@kijek: o ile się nie mylę oprócz ras z listy agresywnych, psy muszą być na smyczy lub w kagańcu. Poza tym rozumiem, że dzieciom też trzeba przyczepić żółte wstążki I sobie samemu najlepiej też, bo inaczej wolno obcym macać?
@niemoja: Aha, jeszcze jedno. Jak idziesz na wesele, to rozumiem, że też się pienisz, że ci na miejscu nie przygotowują specjalnego posiłku na życzenie, jak ci menu weselne nie pasuje?
@niemoja: Jaka moja knajpa? Napisałam, że tam pracuję i wyraźnie zaznaczyłam, że nie jestem szefem. Sorry, ale piszesz bzdury od czapy, nie mając pojęcia o funkcjonowaniu dobrej restauracji. Ty byś chciała jeść mięso składowane po kilka dni w lodówce, czy raczej takie przywiezione rano od rzeźnika? Akurat u nas stawia się na jakość, a po drugie normalnym jest, że dobry organizator wybiera menu pod swoich gości. Mieliśmy przewidzieć, że ludziom to nie będzie smakować? A jak myślisz, po co w ogóle mamy takie menu? Może dlatego, że jest dość popularne, bo sporo osób stawia teraz na lekkie i zdrowe jedzenie? Tym można się najeść, tylko nie jest to to samo co schabowy czy stek z frytkami. To właściciel restauracji ma przewidzieć, co 40 osobom, których nigdy nie widział na oczy będzie smakować, a co nie? A może raczej powinna to widzieć osoba, która imprezę organizuje? Aha, jeszcze jedno. Ty piszesz cały czas o knajpach. Może się tam stołujesz i takie masz wyobrażenie o gastronomii. Ja piszę o restuaracji.
Podobną akcję miałam w Niemczech z wyrywaniem ósemki. Tu system jest trochę, ale mogę porównać do wyrywanie na NFZ. Ryczałam z bólu po trzech zastrzykach, a baba widząc moją histerię zaproponowała "środek, po którym zasnę" za skromne 120€. Było mi już wszystko jedno, więc się zgodziłam. Środek dał tyle, że przestałam.się wierciç, bo opadłam z sił, ból odczuwałam cały czas ;) gdy parę miesięcy pòźniej poszłam do innego stomatologa wyrywać drugą, podobnie ułożoną ósemkę od razu zakwalifikował mnie na zabieg pod narkozą I łapał się za głowė, że tak ułożonego zęa wyrywano mi na zwyklym znieczuleniu.
@niemoja: mamy dostawy mięsa I warzyw co 2-3 dni. Chyba logiczne, że jak mamy imprezę zamkniętą z określonych z góry menu to zamawiamy głównie składniki do menu. Tak jak mówię, ile się dało, wymieniliśmy, ale nie wyczarujemy nagle 50 innych dań niż z góry ustalone.
@niemoja: nieźle. Restauracja winna, że serwuje jedzenie przyrządzane ze świeżych składników, a nie mrożonek. Frytek w ogóle nie serwujemy I wierz mi, że w dobrych restauracjach nie uświadczysz mrożonego miėsa
I co są warte takie wianuszki adoratorek czy adoratorów? Spytaj się jakiejkolwiek atrakcyjnej i rozsądnej osoby czy tak ją cieszy, że co drugi "znajomy znajomych" smali do niej cholewki albo przypadkowi ludzie zagadują ją na ulicy. Mam przyjaciółkę, która jest naprawdę prześliczna i ma dość egzotyczną urodę. Dla niej zaloty od tabuna obcych facetów wcale nie są takie fajne, szczególnie, że, co oczywiste, większość z nich interesuje tylko jej ładna buzia i zgrabne ciało i nawet nie wysilają się, aby poznać jej osobowość. Ja sama nie jestem może ósmym cudem świata, ale i mnie denerwują bieda-podrywy, zaczepki czy narzucanie się, mimo grzecznej odmowy umówienia się z kimś. Więc zastanów się, jak musi czuć się osoba naprawdę wyjątkowo atrakcyjna (tak jak według twojego opisu Gosia), która może dostaje tygodniowo kilkanaście natrętnych wiadomości, bo z tego co rozumiem, Marcin wiercił jej dziurę w brzuchu, mimo, że go spławiała. Może posunęła się do chamskiej odpowiedzi, bo grzeczne i uprzejme odmowy nie skutkowały? Czasem nie chodzi nawet o wygląd adoratora. Z czasów, kiedy byłam singielką pamiętam, że czasem po prostu facet mi się nie podobał, bo np. nie podobał mi się jego sposób zachowania w towarzystwie (jednak tak się najczęściej poznaje ludzi) i choćby był Adonisem nie umówiłabym się z nim.
Ten "Mak" to raczej symbol pracy niewymagającej zbyt dużych, jeśli nie żadnych kwalifikacji i niezbyt dobrze płatnej. Tak samo mówi się o kasjerach, sprzątaczkach, kelnerach itp. Nie ma się co obrażać - robisz swoje, jest Ci w pracy dobrze i nie musisz się przejmować negatywnymi komentarzami o Twoim pracodawcy. Śmieją się najczęściej gówniarze z liceum, którym się wydaje, że skończą prawo albo medycynę i w wieku 24 lat będą zarabiać 10 tys na rękę. Sama jestem kelnerkę, wiem, niestety, o czym mówię. Mam znajomych, którzy wybałuszają na mnie oczy, że nie pracuję w zawodzie, tylko latam z talerzami. Nie przejmuję się, lubię swoją pracę, a w przeciwieństwie, do niektórych z mojego kręgu towarzyskiego nie mam potrzeby ogłaszania wszem i wobec swoich zarobków. A z drugiej strony powiem, że jako osoba z gastronomii NIGDY nie poszłabym pracować w Macu. Pomijając niskie zarobki (dla studenta może ok, dla osoby, która ma z tej pensji samodzielnie żyć - no nie wiem), chyba nie zaprzeczysz, że praca jest ciężka i niezbyt ciekawa, a klientela trudna.
Mój kolega z pracy używa sobie często mojej ładowarki do telefonu, co jeszcze nie jest jakimś problemem, bo wyraziłam zgodę. Problemem jest to, że czasem bezczelnie bez pytania odłącza mòj telefon I podłącza swój. Ostatnio przeszedł samego siebie, bo zabrał moją ładowarkę do.domu. Następnego dnia naszukalam się jak głupia I w końcu spytałam,czy jej gdzieś nie przełożyl, skoro też używa. Zaskoczony przyznał, że wziął do domu, bo skoro trzymam ją w pracy, to znaczy, że nie potrzebuje. Może Twoi koledzy teź uwaźają, że skoro trzymasz kawę w pracy, to jej nie potrzebujesz :)
@rodzynek2: Goście często nie wiedzą jak to wygląda w kuchni i w jakich warunkach jest przygotowywane żarcie. Nie wiedzą, że szklanka, z której piją została jedynie na odwal się opłukana po innym gościu. Nie wiedzą, że stoliki są przecierane niemalże gnijącą szmatą. Myślę, że gdyby ludzie wiedzieli, jak w niektórych, nawet eleganckich lokalach wygląda to wszystko od zaplecza, wiele restauracji by splajtowało :)
@pasjonatpl: Sorry za brak precyzji. Jedzenie z kuchnii wychodziło ekspresowo (wszystko przygotowane wcześniej), ale ludzie czekali długo na karty, aby złożyć zamówienie, na napoje, na rachunek...
@pasjonatpl: Ludzie przychodzą pewnie, bo jest tanio i daleko od jakiejkolwiek konkurencji, a okolica, jak wspomniałam, pełno biur, których pracownicy muszą gdzieś zjeść obiad. Klientelę się ma taką, jaką się chce mieć - w tym wypadku mało wymagającą, ważniejsze tu jest tempo podania jedzenia, a nie warunki jego konsumpcji.
@maat_: U mnie w pracy ten system się sprawdza. Ale ja pracuję w bardzo małym lokalu, gdzie każdy widzi, co kto robi i każdy robi serwis na tym samym poziomie. Biorąc pod uwagę, że lwią część gości stanowią stali goście, którzy rezerwują stoliki i często znani się już z dawania bardzo dużych lub bardzo małych napiwków, dzielenie napiwku pomaga uniknąć spięć o to, kto będzie danych stolik obsługiwał.
@BlueBellee: Tak. Pierwszego dnia nie robiłam pełnej zmiany, tylko kilka godzin. Przyszłam już po rozpoczęciu, tego dnia był na zmianie też barman, więc bar był ładnie ogarnięty, sztućce już w kuflach na stole, więc nie widziałam ich stanu. Pracy kuchni się nie przyglądałam, bo byłam bardziej skupiona na tym, że ogarnąć swoją pracę. Tego dnia była zresztą inna ekipa w kuchni i talerze wychodziły czyste. Wychodzi na to, że największy syf wprowadza sam szef.
@slothqueen: Racja to i nie racja. Można ocenić lokal pod kątem czynników zależnych od lokalu, a dodać w komentarzu wskazówki dot. dojazdu itd, jednak odejmowanie porządnemu lokalowi gwiazdek za niedogodny dojazd czy inne czynniki niezależne uważam za zwykłe świństwo. Przykładowo, masz sobie restaurację, gdzie grupą docelową jest lokalna społeczność, a turyści będą Ci dawaj po jednej gwiazdce, bo okolica mała atrakcyjna turystycznie. Stajesz na głowie, jedzenie super, serwis miły, wszystko serwowane szybko, a ocenę masz 3, zamiast 5 i tracisz przez to potencjalnych klientów ze swojej grupy docelowej. Sama zwracam uwagę na ocenę lokalu w necie, ale zagłębiam się tez w treść ocen. Witki opadają jak widzę komentarze typu: "Jedzenie super, ale chcieliśmy siedzieć na dworze, a wszystkie stoliki były zajęte, musieliśmy siedzieć w środku. I przyznane 2 gwiazdki. Sama zresztą ostatnio usłyszałam od potencjalnej klientki, która chciała usiąść na dworze, że powinnam wywalić innych klientów, którzy już zjedli, żeby ona mogła sobie usiąść. Już widzę ten raban, gdyby ją potraktować w zaproponowany sposób.
@Candela: Twoje prawo nie wiedzieć, prawo pracodawcy zapytać, prawo pracownika wyrobić sobie po takiej rozmowie zdanie o pracodawcy i oferty nie przyjąć. Zasadniczo nie rozumiem, o czym jest ta historia.
@zmywarkaBosch: Serio nie widzisz różnicy między sprzątaniem po sobie w gościach (choć w młodym wieku i imprezach w domu rodziców to też jest normalne!), a robieniem nienormalnego syfu? Jak Ci gość w domu rzuci resztki jedzenia na podłogę to uznasz to za normalne i po nim posprzątasz bez słowa?
@Imnotarobot: Mam nadzieję, że będziesz konsekwentny i jak na rozmowie o pracę przyszły pracodawca wyda Ci pytanie, które Ci nie pasuje to mu powiesz:
- Takie pytania to se pan może...
@Drago: Wiedza ogólna jest często mało ważna. Do czego nam wiedzieć np. co jest stolicą Argentyny, skoro 90% z nas nigdy tam nie pojedzie, ale na osobę, która tego nie wie, patrzy się jak na debila. Akurat o Lewandowskiego to ciężko się nie potknąć w gazetach czy internecie, a przy każdej wzmiance o nim wymieniana jest nazwa klubu, w jakim gra. Więc ani Lewandowskim-celebrytą ani futbolem nie trzeba się interesować, aby to wiedzieć.
Pytania w zasadzie z zakresu wiedzy ogólnej, może chce zatrudniać tylko osoby ogarnięte i interesujące się otaczającą je rzeczywistością, a nie ignorantów.
@kijek: o ile się nie mylę oprócz ras z listy agresywnych, psy muszą być na smyczy lub w kagańcu. Poza tym rozumiem, że dzieciom też trzeba przyczepić żółte wstążki I sobie samemu najlepiej też, bo inaczej wolno obcym macać?
@niemoja: Aha, jeszcze jedno. Jak idziesz na wesele, to rozumiem, że też się pienisz, że ci na miejscu nie przygotowują specjalnego posiłku na życzenie, jak ci menu weselne nie pasuje?
@niemoja: Jaka moja knajpa? Napisałam, że tam pracuję i wyraźnie zaznaczyłam, że nie jestem szefem. Sorry, ale piszesz bzdury od czapy, nie mając pojęcia o funkcjonowaniu dobrej restauracji. Ty byś chciała jeść mięso składowane po kilka dni w lodówce, czy raczej takie przywiezione rano od rzeźnika? Akurat u nas stawia się na jakość, a po drugie normalnym jest, że dobry organizator wybiera menu pod swoich gości. Mieliśmy przewidzieć, że ludziom to nie będzie smakować? A jak myślisz, po co w ogóle mamy takie menu? Może dlatego, że jest dość popularne, bo sporo osób stawia teraz na lekkie i zdrowe jedzenie? Tym można się najeść, tylko nie jest to to samo co schabowy czy stek z frytkami. To właściciel restauracji ma przewidzieć, co 40 osobom, których nigdy nie widział na oczy będzie smakować, a co nie? A może raczej powinna to widzieć osoba, która imprezę organizuje? Aha, jeszcze jedno. Ty piszesz cały czas o knajpach. Może się tam stołujesz i takie masz wyobrażenie o gastronomii. Ja piszę o restuaracji.
Podobną akcję miałam w Niemczech z wyrywaniem ósemki. Tu system jest trochę, ale mogę porównać do wyrywanie na NFZ. Ryczałam z bólu po trzech zastrzykach, a baba widząc moją histerię zaproponowała "środek, po którym zasnę" za skromne 120€. Było mi już wszystko jedno, więc się zgodziłam. Środek dał tyle, że przestałam.się wierciç, bo opadłam z sił, ból odczuwałam cały czas ;) gdy parę miesięcy pòźniej poszłam do innego stomatologa wyrywać drugą, podobnie ułożoną ósemkę od razu zakwalifikował mnie na zabieg pod narkozą I łapał się za głowė, że tak ułożonego zęa wyrywano mi na zwyklym znieczuleniu.
@niemoja: mamy dostawy mięsa I warzyw co 2-3 dni. Chyba logiczne, że jak mamy imprezę zamkniętą z określonych z góry menu to zamawiamy głównie składniki do menu. Tak jak mówię, ile się dało, wymieniliśmy, ale nie wyczarujemy nagle 50 innych dań niż z góry ustalone.
@niemoja: nieźle. Restauracja winna, że serwuje jedzenie przyrządzane ze świeżych składników, a nie mrożonek. Frytek w ogóle nie serwujemy I wierz mi, że w dobrych restauracjach nie uświadczysz mrożonego miėsa
I co są warte takie wianuszki adoratorek czy adoratorów? Spytaj się jakiejkolwiek atrakcyjnej i rozsądnej osoby czy tak ją cieszy, że co drugi "znajomy znajomych" smali do niej cholewki albo przypadkowi ludzie zagadują ją na ulicy. Mam przyjaciółkę, która jest naprawdę prześliczna i ma dość egzotyczną urodę. Dla niej zaloty od tabuna obcych facetów wcale nie są takie fajne, szczególnie, że, co oczywiste, większość z nich interesuje tylko jej ładna buzia i zgrabne ciało i nawet nie wysilają się, aby poznać jej osobowość. Ja sama nie jestem może ósmym cudem świata, ale i mnie denerwują bieda-podrywy, zaczepki czy narzucanie się, mimo grzecznej odmowy umówienia się z kimś. Więc zastanów się, jak musi czuć się osoba naprawdę wyjątkowo atrakcyjna (tak jak według twojego opisu Gosia), która może dostaje tygodniowo kilkanaście natrętnych wiadomości, bo z tego co rozumiem, Marcin wiercił jej dziurę w brzuchu, mimo, że go spławiała. Może posunęła się do chamskiej odpowiedzi, bo grzeczne i uprzejme odmowy nie skutkowały? Czasem nie chodzi nawet o wygląd adoratora. Z czasów, kiedy byłam singielką pamiętam, że czasem po prostu facet mi się nie podobał, bo np. nie podobał mi się jego sposób zachowania w towarzystwie (jednak tak się najczęściej poznaje ludzi) i choćby był Adonisem nie umówiłabym się z nim.
@adolf206: wedle mojej wiedzy jednak solenizantka
@pasjonatpl: masz 100% racji. Mi tej kobity było zwyczajnie szkoda.
@Armagedon: nie wiem. Pewnie liczyla na to, że powyciąga w domu kasę z kopert I tym zapłaci. A że wyciągnęla na.miejscu...
@nursetka: a nie, sorry, Austriaczka
@nursetka: Niemka
Ten "Mak" to raczej symbol pracy niewymagającej zbyt dużych, jeśli nie żadnych kwalifikacji i niezbyt dobrze płatnej. Tak samo mówi się o kasjerach, sprzątaczkach, kelnerach itp. Nie ma się co obrażać - robisz swoje, jest Ci w pracy dobrze i nie musisz się przejmować negatywnymi komentarzami o Twoim pracodawcy. Śmieją się najczęściej gówniarze z liceum, którym się wydaje, że skończą prawo albo medycynę i w wieku 24 lat będą zarabiać 10 tys na rękę. Sama jestem kelnerkę, wiem, niestety, o czym mówię. Mam znajomych, którzy wybałuszają na mnie oczy, że nie pracuję w zawodzie, tylko latam z talerzami. Nie przejmuję się, lubię swoją pracę, a w przeciwieństwie, do niektórych z mojego kręgu towarzyskiego nie mam potrzeby ogłaszania wszem i wobec swoich zarobków. A z drugiej strony powiem, że jako osoba z gastronomii NIGDY nie poszłabym pracować w Macu. Pomijając niskie zarobki (dla studenta może ok, dla osoby, która ma z tej pensji samodzielnie żyć - no nie wiem), chyba nie zaprzeczysz, że praca jest ciężka i niezbyt ciekawa, a klientela trudna.
Mój kolega z pracy używa sobie często mojej ładowarki do telefonu, co jeszcze nie jest jakimś problemem, bo wyraziłam zgodę. Problemem jest to, że czasem bezczelnie bez pytania odłącza mòj telefon I podłącza swój. Ostatnio przeszedł samego siebie, bo zabrał moją ładowarkę do.domu. Następnego dnia naszukalam się jak głupia I w końcu spytałam,czy jej gdzieś nie przełożyl, skoro też używa. Zaskoczony przyznał, że wziął do domu, bo skoro trzymam ją w pracy, to znaczy, że nie potrzebuje. Może Twoi koledzy teź uwaźają, że skoro trzymasz kawę w pracy, to jej nie potrzebujesz :)
@rodzynek2: Goście często nie wiedzą jak to wygląda w kuchni i w jakich warunkach jest przygotowywane żarcie. Nie wiedzą, że szklanka, z której piją została jedynie na odwal się opłukana po innym gościu. Nie wiedzą, że stoliki są przecierane niemalże gnijącą szmatą. Myślę, że gdyby ludzie wiedzieli, jak w niektórych, nawet eleganckich lokalach wygląda to wszystko od zaplecza, wiele restauracji by splajtowało :)
@pasjonatpl: Sorry za brak precyzji. Jedzenie z kuchnii wychodziło ekspresowo (wszystko przygotowane wcześniej), ale ludzie czekali długo na karty, aby złożyć zamówienie, na napoje, na rachunek...
@pasjonatpl: Ludzie przychodzą pewnie, bo jest tanio i daleko od jakiejkolwiek konkurencji, a okolica, jak wspomniałam, pełno biur, których pracownicy muszą gdzieś zjeść obiad. Klientelę się ma taką, jaką się chce mieć - w tym wypadku mało wymagającą, ważniejsze tu jest tempo podania jedzenia, a nie warunki jego konsumpcji.
@maat_: U mnie w pracy ten system się sprawdza. Ale ja pracuję w bardzo małym lokalu, gdzie każdy widzi, co kto robi i każdy robi serwis na tym samym poziomie. Biorąc pod uwagę, że lwią część gości stanowią stali goście, którzy rezerwują stoliki i często znani się już z dawania bardzo dużych lub bardzo małych napiwków, dzielenie napiwku pomaga uniknąć spięć o to, kto będzie danych stolik obsługiwał.
@BlueBellee: Tak. Pierwszego dnia nie robiłam pełnej zmiany, tylko kilka godzin. Przyszłam już po rozpoczęciu, tego dnia był na zmianie też barman, więc bar był ładnie ogarnięty, sztućce już w kuflach na stole, więc nie widziałam ich stanu. Pracy kuchni się nie przyglądałam, bo byłam bardziej skupiona na tym, że ogarnąć swoją pracę. Tego dnia była zresztą inna ekipa w kuchni i talerze wychodziły czyste. Wychodzi na to, że największy syf wprowadza sam szef.
@slothqueen: Racja to i nie racja. Można ocenić lokal pod kątem czynników zależnych od lokalu, a dodać w komentarzu wskazówki dot. dojazdu itd, jednak odejmowanie porządnemu lokalowi gwiazdek za niedogodny dojazd czy inne czynniki niezależne uważam za zwykłe świństwo. Przykładowo, masz sobie restaurację, gdzie grupą docelową jest lokalna społeczność, a turyści będą Ci dawaj po jednej gwiazdce, bo okolica mała atrakcyjna turystycznie. Stajesz na głowie, jedzenie super, serwis miły, wszystko serwowane szybko, a ocenę masz 3, zamiast 5 i tracisz przez to potencjalnych klientów ze swojej grupy docelowej. Sama zwracam uwagę na ocenę lokalu w necie, ale zagłębiam się tez w treść ocen. Witki opadają jak widzę komentarze typu: "Jedzenie super, ale chcieliśmy siedzieć na dworze, a wszystkie stoliki były zajęte, musieliśmy siedzieć w środku. I przyznane 2 gwiazdki. Sama zresztą ostatnio usłyszałam od potencjalnej klientki, która chciała usiąść na dworze, że powinnam wywalić innych klientów, którzy już zjedli, żeby ona mogła sobie usiąść. Już widzę ten raban, gdyby ją potraktować w zaproponowany sposób.
@Candela: Twoje prawo nie wiedzieć, prawo pracodawcy zapytać, prawo pracownika wyrobić sobie po takiej rozmowie zdanie o pracodawcy i oferty nie przyjąć. Zasadniczo nie rozumiem, o czym jest ta historia.
@zmywarkaBosch: Serio nie widzisz różnicy między sprzątaniem po sobie w gościach (choć w młodym wieku i imprezach w domu rodziców to też jest normalne!), a robieniem nienormalnego syfu? Jak Ci gość w domu rzuci resztki jedzenia na podłogę to uznasz to za normalne i po nim posprzątasz bez słowa?
@Imnotarobot: Mam nadzieję, że będziesz konsekwentny i jak na rozmowie o pracę przyszły pracodawca wyda Ci pytanie, które Ci nie pasuje to mu powiesz: - Takie pytania to se pan może...
@Drago: Wiedza ogólna jest często mało ważna. Do czego nam wiedzieć np. co jest stolicą Argentyny, skoro 90% z nas nigdy tam nie pojedzie, ale na osobę, która tego nie wie, patrzy się jak na debila. Akurat o Lewandowskiego to ciężko się nie potknąć w gazetach czy internecie, a przy każdej wzmiance o nim wymieniana jest nazwa klubu, w jakim gra. Więc ani Lewandowskim-celebrytą ani futbolem nie trzeba się interesować, aby to wiedzieć.
Pytania w zasadzie z zakresu wiedzy ogólnej, może chce zatrudniać tylko osoby ogarnięte i interesujące się otaczającą je rzeczywistością, a nie ignorantów.