Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

cashianna

Zamieszcza historie od: 8 marca 2012 - 1:43
Ostatnio: 14 lutego 2014 - 11:27
  • Historii na głównej: 51 z 55
  • Punktów za historie: 38874
  • Komentarzy: 171
  • Punktów za komentarze: 1407
 
zarchiwizowany

#54531

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od zakończenia studiów nie zajmuję się korepetycjami ale drogą typu "koleżanka, koleżanki, wujka cioci koleżanki" miałam w tym roku ucznia, który po technikum dzielnie zdawał maturę ale powinęła mu się noga na pisemnym angielskim. Potem noga powinęła mu się na poprawce, kolejnej poprawce, przez dwa lata zaprzestał prób i tak zastał go obecny rok i ostateczny termin zdawania tej nieszczęsnej matury. W przypadku niezdania sierpniowej poprawki przepadają mu zdane inne przedmioty i jeśli chciałby mieć maturę to w przyszłym roku musiałby zdawać wszystkie przedmioty od początku.

Czyli niby mamy do czynienia z dorosłym facetem (niby wiek na to wskazuje), który powinien zdawać sobie sprawę z sytuacji. W sumie na początku nawet było mi go szkoda bo chłopak dwa lata ode mnie młodszy a jeszcze męczy się z maturą, ponoć zmienił się i chce iść na zaoczne studia.

Tym czasem chłopak zgłosił się do mnie w kwietniu chcąc zdawać w maju i potem ewentualnie w sierpniu. Chyba oczekiwał cudu, ale i on i znajoma ładnie prosili więc niech będzie, zaczynamy intensywny wysiłek umysłowy.

Pierwsze dwie lekcje - pięknie i przykładnie, miałam nadzieje, że do tych 30% na maturze dociągnie. Potem było już z górki do tego stopnia, że oświadczyłam gagatkowi, że nie zdaje tej matury dla mnie bo ja angielski już znam a jego matura do niczego mi się nie przyda bo swoją też już mam.

Po moim wyznaniu zadzwonił do mnie jego ojciec (!!!) z pretensjami. Nie lubię taki rozmów, dosyć szybko ją ucięłam. Jeśli facet lat 24 nie potrafi przyłożyć się do nauki żeby dostać papier, który powinien był dostać 5 lat temu to ja cudu nie zdziałam, matury za niego nie napiszę.

Jak zasłyszałam od znajomej na terminie majowym ponownie powinęła mu się noga. Jeśli chodzi o poprawkę to nie jestem pewna czy nie podchodził czy nie zdał.
W każdym razie żegnaj maturo.

matura

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (283)

#53749

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak zrobić z syna maminsynka.

W czasie wakacji wybrałam się na rejs statkiem. Długi, bo całe 6 godzin, na dosyć małym statku, w cenę biletu był wliczony obiad.

Jestem typem człowieka, którego nie obchodzą obcy ludzie, a już szczególnie ci przypadkowo spotkani na statku. Jednak tego przypadku nie mogłam przeoczyć.

Siedziałam na samym przodzie górnego pokładu, więc sporo ludzi przychodziło robić sobie zdjęcia "z frontu" albo popatrzeć co jest bezpośrednio przed statkiem.
W oczy rzuciła mi się para dosyć młodych ludzi z synem.
Matka chodziła za dzieciakiem krok w krok, przy każdym zatrzymaniu przytulając go. Rozumiem strach, że syn może wypaść do wody. Jednak barierka na górnym pokładzie sięgała mu prawie do ramion. Mimo to matka chodziła za nim za każdym razem, kiedy tylko oddalił się dwa siedzenia dalej wstawała aby za nim pójść lub go wołała.
Do tego były rozmowy pokroju "O widzisz tam? Krówka!".
Chłopaczek był bardzo blady i wątły. Pomyślałam w końcu, że może jest chory i dlatego matka jest tak nadopiekuńcza. Ale nie, w pewnym momencie usłyszałam jak jakiś pasażer do niego zagadał i chłopak powiedział, że ma 10,5 roku i mama nie pozwala mu wychodzić na słońce, bo może się opalić (serio?).

Przyszedł czas na obiad. Trafiło mi się siedzieć przy sąsiednim stoliku do wspomnianej rodzinki. Według moich wspomnień dziecko dziesięcioletnie bez problemu kroi i generalnie obsługuje sztućce. Ale nie. Matka chłopaka pokroiła mu kotleta po czym zabrała nóż i pierwszy kęs włożyła mu widelcem do buzi. Jakby tego było mało kiedy chłopak próbował przedziabać widelcem ziemniaka, matka wzięła swoje sztućce i pokroiła mu ziemniaki na mniejsze kawałki.

Z lekkim przerażeniem usłyszałam hasło "Mamo muszę do łazienki". Tu na szczęście matka tylko podprowadziła go pod kabinę, zamknęła drzwi i czekała aż wyjdzie.

Tak właśnie powstają życiowe kaleki.

rejs statkiem

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 898 (976)

#53751

przez (PW) ·
| Do ulubionych
http://piekielni.pl/53743 przypomniała mi jak usiłowano oszukać mojego, jeszcze wtedy, chłopaka w Polsce i mojego wujka w Londynie.

Trzy lata temu mój mąż nie był jeszcze mężem, po polsku umiał powiedzieć "dzień dobry" i "nie/tak". Jak jednak wiemy w supermarkecie dużo mówić nie trzeba, wystarczy wypakować co nasze na taśmę i spojrzeć na wyświetlacz. Podobną strategię przyjęliśmy w małym supermarkecie w Złotych Szałasach w Warszawie.
Stojąc w kolejce rozmawialiśmy cały czas po angielsku, wypakowaliśmy produkty, do kasjerki jedynie się uśmiechnęliśmy i powiedziałam jej "dzień dobry" i "dziękuję". Standard, dużo gadki nie trzeba, poza tym pani była wyraźnie nie w humorze.

Przy wyjściu przypomniało nam się o dwóch rzeczach, a że mi nie chciało się już chodzić, zostałam z torbami przy drzwiach, a moja druga połowa poszła szybko po zapomniane zakupy (koszt nie przekraczał 5zł) z banknotem 10zł.
Kiedy moja druga połowa podeszła do kasjerki po chwili zauważyłam, że próbuje jej coś wytłumaczyć. Jakież było moje zdziwienie kiedy babka w kasie chciała mu wydać kwotę poniżej 2zł. Jednak jeszcze większe było zdziwienie kasjerki kiedy piękną polszczyzną poprosiłam o wezwanie managera tego cyrku.
Manager nie był zadowolony z kasjerki, za to ja byłam zadowolona z zakończenia sprawy.

Także jakieś 3 lata temu przyleciały do mnie trzy osoby z rodziny i wybraliśmy się na wycieczkę do Londynu. Z całej trójki tylko wujek mówił bardzo łamaną angielszczyzną. Zabrakło nam picia, więc poszliśmy do Tesco Metro w centrum, wzięliśmy co trzeba, każdy z pieniądzem w ręku stanął do kasy, w końcu to niewielka sztuka.

Kupiłam co trzeba, słyszę, że wujek usiłuje przemawiać do kasjera z kontynentu znajdującego się pod Europą. Pytam się co się dzieje. Okazuje się, że picie kosztowało trochę powyżej funta, wujek dał 20 funtów, a wydano mu jak z 10. Kasjer najwyraźniej myślał, że oszuka nieznającego języka turystę. Przeliczył się, gdyż mój angielski jest płynny i równie płynnie poprosiłam o wezwanie managera i obejrzenia nagrania z monitoringu. Co gorsza dla kasjera widać było jak sięgał ręką po dychę żeby dać ją wujkowi, ale zrezygnował.

Naprawdę warto oszukiwać i ryzykować dla tak niewielkich kwot?

oszuści

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 609 (679)

#53748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pragnę pogratulować inteligentowi, który postanowił dziś w godzinach szczytu, na zjeździe z remontowanego mostu, który to kończy się rondem zatrzymać się w celu ucięcia sobie pogawędki z zauważonym koleżką.

Przyjaciołom od serca nie przeszkadzało, że w związku z remontem most jest zakorkowany, oni sami skutecznie blokują jedyny zjazd z tego koszmaru, a w tle rozbrzmiewa melodia kilku klaksonów.

most

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 359 (413)

#53445

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie lubię parkować tyłem, zawsze powtarzałam, że zamiast czujników parkowania z tyłu, powinnam je sobie zamontować z przodu. Nie spodziewałam się, że tylny czujnik aż tak mi się przyda.

W zeszły weekend zaparkowałam na parkingu podziemnym w supermarkecie, przodem do murku, trochę z dala od wejścia. Pakując zakupy do bagażnika kątem oka widziałam faceta, który prosił ludzi o drobne. Poprosił i mnie, z zasady odmówiłam, poza tym facet był mocno wczorajszy wyglądem i zapachem.

Odstawiłam wózek, wsiadłam, odpaliłam, chce wyjeżdżać, wrzucam wsteczny bieg. Czujka zaczyna wyć, monitorek pokazuje, że centralnie z tyłu mam przeszkodę. Nie przypominam sobie żadnej przeszkody, przecież wiem, że za samochodem nic nie było, w lusterku nic nie widać. Pomyślałam, że czujka zwariowała. Wyrzuciłam bieg, wrzucam ponownie wsteczny i znowu to samo. Samochód lubię, więc postanowiłam wyjść i zobaczyć co z nim nie tak.

Tak, zgadliście. Facet położył się za moimi kołami.

supermarket

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 926 (970)

#48794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sąsiadka mojej koleżanki, z którą koleżanka jest w dobrej komitywie mimo różnicy wieku, miała problemy z zajściem w ciążę.

Tylko ona i jej mąż wiedzieli ile wysiłku i nieszczęścia kosztowało ich staranie się o dziecko. Niepocieszony małżonek odszedł od żony kiedy ta miała 34 lata. Pokryło się to z narodzinami bliźniąt siostry owej sąsiadki.

Sąsiadka została chrzestną, w dzieciaczkach zakochała się jak w swoich (ja myślę, że raczej przelała na nie niespełnione uczucia rodzicielskie). Założyła dla chłopaczków lokatę, na którą coś tam zawsze wpłacała, na ich dobrą przyszłość i pogodziła się z losem singielki bez dziecka.

Aż tu nagle w 37 roku jej życia zaskoczyło. Pojawił się książę z bajki, może nie na białym koniu ale na pieszo też nie. Stała się też rzecz upragniona - pojawiło się dziecko (o ironio, praktycznie bez starania, ale czasem i tak bywa).

Tym samym sąsiadka zdecydowała otworzyć lokatę dla własnego dziecka i zaprzestała wpłacania pieniędzy na lokatę bliźniaków. Stwierdziła, że w jej wieku nigdy nie wiadomo ile czasu jej jeszcze zostało, musi zabezpieczyć własne dziecko na wszelki wypadek.

Z czym się to spotkało? Z wielkim oburzeniem siostry, ich rodziców i nasyłaniem bliźniaków, którym wpajano, że ciocia już ich nie kocha.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 995 (1093)

#48629

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój ślub (dodajmy, że cywilny, zaproszone tylko absolutnie najbliższe osoby w liczbie mniejszej niż 20, a wszystko to z wyboru, a nie braku innych możliwości) zbliża się wielkimi krokami. Tak wielkimi, że minął już przyzwoity termin wysyłania zaproszeń. Tym samym zaczęła się telefoniczna parada niezadowolonych i oburzonych brakiem zaproszenia. Parada głównie na linii niezadowolony - moja babcia lub niezadowolony - moja mama. Poniżej kilka co ciekawszych wyjątków.

- Wujek ze strony mamy. Jak tylko dowiedział się, że będzie ślub, to zaczął rozpowiadać jak to już szykuje buty, kupuje garnitur, znowu szykuje buty i znowu kupuje garnitur i jeszcze raz szykuje buty. Telefon do babci. Ale Cashianna nie robi przecież wesela tylko małe przyjęcie. Jak to?! To niezgodne z tradycją. U nas w rodzinie zawsze były wesela! Ja to dwa nawet miałem! Jeszcze zmienicie zdanie i mnie zaprosicie! Ja się obrażam! Nigdzie nie idę! W d**e wsadźcie sobie to zaproszenie!

- Brat babci. Dużo nasłuchał się od powyższego wujka o szykowaniu butów. Dzwoni wczoraj do babci, że co ja sobie myślę tyle czekać z zaproszeniami, to absolutny brak kultury, że zaraz ślub, a ja jeszcze nie przyjechałam do niego z zaproszeniem. Czy ja mam zamiar go na ostatnią chwilę, 2 tygodnie przed ślubem zaprosić? On z żoną nie pracują w tą sobotę i mam przyjechać po 12:00 z zaproszeniem. Oni dłużej nie będą czekać. Ojjj, to sobie poczekają.

- Syn powyższego wujka i jego żona z serii "cycki na wierzchu maskują braki pod kopułą" co chwila zamieszczają na moim facebooku niewybredne komentarze. "Wychodzisz za tego paszczura?", "Każda potwora znajdzie swojego amatora", "Złapała bogatego i się cieszy", "Zaproś wujka, nie wstydź się", "To co, na wesele już was nie stać?", "Jakbyś zaprosiła wujka to przynajmniej goście by byli" to tylko niektóre z komentarzy. Ludzie mają po 35 lat, dziecko w wieku wczesnoszkolnym.

- Pociotka ze strony mamy (bodajże jakaś ciotka dziadka czy jakoś tak). Dzwoni do mamy do pracy (!!!), że słyszała o ślubie Cashianny i pewnie będziemy prosić bo to już niedługo. Nie, nie będziemy prosić. Słuchawka ponoć prawie poczerwieniała i puściła parę. Bo my byliśmy na weselu jej Agatki jak ja miałam 12 lat!!! Mama nie wytrzymała. Zapytała się czy byliśmy na krzywy ryj czy może jednak zabraliśmy ze sobą prezent? Jebudu słuchawką.

- Moja koleżanka. Na jej ślubie nie byłam z różnych powodów, wysłałam życzenia, 2 miesiące po ślubie przyszłam na pogaduchy, z małym prezentem, nikt się nie obraził. 2 miesiące temu rozmawiałyśmy o ślubie. Ona ma nadzieję, że w ramach odkupienia winy za nieobecność na jej ślubie, poproszę ją o bycie świadkową. Już lecę.

- Wujek, który już wujkiem nie jest. Dzwoni, że on przecież się oferował, że mi znajdzie męża, po co ślub biorę z moim narzeczonym w takim razie?

- Rodzeństwo matki narzeczonego. Mieszkają na drugim końcu świata, kontakt z nimi znikomy. Dzwonią do narzeczonego czemu on ich nie zaprosił, nie opłacił biletów lotniczych, oni myśleli, że przylecą na ślub, a potem zostaną trochę w Europie, może jakieś Włochy albo Hiszpania.

- Wujek narzeczonego. On chce być świadkiem. Dlaczego? Bo jest najbogatszy z całej rodziny i należy mu się szacunek. Narzeczony za bardzo nie pije, po rozmowie popadł w letarg przed telewizorem z wyjątkowo mocnym drinkiem.

A tyle się nagadałam żeby nie mówić nikomu o ślubie zanim się nie odbędzie, bo nikt nie zrozumie idei małej uroczystości i będzie afera...

ślub

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 922 (1098)

#47591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak Poczta Polska chroni się przed skargami a jednocześnie pytanie do Was Piekielni.

Persona nazywająca siebie listonoszką (ja zdecydowanie wolę nazwę 'awizonoszka') podirytowała mnie paczką zostawioną na furtce. Nie jest to jej jedyny grzech, a dziś po raz kolejny zastałam awizo w skrzynce mimo, że na posesji znajdowały się w tym czasie 4 osoby, dzwonek też mam sprawny.

Tym razem stwierdziłam, że już nie popuszczę. Przy ostatnim wybryku doradzono mi skargę na cały oddział Poczty do centrali wojewódzkiej. Coś tam niby mglistego w Internecie znalazłam ale nie jestem pewna. Dzwonię zatem na infolinię poczty. Za każdym razem niemożliwe jest połączenie z konsultantem udzielającym informacji o danych teleadresowych jednostek pocztowych. Wybierając inną opcję nikt nic nie wie, nie jest upoważniony do przekazania informacji aż w końcu kazano mi skargę składać w swoim urzędzie pocztowym (serio, mam składać skargę do jednostki skarżonej mimo, że chcę posmęcić komuś wyżej?).

Także nasza ukochana Poczta Polska broni się rękami i nogami od otrzymywania skarg.

Ja tym czasem się pytam: na jaki adres mam wysłać skargę do centrali wojewódzkiej dla Mazowsza?

poczta polska

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 534 (602)

#46669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak sprzedać nie mając nic do sprzedania? Czyli kolejny patent na zarobienie według mojej znajomej.

1. Załóż konto na ebayu UK albo USA.
2. Wystaw aukcję typu 'Laptop Super Hiper XC873 informacje' lub 'iPhone 4S losowanie'.
3. Opcjonalnie: zamieść w opisie aukcji informację, że nie wycofujesz ofert, każda jest wiążąca.
4. Licz, że ktoś da się nabrać, że to nie informacja, nie losowanie i zalicytuje.
5. Aukcja zakończona, czekaj na przelew.
6. W ramach wysyłki informacji wydrukuj treść aukcji i wyślij kartkę papieru. / W ramach losowania powiadom wszystkich biorących udział, że nie wygrali.

Ostatni zarobek znajomej - 35 funtów.
Znak dla mnie - ponownie zweryfikować znajomość.

ebay

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 843 (925)

#46475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam wielką ochotę być piekielna i utrzeć nosa piekielnej listonoszce - wielkiej amatorce awizo, listów leżących tygodniami na poczcie, zostawiania w skrzynce listów do sąsiada z końca ulicy, wielbicielce ucinania końcówki od emerytury/renty bo 'nie ma tych 2,47zł, ale to na napiwek będzie' (nie wiem czy słyszeliście kiedyś o napiwku dla listonosza, ja nie, listonoszka widać tak).

Dziś jestem w domu. Dzwoni dzwonek, zanim podeszłam do okna przy furtce już nikogo nie było (a odstawienie laptopa i przejście z jednego końca pokoju do drugiego nie zajmuje wieczności, nie mam też pomieszczeń wielkości sali balowej). Pomyślałam 'idiota jakiś'. Niewiele się pomyliłam.

Po ponad godzinie do domu wrócił drugi z domowników. To listonoszka zostawiła na płocie paczkę o wartości ponad 300zł. Paczka zapakowana w taką grubą, plastikową torbę, w środku ciuszki. Paczka zawieszona na furtce, na skrzynce na listy (pewnie dlatego jej nie widziałam) przez przebicie torby.
Ma baba szczęście, że nic nie uszkodziła. Ma też szczęście, że przez tą godzinę paczka nikomu się nie spodobała lub po prostu nikt nie przechodził ulicą.

Mam w głowie piękną wizualizację gęsto tłumaczącej się listonoszki po moim lamencie do sklepu, że paczka nie doszła.
Ma też baba szczęście, że nie jestem złośliwym paszkwilem i wizualizację najdalej za kilka godzin stłumię.

poczta polska

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 458 (568)