Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bloodcarver

Zamieszcza historie od: 15 czerwca 2011 - 15:47
Ostatnio: 23 kwietnia 2024 - 15:46
O sobie:

Mogłem mieć papierek dyslektyka. Nie chciałem - wolę się jednak starać. I jestem umysłem technicznym! Zarabiam na technicznych aspektach promocji. Tak że jak "czepiam się" stylu czy formatowania, to znaczy, że nawet takie beztalencia językowe jak ja widzą tu kłopot. A jak zwracam uwagę na orty - cóż, przed kim jak przed kim, ale przede mną usprawiedliwianie się dysczymśtam to śmiech na sali.

PS komentarze omawiam tylko w komentarzach, wysyłanie PW na ich temat nie ma większego sensu, i tak nie przeczytam. Jeśli nie reaguję na twoją odpowiedź - ojej.

PPS Ktoś zminusował hurtem moje komentarze. Ojej, mam już tylko 12 tysięcy punktów za komentarze i dwadzieścia tysięcy za historie, patrzcie jak płaczę, że mi te kilkanaście ubyło :D Bawcie się dzieci, bawcie.

  • Historii na głównej: 46 z 77
  • Punktów za historie: 32960
  • Komentarzy: 9157
  • Punktów za komentarze: 75652
 

#32473

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o bombie w galerii handlowej, przypomniała mi moje zdarzenie.

Latka temu. Byłem studentem bez internetu w domu. Straszne, nie? Ale takie czasy. Więc siedziałem sobie w kafejce internetowej na stacji Metro Politechnika. Kafejka była bardziej w głębi, w zasadzie chyba na miejscu przewidzianym jako zaplecze kiosku, dochodziło się tam takim korytarzykiem. Dla wygody korzystających albo zwykłym przypadkiem była też wyciszona tak, że komunikatów metra słychać w niej nie było.

Tak więc siedzę, robię swoje, a tu wpada grupa ubranych na czarno. Z bronią.
Jeden z nich staje, patrzy i wypala głośne "O KU*WA!".

W metrze był alarm bombowy, saperzy już weszli, pracowali, tylko o nas nikt nie pomyślał.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 929 (1003)

#31640

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekiełko pocztowe.

Dostałem awizo. Jedno, na dwie przesyłki. Podpisane A B Bloodcarver. Znaczy imię moje, imię brata i nasze nazwisko.
Awizo uczciwe o tyle, że żadnego z nas nie było w domu, to to fakt. No to idę na pocztę, podaję awizo.

- Pan nazywa się A P Bloodcarver? (P - moje drugie imię)
- Tak.
- A tu jest napisane AB.
- Faktycznie.
- Kto to jest B?
- Mój brat.
- Nie mogę wydać przesyłek.
- Zaraz, przesyłek? To są dwie?
- Tak, jedna na A Bloodcarver, druga na B Bloodcarver.
- No to ja poproszę moją.
- Ale nie mogę wydać pół awizo!
- To ja mam brata z urlopu ściągać, żeby odzyskać list do mnie?
- Ale jak panu wydam pana list, to brat nie będzie miał awizo.
- Będzie, wydacie mu.
- Ale tylko listonosz może wystawić awizo.
- Proszę pani, to naprawdę nie moja sprawa, że wasz listonosz się lenił i nawet 2 awizo nie wypisał.

Po konsultacji z kierowniczą wydano mi oba listy.

Od razu po mnie kierowniczka została zawezwana do okienka obok. Pan dostał awizo. Pan od 3 lat nie wstaje z łóżka z powodu ciężkiego uszkodzenia kręgosłupa i niemożności zakupienia odpowiedniego sprzętu, by mógł się poruszać (co samo w sobie jest piekielne, ale ja nie o tym). Domofon ma pan podciągnięty, słuchawka obok łóżka. Drzwi wejściowe do mieszkania także otwierane elektrycznie, na domofon. Co więcej, sąsiadka - która była na poczcie - ma jego pełnomocnictwo. A na poczcie jest stała dyspozycja, by w razie poleconych do niego zadzwonić do sąsiadki, bo ma klucze i może wejść i go obudzić. Sąsiadka była w domu. A pan, oczywiście, nie spał (to nie była jego faza na lekach).
Tak. Pan dostał awizo.

Gdy wychodziliśmy, wchodziła kolejna osoba z awizo, wołając kierownika.

Poczta Polska

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (726)

#31351

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sprzedałem na Allegro część komputerową. Nietypową, ale tanią. Powiedzmy, za 20zł.

Dzień po zakończeniu aukcji dostaję wiadomość. Rozmowa szła mailami, dla wygody zapiszę ją jednak jako dialog, wycinając wszystkie moje powitania i pożegnania.
- Ej, nie zdążyłem zalicytować. Sprzedasz za 22.50?
- Nie, już sprzedane.
- No ale ja daję więcej!
- Aukcja zakończona, nie pan wygrał.
- No ale moja oferta jest najwyższa!
- Tylko, że ten przedmiot już nie jest mój.
- E no, powiesz mu że jednak nie działa.
- Moja uczciwość kosztowałaby więcej niż 2,50zł
- To za ile mi sprzedasz?
- Swoją uczciwość wyceniłbym na jakiś milion, ćwierć miliona na odszkodowanie dla kupującego, no i 20zł za sprzęt.
- Zwariowałeś? Za taką pierdołę miliony?!

Już nawet nie próbowałem dyskutować i wyjaśniać dalej.

Allegro

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 700 (766)

#31291

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kocham Allegro. A raczej sprzedawców.

"Wygrałem" kilka aukcji starego sprzętu fotograficznego. Aukcje bez ceny minimalnej, kwoty rzędu złotówka, pięć złotych. Różni sprzedawcy.

Uwierzycie, że ponad pół tuzina sprzedawców upuściło sprzęt w trakcie pakowania, i w związku z tym musiało odrzucić moją ofertę na ok godzinę przed końcem aukcji i zakończyć licytację przedwcześnie? Bo ja, to jakoś nie mogę, a do Allegro się zniechęcam.

Hej, Allegro, mam nadzieję, że to czytacie!

Allegro

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (780)
zarchiwizowany

#30740

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stara historia, a piekielny - chyba właściciel drogi.
Jeszcze nie miałem komórki, młody byłem.

Jechałem sobie rowerem. Karta rowerowa w portfelu, rower sprawny, jechałem grzecznie przy prawej krawędzi prawego pasa. A tu nagle dziura. Brak klapy na jakiejś studzience. Czarna dziura na czarnym asfalcie w słoneczny dzień pod słońce, czyli wiele czasu na reakcję nie miałem. Na hamowanie za późno, cokolwiek innego i bym zobaczył wcześniej, byłoby OK. Ale nie, z 30 na godzinę w miejscu się nie stanie.
Zasygnalizowałem łapą, że skręcam w lewo, i odbiłem, łukiem omijając dziurę.
A za mną jak nie łupnie!
Zatrzymałem się, patrzę, a tu jeden samochód stoi, a w jego tyle drugi zaparkował.
I obaj kierowcy się na mnie darli, że moja wina, co ja robię, jak ja jeżdżę! Próbowałem tłumaczyć, pokazać, że dziura, ale kto by tam słuchał.

Sam na dwóch, nie miałem szans. Policji wezwać też nie było jak. Wystraszyłem się, że obiją. Wsiadłem na rower zanim do mnie doszli, i już mnie nie było.

I czy piekielny byłem ja, że nie wjechałem w tą dziurę? Albo że bałem się pobicia?
Czy kierowcy, odporni na fakty?
Czy właściciel drogi z dziurą, który uznał, że jak studzienka tylko połową wystaje na jezdnię, a drugą na trawnik, to sobie może na pokrywę poczekać, bo samochody tak blisko krawężnika i tak nie jeżdżą?

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (193)
zarchiwizowany

#28817

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Święta za pasem, to ludzie robią zakupy.
Ciasno. Sklepy wystawiają wyspy, nie wyspy z towarem, więc przejścia wąskie. Ludzi dużo.

Panie z wózkami z dziećmi rozumiem. Pewnie nie miały gdzie zostawić swoich pociech. W takim tłoku dzieci żal i tyle. Ale jedna pani przekroczyła dziś moje granice pojmowania:

Zostawiła dziecko z ojcem przed sklepem. I weszła na sklep. Z wózkiem dziecięcym, oprócz zakupowego.

Ciągle nie pojmuję, a co mi po nogach przejechała, to moje. I nie tylko mi.

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (161)
zarchiwizowany

#28486

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na fali "wiejskich ziemniaczków" przypomniała mi się zasłyszana parę lat temu podczas urlopowego wypadu rozmowa:

- To nie jest aby niezdrowo, tak pryskać te warzywa?
- A nie, to dla miastowych! Dla siebie to mam po drugiej stronie ogródek.
- Sanepid tak spryskane przepuści?
- Gdzie tam, na bazarku sprzedam.

Smacznego.

wieś

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (228)

#26593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już trafiłem na historie o palcach, to i swoją opowiem.

Na obozie naukowym - 6 osób, huk roboty, namioty, gotować sobie też trzeba. No i przeciąłem sobie w "kuchni" palec. Wskazujący. Lewy. U nasady. W zasadzie do kości. Co z tym było potem zabawy, to moje. :D

Część pierwsza: Szycie.

Jak ktoś jedzie w teren, to liczy się z wypadkami. Karetki do lasu, do palca nikt wzywał nie będzie, jak palec się trzyma, zawinięty w gazę, bandaż tylko trochę przecieka.
Pieszo do drogi, stopem do wioski, tam do punktu opatrunkowego. Pani pielęgniarka sama szyć nie umiała (i dobrze, nie jej obowiązek w sumie, a i niemłoda była), dochtór dziś w innej wsi... ale emerytowany lekarz mieszka! Wydzwoniła go, przyszedł, taki sobie facecik, nawet nie specjalnie stary.
Zszył bez znieczulenia, bo:
- Panie doktorze, to dawać w palec dwa zastrzyki, dwa razy igłę wbijać, żeby potem dwa szwy nie bolały? Jaki sens?
- Wie pan co, tyle lat w zawodzie, a żaden pacjent tak tego nie ujął.
Zszył, szwy wyszły trzy, z czego jeden głęboki.

I co się okazało? W całym punkcie nie było szczepionki na tężec. No nie było i już. W punkcie na wsi, gdzie ludziom jak coś się dzieje, to zwykle wtedy, gdy w ziemi robią! Ze świeżo załatanym palcem znów na stopa, ze wsi do miasteczka, do apteki. Dobrze, że tym razem opatrunek założyła pielęgniarka, to nie przeciekałem.

Część druga: Papierkologia.

W przychodni przyszpitalnej:
- Dzień dobry, ja chciałem na zdjęcie szwów z palca.
- Skierowanie ma?
- Nie ma, ma szwy.
- A skąd mam wiedzieć, że ma szwy, jak nie ma skierowania?
- Może pokazać.
- A kto w ogóle szył?
- A pojęcia nie mam.
- Dał się szyć i nie wie komu?!
- Dał. Miał siedzieć i krwawić?
- To zapiszę na izbę przyjęć jako ciało obce w palcu!

No dobra, brawa dla pani rejestratorki za pomysłowość, ale przepisy jakieś chore, że je aż tak obchodzić trzeba. Cóż, w sumie nie skłamała, szwy same mi nie wyrosły.

Część trzecia: Kolejka.

Jako że ciało obce, to przyjąć trzeba od razu, jak się pacjent zgłosi. Tak mi wyjaśniono. I odesłano do kolejki. W kolejce różne drobiazgi, otarcia, stłuczenia... Chwilę po mnie do kolejki trafił facet z odpryskiem młotka wbitym w łapę.

Lekarka stwierdziła, że ciała obce mają pierwszeństwo jako najpoważniejsze. I mnie wywołuje. Ja mówię, że najpierw może ten facet od młotka. Ona, że jej mieszam, i mam nie kozakować, skoro we mnie też coś siedzi! I znowu tłumaczenie, że tak zostałem zapisany, bo tak, ale tak naprawdę mam po prostu nieautoryzowane szwy. Z faceta od młotka kapie krew. OK. Udało się. Poszedł.

Finał: Prucie.

Okazało się, że palec mam zszyty nićmi nie do palców, ale chyba do nóg, pleców itp. Grubszą, niż najgrubsza jaką tam w ogóle mieli na stanie, więc kto wie, czy nie szył mnie weterynarz. Nożyczkami do nici nie poszło. Skalpelem nie poszło. Poszło dopiero cążkami dziwnie przypominającymi te, jakich ja sam używam do drutu. W gabinecie spędziłem dobre pół godziny. Na trzy szwy.

Koniec końców palec odzyskał 100% sprawności. Tylko biała blizna przez pół obwodu i dwie krótsze w poprzek przypominają o tych przejściach.

zdrowie

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (661)
zarchiwizowany

#26817

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak część z was wie, osoba przebywająca długo na zwolnieniu może zostać zwolniona zgodnie z art. 53 § 1 Kodeksu pracy, który to wyznacza dość zawile konkretne długości zwolnienia, uprawniające pracodawcę do pozbycia się ze swoich rejestrów osoby i tak nieobecnej.

Piekielni pracownicy - zamiast iść na rentę albo się doleczyć... przed upływem tego terminu robią sobie w zwolnieniu jeden dzień przerwy. W sobotę wysyłają pracodawcy informację, że już są zdrowi. W poniedziałek kolejne zwolnienie. Oczywiście pracodawca znajduje jedno i drugie w skrzynce w poniedziałek. Ale jeden dzień człowiek "pracował" - nie był na zwolnieniu. W niedzielę. Nie traci praw do świadczeń, nie musi się starać o rentę, skreślić z listy pracowników go nie można... I można to ciągnąć latami.

Spotkałem się z sytuacją, gdy przedsiębiorca zamknął firmę, żeby sobie sczyścić stan osobowy i pozbyć się takich ludzi, bo było ich już zbyt dużo, jak na jego możliwości.

PS Część to pewnie dobrzy symulanci... ale nie wierzę, żeby ci wszyscy lekarze naprawdę dali się nabrać i wypisywali w dobrej wierze te zwolnienia.

chorobowe

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (230)
zarchiwizowany

#26816

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
ZUS

Firma zgłosiła podejrzenie, że zwolnienie lekarskie jest sfingowane, bo pracownik odpracował dokładnie tyle, ile musiał, żeby skończył mu się okres próbny, i następnego dnia zachorował... A miał siłę wytoczyć pracodawcy całą masę bzdurnych procesów. Bzdurnych w mniemaniu sądu, który sporą część z nich oddalił po prostu, a wśród nie oddalonych jest pozew o nękanie, bo codziennie firma dzwoniła z pytaniem, kiedy doniesie albo dośle zwolnienie! I jeszcze śmieli go w tej sprawie nachodzić! I mieć za złe że go w domu nie ma, obłożnie chorego!

Wracając do tematu. ZUS dostał zgłoszenie. Odpowiedź:

Pracownik nie stawia się na badania u orzecznika, uznajemy więc zwolnienie lekarskie za zasadne.

ZUS

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (231)