Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 27 marca 2024 - 18:37
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118681
  • Komentarzy: 6024
  • Punktów za komentarze: 47922
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 lutego 2024 o 8:45

@anwute: Ty to chyba dalej w przedszkolu siedzisz i to bynajmniej nie jako nauczycielka. Po pierwsze - zdajesz sobie sprawę, jak wyglądałoby nasze codzienne życie, gdyby każdy powiedział "nie będę robić nadgodzin, bo mi się nie chce"? Po drugie - po raz któryś powtarzam - nikt nie mówi, że takie przedstawienie ma być po godzinach otwarcia, tylko w godzinach bardziej przyjaznym ludziom pracującym niż 10 czy 11. A może tak 8 rano? Wtedy dzieci wypoczęte, w godzinach pracy nauczyciela, a dziadek czy rodzic może nadal pójść do pracy np. na 9 zamiast na 8. Czy to tuż po otwarciu czy przed zamknięciem - odpada przynajmniej kwestia podwójnego dojazdu w tę i nazad na trasie przedszkole-praca. Poza tym, nigdzie nie napisałam, że rodzica nie musi obchodzić, tylko, że można wspólnie wybrać termin i godzinę, tak, aby w miarę pasowało i nauczycielom i dziadkom, a nie nauczycielki narzucają sobie, że będzie z dupy w środku dnia, a rodzice mają pokornie spuścić głowy. Przedszkole to przedsiębiorstwo jak każde inne i jak każde inne powinno być zainteresowane zadowoleniem klientów. Każdemu nie dogodzisz, ale co byś powiedziała kelnerowi, który w godzinach otwarcia kuchni nie weźmie od Ciebie zamówienia na jedzenie, mówiąc, że mu się nie chce, a poza tym to pewnie będzie musiał przez Ciebie siedzieć dłużej i ogólnie to Ty chcesz coś zjeść i Tobie ma zależeć, więc mogłaś przyjść godzinę temu? "Mogą sobie płacić nawet 10 tysięcy miesięcznie i nie mają prawa wymagać, że ktoś będzie zostawał po nadgodzinach" - kolejny raz. Po jakich koorfa nadgodzinach? Tylko w komentarzach pod tą historią podałam X przykładów na to, jak to może funkcjonować, aby nie robić nadgodzin, a mimo wszystko zorganizować to po południu. To nie jest ani wina rodzica, że przedszkole nie potrafi pewnych rzeczy zorganizować logicznie i przyjaźnie rodzicowi ani nie ma on obowiązku interesować się humorami i chciejstwami nauczycielki. Czy Ciebie obchodzi na co ma ochotę pracownik supermarketu i że nie ma ochoty w tym momencie usiąść na kasie? A poza tym - jak już chcesz dyskutować, a do tego mnie oceniać, to chociaż wysil się i przeczytaj wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie, bo napisałam, że osobiście bardzo szanuję i nauczycielki przedszkolne, z którymi mam do czynienia jako rodzic, jak i te, które znam prywatnie. To chyba raczej świadczy o tym, że nie oceniam negatywnie ogółu nauczycieli przedszkolnych, ale oceniam negatywnie jojczenie, zero kreatywności, zero chęci do pracy, ciągłe narzekanie, wymaganie od rodzica, żeby zawsze tylko piał z zachwytu i nigdy nie śmiał skrytykować, tego co się w przedszkolu dzieje, bo usłyszy "to się sam swoim bachorem zajmij". Każdy, jak napisze, że mu się w pracy nie chce, to usłyszy "ale pieniążki to się chce brać" "To zmień prace", ale jak napisze to nauczycielka przedszkolna to jakimś dziwnym trednem ostatnich lat można jej tylko przyklasnąć i pogratulować, bo inaczej jest się roszczeniowcem.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 8:49

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:28

@czydredy: O tym samym ostatnia myślalam, cały semestr na omawianie starożytności, który, no umówmy się, nie jest dla nastolatka ani ciekawa ani bliska. I tak trzy razy. A jak dochodziliśmy do ciekawych czasów, czyli wiek XX, wydarzenia dość nam jeszcze bliskie i ciekawe, bo babcia przeżyła wojnę, a rodzice komunę - to do końca semestru zostały dwie lekcje XD

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:25

@anwute: " skoro dla najbliższej RODZINY dziecka to taki problem, żeby pojawić się na wydarzeniach (które jak było podkreślone są tylko kilka razy w roku!), to niby dlaczego to nauczycielowi powinno bardziej zależeć, na skąd inąd ludziach, z którymi nie są związani więzami rodzinnymi?" - Co Ty w ogóle porównujesz XD Nauczycielka jest w pracy, więc na niczym jej nie musi z powodów emocjonalnych zależeń, ale, szczególnie w prywatnych przedszkolach, rodzice płacą sporo kasy, więc chyba można zrobić coś poza minimum i wykazać się jakąś dobrą wolą, a nie "nie chce mi się". Czy ty myślisz, że kelner, który Cię obsługuje w restauracji i Ci nadskakuje, bo jesteś taka sympatyczna i Cię lubi? Nie, to jego praca! W tych czasach to przedszkole chyba powinno być czymś więcej niż przechowalnią, a rodzic nie być traktowany jak natrętny petent w urzędzie. Nie piszę, że impreza ma być po godzinach pracy przedszkola, tylko, że może być wczesnym po południem i dzieci od razu mogą być zabrane do domu. Wtedy rodzic czy dziadek co najwyżej wyjdzie trochę wcześniej z pracy, a impreza przed południem jest o tyle problematyczna, że dzieci już nie chcą zostać potem w przedszkolu, chcą iść do domu z dziadkami czy rodzicami. A poza tym skoro już wyciągasz argument, że nauczyciela nie musi obchodzić zdanie czy problem z urlopem, to powiedz, a co ma obchodzić rodzica, który płaci np. 3 tys miesięczne czesnego, że pani nauczycielka z przedszkola ma problem, aby nauczyć dzieci trzech piosenek, a tak w ogóle to jej się nie chce XD Najlepiej rodzic niech tylko płaci, nigdy nie przyprowadza tuż po otwarciu, nigdy nie zabiera tuż przed zamknięciem, imprezy to niech sobie organizują poza przedszkolem, a potem jeszcze powyżalać się w internecie, że nikt jej szanuje XD Po drugie, jeśli chodzi o dziadków - pal licho, jeśli wnuczka ma się jednego czy dwóch i to jeszcze w kompletnie różnych wieku. A wyobraź sobie, że masz np.7-8 wnucząt w podobnym wieku.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 lutego 2024 o 15:07

@pasjonatpl: No, ale jaka jest różnica poza kwestią dobrej organizacji? Po pierwsze to nikt nie mówi, że impreza ma być po godzinach zamknięcia przedszkola, tylko po południu. Dla wielu osób 15 to nie to samo co 10 czy 11, a grafik też można ustawić tak, aby nikt nie robił nadgodzin. U nas w przedszkolu np. każda grupa ma swoje własne przedstawienie, więc nie muszą to być wszystkie grupy na raz, tak, że obecność WSZYSTKICH nauczycieli byłaby konieczna. A po trzecie - hę? Na jakiej zasadzie nauczyciel w przedszkolu ma dbać o to, aby dzieci dotarły do domu? Jego też nie obchodzi, co się z dzieckiem dzieje po tym, jak zostanie odebrane, a na takich imprezach odebranie chyba nie jest problemem, skoro na miejscu są dziadkowie/rodzice/ktokolwiek z rodziny.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
10 lutego 2024 o 19:00

@Balbina: ale przecież napisałam, że wiem, że są problemy, tylko zastanawiam się z czego to wynika, że w niektórych placówkach coś działa, a w innych nie

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
10 lutego 2024 o 15:07

@Balbina: Ja nie wiem, jak to jest, że w niektórych przedszkolach jest zero problemów, a w innych same problemy? Nie znam żadnego rodzica, który strzelałby z dupy, bo korytarz w przedszkolu jest nie tak udekorowany jak trzeba. De facto, większość rodziców dość umiarkowanie zainteresowani życiem przedszkola. Jeśli są jakieś inicjatywy to przekazuje się je radzie rodziców i reprezentanci dyskutują o nich na spotkaniu z personelem. U nas nauczycielki wszelkie prace plastyczne wieszają na bieżąco na tablicy w szatni do wzięcia do domu, czasem codziennie. Dekoracje robione są razem z dziećmi, wiadomo, nie wszystkie i po dekoracjach widać częściowo rękę dziecka, ale to jest spoko. Dzieci mają dużo swobody w zabawie, tak, że panie w dużej mierze pełnią rolę nadzorcy, a nie animatora, ale ciekawych zajęć i inicjatyw też nie brakuje. W czasie gdy dzieci mają czas na tzw swobodną zabawę nauczycielki właśnie robią te bardziej wymagające dekoracje. Na korytarzu jest do wglądu rozkład dnia - co po kolei robiły dzieci w danym dniu, oczywiście nie godzina po godzinie, ale na zasadzie śniadanie - wycinanki - spacer - drzemka - obiad - swobodna zabawa. Po nauczycielkach widać, że lubią swoją pracę, są mega zaangażowane i ja jako rodzic im po prostu ufam. Ich kompetencjom, podejściu do dzieci, temu co mi mówią o moim dziecku. Chcę z nimi współpracować i zdać się na ich fachową wiedzę. A dodam, że jest jedna nauczycielka na 15 dzieci.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
10 lutego 2024 o 14:48

Tylko to nie jest tak, że chemioterapia nie jest dostępna - trzeba się o nią postarać, a nie przyklejać plaster na odrąbaną kończynę i robić wokół tego szum, jakby właśnie się komuś uratowało życie. Nie wiem, który jesteś rocznik, ale o ile już za moich czasów (rocznik 90) co najmniej w liceum miałam do 8 godzin lekcyjnych (na ogół 7-8, bodajże raz w tygodniu 5) i nie było szans, aby na tych wszystkich lekcjach się skupić, tak co do sprawdzianów było to zapisane w statucie szkoły, że możemy mieć 1 sprawdzian w tygodniu i max. dwie kartkówki, ale i tak to było niezwykle rzadka sytuacja. Obecnie nie tyle prace domowe zostały zlikdidowane, tylko są dla chętnych i nie mogą być oceniane. Jaki będzie efekt? Ano żaden. Prawda jest taka, że mało który uczeń faktycznie siedział nad tymi zadaniami w domu godzinami, często z mniej ważnych przedmiotów odrabiają rodzice, rodzeństwo, ściąganie gotowców z neta, jechanie na brykach, spisywanie od siebie przed lekcjami... Ja w liceum uczciwie odbrabiałam może z 20% prac dowomowych. Te prace i tak w większości nie były sprawdzane, bo nikt nie miał na to czasu. Ok, mając pecha można było dostać minusa czy tam bz, a w efekcie pogorszyć sobie ocenę, ale jak nie było sytuacji, że uczeń majacy same 5 ze sprawdzianów, nagle ma 2 na semestr, bo nie odrabiał prac domowych (arytmetyki punktowa nie da się oszukać), tak dokładnie tak samo będzie teraz - prace domowe będą odbrabiać uczniowe, którym na przedmiocie zależy i ewentualnie taką dobrowolną aktywnością mogą przeważyć potem ocenę semestralną na swoją korzyść. Będzie to też opcja dla osób nieradzących sobie z przedmiotem, aby dać odrobić zadanie domowe komuś innemu, a potem używać tego jako argumentu, żeby na przykład nie dostać 1 na semestr, no bo jednak niby się jakoś starał. Bez jaj, nie odwalajmy prowizorki. Pani minister jak każdy dobry menago powinna przeprowadzić badania w resorcie, którym się zajmuje, wysłuchać ekspertów i wszystkich zainteresowanych stron i wprowadzać zmiany z głową, a nie forsować z przytupem kontrowersyjne i nieefektywne rozwiązania.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 lutego 2024 o 15:26

@hulakula: 20 lat temu oryginalne adidasy były zdecydowanie obuwiem z wyższej półki. Dzisiaj to raczej półka średnia.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 lutego 2024 o 14:07

Podejrzewam, że w ostateczności sąd rodzinny mógłby nakazać rodziciom podjęcie odpowiednich kroków. Ale to długa, zawiła droga.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 lutego 2024 o 14:02

@Armagedon: Prawda. Dodałabym jeszcze ze swoich czasów szkolnych - osoby naprawdę ubogie robiły wszystko, aby nikt nie domyślił się, że są biedne i mają problemy finansowe, ale była też druga strona, osoby, które wcale nie miały źle, ale jadąc na stereotypach ciągnęli pomoc i ulgi, gdzie się da. Pisałam już kiedyś o mojej koleżance z klasy - ojciec "na saksach", matka niepracująca, bo się trójką dzieci musi zająć (koleżanka była najmłodsza, więc żadne maleńkie dzieci), baba co tydzień w szkole żebrać o pomoc, darmowe obiady, dary, a potem w lecie "normalsi" jeden wyjazd do domku nad jeziorem albo kolonie czy obóz, a oni - trochę u taty w Niemczech, potem nad Bałtyk, potem w góry, jeszcze jakaś kolonia, może trochę u babci, z czego mamusia miała z miesiąc dzieci z głowy i chodziła po okolicy utyskując na swój los męczennicy. Tylko dodam, że obecnie sytuacja jest nieco inna, ale też podobna - tylko wydaje mi się, że dzisiaj ludzie bardziej lubią narzekać, utyskiwać - jako społeczeństwo mamy coraz więcej, a tym samym tym więcej trzeba mieć, aby nie mieć poczucia, że jest się materialnie w tej niższej warstwie społeczeństwa. Dopiero co było historia o ludziach, którzy sobie luksusowo dom urządzili, a rachunków nie popłacili. I to zjawisko chyba dość powszechne.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 22) | raportuj
9 lutego 2024 o 8:59

1. Ok, ale to chyba robicie w czasie pracy - w czasie, kiedy o tak byście coś z dziećmi robili, uczyli czegoś organizowali jakieś zajęcia, prace plastyczne - jedyna róznica, że to jest tematyczne. Czy się mylę? 2. Zła organizacja. Po prostu. Może nie po stronie nauczyciela, a całej placówki. Pierwsze też słyszę, aby taka impreza trwała do 19. Większość zaczyna się ok.15, występ trwa z 15 do 30min, poczęstunek z 30 min, jakie tańce? Tańce to są na jakichś imprezach karnawałowych, a nie po występach dla rodziców czy dziadków. Jedyne co to, że po wszystkim trzeba jeszcze posprzątać, ale czy w przedszkolu nie ma personelu sprzątającego, który mógłby co najmniej pomóc? Myślę, że w 2h od 15 do 17 można się zamknąć ze wszystkim. Grafik nauczyciele mają różny, rozumiem, że taka impreza raz w tygodniu byłaby problematyczna, ale one odbywają się raz na kilka miesięcy (dzień babci i dziadka, dzień matki, ojca, coś na Boże Narodzenie, może Wielkanoc, ale to chyba tyle?) Rozumiem, że Ci się nie chce, jeśli robisz przez to nadgodziny, powinnaś dostać za nie zapłatę i tyle. W każej pracy trzeba czasem robić nadgodziny, wskoczyć za kogoś, tak, że summa summarum wypracuje się w miesiącu więcej niż cały etat. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby każdy powiedział "ale mi się nie chce"? 3. Aha, czyli w jednym przedszkolu dzieci są o 15 wykończone, a w innych nie. Ciekawe. Dzieci owszem, wstają rano, ale przecież w każdym przedszkolu jest leżakowanie około południu, więc o 15 to są w zasadzie świeżo po drzemce. 4. Serio? Owszem, dzieci na pewno są tym podekscytowane, niektóre zdenerwowane. Mój dzieciak nie lubi takich występów, nie czuje się komfortowo, omawiałam to z nauczycielką, powiedziała, że nie ma powodu, aby go zwalniać z tych występów, bo musi się nauczyć radzenia sobie z niekomfortowymi sytuacjami, a jak się do nich przyzwyczai to będzie lepiej. Dziecko, które jest agresywne w stresującej sytuacji to nie wina występu w przedszkolu, tylko wiek+charakter+być może problem w rodzinie. A tak poza tym już w pierwszym zdanie biją od Ciebie kompleksy, widoczne też w Twoim poprzednich wpisach. Ty nie lubisz swojej pracy, jesteś w niej nieszczęśliwa, pewnie czujesz się ciągle atakowana i krytykowana. Powiem szczerze - ja znam same świetne nauczycielki przedszkolne, tak jako rodzic, jak i w prywatnym otoczeniu. Oczywiście, nie wszystko zawsze funkcjonuje 100% dobrze, nie wszyscy rodzice są mili i współpracujący, ale Ty chyba pracujesz ciągle w jakichś patoplacówkach i bardzo cierpisz w tej pracy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
9 lutego 2024 o 8:42

@ICwiklinska: To pisze po raz któryś ta sama osoba i w kolejnym miejscu pracy wydaje prywatną kasę na potrzeby przedszkola. Można się zastanowić, gdzie leży problem. Po części musi leżeć po stronie źle prowadzonych lub wykorzystujących pracowników placówek. Z drugiej strony po stronie osoby, która po raz kolejny dopuszcza do takiej sytuacji.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
7 lutego 2024 o 20:01

Fajna anegdotka o kilku debilach, z Twoim kolegą włącznie. Trzymać wielkiego psa i uznawać, że spoko, że kogoś zaślinił czy oblizał, bo przecież nie miał złych zamiarów. Trochę szkoda, że kolegi nikt z tym zarzuconych miłością Groszka nie postawił do pionu. U moich rodziców po osiedlu łazi baba z 40-kilowym "szczeniakiem", który upodobał sobie dzieci, chce się z nimi witać, babiszon dziwił się, że mnie nie śmieszy, że skacze po moim dziecku, bo to "słodkie przecież".

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
6 lutego 2024 o 10:12

@Habiel: Hmmm, no właśnie... i to tłumaczy, dlaczego "plastikowe suknie", jak ktoś napisał wyżej kosztują, ile kosztują. Bo ceny windują pseudoluksusowe warunki przyjęcia takiej pani w salonie. W sumie chyba jak w pseudouksusowych salonach fryzjerskich/kosmetycznych, gdzie pracownicy niekoniecznie są specjalistami w swoim fachu, ale za to jest kanapa z ekoskóry, świeczka zapachowa i dobra kawka.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
6 lutego 2024 o 7:59

W salonie sukien nigdy nie byłam, więc zapytam ostrożnie co to są normalne warunki, skoro siedzenie na krzesłach to taka potwarz?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
31 stycznia 2024 o 15:40

@MarcinMo:O, panie, żeby to tylko o takie "niegrzeczności". Z mojej perspketywy, też strasznie bałam gniewu rodziców, gdy odpitalałam akcje typu pójście do koleżanki bez poinformowania kogoś albo uwaga w dzienniczku. Ja mówię o ludziach, którzy w podstawówce mówili do nauczyciela "Niech się pani odwali" albo bili się z rówieśnikami do krwi. Patologia to już w ogóle - kradzieże, pobicia, picie pod szkołą - ciągle mówię o podstawówce! Ale masz rację, świat jest po prostu inny - mamy inne standardy, także osoby dorosłe zachowują się inaczej. Dzisiejsi 30-40 latkowie (niektórzy oczywiście!) nie szanują innych ludzi, używają chamskiego języka, zachowują się czasem gorzej niż nastolatkowie, w myśl zasady "skoro jestem dorosły to mi wolno".

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
30 stycznia 2024 o 13:46

@Librariana: w sklepie w którym rozmrażające się mrożonki lądują z powrotem w lodówce wystawione na sprzedaż, bułka dotknięta przez kogoś gołą ręką to najmniejszy problem

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
30 stycznia 2024 o 10:42

@Librariana: przede wszystkim takie bułki odłożone przez kogoś w sklepie nie powinny lądować z powrotem w sprzedaży. Podobnie jak np. Mięso, wędlina czy cokolwiek na wagę w otwartym opakowaniu.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
30 stycznia 2024 o 8:54

@shpack: Ale po co pisać, że to ślady po nasieniu, skoro tak naprawdę nie wiadomo po czym?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 stycznia 2024 o 8:34

@Eander: Fiksacje seksualne lub jak kto woli głodnemu chleb na myśli. Lata temu dodałam tu historię o sprzedaży samochodu i napisałam, że tapicerka ubrudzona była różnymi substancjami (miałam na myśli rozlane napoje, sosy z jedzenia i niestety też rzygi), a część komentujących była przekonana, że autem jeździłam z koleżanką na sekseskapady i na bank chodzi o spermę.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
28 stycznia 2024 o 8:58

@pasjonatpl: Moim zdaniem to laska po prostu nie lubi dzieci i młodzieży (założę się, że w myśl zasady "najbardziej mnie teraz wkoorwia u młodzieży to, że już więcej do niej nie należę"), a jednocześnie ma jakieś no chyba wręcz traumy związane z tym, że nie zawsze dostawała, co chciała (może sama pochodzi z uboższej rodziny). I teraz jest w pewnym rozroku, z jednej strony jest przekonana, że "bachory to mają teraz za dobrze" (bo sama miała gorzej), a z drugiej chce się też wyżyć na współczesnych rodzicach za swoje "krzywdy". Nawet mnie nie dziwi ten brak logiki, sama mam znajomych, którzy na przykład robili za dzieciaka różne durnoty, doprowadzali rodziców na skraj wytrzymałości jakimiś krzywymi akcjami, a 20 lat później twierdzą, że byli cudownie wychowani i nigdy nie byli tak niegrzeczni jak współcześni gówniarze.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
27 stycznia 2024 o 14:47

@fursik: No, ale przecież dokładnie to się dzieje... To znaczy w dużym uproszczeniu, bo tych czynników jest więcej, ale dużo ludzi nie decyduje się na dzieci poprzez absurdalne oczekiwania społeczne, co do tego, co dzieciom trzeba zapewnić. Chyba każdy rodzic chce dać dziecku co najlepsze (poza patusami), ale zaczyna się od niemowlęctwa (najdroższe wózki, wypasione łóżeczka, wszystko z najwyższej półki, pełno gadżetów, bo inaczej to "na dziecku oszczędzasz?!") się aż do dorosłości - masz wspomagać dorosłe dziecko, które sobie nie radzi, bo jak nie to jesteś wyrodnym rodzicem. Dziecko musi chodzić na jakieś dodatkowe zajęcia, bo dziecko ma mieć hobby, nawet wymuszone, musisz opłacić 5 korepetytorów, bo przecież dziecko musi mieć ze wszystkiego 5. Opłać kilka wyjazdów w roku, oczywiście najlepiej zagranicznych, ciuchy koniecznie markowe. Ale poza tym - słusznie piszesz. Jednego na 1000 rodziców byłoby stać na spełnienie WSZYSTKICH zachcianek dzieci. Bo dzieci mają codziennie nowe zachcianki. Ja sama dziecku dopiero od niedawna stawiam pewne granice, bo wcześniej to było "mama, kup lizaka" "mama, kup kuleczkę z automatu za 2zł", aż zaczął niemal codziennie pytać czy mam dla niego nową zabawkę albo czy kupimy. Tylko teraz marzy o zabawkach za co najmniej 50zł, a radochę ma z nich kilka godzin. Pewnie jak podrośnie to i samochodzik za 50zł nie będzie atrakcją, tylko będzie to telefon za 5000zł albo wycieczka 10 000zł, bo nie oszukujmy się - im więcej człowiek ma, tym większe kolejne oczekiwania, a wydając nie swoje pieniądze - sky is the limit.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 26) | raportuj
26 stycznia 2024 o 21:06

@marynarzowa: Jak to się mówi - małe dzieci, małe wydatki. Postulujesz jednak, aby dzieci nie mieli np. ludzie, którzy nie mogą wyciągnąć z kapelusza np. 10 000zł na jakiś wypasiony sprzęt dla nastolatka?

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10237 238 następna »