Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

d1ler

Zamieszcza historie od: 15 lutego 2011 - 20:56
Ostatnio: 25 listopada 2015 - 21:07
  • Historii na głównej: 34 z 50
  • Punktów za historie: 29302
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 375
 
zarchiwizowany

#59635

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Temat Eurowizji jak najbardziej na czasie, więc proszę:

Któregoś roku (nie podam kiedy, bo wtedy wsypałbym osobę, od której mam informację) na kandydata do konkursu wybrano gniota, o którym wiadomo było, że szanse ma marne. Dlaczego? Bo TVP nie miała pieniędzy, by w wypadku wygranej zorganizować konkurs w roku następnym.

jedyna słuszna telewizja ;)

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (53)
zarchiwizowany

#59612

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Idę na zakupy do Biedry. Dochodzę do drzwi i widzę kartkę "Z powodu awarii sklep zamknięty". Wracam do domu i dzwonię na ichnią infolinię. Oto rozmowa:

Ja: - Dzień dobry, czy sklep przy ulicy takiej a takiej będzie DZIŚ czynny?
Pani z infolinii: - Niestety nie mam takiej informacji, ale oczywiście mogę przyjąć zgłoszenie i W CIĄGU KILKU DNI odpiszemy na maila.

Bareja wiecznie żywy...

Biedronka

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (49)
zarchiwizowany

#58786

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kto był bardziej piekielny, oceńcie sami.

Stoję z żoną w kolejce w aptece, przed nami dziewczyna (na oko ze 20 lat), za nami kobieta ok 50, jeszcze ktoś i facet ok 40. Dziewczyna podaje receptę i... wierzcie albo nie, aptekarka ma problem z rozczytaniem, więc dziewczyna mówi, że to Azalia (tabletki antykoncepcyjne). Na to (K)obieta za mną:

K: - To nasionka jakieś?
Ja (półgłosem do żony): - Raczej, żeby "nasionek" nie było.

Kobieta chyba nie usłyszała, ale za to (P)an na końcu kolejki owszem. I się zaczęło:

P: - Taka młoda, już się puszcza, itd

Nie będę opisywał, znacie takich "obrońców moralności". Dziewczyna zapłaciła i zmierzała do wyjścia, ale facet zastąpił jej drogę i dalej prowadzi te swoje wywody. Ponieważ była nasza kolej, szybko poprosiłem o paczkę prezerwatyw, a resztę zakupów zostawiłem żonie. Podszedłem do faceta, podałem mu Durexy i powiedziałem:

J: - Nie wiem jak ta pani, ale pan na 100% nie powinien się rozmnażać, bo kto wie, głupota może być dziedziczna.

Facet się zapowietrzył, ale widząc rozbawione miny pozostałych kolejkowiczów wybiegł z apteki, burcząc coś pod nosem.

Jak w reklamie: Prezerwatywy - 12 zł. Zobaczyć minę faceta - bezcenne.

apteka

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 317 (481)
zarchiwizowany

#58038

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu dzwoni domofon. Odbieram - poczta. Po chwili dzwonek do drzwi. Otwieram, a pan listonosz mówi:

- Wie pan, mam dla pana awizo, bo myślałem, że pana nie będzie i nie wziąłem paczki.

Kurtyna!

poczta

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (380)
zarchiwizowany

#55127

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wsiadamy wczoraj (niedziela) do metra na Młocinach. Jeszcze zanim ruszyliśmy z głośników płynie komunikat. Coś w stylu: "Radujcie się wszyscy, klękajcie narody, albowiem oto radosna nowina. Od dziś w metrze jeżdżą dwa nowiuśkie składy Inspiro, które swym blaskiem przyćmiewają wszystko, co do tej pory widzieliście." Oczywiście komunikat brzmiał inaczej, ale taki był ogólny sens:)

Dziś rano o 7:06 moja żona wysyła mi smsa: "Metro miało jakiś zastój. Masa ludzi na peronie,a mimo wyświetlania się na ekranie peronowym napisu "Odjazd", metra nie ma."
Odpisałem: "Może się te nowe składy popsuły?"
O 9:33 dostaję od niej kolejnego smsa: "Już wiem, co było z metrem. Zepsuło się Inspiro, utknęło na Kabatach."

Chce ktoś numery do totka? Bo może też uda mi się przepowiedzieć ;)

metro

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (58)
zarchiwizowany

#53186

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wsiadam z żoną do pociągu. Odnajdujemy "nasz" przedział, a tam niespodzianka - wszystkie miejsca zajęte przez 8 sztuk młodzieży (jak się później okazało ostatnia klasa liceum i pierwszy rok studiów) lekko już "znieczulonej" różnymi płynami. Sprawdzamy na bilecie, jak wół ten przedział.

M(łodzież): - Ale my razem jedziemy, a bilety dostaliśmy oddzielnie, to czy nie robiłoby wam różnicy, jakbyśmy się zamienili?
Ż(ona): - Nie robiłoby nam. To gdzie tamte miejsca?

Gorączkowe ustalenia, kto ma bilety. Tenże osobnik po przetrząśnięciu 300 kieszeni i plecaka w końcu znajduje.

M: - No... jedno nr 53 i jedno 82.

Czyli w dwóch różnych przedziałach.

Ż: - Więc jednak robiłoby nam różnicę.

Zwalniają nam nasze miejsca przy oknie, jakoś się przepychamy, bo ich bagaże leżą nie tylko na półkach, ale i na podłodze. Prosimy o zabranie z półki bagażu tych osób, które wyszły.

M: -Ale co my zrobimy z naszymi rzeczami?
J(a): - A co my mamy zrobić z naszymi?

Kwiat młodzieży nie wie, ale swoich nie zabiorą. Upewniwszy się, że faktycznie nie mają takiego zamiaru, zdjąłem pierwszy z brzegu plecak, otworzyłem okno i ...

M: - No dooobrze, już zabieramy...

Reszta podróży upłynęła w miarę spokojnie. Dzieciaki raczyły się na przemian wódką i alpagami, a jeden przez pół godziny brzdąkał w kółko te same 3 akordy na ukulele.

Jechali na Woodstock...

pociąg

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (68)
zarchiwizowany

#46674

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Robimy zakupy u Wietnamczyków. Żona chce kupić czapkę i komin (taki jakby szalik, ale zszyty końcami - panie wiedzą, panowie niech zapytają żon). Młodziutka Wietnamka pomaga, jak może, ale po polsku tylko kilka podstawowych wyrazów, więc już przy czapce musimy tłumaczyć "na migi". Udało się. Teraz komin. Ni jak "komin" nic dziewczynie nie mówi, odstawienie przedstawienia pt "takie na szyję, dookoła, itp" okraszone machaniem rękami skutkuje pokazaniem zwykłych szalików. W pewnym momencie żona na wieszakach za Wietnamką wypatrzyła komin, szary. Pokazuje palcem,Wietnamka podaje, a moja najlepsza-z-żon:

-A ma pani w żywszych kolorach?

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (64)
zarchiwizowany

#26187

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W środę zgłosiłem w Playu chęć zasięgnięcia informacji odnośnie warunków przeniesienia numeru. W czwartek odbieram telefon. Pan (K)onsultant odpowiada na wszystkie moje pytania. Dochodzimy do kwestii telefonu i mówię, że chciałbym Nokię (model dla opowieści nie jest istotny). Pan konsultant namawia mnie raczej na Sony lub HTC i tak gawędzimy jeszcze kilka minut. Ja, nastawiony na Nokię, których używam "od zawsze", proszę, żeby w takim razie dał mi kilka dni do namysłu i zadzwonił w poniedziałek.
Przez weekend przemyślałem sprawę. W poniedziałek dzwoni konsultant, ten sam.
K: - Dzień dobry, Jan Piekielny, Play. Mam w systemie informację, że prosił pan o kontakt.
J: - Tak, zgadza się.
K: - W czym mogę pomóc? (Już tu poczułem się jak kolejny "numerek", bo przecież to z nim rozmawiałem 4 dni temu, mógłby sobie zanotować, o co mi chodziło)
J: - Miałem przenosić numer, ale na razie się wstrzymam, bo...

Nie dane mi było dokończyć zdania. Usłyszałem:
K: - Dziękuję, do usłyszenia.
I się rozłączył.

Ja rozumiem, że czas to pieniądz, szczególnie dla pracowników infolinii, którzy zarabiają głównie na prowizji od sprzedaży. Ale przerwanie potencjalnemu klientowi w połowie zdania nie jest najlepszym chwytem marketingowym. W kontraście do poprzedniej rozmowy, gdy TEN SAM pan dość długo i cierpliwie zaspokajał moją ciekawość, nie wypadło to najlepiej. Równie dobrze zamiast "Dziękuję, do usłyszenia" mógł powiedzieć "Spier...laj". Nic by to nie zmieniło, odczucie miałbym takie samo.

Play

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (176)
zarchiwizowany

#25893

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiele lat temu zmuszony okolicznościami (czyli brakiem pracy) zatrudniłem się w firmie sprzątającej. Pensja prawie żadna, ale do czasu znalezienia lepszej pracy dobre i te kilkaset złotych. Moja firma obsługiwała między innymi pewien bank, a moim zadaniem było odśnieżanie chodników tudzież zamiatanie piętrowego parkingu. I tego właśnie parkingu dotyczy opowieść.
Otóż na jednym z pięter parkingu pracownicy urządzili sobie nieformalną palarnię. Wiadomo, zima, nikomu się nie chciało wychodzić na patio, bo na parkingu i dach, i trochę cieplej. Większość pracowników banku pety wrzucała do kubków po kawie i wyrzucała do kosza stojącego przy wejściu do budynku, ale nie wszyscy, bo w jednym z zakątków zawsze zostawało kilka petów na podłodze. Sprzątaliśmy, bo taka praca. Ale pewnego razu przyuważyłem trzech kolesi stojących własnie w tym kącie. Palą, palą, jeden rzuca peta na podłogę i (widząc mnie kilka metrów dalej) mówi do kolegów tak, żebym usłyszał:
- Rzucajcie tutaj, niewolnicy posprzątają.
Koledzy w śmiech i po chwili trzy pety leżą na ziemi. Podszedłem do nich i w krótkich słowach powiedziałem, co o tym sądzę.
Następnego dnia "na dzień dobry" woła mnie (K)ierowniczka obiektu (przedstawiciel mojej firmy odpowiedzialny za dany obiekt), na szczęście równa babka.
K: - d1ler, co to za akcja wczoraj była?
J: - Jaka akcja?
K: - Był u mnie pracownik banku i skarżył się, że niegrzecznie się odzywasz.
Tłumaczę jej, co i jak, ale ona koniecznie chce wiedzieć, co takiego powiedziałem tym trzem kolesiom.
J: - Że mogliby grać w pornosie.
K: - Co? W jakim pornosie?!
J: - Też o to zapytali.
K: - I co im powiedziałeś?
J: - "Trzy hu...e razem"

bank

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (285)
zarchiwizowany

#25637

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłem ja dziś z mą narzeczoną w USC celem zarezerwowania daty ślubu oraz złożenia potrzebnych dokumentów. Ponieważ nie chciało mi się latać po piętrach, to przed wizytą u urzędniczki poszliśmy do kasy, aby uiścić 84 zł. I tu zonk pierwszy:
Ja: - Dzień dobry, chciałbym zapłacić za wystawienie aktu małżeństwa.
Kasjerka: - Ale na pewno?
J: - ???
K: - Bo wie pan, przychodzą, płacą, a potem chcą, żeby im oddawać...
J: - Wie pani, takie są założenia, ale do ślubu jeszcze pół roku...
Ale to nie pani kasjerka była piekielna, bo mówiła to w żartobliwym tonie i pośmialiśmy się wszyscy.
Poszliśmy do właściwego pokoju, pani urzędniczka wzięła dokumenty, dowody i wystukuje coś w kompie. Jednym palcem! Błagam!!! Od 20 lat robi to samo i nie opanowała sztuki szybszego pisania? Ale to też nie było piekielne. Z nudów rozglądamy się po pokoju (pani dalej stuka jednym palcem) i widzimy na drzwiach plakat, a na biurku ulotki pewnej fundacji, która wraz z miastem Warszawa ma dla przyszłych nowożeńców prezent. W postaci bezpłatnych warsztatów pt. "Zanim powiesz TAK", na których można dokształcić się z wielu dziedzin życia małżeńskiego: od seksu do zarządzania domowym budżetem. I wszystko byłoby fajnie, ale nazwa fundacji rozwaliła i mnie i moją lubą. Taka w sam raz dla przyszłych małżonków: Fundacja "Rozwód? Poczekaj!"
Poczuliśmy się podbudowani... :)

Info z ostatniej chwili:
Po opisaniu historii wszedłem na stronę fundacji.
Po pierwsze: Warsztaty już były, w listopadzie... Po co w lutym wiszą te plakaty??? W poniedziałek skontaktuję się z fundacją, może będzie druga edycja?
Po drugie: bezpłatny prezent od miasta? Hmmm... na stronie fundacji istnieje informacja, że warsztaty są płatne 100 zł od pary. Cyt: "za cały kurs, materiały, testy i napoje. Pozostałe koszty ponosi Miasto Stołeczne Warszawa i Fundacja." Jakie pozostałe koszty, do licha???

USC

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (156)