Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

d1ler

Zamieszcza historie od: 15 lutego 2011 - 20:56
Ostatnio: 25 listopada 2015 - 21:07
  • Historii na głównej: 34 z 50
  • Punktów za historie: 29302
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 375
 

#36529

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciąg dalszy historii (http://piekielni.pl/34243) o rozwiązywaniu umowy z Aster/UPC.

Po perypetiach opisanych w tamtej historii myślałem, że mam już spokój. Umowa rozwiązana, sprzęt oddany, rachunki popłacone.

O, ja naiwny!

Wczoraj dostałem fakturę korygującą, z której wynika, że muszę dopłacić 43 zł za zmianę usług oraz 67 zł za wcześniejsze rozwiązanie umowy. W sumie 110 zł do dopłacenia.

Dzwonię do UPC. W życiu nie nasłuchałem się tyle tej durnej melodyjki w oczekiwaniu na połączenie. W końcu zgłasza się konsultantka. Wyjaśniam, w czym rzecz. Pani wysłuchuje, prosi o chwile cierpliwości i włącza muzyczkę...

Po kilku minutach oznajmia mi, że umowę rozwiązałem na 8 dni przed końcem, więc kara jak najbardziej się należy, a jeśli się nie zgadzam, to mogę złożyć reklamację. Odpowiadam, że reklamację składałem już wcześniej i że w odpowiedzi napisano jak byk, że umowa zostanie rozwiązana w prawidłowym terminie. Pani oczywiście znów prosi o chwilę cierpliwości i... tak! włącza muzyczkę...

Po kolejnych kilku minutach okazuje się, że... faktycznie opłaty naliczono niesłusznie, w związku z tym dostanę kolejną fakturę korygującą i podobno jestem rozliczony z UPC na zero.

Czekam na fakturę i drżę...

Aster/UPC

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (464)

#34243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ku przestrodze:
Jeśli dzwonicie na infolinię, zawsze dzwońcie co najmniej dwa razy, tak żeby trafić na różnych konsultantów.

Przypadek pierwszy:
Rozwiązanie umowy z kablówką. Konsultant twierdzi, że mailem trzeba wysłać skan wypowiedzenia z imieniem, nazwiskiem, adresem i z odręcznym podpisem. Wysyłam. O mały włos buliłbym o miesiąc dłużej, bo oczywiście napisałem nie tak, jak wymagają. Bo wymagają imienia, nazwiska, adresu, LOGINU i PESELU. Podpisu odręcznego nie. Na szczęście przyjęli reklamację (miałem fart - rozmowa była nagrywana i odsłuchali, że to konsultant wprowadził mnie w błąd) i się udało.

Przypadek drugi:
Założenie kablówki w wynajmowanym mieszkaniu. Potrzebna zgoda właściciela. Konsultant: Wystarczy mailowo sama zgoda, ewentualnie skan z podpisem. Nauczony doświadczeniem dzwonię po raz drugi, trafiam na innego konsultanta. Mailowo nie wystarczy. Monter musi zobaczyć papier z odręcznym podpisem. Oryginał.

Dzwońcie kilka razy, oszczędzicie sobie problemów.

infolinie rózne

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (485)

#33977

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeprowadzamy się. Niby nic wielkiego, ale przy okazji trzeba przenieść internet/kablówkę pod nowy adres. Sprawdzam - niemożliwe... Na całym Tarchominie UPC jest, na tej jednej ulicy akurat nie. Postanawiam upewnić się u konsultanta. Dzwonię.

Ja: - Dzień dobry, chciałbym sprawdzić, czy państwa usługi są dostępne na ul. Pasłęckiej.
Konsultant: - Jakiej?
J: - Pasłęckiej.
K: - Pasteura?
J: - Nie, Pasłęckiej.
K: - Pastewnej?
J: - Nie, Pasłęckiej. P A S Ł Ę C K I E J.
Sprawdza...
K: - Niestety nie.
J: - W takim razie dziękuję.

Rozmowa skończona. Wysyłam maila z rozwiązaniem umowy, dostaję potwierdzenie przyjęcia. Koniec? O nie...

Mijają dwa dni. Dzwoni telefon. Miła pani z działu utrzymania klienta (czy jak to się w UPC nazywa) chce nakłonić mnie do pozostania. Grzecznie dziękuję, tłumacząc, że nie obsługują ulicy, na której będę mieszkał. Pani się żegna, wszyscy zadowoleni.

Następny dzień. Telefon. Pan z UPC chce nakłonić mnie do pozostania. Odmawiam bez tłumaczenia, bo przecież już raz to robiłem.

Mijają dwie godziny. Telefon. Pani z UPC chce nakłonić mnie do pozostania. Odmawiam bez tłumaczenia.

Mija godzina. Telefon. Inna pani z UPC chce nakłonić mnie do pozostania.

P: - Może jednak zmieniłby pan zdanie, mogę zaproponować korzystne warunki. W dodatku może pan bezkosztowo przenieść się z Aster do UPC.
Myślę o co chodzi? Jakie bezkosztowo? Jakie przenieść? Wszak Aster połączyło się z UPC już jakiś czas temu i mimo, że umowę podpisywałem z Aster, to i tak obsługuje mnie UPC. Postanawiam pominąć ten wątek. Odmawiam pozostania.

Mijają trzy godziny. Telefon. Jeszcze inna pani (a może ta sama, już nie wiem) z UPC chce nakłonić mnie do pozostania. Próbuję innego sposobu:
J: - OK, zostaję. Tylko jest jeden problem, przeprowadzam się i chciałbym przenieść usługi pod nowy adres.
P: - Ależ proszę pana, to żaden problem. U nas usługi są przypisane do osoby, a nie do adresu. Jaka ulica?
J: - Pasłęcka.
P: - Pastewna?
J: - NIEEEEEEE!!! Pasłęcka. P A S Ł Ę C K A.
P: - Niestety, usługi nie są dostępne na tej ulicy. Ale są dostępne na Pastewnej.
J: - A może mi pani powiedzieć, po co mi Pastewna, skoro będę mieszkał na Pasłęckiej?
P: - Yyyy... no tak, faktycznie.

Od tej pory mam spokój. Już nie dzwonią.

Aster/UPC

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (704)

#32782

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ze 3 lata temu moja już-była-żona zarabiała na życie sprzątaniem.
Trafiła się jej fucha: nowo wybudowany blok. Najpierw do doczyszczenia po budowie, potem do utrzymywania porządku jako gospodarz (gospodyni) domu. Poprosiła mnie, żebym z nią pojechał na negocjacje i ewentualnie pomógł w doczyszczaniu w dni, gdy będę miał wolne. Jedziemy na miejsce obejrzeć obiekt. Bloki są dwa, 10 i 4 piętrowy, połączone łącznikiem i małe patio pomiędzy nimi. Obchodzimy wszystko dookoła, uzgadniamy zakres obowiązków i wynagrodzenie. Trochę nas dziwi, że blok do doczyszczenia po budowie, a już mieszkają ludzie, ale nie takie rzeczy się zdarzają.

Umowa podpisana, stawka dla nas zadowalająca, ale poniżej średniej na rynku. Bierzemy się do roboty. Jak to po budowie: pełno pyłu, jakieś deski, wiaderka, na klatkach na szybach od zewnątrz zaschnięty tynk, itp. W trakcie roboty poznajemy pana konserwatora (nazwijmy go Krzysztof), który jest zatrudniony przez wspólnotę jako tzw złota rączka. Facet bardzo inteligentny, jest z nim o czym pogadać. Od niego przez kolejne dni dowiadujemy się, że:
- Owszem, blok jest nowo wybudowany. O ile można uznać 3 lata za "nowo".
- Owszem, były tu inne firmy sprzątające.
- Owszem, mieszkańcy od 3 lat żyją w takim syfie.
- Owszem, narzekają, ale kolejne panie i firmy sprzątające rezygnują po miesiącu.

Po kilku miesiącach owocnej współpracy (blok doczyszczony na błysk, mieszkańcy pieją z zachwytu) wspólnota powiadamia moją ex, że niestety nie podpiszą z nią kolejnej umowy. Są zadowoleni, lokatorzy też, ale jest za drogo.

Pojechałem tam z ciekawości po ok pół roku. Wiosna. Na korytarzach rozmazane, zaschnięte błoto chyba jeszcze z grudnia. Na parapetach, skrzynkach pocztowych, itd., warstwa kurzu, w której powstały chyba nowe gatunki flory i fauny. Napotkany pan Krzysztof informuje, że znów - co miesiąc, to nowa firma, blok powoli zarasta brudem.

Wychodząc napotykam (P)ana ze wspólnoty - wypatrzył mnie przez okno. Prawie się na mnie rzuca. Że on się nie może dodzwonić do mojej żony (w między czasie zmieniła numer), że bardzo by chciał, żebyśmy wrócili, bo lokatorzy go w końcu zlinczują, itd.

Ja: - Nie ma problemu.
P: - Za X zł, jak poprzednio?
Ja: - Nie, za Y (X plus 50%).
P: - Co??? Nie, poprzednio było X!
Ja: - Tak, ma pan rację, to było poprzednio. A teraz jest inaczej.

Nie dogadaliśmy się. Czasem przejeżdżam koło tego bloku, zachodzę pogadać z panem Krzysztofem. Nic się nie zmieniło. Nie wiem, jak ludzie mogą tam mieszkać.

blok

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 634 (666)

#31481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Około półtora roku temu w autobusie złapał mnie kanar. Zapomniałem doładować kartę miejską i bęc. Nie chciał się "dogadać", więc wypisał świstek i już. Ponieważ jest taki myk, że jeśli zapłacę w ciągu 7 dni od wystawienia, to kara jest niższa o 30%, po powrocie do domu czym prędzej zrobiłem przelew.

Mijały miesiące...

Wczoraj wyjmuję ze skrzynki wielką kopertę, w której znajduję pismo z SĄDU, gdzie jak byk stoi, że zalegam ZTM-owi 45,00 zł. Sprawdzam na koncie, wszystko ładnie poszło tego samego dnia, którego robiłem przelew. Dzwonię do ZTM-u i okazuje się, że... przelew owszem, doszedł, ale po upływie 7 dni od wystawienia mandatu. Bo był jakiś długi weekend i pieniądze szły dłużej, niż zwykle. A oni liczą 7 dni kalendarzowych.

A gdzie piekielność? Otóż przez te 1,5 roku nie dostałem ŻADNEGO wezwania do zapłaty, nic. ZTM po prostu oddał sprawę do sądu, który oprócz zaległych 45 zł doliczył 67,50 za koszty procesu. W rezultacie z odsetkami musiałem dopłacić jeszcze 120 zł. W sumie kara wyniosła mnie prawie dwa razy więcej, niż gdybym od razu zapłacił ją bez 30% ulgi.

A potem się dziwią, że sądy zawalone robotą...

ZTM Warszawa

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (782)

#26563

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój znajomy posiadał żonę i małe dziecko. Jako, że żona nie pracowała, on utrzymywał całą rodzinę. Pewnego dnia wrócił do domu i zdębiał. Mieszkanie było puste. Naprawdę puste. Gołe ściany. W pierwszej chwili pomyślał, że go okradli. Ale gdzie żona i dziecko? W salonie na środku zobaczył krzesło, a na nim kartkę. Podchodzi i czyta: "Skontaktuj się z mecenasem Piekielnym".

Znajomy za telefon i co słyszy od mecenasa?
Że:
1. Jest już po rozwodzie. Od pół roku.
2. Zalega z alimentami 12 000 zł (dobrze zarabiał, więc sąd przyznał żonie 2000 zł/ miesiąc razy 6 miesięcy...)
3. Mieszkanie żona mu wspaniałomyślnie zostawiła, ale za to zabrała wyposażenie w ramach podziału majątku.

Jak to wszystko możliwe?
Otóż żona złożyła pozew o rozwód bez wiedzy znajomego. Wezwania, które przychodziły do niego na ich adres wyrzucała. W tej sytuacji sąd z powodu nie stawienia się strony może wydać wyrok "zaocznie".
I to tyle w kwestii "...i nie opuszczę Cię aż do śmierci"

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1167 (1223)

#26752

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już niektórym wiadomo, pracuję w małym hotelu. Dziś zadzwonił żołnierz i pyta, czy mamy wolny pokój od najbliższej niedzieli do końca lipca, bez weekendów i świąt. Ja na to, że teoretycznie tak, ale może lepiej by mu było w studio (takie mieszkanie do wynajęcia na dni tez mamy w ofercie). I on, że owszem, nawet lepiej, bo i większy luz, i bliżej będzie miał na szkolenie, ale niestety wojsko nie zwraca kosztów wynajmu mieszkania. Jedyną opcją jest hotel.

I teraz krótka kalkulacja:

Wojsko zgadza się na pokrycie kosztów do 300 zł/dobę. Czyli za 4,5 miesiąca wychodzi ok 40 000 zł.

A miesięczny koszt wynajmu mieszkania w interesującej go okolicy to ok 2000 zł /miesiąc, czyli ok 9000 zł za cały brany pod uwagę czas.

Jakby nie patrzeć, ponad 30 000 zł wyrzucone w błoto. Za jedno szkolenie, za jednego żołnierza.

A potem słyszymy, że armia nie ma na nic pieniędzy...

armia nasza ukochana

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 942 (970)
zarchiwizowany

#26187

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W środę zgłosiłem w Playu chęć zasięgnięcia informacji odnośnie warunków przeniesienia numeru. W czwartek odbieram telefon. Pan (K)onsultant odpowiada na wszystkie moje pytania. Dochodzimy do kwestii telefonu i mówię, że chciałbym Nokię (model dla opowieści nie jest istotny). Pan konsultant namawia mnie raczej na Sony lub HTC i tak gawędzimy jeszcze kilka minut. Ja, nastawiony na Nokię, których używam "od zawsze", proszę, żeby w takim razie dał mi kilka dni do namysłu i zadzwonił w poniedziałek.
Przez weekend przemyślałem sprawę. W poniedziałek dzwoni konsultant, ten sam.
K: - Dzień dobry, Jan Piekielny, Play. Mam w systemie informację, że prosił pan o kontakt.
J: - Tak, zgadza się.
K: - W czym mogę pomóc? (Już tu poczułem się jak kolejny "numerek", bo przecież to z nim rozmawiałem 4 dni temu, mógłby sobie zanotować, o co mi chodziło)
J: - Miałem przenosić numer, ale na razie się wstrzymam, bo...

Nie dane mi było dokończyć zdania. Usłyszałem:
K: - Dziękuję, do usłyszenia.
I się rozłączył.

Ja rozumiem, że czas to pieniądz, szczególnie dla pracowników infolinii, którzy zarabiają głównie na prowizji od sprzedaży. Ale przerwanie potencjalnemu klientowi w połowie zdania nie jest najlepszym chwytem marketingowym. W kontraście do poprzedniej rozmowy, gdy TEN SAM pan dość długo i cierpliwie zaspokajał moją ciekawość, nie wypadło to najlepiej. Równie dobrze zamiast "Dziękuję, do usłyszenia" mógł powiedzieć "Spier...laj". Nic by to nie zmieniło, odczucie miałbym takie samo.

Play

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (176)
zarchiwizowany

#25893

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiele lat temu zmuszony okolicznościami (czyli brakiem pracy) zatrudniłem się w firmie sprzątającej. Pensja prawie żadna, ale do czasu znalezienia lepszej pracy dobre i te kilkaset złotych. Moja firma obsługiwała między innymi pewien bank, a moim zadaniem było odśnieżanie chodników tudzież zamiatanie piętrowego parkingu. I tego właśnie parkingu dotyczy opowieść.
Otóż na jednym z pięter parkingu pracownicy urządzili sobie nieformalną palarnię. Wiadomo, zima, nikomu się nie chciało wychodzić na patio, bo na parkingu i dach, i trochę cieplej. Większość pracowników banku pety wrzucała do kubków po kawie i wyrzucała do kosza stojącego przy wejściu do budynku, ale nie wszyscy, bo w jednym z zakątków zawsze zostawało kilka petów na podłodze. Sprzątaliśmy, bo taka praca. Ale pewnego razu przyuważyłem trzech kolesi stojących własnie w tym kącie. Palą, palą, jeden rzuca peta na podłogę i (widząc mnie kilka metrów dalej) mówi do kolegów tak, żebym usłyszał:
- Rzucajcie tutaj, niewolnicy posprzątają.
Koledzy w śmiech i po chwili trzy pety leżą na ziemi. Podszedłem do nich i w krótkich słowach powiedziałem, co o tym sądzę.
Następnego dnia "na dzień dobry" woła mnie (K)ierowniczka obiektu (przedstawiciel mojej firmy odpowiedzialny za dany obiekt), na szczęście równa babka.
K: - d1ler, co to za akcja wczoraj była?
J: - Jaka akcja?
K: - Był u mnie pracownik banku i skarżył się, że niegrzecznie się odzywasz.
Tłumaczę jej, co i jak, ale ona koniecznie chce wiedzieć, co takiego powiedziałem tym trzem kolesiom.
J: - Że mogliby grać w pornosie.
K: - Co? W jakim pornosie?!
J: - Też o to zapytali.
K: - I co im powiedziałeś?
J: - "Trzy hu...e razem"

bank

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (285)

#25551

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z wczoraj, tym razem ja byłem lekko piekielny.

Siedzimy w domu we trójkę: moja narzeczona; Karol - dzieciak z zespołem Downa (którym moja luba opiekuje się, gdy jego rodzice są w pracy) i ja.
Dzwonek do drzwi. Otwieram i widzę panią w wieku ok 40 lat, z jakimiś papierkami w ręku. Generalnie typowa "(D)omokrążczyni". Kto mieszka w bloku ten wie - a to świadkowie Jehowy nawracają, a to jacyś "zieloni" ratują pandy, albo inni co zbierają na [tu wstawić dowolny cel]. I owa pani też zaczyna klepać wyuczoną formułkę:

D: - Dzień dobry, pomagamy dzieciom z upośledzeniem umysłowym, czy mógłby pan...
J: - Oczywiście, zapraszam do środka!
Pani trochę zdziwiona moim entuzjazmem wchodzi "na pokoje", ja proszę, żeby usiadła i zaczynam ją podpytywać, żeby zorientować się, czy faktycznie reprezentuje jakąś organizację dobroczynną, czy też jest to kolejna ściema celem wyrwania kasy od naiwnych. Oczywiście po kilku zdaniach widzę, że pani bladego pojęcia nie ma o temacie. Mało tego, nie potrafi nawet powiedzieć, kto ją przysyła. Wobec tego postanowiłem się trochę pobawić. A oto rozmowa:

J: - Naprawdę jestem bardzo zadowolony, że pani przyszła.
D: - No wie pan, staramy się pomagać...
J: - Świetnie! Co może nam pani zaoferować?
Domokrążczyni lekko się zmieszała i zaczyna nerwowo wertować papiery. Nie wiem, ściągę na nieprzewidziane sytuacje miała czy co?
D: - Bo wie pan, każdy grosz się liczy...
J: - Doskonale to wiem, droga pani, jestem wdzięczny, że proponuje nam pani pomoc.
D: - Ale...
J: - Oczywiście cudów się nie spodziewam, ale idzie wiosna, a syn (usynowiłem Karola na czas rozmowy) wyrósł z kurtki, więc chętnie przyjmiemy pomoc.
D: - Ale to my przyjmujemy pomoc, a nie dajemy! - Pani najwyraźniej puściły nerwy.

W tym momencie z drugiego pokoju wyszedł Karol. Pani spojrzała na niego, na mnie, znów na niego i nagle zerwała się z kanapy.
D: - To ja nie będę państwu przeszkadzać!
I wyrwała na korytarz.

Sami oceńcie, czy potraktowałem ją odpowiednio.

blok

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3532 (3598)