bloodcarver ♂
Zamieszcza historie od: | 15 czerwca 2011 - 15:47 |
Ostatnio: | 30 listopada 2024 - 0:14 |
O sobie: |
Mogłem mieć papierek dyslektyka. Nie chciałem - wolę się jednak starać. I jestem umysłem technicznym! Zarabiam na technicznych aspektach promocji. Tak że jak "czepiam się" stylu czy formatowania, to znaczy, że nawet takie beztalencia językowe jak ja widzą tu kłopot. A jak zwracam uwagę na orty - cóż, przed kim jak przed kim, ale przede mną usprawiedliwianie się dysczymśtam to śmiech na sali. PS komentarze omawiam tylko w komentarzach, wysyłanie PW na ich temat nie ma większego sensu, i tak nie przeczytam. Jeśli nie reaguję na twoją odpowiedź - ojej. PPS Ktoś zminusował hurtem moje komentarze. Ojej, mam już tylko 12 tysięcy punktów za komentarze i dwadzieścia tysięcy za historie, patrzcie jak płaczę, że mi te kilkanaście ubyło :D Bawcie się dzieci, bawcie. |
- Historii na głównej: 46 z 77
- Punktów za historie: 33011
- Komentarzy: 9259
- Punktów za komentarze: 76434
Piekielne tym bardziej, gdy dzieje się to w Wielką Sobotę i ludzi jest masa, bo na pół godziny przed zamknięciem każdy chce tylko dokupić tą jedną, dwie rzeczy których zapomniał i iść do domu.
A najbardziej piekielne, że dziecko nie rozumiało że nie wolno jeździć ludziom po nogach. Nie rozumiało też po polsku, angielsku, rosyjsku ani ukraińsku próśb o przesunięcie się i nie stanie w poprzek przejścia...
Rozumiem, że czasami trzeba zabrać dziecko do sklepu bo nie ma z kim zostawić. Ale na litość, bez rowerka! I naprawdę nauczenie dziecka że "przepraszam" zazwyczaj oznacza że ma się przesunąć to nie jest jakaś trudność nie do pokonania - żyjemy w Polsce, naprawdę te 4 czy 5 podstawowych słów można opanować! Albo pilnować swojego własnego dziecka...
Ruch pieszych oraz osób poruszających się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch 14
Art. 11. [Obowiązki pieszego]
1. Pieszy jest obowiązany korzystać z chodnika lub drogi dla pieszych, a w razie ich braku - z pobocza. Jeżeli nie ma pobocza lub czasowo nie można z niego korzystać, pieszy może korzystać z jezdni, pod warunkiem zajmowania miejsca jak najbliżej jej krawędzi i ustępowania miejsca nadjeżdżającemu pojazdowi.
----------------------
Proste i oczywiste, prawda? Niestety w okolicy PKP Warszawa Jeziorki, i zjazdów z S7, kierowcy mają z tym problem i notorycznie trąbią na pieszych idących jezdnią, mimo że pobocza i chodniki są tam pod tak grubą warstwą lodu i śniegu, że zupełnie nie widać, czy w ogóle są. O tym, by dało się nimi iść, nawet nie mówiąc. Przypuszczam, że w wielu innych miejscach jest lub niedawno było podobnie.
"Szanowni" kierowcy, ogarnijcie się. Pieszy w takich warunkach MA PRAWO iść jezdnią. Co więcej, ponieważ jest to obszar zabudowany, to pieszy MA PRAWO iść tam bez odblasków. Nawet jeśli gmina z pseudo oszczędności nie włączy latarni.
A jeśli wam się ta sytuacja nie podoba? Uwierzcie, nam pieszym też.
Ale trąbienie czy trącanie nas lusterkami NIE pomoże.
kierowcy zima śnieg
Jestem wdowcem, dość świeżym. Regularnie, przynajmniej raz w miesiącu, moja matka narzeka mi na różne sposoby, że nie ma wnuków.
Problem mam praktycznie tylko z paniami. Co jadę gdzieś dalej koleją, zawsze, ale to zawsze trafi się jakaś pasażerka, która napakowała sobie bagażu więcej, niż potrafi unieść. I oczekuje, że będę jej to nosił, wkładał do wagonu, wyjmował, ładował na półkę, zdejmował. I jak odpowiem "nie", bo na przykład przejechałem ponad tysiąc kilometrów różnymi środkami transportu mając tylko 4h na sen po drodze, to zaraz wielkie oburzenie i obraza majestatu. Podobnie, gdy po tym jak zwykłe "nie mogę" nie zadziała całkiem zgodnie z prawdą powiem, że następna tura mojej rehabilitacji na kręgosłup pod koniec września, więc sorry, proszę spytać w październiku, regularnie jest "ale jak to?! Pan taki młody i silny i nie pomoże?!" często od pań na oko znacznie młodszych ode mnie.
Drugi problem, czasami nawet zgodzę się pomóc. Ot, mam lepszy dzień, spałem, kręgosłup mnie nie boli, a pani pyta grzecznie, bez roszczeniowości w głosie. Wtedy zwykle proszę po prostu się odsunąć i dać mi tą walizkę włożyć, zdjąć, wystawić itp. I nie dotykać. I co? I jajco. W połowie przypadków i tak pchają się z łapami w najmniej odpowiednim momencie. Ostatnio, walizka grubo ponad 50 kg, chcę poprawić chwyt żeby waliza nie zleciała, a nie mogę, bo idiotka się wbiła z łapami i mnie blokuje. A jakby jej te 50 kg spadło na łeb, to pewnie próbowałaby robić z tego moją winę :/
A więc szanowne panie*, mam dla was rewolucyjną propozycję. Pakujcie do pociągu tylko tyle, ile możecie unieść. Od nadmiaru są firmy kurierskie. Im możecie zapłacić i od nich wymagać. A przypadkowy mężczyzna ma pełne prawo nie móc. Albo zwyczajnie nie mieć ochoty.
-------------------------------
* Panów robiących takie numery to też dotyczy, ale takich nie spotykam.
kolej komunikacja_miejska podróże
Blok jest stary, i oryginalni powojenni mieszkańcy właśnie wymierają. I za każdym jednym razem gdy wprowadza się nowy lokator, ten sam problem. Na klatce poprzypinane rowery, wózki dziecięce, powystawiane donice z kwiatami, cuda wianki. I wielka obraza majestatu, jeśli się powie że halo halo, ale proszę nie blokować przejścia jednak, a co jak znowu coś się stanie?
Scenariusz jest bardzo powtarzalny, straż pożarna grozi spółdzielni karami, spółdzielnia mieszkańcom utylizacją rzeczy na koszt właściciela, i jest spokój. Do następnego wnuczka, który z wąskiego przejścia robi sobie prywatny składzik. Dosłownie każdy 20~30latek który wprowadził się tu do mieszkania po babci czy dziadku robi dokładnie to samo. A ja się tylko zastanawiam, skąd to się wzięło
blok klatka_schodowa mieszkania rower
- Ci, którzy mi zajeżdżają drogę gdy mam pierwszeństwo?
- Czy może ci, którzy zatrzymują się i stoją, gdy to oni mają pierwszeństwo?
Niestety obie sytuacje zdarzają mi się praktycznie każdego dnia :|
blachosmrody
Przełom lat `80 i `90. Byłem w podstawówce. Nie było w domu za bogato, ale wszystkie przybory szkolne były. Między innymi piękny, gruby blok rysunkowy na plastykę, taki z kartkami po których można i kredką, i farbką, i tuszem. Kartek było dość na wszystkie lekcje plastyki w roku, a nawet niemal dwa razy tyle żebym miał zapas na pomyłki. No duma i radość!
Niestety pani od plastyki wymyśliła, że skoro szkoła jest w biednej dzielnicy, to "ci co mają dają tym co nie mają!". Próbowałem dyskutować ale usłyszałem jaki jestem skąpy i niewychowany. Jak to się skończyło? Bardzo szybko bloków nie miało ponad pół klasy. Po co mieli nosić własne i tracić kartki jak mogli dostawać kartki? Ja byłem za grzeczny żeby tak kombinować więc mój blok skończył się w październiku. Moja rodzicielka oznajmiła, że skoro pani od plastyki wprowadziła takie zasady to ja mam teraz brać od kolegów i tyle, nie kupi i już, kupiła mi dość na cały rok.
Na następnej plastyce bloku nie miał już nikt. I komu pani od plastyki zrobiła awanturę i wpisała uwagi? Dzieciakom które pasożytowały od początku? Nie! Mi i kilkorgu kolegom, którzy kartki mieliśmy najdłużej! I wezwała naszych rodziców do szkoły.
Nie wiem jak przebiegło spotkanie rodziców z nauczycielką, ale na następnej plastyce dostaliśmy od nauczycielki nowe bloki, nie takie fajne jak miałem ale całkiem ok, i zasada "ci co mają dają tym co nie mają" została odwołana. Przeprosin, oczywiście, zabrakło.
Wisienka na torcie - po odwołaniu tej zasady okazało się, że wszystkie dzieciaki mogą mieć własny blok rysunkowy.
podstawówka
— Napracowałeś się sprzątając grób?
— Popracowałeś sobie, prawda?
— Ale zmęczyłeś się na cmentarzu, co?
I nie ma znaczenia że widziała zdjęcie grobu, że jest czysto i schludnie. Nie liczy się czy postawiłem znicze i kwiaty. Nie ma znaczenia czy się pomodliłem*. Nie. Liczy się tylko ciężka praca. I nie jej efekty, tylko żeby była ciężka.
No i bonus, oczywiście wyścig, nie byłeś pierwszy to tragedia, bo ludzie co przyszli wcześniej mogli posprzątać i się nie napracowałeś! Na gotowe przyszedłeś!
A gdzie tu miejsce na kontemplację, tęsknotę za zmarłym, przemyślenia, modlitwy*?…
Czyżby etos wyniesiony z PRL?
-------------------
* Ja akurat jestem niewierzący
cmentarz
Proszę, błagam, uczulcie swoje mamy, babcie, ciotki, by nie robiły takich rzeczy. Dla ich własnego bezpieczeństwa, pandemicznego i nie tylko.
sklep
Staruszka nie zasłoni maseczką nosa, bo przecież przez nos oddycha i byłoby jej ciężko!
Starszy pan olał linie, podszedł pod samo okienko i... zdjął maseczkę, żeby go pan magister lepiej słyszał.
Jeśli jedno z nich miało jakiegoś wirusa, to pewnie drugie też już go ma, i tylko aptekarzy szkoda. Żadne z dwojga staruszków nie chciało przyjąć do wiadomości, co jest nie tak w ich postępowaniu.
apteka
« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »