Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bazienka

Zamieszcza historie od: 20 sierpnia 2011 - 17:54
Ostatnio: 3 lutego 2024 - 8:24
Gadu-gadu: 5477672
O sobie:

bazia, kotka (łac. amentum, ang. catkin) – odmiana kłosa lub grona, typ kwiatostanu, w którym pojedyncze kwiaty osadzone są na osi pędu bez szypułek lub z krótkimi szypułkami. Kotki mają przeważnie wiotką, zwieszająca się oś główną

  • Historii na głównej: 96 z 140
  • Punktów za historie: 28547
  • Komentarzy: 10978
  • Punktów za komentarze: 33166
 

#71505

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj załapałam mindfuck.

Jechałam SKM z Gdańska Głównego do Rumii, zadzwoniłam do przyjaciółki, że za chwilę mam SKM, by wiedziała, kiedy po mnie wyjść. Rozmowa zaczęła się na peronie, przerwało coś, nie wiem, czy z jej czy z mojej strony.
Nadjechał pociąg, weszłam, zadzwoniłam ponownie, chcąc poprosić ją o kupno wstążki w pasmanterii. Rozmawiałam krótko i cicho, bo mnie samą wkur...zają osoby nadużywające siły strun głosowych (czyli po prostu drące ryja) w miejscach publicznych.

Nagle mój telefon stracił zasięg. Ok, zdarza mu się to, nic nowego, poczekam. Powiodłam wzrokiem po tłumie, zauważyłam siedzącego po przekątnej ode mnie mężczyznę trzymającego w rękach czarne pudełko z trzema antenkami, na chwilę zawiesiłam na nim wzrok. Facet zrobił na mnie "wytrzeszcz", mniej więcej taki, jak dziecko pokazujące język...
O.o tak wyglądała moja mina, ale ok, niektórzy nie lubią, jak się na nich patrzy. Kolejna próba dodzwonienia się, kilka sygnałów, przyjaciółka nie odebrała. Ok zadzwonię za 5-10 minut, idzie z dziećmi, pewnie zabrakło jej rąk by odebrać.
Facet mnie trąca.

(F)- Nie zadzwonisz.
(B)- ?
(F)- No nie zadzwonisz!

Zorientowałam się, że to dziwne pudełko jest jakimś zakłócaczem fal, ok, wyciągnęłam książkę, planując wysłać smsa jeśli oszołom będzie uprzejmy jechać aż do Rumii ku mojej udręce.

(B)- Nie jesteśmy na "ty".
(F)- Nie pyskuj, gówniaro!
(B)- Dzięki za komplement, mam 30 lat.
(F)- I nie zadzwonisz.
(B)- Urodziłam się w czasach, kiedy nie było komórek ani internetów, nie umrę.
I sobie czytam książkę.
Facet wychodząc szturchnął mnie w ramię.
Zadzwoniłam, załatwiłam sprawę, dojechałam.

Tylko zastanawiam się, co to miało być?
Przegapiłam jakąś akcję polowania na ludzi rozmawiających przez telefon w miejscach publicznych, czy to czysta, niczym nie wyjaśniona złośliwość ludzka? Facet pęta się po środkach transportu i rozłącza ludziom rozmowy?

skm telefon rozmowa

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 250 (312)

#71513

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam http://piekielni.pl/71118 i przypomniało mi się...

W ciąży nie jestem, ale mam dyskopatię i czasem naruszam niestety kręgosłup (np. otulając się kocem, brawo ja). Efektem jest zazwyczaj rwa kulszowa, dobrze, jeśli w jednej nodze, i spore trudności w poruszaniu się.

I wracam sobie od lekarza po takim urazie, siadam w autobusie, na samym tyle, gdzie są 3 siedzenia, 2 za szybką i 1 z widokiem na cały korytarz pojazdu, ja.
Wsiada starsza kobieta. Stoi. I zaczyna fukać. Potem zaczyna lament - że jaka to młodzież niewychowana, siedzi, a starsi ludzie muszą stać. Generalnie zlewam takie jęczenie, bo nie wzmacniam postawy roszczeniowej ludzi, którym słowo "proszę" nie może przejść przez gardło.

W końcu baba zaczyna mnie szturchać. Spoglądam na nią, a ta:
(B)- No wstawaj, gówniaro!
(J)- Po pierwsze, nie jestem gówniarą, mam prawie 30 lat, po drugie na "ty" nie jesteśmy. Po trzecie, słowo "proszę" nie boli. Po czwarte mam uraz kręgosłupa i stanie w pojeździe jest dla mnie niebezpieczne, a po piąte poprosi pani tę panią (wskazałam), by wzięła na kolana zmęczone reklamówki, to będzie miała pani miejsce.
Tu włączyła się baba od siatek.
(B2)- A gdzie ja je położę?
(J)- Na kolanach albo podłodze.
(B2)- Ale będzie mi niewygodnie! A na podłodze się pobrudzą!
(J)- Miejsce jest dla ludzi, nie dla siatek. Chyba że wykupiła pani dla nich osobny bilet.

Tu nastąpiła standardowa litania wyzywania od niewychowanych gówien. Założyłam słuchawki na uszy, wyciągnęłam czytnik i czytam sobie książkę. Baby wrzeszczą.
Przystanek, pasażer spod okna chce wysiąść, więc wstaję. Właściwie próbuję. Podźwigam się na słupku i uchwycie, wstaję z trudem, moja twarz pewnie eksponowała emocje związane z bólem. Chwila zamieszania przy wyjściu przepuszczanej osoby, ktoś wsiadł na wolne miejsca, a B1 pakuje się na moje z triumfalnym uśmiechem.
Jestem wredna, normalnie siadłabym jej na kolana, ale nie będę się z rozwalonym kręgosłupem szarpać z kobietą. Podeszłam do B2.

(J)- Albo pani zabiera siatki, albo ja to zaraz zrobię.
Baba w krzyk, ja zgodnie z ostrzeżeniem wzięłam jej reklamówki i postawiłam na kolanach, sama zajmując miejsce z niejakim trudem.
Babę zapowietrzyło.

Kierowca nie klaskał.
Ja dojechałam do mojego przystanku i wygramoliłam się.
B1 krzyczała za mną "już nie udawaj, smarkulo!".

autobus starzy ludzie ustępowanie miejsc

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 479 (509)

#71176

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnośnie "prześladowania" w szkole.

Kiedyś, dawno, dawno temu, jeszcze w podstawówce, chodziłam do klasy z Karolinką. Karolinka była w szkole "ustawiona" - mama uczyła nas ZPT, potem w zastępstwie WF-u, babcia była władczynią szatni i korytarzy - czyli woźną.

Karolinka w sumie dobrze się uczyła zazwyczaj, ale problemy z rozumieniem treści miała.
Kiedyś pisaliśmy sprawdzian, nawet nie pamiętam z czego. Była to może 6, może 7 klasa podstawówki. I Karolinka co chwila mnie szturchała. Pomogłam raz, pomogłam drugi, piąty. Po ostrzeżeniu nauczycielki, że jeszcze raz, a zabierze mi kartkę, zajęłam się jednak sobą, nie reagując na coraz bardziej nachalne szturchanie.
W końcu wkurzona powiedziałam głośno coś w stylu "Dziecko głupie, trzeba się było nauczyć, nie zaczepiaj mnie więcej".

Dnia następnego wychowawczyni na dużej przerwie wezwała mnie do klasy, gdzie czekała już mama Karolinki. I przez 20 minut obrażała mnie, wyzywała, każdą moją próbę wytłumaczenia sytuacji zbywając stwierdzeniem "jesteś bezczelna, zamknij się, gówniaro!".
Przy wychowawczyni.

Teraz po pierwszym wyzwisku poprosiłabym o możliwość przyjścia z mamą, by konwersacja odbywała się na równym poziomie, ale wtedy, mając 13-14 lat, zwyczajnie mnie wmurowało.

Efekt był łatwy do przewidzenia - z przedmiotów, których uczyła nas mama Karolinki, miałam oczywiście gorsze oceny (twierdziła, że wcześniejsze dobre stawiała mi "z litości"), zaś babcia K. za każdym razem, jak mnie zobaczyła, czy to w szatni, czy na korytarzu, nie omieszkała przypomnieć, że "Karolinka to najlepsze dziecko na świecie, a ja jestem gównem".

Gratuluję też jednej z nauczycielek, która mnie na szczęście nie uczyła. Jako że przeprowadziłam się z miasta na wieś, na pierwszej przerwie zostałam uraczona tekstem "Nie wyobrażaj sobie, że jak jesteś >>panienką z miasta<<, to jesteś lepsza niż inne dzieci!", miałam wtedy lat 10.

Jako że powiedziała to oczywiście przy większości mojej klasy, dzieciaki podchwyciły chęć udowodnienia mi, że nie jestem panienką z miasta. I fakt bycia najlepszą uczennicą w klasie (oprócz WF-u), chętnie dzielącą się wiedzą czy pracami domowymi, raczej mi nie pomógł.

Niemal "zamieszkałam" w bibliotece, wypożyczając 15-20 książek miesięcznie, bo co robić po szkole bez internetu i z 3 kanałami w tv...
Jakiekolwiek życie towarzyskie zaczęłam mieć ok. 2 klasy LO.

Drogim paniom "pedagog" serdecznie "dziękuję".
"Szkoła życia" wyszła pierwszorzędnie.

nauczyciele szkoła prześladowanie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (320)

#70871

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W weekend mieliśmy z bratem gości. Spaliśmy wszyscy całą szóstką w jednym pokoju.
Poranek, obudził mnie dźwięk ciamkania.
Nie czekając wstałam i wyszłam...

Dlaczego o tym piszę?

Parę lat temu zdarzyło się podobnie - mieszkając z byłym narzeczonym mieliśmy "dom otwarty" i gości dość często.
Wtedy akurat byłego nie było, więc w ramach integracji również spałam w jednym dużym pokoju z gośćmi. Osób było sporo, ze mną 8, więc materac koło materaca czy karimaty.
Obudził mnie dźwięk ciamkania. Myślę sobie może ktoś mlaska przez sen. A że we mnie dźwięk ten wywołuje odruch wymiotny, zatkałam uszy palcami i próbujemy zasnąć dalej.

Niestety nie udało się, bo ciamkanie przeszło w jęki.
Tak, dwójka z moich gości postanowiła sobie radośnie pouprawiać seks.

I nie wiem, kto był bardziej piekielny, oni czy ja zapalając światło i proponując im odkrycie śpiworków, skoro się nie wstydzą intymności okazywanej publicznie...

bezczelność goście

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (377)

#70848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Listonosze.
W piątek rano byłam w domu ze współlokatorem, nagle dzwonek - poczta. Otwieramy, ja, spodziewając się paczki od rodziców, na szybko ubieram spodnie i pod drzwi... i... nic.
Pomyślałam, że pewnie w mieszkaniach 1-3 nikogo nie było, a potrzebował dostać się do skrzynki. Sprawę olałam.

W weekend mieliśmy gości, zapomniałam w ogóle o temacie.
Dziś rano koleżanka pyta, czy doszła jej paczka (z szamponem i odżywką, maksymalnie pół kilograma), więc kojarzę fakty, schodzę do skrzynki, a tam - tadam! Awizo. Wystawione z datą piątkową, z adnotacją, że odbiorcy nie było w domu...
Poczta otwierana od 11:0, więc mam czas napisać skargę...

Aha, mieszkamy na pierwszym piętrze, skrzynki znajdują się na półpiętrze, panu nie chciało się przejść dosłownie 8 schodków w górę.

listonosze poczta awizo lenistwo

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (216)

#70788

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawiążę do historii pani czekającej na brudnego grosza.

Kiedyś kiedyś pracowałam na stoisku bożonarodzeniowym - towar typu skarpetki, czapki, szaliki, kapcie itp.
Tego dnia moja zmienniczka zostawiła mi na początek dnia 110 zł w dwóch banknotach - 100 zł i 10 zł, drobnych zero. Towar mieliśmy z końcówkami x.99 lub x.90 zł.
Galerię otwierano o 9 rano. Niedługo potem przyszła pani, zakupiła towaru na 299,90 zł. I tu zaczął się problem. Mówię pani, że nie mam jak wydać, akurat w swoich drobnych też nie miałam takiej kwoty. Pani twardo, że chce resztę. Proponuję jej, że dam jej 50 groszy ze swoich, niech stracę - nie.
I dylemat, czy odpuścić zakup na tak dużą kwotę (miałyśmy oprócz godzinówki procent od sprzedaży), czy kombinować.
W końcu poprosiłam panią o chwilę cierpliwości, dałam dyskretnie znać koleżance ze stoiska obok by "rzuciła okiem" i pobiegłam rozmieniać. Początek dnia, sprzedawczynie w innych sklepach też nadmiaru drobnych nie posiadały, więc musiałam się nabiegać na przestrzeni trzech pięter, zajęło mi to jakieś 15 minut.
Pani oczywiście zaczekała na swoje 10 groszy.
Po czym objechała mnie, bo "ona się spieszy".

drobne klienci

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (309)

#70589

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii dot. wchodzenia różnych osób do cudzych lub wynajmowanych mieszkań...

Ładnych parę lat temu odebraliśmy z byłym mieszkanie. Był koniec czerwca, ja zdałam ostatnie egzaminy, były wyjechał na tydzień do pracy, więc z koleżanką - współlokatorką wypiłyśmy wino na nowym mieszkaniu i lulu. Następnego dnia wyjeżdżałam na kolonie z dzieciakami, więc Aga została sama na włościach.
W mieszkaniu były jedynie szafy typu komandor, zabudowa kuchni i jedno łóżko.

Było to mieszkanie na samej górze bloku, winda dojeżdżała do 9 piętra, na 10 była żelazna, zamykana krata, na 11 piętrze my plus komórka sąsiada. Klucz do kraty mieliśmy posiadać jedynie my i ów sąsiad.
Pewnego dnia Aga przygotowywała się do wyjścia, przebierała w salonie, do którego wychodziło się króciutkim korytarzykiem od drzwi wejściowych.
Zmienia sobie dziewczyna bieliznę, a tu buch, dwie obce baby otwierają drzwi i bez zażenowania:
(B)- A co pani tu robi?!
(A)- ... mieszkam?

Okazało się, iż panie są ze spółdzielni mieszkaniowej. Co niekoniecznie daje im prawo niepowiadomienia o swoim przybyciu domofonem, dzwonkiem przy żelaznej kracie czy choćby dzwonkiem do drzwi ( których Aga akurat nie zamknęła, bo krata).

I jeszcze ten bulwers pań...
Dopiero jak poprosiła o chwilę intymności, panie się zmitygowały i poczekały za drzwiami.
Za wtargnięcie oczywiście nie przeprosiły.

bezczelność spółdzielnia wtargnięcie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 257 (285)

#69886

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio coś często natrafiam w internetach na ten obrazek http://demotywatory.pl/4580633/Nigdy-tego-nie-zrozumiem-czemu-dzieci-w-szkolach-za-obiady-musza-placic-a-przestepcy-siedzacy-w-wiezieniach-maja-wszystko-za-darmo .

Opowiem wam, jak to wygląda w praktyce.
Otóż przychodzi sobie taki pan bądź pani. Żul lub Żulietta. Najczęściej do odbycia ma karę zastępczą 15 dni lub wielokrotność.
Chorego-wyleczymy, głodnego-nakarmimy, spragnionego-napoimy, nagiego-ubierzemy.
Tak, ci ludzie dostają WSZYSTKO, łącznie z psychologiem i lekarzem na żądanie, bez kolejek, z lekami na świerzb, wszy, grzybice i inne przyjemności za darmo. Na własne oczy widziałam panią z odmrożeniami 2 stopnia i pana z robaczkami wystającymi z nogi.

Więzienie gwarantuje więc wyleczenie z aktualnej choroby, nowe ubranie ("skarbowe"), 3 posiłki dziennie w tym minimum jeden gorący, świetlicę czy inne rozrywki, np. tv w celi. Łaźnię 2 razy w tygodniu, ciepłą wodę po posiłkach dla mężczyzn, dla kobiet przez cały dzień. Jak taki osobnik nie ma mózgu przeżartego alkoholem doszczętnie, to w przytomności umysłu swego powie, że mieszka na drugim końcu Polski, to i kasę na bilet z pomocy postpenitencjarnej dostanie do łapki przy wyjściu ( przy krótkich wyrokach nie wysyła się pism o wywiad środowiskowy, więc nie ma jak tego sprawdzić).
Czyli generalnie za popełnienie przestępstwa/wykroczenia/czynu zabronionego poprawia im się status życia.
Koszt utrzymania jednej osoby w Zakładzie Karnym bądź Areszcie Śledczym to min. 2 tys. zł.

A potem potrafi jeden z drugą napisać skargę np. na to, że jakiegoś dnia miały być na obiad pierogi, a były kopytka... albo o podobną bzdurę.
I jeśli skarga jest zasadna, funkcjonariuszom odpowiedzialnym np. zabiera się część dodatku służbowego na jakiś czas.
Witamy w Polsce.

PS. Był sobie jeszcze pan, który miał emeryturę, miał swoje mieszkanie, wynajmował je rodzinie, sam mieszkał w czymś w rodzaju warsztatu. Od wiosny do jesieni. Na zimę przychodził do kryminału- ciepło ma, jeść ma pod celę, rozrywki ma, pieniądze z emerytury i wynajmu spływają. A że regularnie to robił, jako "stara recydywa" potrafił sobie wszystko poukładać i miał wśród współosadzonych posłuch,
No żyć, nie umierać.

więzienie menele

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 488 (562)

#68700

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawiązując do historii http://piekielni.pl/68457.

Kilka miesięcy temu zakupiłam przez allegro baterię do telefonu. Opłaciłam od razu, czekam.
Bateria przyszła, wszystko ładnie pięknie, tylko bateria nie pasuje. Była zwyczajnie za mała i wypadała z telefonu.
Otrzymałam baterię do innego modelu, ok, każdemu może zdarzyć się pomyłka.

Napisałam maila do sprzedawcy z opisem problemu.
Kilka dni później otrzymałam odpowiedź - tym zajmuje się szef, tu jest jego nr.
Dzwonię do szefa, szef - proszę się nie martwić, rozwiążemy problem.

Mija tydzień, jeden, drugi, kolejny.
W końcu dzwonię ponownie, pan nie wie o co chodzi, ponowne wyjaśnienie. Mam odesłać baterię, przyślą nową.
Piszę maila z pytaniem o adres.
Po jakimś czasie zwrotka, że nie wymienią, bo jednak nie mają, ale zwrócą pieniądze. Też dobrze.
Zwrócili. Sam koszt baterii, kosztu przesyłki nie.

Piszę to w komentarzu - że sprzedawca nie poczuł się specjalnie do naprawienia problemu, że to ja musiałam za nim biegać i wydzwaniać, zero inicjatywy własnej.
Komentarz mój jest neutralny.

Otrzymałam w zamian negatywa o treści "Nie polecam!!! UŻYTKOWNIK NIE POWAŻNY!!!".

sprzedawcy allegro

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 242 (308)

#67338

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Współprowadziłam dziś w pracy jedno z cyklu spotkań w związku z programem dla panów w wieku "50plus", ogólnie dotyczyło to aktywizacji, przedstawienia ciekawych perspektyw, pomocy w odnalezieniu się na rynku pracy, był też panel pielęgniarski - dziewczyny w ambulatorium robiły panom podstawowe badania, mierzyły, ważyły itp., potem pogadanka o zdrowiu, ruchu, odżywianiu i wreszcie - higienie.
Jeden z panów z niekłamanym entuzjazmem wypalił:
- Bo proszę pani, teraz to są takie specjalne dezodoranty "72h", używasz raz na 3 dni i nie trzeba się myć!

Przypomniało mi to pewne kolonie, kiedy to 10-letniemu chłopcu na 13-dniowy wyjazd mama nie spakowała szczoteczki do zębów "bo się nie przyda".

Zgroza.

higiena starsi ludzie matka roku

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (444)