Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

certain

Zamieszcza historie od: 29 sierpnia 2012 - 19:40
Ostatnio: 8 stycznia 2014 - 20:10
  • Historii na głównej: 9 z 9
  • Punktów za historie: 8012
  • Komentarzy: 128
  • Punktów za komentarze: 1016
 

#47982

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wieczorki seniorów... brzmi, zdawałoby się, niegroźnie. Nic bardziej mylnego. To co czasami potrafią odstawiać starsi ludzie, prowokuje do zadawania sobie pytań o relatywność pojęcia wieku.

Ale od początku. Klub, którego marketingiem się zajmowałam, organizował imprezy z DJ/em dla osób starszych. Zysk generalnie żaden, ale wiele lat tradycji zobowiązuje do ciągnięcia tego przedsięwzięcia. A zawsze to ciekawa rozrywka dla tych, którzy jeszcze są młodzi duchem.

Starsi ludzie wydawałoby się poważni, stateczni, rozsądni... tymczasem momentami klub zamieniał się w istny ośrodek specjalny, ochroniarze w przedszkolanki, a manager w sędziego z gwizdkiem. Nawet piaskownica była, bo klub nad samym morzem :)

Starsi panowie i panie przemycali na imprezy swój alkohol, który przelewali sobie do szklanek w toaletach. Miejsca ukrycia niczym u najlepszych szmuglerów - pod spódnicami, w spodniach, przywiązane piersiówki do łydek itd. Bilans wieczoru w barze wyglądał tak, że mieliśmy masę nawalonych dziadków, gdzie w teorii na każdego przypadał jeden drink. Cuda jakieś.

Nagminne unikanie płacenia symbolicznego wjazdu, pod pretekstem rozejrzenia się. Później bywało, że tacy seniorzy chowali się za kolumnami lub wielkimi donicami przed ochroniarzem, który próbował ich namierzyć. Co bardziej kreatywni przebierali się w toaletach nawet! Mistrzowie kamuflażu chciałoby się rzec.
Ta zabawa w kotka i myszkę utrzymywała nasz personel w nadzwyczajnie dobrej kondycji fizycznej.

'Obmacywanki' pod stołami- temat rzeka. Często kończyły się starciami dwóch pełnych wigoru panów, którzy upatrzyli sobie tę samą damę. Interwencja managera niezbędna, bo by sobie panowie w ferworze walki jeszcze coś połamali. Pani w tym czasie znikała w toalecie z panem nr 3. Co tam robili? Nie wiem i naprawdę, naprawdę wiedzieć nie chcę.

Jednego wieczoru usłyszałam tekst z ust pewnej matrony, w okolicach 70-ki:
- A po co ja mam do sanatoriów jeździć kochaniutka i pieniądze wydawać? Nie lubię jak mnie obcy faceci po biuście obmacują... a tutaj? A tutaj to przynajmniej wszystkich znam!

Ochroniarze za mną nawet nie próbowali tłumić śmiechu, przestali jak pani zaczęła do nich zalotnie się uśmiechać :)

Moje spojrzenie na naszą starszyznę plemienną już nigdy nie było takie samo...

Jak to mówią: głowa siwieje,...

ciekawy przypadek Benjamina Buttona

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 708 (792)

#38143

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ochroniarzem.

Dwa dni temu mieliśmy akcję. Złodziej zwiał, ale zostawił wózek z łupem.

Wczoraj domagał się zwrotu wózka...



edit:

Epilog - Pan zjawił się po wózek dzisiaj. Grzecznie poczekał na policję. Tekst dnia na dziś:

- Państwo panu wózek wydadzą, ale bez zawartości.
- Dobra jest, zawartość i tak nie jest moja. :D

Praca

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 750 (798)

#39428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój kolega podtruł się czadem w trakcie kąpieli. Rozpoznał objawy i jakoś wyszedł z łazienki. Rodzice zawieźli go do szpitala, a tam przeprowadzono terapię tlenową. Leżał w szpitalu całą noc, oddychając czystym tlenem.

Nad ranem przyszła pielęgniarka i opieprzyła go, że tak długo oddychał czystym tlenem, że nawet jak ona nie przyszła, to powinien sam zdjąć maskę, albo chociaż zasygnalizować jej, że czas to zrobić.
Opieprzyła gościa, który przez zatrucie był tak słaby, że nie mógł nawet ruszyć ręką.

służba_zdrowia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 937 (999)
zarchiwizowany
Historia nie moja, ale dodana za zgodą kuzynki.

Umówiłam się na randkę. W sumie nie sama, lecz za pośrednictwem znajomej.
Tak więc stoję w umówionym miejscu, ubrana zupełnie normalnie. Jakaś sukienka, szpilki. Może trochę makijażu, żeby zbytnio chłopaka nie przerazić.
Zza rogu wychodzi zupełnie normalny facet.
Cześć, cześć - gadka szmatka.
Wchodzimy do środka, ja zamawiam wodę, on też.
Śmiejemy się chwilę, gadamy na jakieś durne, nic nie znaczące tematy.
Nagle z mojej torebki dzwoni telefon. Dzwonek (potrzebne do historii)Iron Maiden - Wasted Years.
Nie zdążyłam odebrać. Więc wyciszyłam go i przepraszająco się uśmiechnęłam.
-Co to za zespół?
-Iron Maiden.
-Wybacz, ale ja się z satanistką umawiać nie będę.
I wyszedł.
Ja klasyczny karpik i konieczność zapłacenia za wodę, którą zamówił.
Później, podczas rozmowy ze znajomą okazało się, że ów kolega jest gorliwym katolikiem i wszelkie zespoły rockowe, i metalowe od razu kwalifikuje na stanowisko "Słuchaj, a opęta Cię Szatan".
Aż się chce palnąć ten genialny cytat "Gram heavy me­tal od pra­wie 30 lat. A je­dyny sa­tanis­ta, które­go spot­kałem, był księgowym."

Kuzynka.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (255)

#38128

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałam sobie kiedyś autobusem, wracając do domu z uczelni. Gorąco było strasznie, toteż ludzie raczej lekko poubierani. Między innymi jechały ze mną dwie dziewczynki, lat maksymalnie 13, w krótkich spodenkach. Przysiadły sobie na takich rurkach na środku autobusu (przegubowego) i rozprawiały o jakiejś klasówce. Ja siedziałam na siedzeniu zaraz obok nich.

Na którymś przystanku wsiadło 4 przedstawicieli rasy dres, wielkich jak szafy, ale pomijając barwne słownictwo jechali sobie grzecznie. Stali z przodu autobusu.
Dwa przystanki później wsiadł kolejny przedstawiciel tegoż gatunku, (odrobinę starszy od tamtych, bo pewnie koło 30, a oni wyglądali na wczesne 20) z tyłu autobusu, i pewnym krokiem ruszył w kierunku przodu, toteż osobiście spodziewałam się, że jest kolegą tamtych i do nich idzie.

Jednak nie. Doszedł na środek autobusu, stanął przed jedną z dziewczynek i mrucząc obleśnie "siema mała" klepnął ją w udo aż plasnęło na cały autobus (próbował w tyłek, no ale jednakowoż siedziała), po którym to udzie następnie zaczął ją głaskać. Dziewczynka zmartwiała, druga zaczęła krzyczeć, we mnie się zagotowało i niewiele myśląc (niestety, rzadko wiele myślę w takich sytuacjach, jak nic kiedyś przez to zginę :P ) wrzasnęłam do typa, że ma zabierać łapy, bo zadzwonię na policję. I to był mój błąd.

Zanim zdążyłam się zorientować (a refleks mam raczej dobry) typ złapał mnie za kark, zrzucił z siedzenia i po prostu rzucił mnie o ziemię, na której, mam wrażenie, wylądowała najpierw moja twarz, a dopiero potem reszta. Nieprzyjemnie, myślę sobie, zabije mnie teraz pewnie. Czy coś.

Jednak nie! Panowie z przodu autobusu najwyraźniej mieli inny niż obleśny typ kodeks traktowania kobiet, przepchnęli się do niego, złapali za fraki i wywalili z autobusu (akurat był przystanek) po czym wysiedli za nim i zaczęli go lać.

Obrazek malowniczo uzupełnił stateczny starszy pan w kapeluszu i z laską, który w obliczu sytuacji ożywił się i zaczął wrzeszczeć:
- Dobrze, dobrze! W mordę *uja! W mordę!

A ja, jako istotka 2 tygodnie po przeprowadzce, zapamiętałam swoją lekcję, żeby w autobusie w tej dzielnicy być dużo bardziej ostrożną niż zwykle (niby to wiedziałam, ale jednak po tej sytuacji jakoś bardziej mi to uważanie weszło w krew :P).

obleśny typ

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1021 (1095)
zarchiwizowany

#39433

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witajcie.

Od razu pragnę zaznaczyć, że historia może być mało piekielna. Dla mnie jest po prostu przygnębiająca.

Uczę się obecnie w liceum, w te wakacje postanowiłem znaleźć sobie pracę na miesiąc czasu. Same poszukiwania trwały dość długo, małe miasto - mało miejsc pracy. Po kilku dniach udało mnie się znaleźć zatrudnienia na magazynie pewnego marketu. Wynagrodzenie niskie, robota na nocną zmianę, ale to nic, trzeba brać co jest.

Po miesiącu otrzymałem wypłatę, byłem z siebie zadowolony. Kilka dni temu odwiedziła mnie rodzina z Niemiec. Mogłem więc porozmawiać z moimi kuzynami (o zbliżonym do mnie wieku). W wieku 17 lat rozpoczynają się tam praktyki, oczywiście płatne. Mój krewny trzy razy w tygodniu musi pracować przez pięć godzin w przychodni lekarskiej (podawanie kart pacjentów itp.), dwa razy uczęszcza do szkoły na lekcje teoretyczne. Wynagrodzenie? Ponad 600 euro na rękę. I tak przez trzy lata, potem (jeśli znajdzie tam zatrudnienie jako pomocnik lekarza) zarobki wzrosną. Młodszy kuzyn natomiast codziennie rano rozwozi gazety w drodze do szkoły, tylko trzy ulice stanowią jego rewir. ~150 euro wpada niemalże przy okazji. A jest to więcej niż moje wynagrodzenie po przeliczeniu na złote.

Nie jestem zazdrosny, cieszę się, że chłopacy mają pracę. Tu chodzi o coś innego. Jeszcze dwa lata temu mówiłem sobie, że moje miejsce jest w Polsce, nie myślałem o pracy za granicą. Te wakacje dały mi dużo do myślenia. Już umówiłem się z ciocią, że ferie spędzę u niej, w jej biurze znajdzie się dla mnie jakaś robota. Niby dobrze, ale zrobiło mi się naprawdę przykro, gdy w końcu ujrzałem, że w naszym kraju nie ma zbyt wielu perspektyw. Jesteśmy narodem mądrym, pracowitym, a mimo to wielu z nas zmuszonych jest do emigracji. Kocham Cię, Polsko?

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 323 (375)

#39437

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu udało mi się zaliczyć poprawkę z egzaminu i był to dobry powód do celebracji. Wybrałam się więc z kumpelą do klubu.

Na parkiecie chuć i niby-to-seksowne tańce, tu się ktoś tam klei, tam ktoś uprawia taniec-połamaniec, jak to zwykle bywa, wiadomo.

A teraz do rzeczy. Koleżanka poszła do łazienki, tańczę więc sama. Nagle podbija do mnie podpity gość, jakieś 25-30 lat ma czy coś. Całkiem szeroki.

- Pójdziesz po imprezie z nami? - drze mi się do ucha, i pokazuje palcem na siebie i swojego kolegę kręcącego się obok.
- Wątpię! - odkrzykuję.
- A co masz lepszego do roboty?

Nie chce mi się już krzyczeć, więc tylko wzruszam ramionami i tanecznym krokiem odsuwam się od gościa. Ale gdzie tam, taki typ nie pojmie nawet tak oczywistej aluzji. Przydreptuje znów, bierze mnie za ręce i wywija mną tak, że mało nie padnę, a i uścisk ma mocny. Ale dobra, myślę: "Potańczę chwilę i uciekam". Zerkam gdzieś po ludziach, szukając kogoś znajomego, żeby mnie "odbił". Facet zauważa moje niezbyt dyskretne spojrzenia, nachyla się do mnie i mówi:

- Odpuść, nikt ci nie pomoże.
Już ja ci odpuszczę, dziadu. Wyślizguję się z jego objęć i chcę się przedostać na drugi koniec sali. Facet łapie mnie zanim zrobię dwa kroki, "przytula się" do moich pleców i charczy w ucho:
- Może i jestem wstawiony, ale to nie zmienia faktu, że mi się podobasz, okej?
Moja irytacja sięga zenitu, odwracam się i strząsam z siebie jego łapska. Niespodzianka - łapska znów owijają się wokół mnie, nim zdążę je odepchnąć.
- Spadaj - mówię krótko.
Facet wybucha śmiechem. Podnosi mnie i transportuje do pobliskiej ściany, tam, gdzie jest luźniej. Przyciska mnie do niej niemal całym ciałem i nie pozwala mi uciec. Staję na palcach i rozglądam się ponad jego ramieniem, szukam wzrokiem kogoś, kto tego gościa zabierze. Nikt na nas nie patrzy.
- Dlaczego nie chcesz z nami iść? - pyta. - Naprawdę mi się podobasz!
- Ale ty mi się nie podobasz, rozumiesz? Puść mnie.
Gościu robi coś, czego po prostu nienawidzę - łapie mnie za nadgarstki. Automatycznie zaczynam wierzgać.
- Porozmawiajmy! - odzywa się.
- No to mów, do cholery! - wydzieram się, wściekła, nadal szarpiąc się z jego uściskiem. - Byle szybko!
- Chciałbym, żebyś z nami poszła. To nic, że jestem pijany, nie musisz...
- Słuchaj, ja wolę dziewczyny.
Znów wybucha śmiechem.
- Ja też!
Hm. Przynajmniej próbowałam.

Spostrzegam, że z zainteresowaniem patrzy na nas jakiś chłopak. Spodziewam się, że zaraz podejdzie i odciągnie natręta. A skąd. Odwraca wzrok i idzie w tany. Tymczasem faceta najwyraźniej zaczyna drażnić moja automatyczna szarpanina, bo potrząsa mną gwałtownie i każe mi się uspokoić.

- Puść mnie, to się uspokoję.
- Nie mogę cię puścić, bo uciekniesz.
W kieszeni wibruje mi telefon - koleżanka mnie poszukuje. Facet ciągnie mnie w głąb ciemnego korytarza. Dochodzi trzecia, więc ludzi coraz mniej.
Ogarnia mnie jakaś rezygnacja, nie stawiam już oporu. Staram się chłodno kalkulować, czekam na dogodny moment, by przyładować facetowi w jaja. Najgorzej, że po prostu nie potrafię bić całą swoją siłą - boję się zadawać ból.
Przemoc okazuje się niepotrzebna, bo nagle wpada na nas wataha nieznajomych mi dziewczyn.

- Ooo, cześć, Baśka! - krzyczy jedna z nich, blondynka. Oczywiście nie nazywam się Baśka. - Tyle lat cię nie widziałyśmy!

Dziewczyny rzucają się na mnie i facet spada na drugi plan. Zostaję odprowadzona na parkiet, gdzie zasypuję moje bohaterki wylewnymi podziękowaniami. Namolnego gościa jakiś czas później wyprowadza ochroniarz.
Nic mi się oczywiście nie stało, ale trochę zepsuł mi facet humor, co chyba zrozumiałe...

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1023 (1157)

#38828

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej podstawówce każdego roku klasa wystawiała przedstawienie. Zawsze brałam w nim udział. Mam jakiś talent aktorski, do tego byłam super wyuczona tekstu. A co więcej zawsze miałam najfajniejsze stroje, bo moja mama bardzo się do tego przykładała. Więc solidna ze mnie aktoreczka była.

Ale sytuacja zmieniła się w szóstej klasie. Przyszedł dzień rozdania ról. Siedziałam i czekałam, może nawet na główną? Ale wszystkie postaci rozdane, a bez przydziału zostałam tylko ja i jedna koleżanka, która okropnie sepleniła.

Podeszłam do pani i pytam dlaczego. Może się pomyliła czy coś? Odpowiedź pamiętam do dziś:

[P] Lena, no spójrz na siebie. Przecież ty masz taki wielki nos... i krzywe zęby. No jak to wyglądałoby na zdjęciach? To wstyd. Pomyśl czasami dziecko, no idź już usiądź.

I w ten ynteligentny sposób wpędziła w kompleksy dwunastolatkę. Durna baba po prostu :)

podstawówka

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 679 (935)

#38885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilkanaście dni temu, na zawał, zmarł mój wujek. Lubiłam go bardzo, ale chyba przestanę. Podobno o zmarłych nie powinno się źle mówić...

Jakieś 7-8 lat temu wujek przeżywał "kryzys wieku średniego", co w konsekwencji doprowadziło go do burzliwego romansu z współpracownicą. Ciocia wywaliła męża na zbity pysk. Sprawa rozwodowa w toku. Burzliwy romans zakończył się równie szybko jak zaczął. Kilka miesięcy trwało zanim ciocia zmiękła i postanowiła wujkowi wybaczyć. Błądzić jest rzeczą ludzką... Papiery rozwodowe wycofane.

I w sumie można by o całej sprawie zapomnieć, gdyby nie nagła śmierć wuja i niespodzianki, jakie po sobie zostawił...

Podczas sprzątania jego rzeczy, ciocia znalazła kopię testamentu. A w testamencie... Cały majątek zapisany kochance wujka i ich wspólnemu synowi. Dzieci z małżeństwa z ciotką wydziedziczył!!!! Pozbawił ich domu i całego majątku, którego dorabiali się wspólnie przez 30 lat (wszytko zapisane było na wujka, nie wiem dlaczego tak zrobili).

Testament datowany na dwa tygodnie przed śmiercią...
Wnioski wyciągniecie sami...
Adwokat bada autentyczność dokumentu i możliwość podważenia go.

rodzina

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 889 (959)

1