzinę wcześniej, ryjące się na chama do sali, w której wykład mają inni studenci i przeszkadzający gadaniem czy prowadząca, która z grzeczności nie powiedziała im, że trwają zajęcia i prosi o opuszczenie sali lub chociaż nieprzeszkadzanie (potem dziękowała mi, że próbowałam nad mini zapanować)...

starzy ludzie święte krowy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (177)

#84716

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sesja…

Na studiach robię notatki na komputerze, by potem łatwiej było się z nich uczyć/dopisać coś. Notatki udostępniam, jeśli ktoś poprosi.

Ale nie może być aż tak kolorowo.

1. Pretensje o kilka literówek w 20+ stronach tekstu.

2. Wyjechałam na weekend i notatki na wtorkowy egzamin wysłałam dopiero w poniedziałek? Przeze mnie ktoś nie zdał! Moja wina!

3. Dostaliśmy pytania z poprzednich lat, egzamin miał być przez internet, z notatkami - wystarczyło sobie je dobrze pozakreślać markerami, by łatwiej szukać. Ale nie. Na czacie grupowym post z pretensją "No naprawdę nikt nie ma odpowiedzi do testu?!". Serio? Tak ciężko znaleźć odpowiedzi w wysłanych notatkach? Miałam ochotę podać lasce złe rozwiązania.

4. Jeden z wykładowców zaproponował podział zaliczenia na 2 części, pierwsza w połowie semestru, druga w sesji. Ludzie z mojego roku nie ogarnęli, że tak będzie łatwiej i wybrali jeden egzamin z całości...

Bonusowo wspomnę, że kiedy ja potrzebowałam notatek, gdy nie było mnie na wykładzie czy ćwiczeniach, uzyskanie ich od innych szło dość opornie.

Plus korzystanie ze smartfonów pod ławkami na egzaminie. A jak któryś z wykładowców kazał oddać telefony lub położyć na ławce ekranem do dołu, sypał się na niego stek wyzwisk po egzaminie…

Kiedyś osoby z wyższym wykształceniem były elitą intelektualną, teraz przestaję się dziwić, że niektórzy magistrowie pracują w Biedronce...

studenci roszczeniowość

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (214)

#84204

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejny sposób na oszustwo.

Firmy nie mam, przyszło z różnych adresów na maila, którego używam wyłącznie prywatnie i to raz na ruski rok. Ale ktoś prowadzący działalność czy B2B może kliknąć w zdenerwowaniu lub z ciekawości. Uważajcie!

„Drogi Kliencie
Przesyłam wykaz nierozliczonych faktur, aby dowiedzieć się więcej.
Li nk do faktury: [link]
Pozdrawiam
Grzegorz Chmielarski
Grimp Sp. z o.o.”

„Cześć
Przesyłam wykaz nierozliczonych faktur, aby dowiedzieć się więcej.
Li nk do faktury: [link]
Z poważaniem
Ewa Michalak
Abakus Sp. z o.o.”.

oszustwo

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (92)

#82726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponad rok temu brałam udział w projekcie unijnym oferującym różnorakie kursy. Projekt był koordynowany przez 2 fundacje (dla uproszczenia F1 i F2). Po kursie gwarantowano nam staż.
Niektóre kwiatki:

- Po zgłoszeniu się do F1 zostałam wysłana na szkolenie do F2, poprzedzone rozmową kwalifikacyjną. Miałam mieć gwarantowane miejsce na kursie, jednak po rozmowie dostałam maila kopiuj-wklej, że się jednak nie dostałam, zachowają moje cv - blabla. Koordynatorka z F1 stwierdziła, że to pomyłka.

- Na warsztatach poprzedzających kurs, udostępniono nam bufet z kawą, herbatą, były nawet ciastka i obiady. Pierwszego dnia kursu wieczorem otrzymaliśmy reprymendę od pani z F2, że jakim prawem zużywamy herbatę i kawę, przecież to nie dla nas...

- Po kursie otrzymaliśmy certyfikaty, jednak bez jakichkolwiek podpisów, pieczątek potwierdzających cokolwiek z F1 i F2 (można powiedzieć, pomyłka, ale i w identycznej sytuacji było 15 osób i każda z nich musiała podpisem potwierdzić odbiór tego certyfikatu).

- Miał być staż, pani z F1 zapewniała, że maksymalnie do początku lipca - zeszłego roku. Stażu nie widziałam do dziś. Niektóre osoby z grupy dostały propozycję odbycia stażu na stanowisku nie mającym nic wspólnego z kursem
- pani koordynatorka wysłała cv wszystkich 15 osób do jednej z firm, w której pracowała jej znajoma - na rozmowie mieliśmy mówić, że jesteśmy przez tę znajomą poleceni (nawet nie wiedzieliśmy, jak dziewczyna wygląda). Firma ma taką politykę, że za polecenie znajomego wypłaca 1000zł, jeśli osoba utrzyma się określony czas w firmie, kolejne 3000zł za osobę. Pani z F1 utrzymywała, że "nie o pieniądze tu chodzi", tylko by nas umieścić w prestiżowej firmie.

- Tu już złożyliśmy skargę do Urzędu Marszałkowskiego, który dysponował pieniędzmi na projekt, jednak nie stwierdzono uchybień.

- Niedawno z F2 odezwali się z możliwością przystąpienia do prestiżowego egzaminu, niezwiązanego z moim kursem, ale wysyłali materiały - pomyślałam - co mi tam. 3 razy zmieniany termin egzaminu, na który zaproszenie dostał również kolega. Kolega ów otrzymywał od F2 informację, że termin, na który byłam zapisana ja, nie istnieje.

- W końcu wypisałam się z tej całej farsy. Dziś miał odbyć się egzamin, dzwoni do mnie babeczka z F2 z pytaniem, czemu nie przyszłam. Oczywiście nikt z F1, gdzie składałam rezygnację, jej nie powiadomił.
Projekt ma coraz to nowsze edycje, polegające chyba tylko na wyciąganiu kasy z Unii...

projekty_unijne fundacje chaos

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (133)

#82559

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rys sytuacyjny- [K]oleżanka jakiś rok temu wyniosła się od [P]ana [M]ęża po tym, jak olał jej stan zdrowia (wyrywanie 8-mek z korzeniami zagłębionymi w zatoce) i wolał z piwkiem siedzieć przed telewizorem niż zastąpić żonę np. w odprowadzaniu niepełnosprawnego dziecka na rehabilitację.

Dodam, że skutki uboczne takiej ekstrakcji to np. niekontrolowane omdlenia, możliwość krwotoku - zarówno do zatoki, jak i do ust.

K zabrała manatki i wraz z dziećmi przeprowadziła się do maciupeńkiej kawalerki (mniej niż 20 metrów) i tam sobie przez ten rok mieszkają.

Młody jest niepełnosprawny, ma wadę genetyczną, wymaga niemal codziennej rehabilitacji oraz specjalistycznej diety.

PM w wydatkach na dziecko ograniczył się do kupienia mu kurteczki wiosennej (na jesieni, gdy przyszła wiosna, kurtka była już za mała) oraz "zrzutki" na prezent urodzinowy.

Niedawno spotkali się w jakiejś sprawie formalnej i PM spytał nieśmiało, czy K zamierza składać sprawę o separację?
K stwierdziła, że nie o separację, a o rozwód z zabezpieczeniem alimentacyjnym dla młodego.

Tu nastąpiło niebotyczne zdziwienie i święte oburzenie PM, bo
- Przecież DOSTAJESZ pieniądze na dziecko (w sensie zasiłek od państwa i 500+)! I jakoś sobie do tej pory radziliście!

ojciec alimenty

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (179)

#82519

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Urząd Paszportowy w Gdańsku. Byłam razem z moją Przyjaciółką i jej Mężem. Przyjaciółka jeździ na wózku elektrycznym.

Odsłona 1.
Akurat było oberwanie chmury, a przy wejściu do Urzędu nie ma podjazdu - jest podnośnik. M poszedł zawiadomić kogoś o konieczności podejścia i uruchomienia podnośnika. Zastał pana ochroniarza, bawiącego się kluczykiem, który obwieścił, że pracownika od podnośnika dziś nie ma. Kazał iść naokoło do tylnego wejścia (tłumaczenie w stylu "o tam" i niewyraźny ruch ręką na ścianę). Poczekaliśmy aż deszcz przestanie padać, poszliśmy.

Odsłona 2.
Okienka są odgrodzone schodkami - bo RODO. Jest też winda dla niepełnosprawnych, na kluczyk zamykana, więc kolejne 10 minut czekania, aż ktoś ją łaskawie odblokuje (bo nie można było zrobić przycisku jak w normalnych windach, po co).

Odsłona 3.
Ja w tym czasie poszłam zaczekać sobie gdzieś na krzesełko - trafiło się w części obsługującej imigrantów.
Czarnoskóry mężczyzna pyta o coś panią w kasie, powoli, poprawną angielszczyzną. Baba patrzy na niego i: "MÓW DO MNIE PO POLSKU".
Na pozostałych twarzach maluje się tęsknota za umysłem. Podeszłam, załatwiłam panu sprawę, podziękował itp.
Okazało się, że baba nie zna ŻADNEGO języka obcego, nawet rosyjskiego (3/4 klientów to byli Ukraińcy) - więc ja się pytam - jaka jest jej przydatność na tym konkretnym stanowisku?!

urząd_paszportowy niepełnosprawni języki_obce

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (255)

#82433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnośnie http://piekielni.pl/82397

Sama miałam taki przypadek, kiedy jeszcze pracowałam w kawiarni - za kontuar, prosto pod nogi, wraczkowało mi pozostawione samopas małe dziecko, akurat jak niosłam jego rodzicom ok. 1,5-litrowy dzbanek z wrzątkiem. Perspektywą spowodowania głębokich oparzeń na ciele ich dziecka lub moim zupełnie się nie przejęli.

Ale nie o tym miała być moja historia.

Otóż jakiś czas temu poszłam z przyjaciółką do lumpexu. Kasia w swoją stronę, ja w swoją, wybieramy, co nam akurat potrzebne. Po sklepie biega puszczona samopas mała dziewczynka, taka ok. 3 latka. Nie krzyczy, ale biega po całym sklepie. Było ciepło, drzwi były otwarte, dziecko co jakiś czas wybiegało. Za nim rzucały się nagle na zmianę młoda i starsza kobieta (domniemywam, że mama i babcia).

Wprowadzały dziecko do sklepu i zostawiały samo, zajmując się swoimi sprawami. Za którymś razem, kiedy biegnąca kobieta potrąciła mnie w pogoni za dzieckiem, zasugerowałam, by podzieliły się pilnowaniem małej - najpierw jedna trzyma ją za rączkę, druga wybiera ubrania, potem zamiana.

Zostałam zjechana, że czemu się wtrącam, a w ogóle to sama mogłabym przypilnować im dziecka (???) oraz od czegoś w sklepie jest obsługa (nabijająca ceny przy ścianie przeciwległej do tej z drzwiami, jakieś 30 metrów od drzwi).

Aha. Czyli rozumiem, że niektóre madki myślą, że mogą scedować opiekę nad dzieckiem na personel miejsca publicznego, do którego się udają? Ani w kawiarni, ani w sklepach, w których pracowałam, nie miałam w karcie obowiązków zajmowania się dziećmi klientów...

madka dziecko zaniedbanie zachowanie_w_sklepie

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (150)