Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 23 marca 2023 - 18:26
  • Historii na głównej: 211 z 235
  • Punktów za historie: 118460
  • Komentarzy: 5371
  • Punktów za komentarze: 43356
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
23 marca 2023 o 18:26

@Habiel: Sytuacja z oczekiwaniami męża i oczekiwaniami autorki można ocenić na dwa sposoby. Jej mąż wygląda na to, że miał nieprawdziwą wizję związku rodziców, sądził, że byli szczęśliwi w takim układzie, a tak nie było. Jednak jeśli tu w grę wchodziły zdrady, przemoc i poniżanie, to śmiem twierdzić, że to nie podziale obowiązków domowych i zarabiania tkwił problem. Są też bezrobotni ludzie, którzy nic nie robią w domu, a i tak poniżają drugą osobę, wpierając jej, że jest nic nie warta, mimo, że ta druga pracuje i na etacie i w domu. Facet raczej miał problemy związane z wartościami, jakie przekazał mu ojciec - niezależnie od tego, czy żona pracowałaby na etacie czy w domu i tak jej praca byłaby dla niego nic nie warta, bo ona cała była dla niego nic nie warta. Albo nie zdawał sobie sprawy z prawdziwych relacji rodziców albo wypierał to, że matka jest przez ojca poniżana, bo ona sama robiła dobrą minę do złej gry i dopiero po rozwodzie wywaliła z siebie wszystko. Z drugiej strony, pytanie jest takie czy terapia miała skłonić męża do polubienia żony w roli osoby współzarabiającej i przekonanie go, że będzie szczęśliwy w takim układzie, czy pokazanie mu, że każda praca ma swoją wartość i każdy wkład we wspólne życie jest ważny - w to drugie ciężko mi uwierzyć, bo autorka pogardliwie wypowiada się o niepracującej teściowej. "I czysto technicznie, samopoczucie teściowej to nie jest jej problem, bo to dla niej obca kobieta,z która jak widać- bardzo się nie lubi. To jej mąż powinien zadbać o matkę, a nie jej ulegać i dać się wyzywać" - nie musi, ale po co w takim razie sugeruje jej problemy psychiczne i terapie, jednocześnie odcinając ją od syna? Ona też nie chciałaby słyszeć od teściowej, że nie radzi sobie w roli matki i żony i powinna iść na terapię. Skoro jej to nie obchodzi - to niech skupi się na mężu, a nie daje teściowej rady z dupy.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
23 marca 2023 o 16:48

Nadal podtrzymuję, że musisz być bardzo nieprzyjemną, a wręcz toksyczną osobą. Twoja teściowa może też. Sam fakt, że opisujesz historię bardzo ogólnikowo i nic, co w niej napisałaś nie jest argumentem za tezą, którą próbowałaś przepchnąć, a teraz prujesz się, że ludzie nie poklepali Cię po pleckach za chwalenie się wydzieraniem paszczy na teściową, dość dobrze o tym świadczy. Twoja teściowa być może też jest chamska i toksyczna. W tej historii opisałaś więcej negatywnych rzeczy o niej, być może zmyślonych na potrzeby udowodnienia swojej racji. Ktoś pod tamtą historią napisał, że potrzebujesz terapii - i ma rację. Skoro nawet anonom z neta nie potrafisz przekazać swoich racji i argumentów w zrozumiały sposób, a na niezrozumienie reagujesz obrazą i agresją, to w życiu być może zachowujesz się podobnie i nie potrafisz się normalnie komunikować. Mamy tu co najmniej kilka czerwonych flag. "Raz terapię zaliczyliśmy na początku naszego związku, gdy chciał wymusić na mnie bycie tradycyjna panią domu i wręcz zniechecał mnie do pracy. Do której i tak poszłam." - czyli wiążesz się z kimś, z kim masz totalnie odmienne wizje związki i podziału ról, a potem ciągasz go na terapię, żeby zmienił zdanie tak, abyś była zadowolona. Świetna podstawa związku. A jakby tak to odwrócić? "Moją żonę zabrałem na terapię już na pierwszym etapie naszego związku, bo usiłowała wymusić na mnie samodzielne utrzymywanie domu i zniechęcenie mnie do podziału obowiązków domowych" - jakoś głupio brzmi, nie? A to dlatego, że każdy może sobie mieć własną wizję związku. On chciał gospodyni domowej i tradycyjnej żony. Ale ty terapią postanowiłaś przekonać go, że wcale takiej żony nie chce, bo ty taką nie chcesz być. "Ja starałam się mu te kontakty z matką utrudnić, bo widziałam że mój mąż zaczyna cierpieć." - czyli zamiast pomóc im unormalizować stosunki, utrudniałaś mu kontakt z własną matką? Nie mam pytań. "Sugerowalam teściowej że powinna isc do psychologa, bo sobie nie radzi w nowym swiecie" - w sensie? Piszesz tu o przeprowadzce na drugi koniec Polski osoby w drugiej połowie swojego życia, być może już po prostu w podeszłym wieku. Pierwsze co to wypadałoby pomóc jej się zorganizować w nowym miejscu, a nie sugerować problemy psychiczne. "Mówiła, że ojciec męża ją wywalił z domu (to był jego dom, do którego z oczywistych powodów nie dołożyła się ani grosza)" - coraz lepiej. Pogardzasz teściową za to, że do domu nie dołożyła ani grosza i zdajesz się przyklaskiwać temu, że przemocowy teść ją z tego domu wywalił. Już samo to każe myśleć, że pogardzasz tzw kurami domowymi, bo nie zarabiają, więc gówno im się należy po latach małżeństwa i pracy w domu. "Ale ja go kocham i będę o naszą przyszłość walczyć" - kochasz go za to jaki jest, czy za to, jakim udało Ci się go zaprogramować? Na dobrą sprawę to najbardziej współczuję Twojemu mężowi - zdaje się, że wyszedł spod pantofla jednej toksycznej baby, a wlazł pod kolejny, w dodatku te baby teraz najwzajem przerzucają się oskarżeniami, która jest gorsza. Bardzo przykro byłoby widzieć, że Twój syn będzie się w przyszłości zmagał z takimi samymi problemami wyniesionymi z domu, co jego ojciec.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 marca 2023 o 15:22

@Ohboy: Autorka tamtej historii napisała, że według teściowej wszystko robi źle. Czyli najprawdopodobniej jako fakt przedstawiła to, co ona sądzi, że teściowa o niej sądzi.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
22 marca 2023 o 19:40

@Ohboy: No, dlatego właśnie mówię, że brzmi jakby musiała go "naprawiać" od początku znajomości, a co najmniej małżeństwa, na co zresztą wskazuje, że pisze, że terapia była potrzebna, żeby dało się z nim żyć. Brzmi prawie jak masochizm albo męczeństwo - dobrowolne i (chyba) świadomie wiązanie się z kimś, z kim nie da się żyć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
22 marca 2023 o 18:07

@Error505: Rozumiem Twój tok myślenia. Problem polega na tym, że ludzie często czerpią satysfakcję z upokorzania i poniżania innych, nawet nie wiedząc, że właśnie to jest powodem ich satysfakcji. Przykładowo, moja znajoma z dawnych czasów, uwielbiała w większych gronie wyciągać cudze wstydliwe kwestie i powodować tym ogólną wesołość towarzystwa - oczywiście, oprócz osoby, która właśnie była obśmiewana. Jak dochodziło na tym tle do spięć, to tłumaczyła, że przecież ona nie chce nikomu zrobić przykrości, tylko rozweselić ekipę. Ale dlaczego ekipa tak się śmieje? Bo to zabawne jak ktoś się czerwieni, jest zakłopotany i źle się czuje z tym, że wszyscy wiedzą o jakieś delikatnej, może nawet z pozoru zabawnej, ale jednak wstydliwej kwestii, która ich dotyczy. Ergo - czerpała satysfakcję z czyjegoś poniżenia, pod przykrywką tego, że dba o dobry humor znajomych.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
22 marca 2023 o 16:56

@Habiel: Nie chcę negować sensu terapii małżeńskich ani w ogóle żadnych terapii. Chodzi mi o to, że wywalanie do teściowej z ryjem, że jej syn był tak czy inaczej wychowany i spowodowało to problemy małżeńskie, brzmi jakby autorka nie miała wyboru i musiała wyjść na akurat tego, tak źle wychowanego faceta. W karmę jakoś specjalnie nie wierzę, ale śmiesznie by było, gdyby kiedyś synowa autorki wywaliła do niej, że jej syn jest skrzywiony psychicznie i nie zna czułości, bo była taką złą matką XD Jak słusznie zauważyła @Samoyed używanie sformułowań typu "musiałam go naprostować" "muszę sobie wychowywać męża" to nic jak chęć dopasowania drugiej osoby na siłę pod swój model związku. A nie lepiej od razu wiązać się z kimś, kto po prostu w taki model związku się wpasuje? Oczywiście, każdy trochę się zmienia będąc w stałym związku, uczy się bycia w dwójkę, trzeba w pewnych kwestiach zawierać kompromisy, ale ja określam to docieraniem się, a nie prostowaniem czy wychowawywaniem. Pytanie, czy taka kobieta na pewno chce partnera czy może dzieciaka albo podnóżka, którym będzie dyrygować? Mi akurat po przeczytaniu tej historii wyłonił się bardzo nieładny obraz autorki, może się mylę, w końcu kobiety nie znam, ale brzmi jak despotka, która uważa, że albo wszyscy tańczą jak ona zagra - albo darcie mordy. Wypominanie matce partnera, że jej dziecko jest źle wychowane jest żałosne. Kto broni związać się z kimś dobrze wychowanym? Ja tam nigdy nie chciałam np. faceta flejtucha. Miałam kilka znajomości z super facetami, ale jak widziałam syf u nich w domu to wiedziałam, że prędzej czy później skończy się tak, że albo wspólne zarośniemy brudem albo będę ciągle jego brudy sprzątać. Bo ja nie miałam zamiaru walczyć z wiatrakami i wychowywać dorosłych facetów. Na pewno są kobiety, którym syf nie przeszkadza albo uwielbiają być typowymi gospodyniami domowymi i je taki facet może uszczęśliwić swoimi innymi przymiotami. Jeśli Tobie się chciało faceta uczyć podziału obowiązków to ok. Dobrze, że się udało i jesteście zadowoleni. Wszyscy mamy jakieś wady wynikające z błędów wychowawczych rodziców. I ja i mój facet też. Trochę trzeba mierzyć sobie siły na zamiary i zastanowić się czy dana wada jest np. tak duża, że nie jest się w stanie jej zaakceptować czy może jest to irytujące, ale do zaakceptowania. A nie brać sobie za męża faceta, który od razu trzeba "prostować" na terapii małżeńskiej.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
22 marca 2023 o 11:46

A męża to z przydziału dostałaś, że musiałaś iść z nim na terapię, żeby go prostować?

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
21 marca 2023 o 20:26

@iks: skarga to nie pozew sądowy, żeby musieć coś udowaniać. Dajesz tylko znać pracodawcy jegomościa, że zachował się nie halo. No, chyba, że domagasz się jakiegoś zadośćuczynienia

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
21 marca 2023 o 13:05

@marcelka: Racja, nie ma obowiązku kłamać, może też powiedzieć prawdę i pokazać, że jest idiotą bez instynktu samozachowawczego. A odnosząc się jeszcze do pierwszego komentarza - nie chciał jej upokorzyć? Gdyby nie chciał jej upokorzyć, że to mówiłby, że chciał ją zobaczyć w sytuacji, która dla niego wygląda śmiesznie, a dla niej wcale taka nie jest. To jak walnąć komuś tortem w twarz, bo tak śmiesznie będzie wyglądał z tortem na twarzy, a nie po to, aby go upokorzyć. Przypomina mi się taka patorodzina z czasów mojej podstawówki, gdzie nastoletni chłopcy zabierali młodszym dzieciom na boisku zabawki (w czasach, kiedy byle piłka była wydatkiem) i rżęli z tego, że dzieciaki płakały, gdy grozili, że te zabawki wyrzucą do kubła/zniszczą/nie oddadzą - nie chcieli upokorzyć. Chcieli tylko zobaczyć, jakie to śmieszne, jak połowę młodsze od nich dzieci dostają histerii i wyją.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
21 marca 2023 o 10:48

@marcelka: łaskawca. Jak już chciał się ubawić po pachy to chociaż mógł tego nie mówić.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
20 marca 2023 o 21:28

@marudak: Z takimi rzeczami trzeba być ostrożnym. Autorka usłyszała to na zasadzie plotki i w dodatku zapewne nie ma żadnego dowodu na to, że w ogóle to usłyszała. Wszelkie przekazywanie takich informacji czy to publicznie czy też docelowo jakiemuś rodzicowi (tylko jakiemu?) to proszenie się o proces o zniesławienie.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
20 marca 2023 o 20:33

Jak dla mnie to ma totalnie sens. Nie lubi dzieci, ma przyjemność z poniżania innych, ma jako taką władzę - no, chyba tylko przeliczyła się sądząc, że koleżanki z pracy będą podzielać jej chore upodobania - cieszyć się, że nie pracuje z innymi wariatkami, które jeszcze by jej przyklaskiwały.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
19 marca 2023 o 10:01

@Etincelle: To zależy w jaki sposób dokona się takiego porównania (czy też udzieli rady). Jeśli na zasadzie "wiem, że ci ciężko, rozumiem problem, ale jesteś silny, jesteś w stanie to osiągnać, znam kogoś, kto poradził sobie w gorszej sytuacji, ty też na pewno sobie poradziszm, bo jesteś mądry/zdolny/silny" czy "przestań się nad sobą użalać, wymyślać problemy z dupy, ludzie mają większe problemy". Jedno daje przekaz - jesteś w stanie pokonać problem, choć nie jest on bagatelny. Drugie - jesteś słaby, że się skarżysz, twój problem to żaden problem. Po drugie są też ludzie, którzy nie lubią być do kogokolwiek porównywani - mają np. kompleksy i czują się przez porównania ściągani w dół i odbierają to jako zarzut, że nie są tak dobrzy jak ktoś inny.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
19 marca 2023 o 8:42

@marcelka: Myślę, że tu clue historii nie jest to, że konkluzją rozmowy było to, że autorka powinna wziąć się w garść. Moim zdaniem w dużym uproszczeniu - po to się chodzi do psychologa, żeby znaleźć sposób na wzięcie się w garść. Druga klasa gimnazjum to w sumie jeszcze dzieciak, a w wieku nastoletnim ciężko sobie poradzić z emocjami. Lub - tym bardziej ciężko, bo dorosłym też to przychodzi z trudem. Więc mówienie 14-latce, której w krótkim czasie nazbierało się trochę niby błahych, ale jednak problemów, mówienie "po prostu weź się w garść" to taki sam profesjonalizm, jak nauczycielka angielskiego ucząca na zasadzie "po prostu zacznij mówić po angielsku. Serio, są trudniejsze języki!"

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
17 marca 2023 o 21:14

@JeZySiek: Kurde, przeczytałam tę historię i byłam pewna, że pojawi się taki komentarz XD

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 marca 2023 o 18:39

@Imnotarobot: To, co piszesz, niestety jest tylko dowodem na to, że jesteś despotką, która chce każdemu życie ustawiać. Masz jeden według Ciebie słuszny model związku i chcesz każdego przymuszać do życia według Twojego scenariusza. Jeśli nie - to patologia. A to co piszesz o podnoszeniu poprzeczki - już nie przesadzaj. Ile można w nieskończoność przedłużać sobie dzieciństwo? Oczywiście, czasy się zmieniają, to, że kiedyś kobiety wychodziły za mąż w wieku np. 10 lat było pochodzną tego, że średnia wieku wynosiła, ile? 30 parę lat? Ok, człowiek rozwija się emocjonalnie powiedzmy do 25 roku życia. Powiedzmy. To oznacza, że postulujesz wiek pełnoletności na poziomie 25 lat. To by oznaczało, że do 25 roku życia człowiek ma ograniczone możliwości podjęcia pracy, a rodzice mają obowiązek go utrzymywać. Bo przecież się rozwija i jest niedojrzały. I nie gadaj, że to dwie różne sprawy. Człowiek mniej więcej w wieku 18 lat musi się zdecydować, co chce robić zawodowo. Przekwalifikować się na inny zawód jest ciężko trudniej niż się rozwieść. Czyli uważasz, że człowiek jest zdolny do decydowania o swoim rozwoju zawodowym i utrzymania się, ale nie jest w stanie podjąć decyzji co do tego, czy z daną osobą mu dobrze czy nie?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 marca 2023 o 23:03

@Imnotarobot: Ach, ok. Tak samo skwitowałabyś 40-latkę umawiającą się z 25-letnim facetem? Czy wtedy to "wiek to tylko liczba, nikomu nic do tego, szczęścia kochana :****" Po pierwsze - w historii nie jest określone czy facet "polował" na młodą żonę czy zwyczajnie na siebie wpadli i zaiskrzyło. Nie każda 22-letnia kobieta to niedojrzała małolata. Miałam koleżankę w LO, która zaraz po maturze wyszła za mąż i świadomie zaszła w planowaną ciążę, żyje normalnie z mężem do tej pory, robi karierę zawodową. Nie wszystkie kobiety w wieku studenckim chcą sobie poszaleć i nic nie wiedzą o życiu. Po drugie facet dawał żonie możliwości rozwoju, a temat dziecka wyszedł po kilku latach. Gdy chciał mieć w domu młodą służebnicę- matkę Polkę to chyba od razu domagałby się zaciążania i raczej zniechęcał do rozwoju zawodowego. 22-letnia kobieta to osoba młoda, ale dorosła. Z jakiegoś powodu regulacje prawne są takie, że od 18 roku życiu można już się hajtać. Jeśli Ty uważasz, że każdy związek z taką różnicą wieku jest "nie ok" to może zapostuluj zmianę prawa, żeby hajtać się moża było od nie wiem? 30? Albo tylko z równolatkami? Masz jakieś przykre doświadczenia? Jest dużo par z dużą różnicą wieku, które są szczęśliwe i nie w nich żadnej przemocy ani manipulacji. To Ty sobie dopowiadasz, że facet na pewno chciał babę zniewolić i zmanipulować. Przypadkowo wszystkie patologiczne związki, do których dochodzi do takich sytuacji, jakie znałam to związki z niewielką różnicą wieku. Nie ma jednego schematu. W związku zawsze jedna strona jest dominująca i dowodząca. Możemy sobie tu dywagować o wyważonym parterstwie, ale żadna relacja nie utrzyma się, jeśli oboje chcą dominować. Żadna relacja też się nie utrzyma jeśli żadna ze stron nie potrafi dominować, wyjść z inicjatywą lub podjąć trudnej decyzji. I to wcale nie jest takie oczywiste, że jeśli mężczyzna jest starszy to zawsze będzie to on. I tak chęć bycia stroną dominującą w związku to jest tylko preferencja - bo fakt, że ma się mocniejszy charakter, większą siłę przebicia i zdolność podejmowania decyzji nie znaczy, że partnerem się manipuluje albo nim rządzi.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 marca 2023 o 20:04

@Imnotarobot: Laski, ale Was ponosi. Każdy ma sobie prawo mieć preferencje co do partnera jakie chce - tak, jeden facet będzie chciał mieć młodszą, mniej doświadczolną partnerkę, która będzie spijać słowa z jego ust, inny starszą, doświadczoną, która będzie mu mamusiowała. I u kobiet działa to dokładnie tak samo, jedna będzie chciała młodszego, jurnego faceta, który z nią zaszeleje, a inna starszego w typie tatusia, który się nią zaopiekuje. I? W dzisiejszych czasach niektórzy trzydziestolaktkowie mają mentalność nastolatków. Mi się zdarza rozmawiać z ludźmi w moim wieku i poczuć się jak w liceum 15 lat wstecz. No i w ogóle zbrodnia, facet chce mieć dziecko, jak on śmie, na pewno zaraz po porodzie lasię porzuci. Sytuacji między nimi nie zna nikt. No, ale oczywiście - zakładamy najgorsze. Przecież kobieta nie może wyjść na tą złą w historii. To na pewno facet. Na pewno. @mama_muminka "Ale trudniej jej zaimponować, bo najczęściej ma już wykształcenie i pracę. I oczekiwania. Nie to co 20latki, które są jeszcze dosyć naiwne jednak." - gorzej, że są takie, które nie mają ani pracy ani wykształcenia, a uroda już nie taka jak u 20-latki. Tylko wymagania zostają. A tak zupełnie na poważnie - w moim otoczeniu singielki (i single w sumie też) po trzydziestce to najczęściej osoby albo po bardzo traumatycznych związkach albo takie z którymi ciężko wytrzymać na stopie przyjacielskiej. Nie wiem czy po czterdziestce chciałabym rozwiązywać cudze problemy emocjonalne albo szaprać się z jakąś trudną osobowością.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 marca 2023 o 10:35

@Ohboy: Ok, ja sobie szorowanie podłogi wyobrażam jak za dawnych czasów - na kolanach, centymentr po centymetrze szczotką. Przetarcie ręcznikiem to nie szorowanie chyba?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 marca 2023 o 10:33

@pasjonatpl: Chyba trochę popłynąłeś. Ja tam nie uważam takiego czy innego mundurka za coś uwłaczającego, chyba, że serio jest to strój jak dla klauna, ale naprawdę uważasz, że jak facet jest świnią polującym na tyłek młodej służki to taki czy inny strój coś zmieni? Jasne, ja bym wolała, aby osoba dla mnie pracująca i mająca kontakt z moją rodziną nie chodziła po moim domu półnago albo w wyzywających ciuchach, no, ale jakby musiała kazać sprzątaczce zapinać się pod szyję, żeby mój mąż się w nią nie wgapiał i może jeszcze na tym nie poprzestał to wolałabym wymienić męża. Niczego się nie da w życiu przewidzieć, jak facet jest skłonny do zdrad to możesz kazać służce chodzić w worku po kartoflach, a on i tak znajdzie sposób, żeby go zdjęła albo znajdzie sobie kochankę gdzie indziej. Osobiście uważam, że osoba, która przychodzi do jakiejkolwiek pracy, w której ma kontakt z ludźmi ubrana tak, że odsłania pół tyłka albo cycki jest niepoważna. Byłam kiedyś w restuaracji i obsługiwała mnie kelnerka z dużym biustem, której cycki wylewały się prawie z bluzki, a spodenki nawet nie zasłaniały tyłka. To było niesmaczne. I to nie kwestia zazdrości czy pilnowania chłopa, bo byłam z koleżanką. Ja w lecie w pracy chodziłam w długich spodniach i koszuli w krótkim rękawem. Niektóre koleżanki nosiły rybaczki, ale to był max. W pewnych zawodach wymagana jest jakaś estetyka wyglądu mając kontakt z klientem i jeśli ktoś tego nie pojmuje to nie dojrzał do takiej pracy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
12 marca 2023 o 9:20

@Etincelle: Obgadywaniu obgadywaniu nierówne. Rozumiem narzekanie np. na roszczeniowość klientów albo januszowanie albo zwykłe uwagi, że ktoś m to czy tamto w mieszkaniu, ale komentowanie, że ktoś ma taką czy inną bieliznę albo ile to mu się kurzu nazbierało za kanapą i jakie to straszne, że panna musiała ten kurz odkurzyć jest trochę nie teges - toć jakby nie miał to by sprzątaczki nie potrzebował.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
12 marca 2023 o 8:40

@Brzeginka: Pierwsze słyszę o szorowaniu podłogi w hotelu na kolanach. Znam niejedną osobę, która pracowało w roomservice i przede wszystkim z przyczyn czasowych, szorowanie podłóg na kolanach to jakaś abstrakcja.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
11 marca 2023 o 22:19

@Etincelle: No, to jest akurat przypadłość wielu osób pracujących na sprzątaniu, że chodzą ludziom po domach, a potem obgadują, jak to ludzie mają brudno w mieszkaniach. Jak czasem wpadam na taki pomysł, że może bym sobie zamówiła taką usługę choćby raz na tydzień, to przypominają mi się moje znajome, sprzątaczki, które potrafiły mi opowiadać, jaki kolor miała wydzielina na majtkach ich klientki, jak ładowały pranie do pralki.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
11 marca 2023 o 21:16

@Etincelle: Można na to patrzeć dwojako. W sumie autorka napisała, że miała "ogarniać wszystko", ale wątpię, aby faktycznie tak to było sformułowane, chyba jej chodzi o to, że prostu miała mieć obowiązki gospodyni domowej. Nie w każdym gospodartwie domowym jest regularnie zaszczany dywan i nie podchodzi to pod standarowe obowiązki domowe, takie codzienne. Równie dobrze u państwa mógł być chory członek rodziny, który regularnie srałby na ten dywan. No niby wiadomo, że od tego ma się gosposię, żeby takich rzeczy nie robić samemu, ale jednak warto potencjalnego pracownika uprzedzić, że takie rzeczy też będą się zdarzac. Wtedy może jedna czy druga kandydatka odmówi.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10211 212 następna »