Profil użytkownika
bee
Zamieszcza historie od: | 26 czerwca 2011 - 19:30 |
Ostatnio: | 14 kwietnia 2024 - 11:25 |
- Historii na głównej: 16 z 20
- Punktów za historie: 6097
- Komentarzy: 96
- Punktów za komentarze: 600
« poprzednia 1 2 3 4 następna »
Ten portal to oszuści i krętacze jakich mało, nie mam pojęcia jak jeszcze funkcjonują. Parę lat temu kupowałam smartwatcha, który powinien w opakowaniu zawierać smartwatch + kabel do ładowania + instrukcja. Oczywiście kabla brak. Najpierw mówili, że ten model nie ma kabla a po prostu instrukcja i opis skopiowany z wcześniejszego modelu, który miał kabel. Na pytanie jakim cudem inne sklepy mają całe zestawy i gdy przedstawiłam maila od producenta (do którego napisałam) stwierdzili, że mogę oddać i pocałować się w d***.
Również myślę, że w przypadku kurtki i glanów miał rację a Ciebie zabolało, że Cię wypunktował. Z historii wynika, że miałaś świadomość, co jest pod papierem w komentarzu bronisz się, że MOGŁAŚ nie wiedzieć. Jedynka to może za surowa kara ale nie szanowanie cudzych prac mega słabe. A produkowanie się nad losem zwierząt i noszenie skórzanych butów to po prostu HIPOKRYZJA. Cóż w sztuce na hipokryzję miejsca nie ma. Czytając tę historię cóż może masz rację co do nauczyciela, a może po prostu Ty byłaś pretensjonalną nastolatka ze swoją wizją. Każdy medal ma dwie strony
A piekielność tu gdzie? To po pierwsze po drugie, gdyby auto paliło się żywym "ogniem" nie ma szansa aby OSP wozem zdążyło ugasić. A no tak w tej magicznej historii i cmentarz i Pawcio i remiza i strażacy na miejscu. Już prędzej podejrzewam, że brat pipa i zobaczył lekkie dymy i nie ogarnął ani sytuacji ani gaśnicy, to tak wtedy wszyscy z historii zdążyliby na czas. O ile w ogóle to prawdziwa historia, bardziej czuć tu dym zmyślonej i ani nie piekielnej ani nawet śmiesznej.
Może niech Twoje zbyt wybujałe ego jednak obejdą komentarze i przysiądzie jeszcze raz nad tą historią, bo nie da się jej czytać. Treść interesująca ale forma to chyba padła razem z Tobą i nie może się podnieść.
@See_you: trochę na wyrost wnioski. Mąż i rozmawiał i tłumaczył, za każdym razem również gdy wie, że będzie zaproszenie przypomina aby poprawnie zaadresować. Po prostu to "tradycyjna, katolicka, polska rodzina z wartościami. Kobieta nie przyjęła nazwiska to hańba ale, że mąż bije żonę to nic, najważniejsze, że są razem, bo rodzina to świętość. Czasem sama jestem w szoku, że mąż nie poddał się temu praniu mózgu i ma dalej swój własny rozsądek.
Znam to. Zdecydowałam się na taki krok, bo jestem ostatnia z rodziny z tym nazwiskiem i po prostu było mi szkoda. Rodzina męża do tej pory - 6 lat po ślubie - tego nie akceptuje, m.in. wszystkie zaproszenia, prezenty są opisane nazwiskiem męża, mimo że za każdym razem się nie szczypię i mówię wprost, że ja się tak nie nazywam i przypominam moje nazwisko.
Troszkę rozumiem, ale z drugiej strony - czy mąż nie ma prawa gdzieś sam udać się ze swoją rodziną? Tym bardziej, że nie było to długie wyjście, bo już 3 godziny później wrócili. Szwagierka przyszła - zaprosiła na grilla, ty strzeliłaś focha. Dlaczego na nią? Ona nie ma obowiązku Ci mówić gdzie jedzie, z kim jedzie, albo Cię zabierać ze sobą. To mąż dał ciała, bo to on cię olał i pojechał nic nie mówiąc. Może pora usiąść z mężem i porozmawiać jak dorośli ludzie a nie obarczać innych winą.
Awanturę z tego powodu nie warto kręcić. Jednakże, wchodzisz sobie do kogoś na sali, która jakby nie było zastępuje komuś pokój/sypialnie na czas pobytu w szpitalu i wyrzucasz śmieci. Słabe. Skoro to były "czyste" śmieci to naprawdę nie mogłaś ich położyć np pod łóżko, albo podejść do dyżurki po worek na śmieci? Druga sprawa jeśli śmieci wyrzucają np. raz dziennie, a kosze nie są zbyt duże, to twój śmieć zajmuje miejsce na śmieci pacjentów z tej sali i później to oni mają problem gdzie wyrzucić swoje. Nie tylko jedna piekielność jak widzę w tej historii.
@Iceman1973: Szczerze to tekst tekstem, ale mnie też to najbardziej się rzuciło w oczy. Po co robić z siebie "poetę" nie umiejąc stosować zaimków.
@GlaNiK: ja dalej nie rozumiem -.-'
@cherryhills: Mieszkania najsmutniejsze, bo straciły sens swojego istnienia i nie zapewniają już swoim domownikom ciepłego schronienia :(.
Weźcie nie wytykajcie błędów, bo też zostaniecie posądzeni o dyskryminację niepełnosprawnych... Mam wrażenie, że u niektórych tak to działa (zresztą podobnie jak z rasizmem): coś jest nie po mojej myśli "dyskryminują!", a co.
Byłaby opcja na foto kompletu albo link do aukcji?
Czytając tę wymianę zdań mam wrażenie, że ta dyskusja nigdzie się nie rusza. Wy o mydle, autorka uparcie o powidle (czy tam o ogonkach). Natomiast zauważyłam ciekawą rzecz - jeśli chodzi o historie to "się da", no ale komentarze nie idą na główną, więc po co...
@mkoszews: Podejrzewam, że tylko pacjenci dostali potwierdzenie, że są zarejstrowani. W systemie tego nie ma, a oni jeszcze nie wiedzą...
@bazienka: no ale to już dawno go powinna zostawić. A za żart? I to jeszcze nie porozmawiając "po ludzku/dorosłemu", obie strony mocno powinny się nad sobą zastanowić.
Nie czaję pisania na piekielnych apeli do piekielnych. Wydaje mi się, że jednak w większości tu są ludzie którzy mieli pecha spotkać piekielnych. A dwa "piekielne jest słuchanie koleżanek z pracy" - z tego wynika, że to ty jesteś piekielna ich słuchając. Co innego piekielnym jest zmuszanie do słuchania swoich koleżanek z pracy. Nie chcesz - nie słuchaj, powiedz, że to nie temat na publiczne rozmowy i nie interesuje cię to, albo po prostu wyjdź. Za którymś razem załapią.
Jeśli rzuciłaś faceta przez taki numer, tym bardziej, że "mieliście takie samo poczucie humoru", to cóż dobra jego. Poza tym oświadczyny nie zależą chyba od tego, że wszyscy wam wróżą rychło pierścionek, tylko po 6 latach takie rzeczy się omawia. Może nie sam moment zaręczyn ale co dalej robimy z życiem.
@Etincelle: Tu nawet jeszcze nic, nie padło o zostawianiu czegokolwiek. Dosłownie było na zasadzie: - niedaleko jest bankomat - nie będę nigdzie szła. Co do dowodu dałam tylko przykład, dla mnie to mogła być nawet karta do biblioteki czy na siłownię, ale zasada zawsze ta sama klient zostawia ja tego nie ruszam, leży sobie w tym miejscu do powrotu. Zresztą, może raz mi się zdażyło powiedzieć aby "coś" zostawić, ludzie sami z reguły zostawiali.
@Etincelle: Owszem nie mam prawa - natomiast grzecznie proszę o zostawienie "czegoś" przez klienta, i w tym miejscu sobie "to" leży dopóki klient nie wróci. Nawet go nie dotykam, żeby nie było, że sobie przywłaszczyłam czy coś.
@xyRon: Pamiętam dawniej z 15 lat temu trzeba było być zatrudnionym aby dostać abonament (z numerem na doładowania nie było problemu). Moja mama przez pewien czas nie pracowała, a abonament był korzystniejszy i dlatego też jej koleżanka pomogła i wzięła na siebie.
@LoonaThic: Dokładnie tak, zaniósł do całkiem innego bloku, o czym dowiedziałam się w sumie tylko przez przypadek.
@Hedwiga: w teorii faktycznie trzeba przyznać rację. W praktyce u mnie - niestety poczta do której lądują przesyłki jest dość spory kawałek i bez dobrego połączenia miejskiego. A dwa kurierzy obsługujący mój rejon - albo są totalnie nieogarnięci, albo mają totalnie wyje** ne, że unikam ich jak ognia i wolę zrezygnować z zakupu u danego sprzedawcy niż się narażać na takie atrakcje. Smaczek zamykający historię: jak wróciłam do domu, na skrzynce leżał "list/przesyłka" - numer bloku się zgadzał, nawet numer mieszkania jest w tej klatce! K*** szkoda tylko, że całkiem inna ulica. Nawet nie na zasadzie, że podobna nazwa tylko trafiła na Kieślowskiego zamiast Szewską Boczną. Brak słów
Grammar nazi: Do rzeczy, mój dziadek ma psa o imieniu Maks. Jest to owczarek niemiecki, a on sam ma 6 lat. >>> z tekstu wychodzi, że dziadek ma 6 lat ;). Popraw: Jest to owczarek niemiecki, który ma 6 lat. Bo aż razi ;)
@drzacek: sam problem wymowy nie jest efekktem lenistwa, ale "pogodzenie się" z nim już raczej tak. Wstyd przyznać ale sama do zerówki miałam problem z "r". Na szczęście wkurzało to moją babcię więc zapisała mnie do logopedy, 2 miesiące zajęć i problem został rozwiązany. Trochę chęci i czasu, a jakie ułatwienie życia - czas się zwróci gdyż nie będzie trzeba go marnować na powtarzanie czy tłumaczenie co się ma na myśli.