Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 25 kwietnia 2024 - 17:24
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118684
  • Komentarzy: 6054
  • Punktów za komentarze: 48133
 
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2024 o 11:12

@Armagedon: Czy zależy od mieszkańców? Czasem tak, natomiast czy to kwestia "słoików i obcokrajowców"? Ludzie w moim wieku, nawet jeśli urodzili się w mieście, gdzie mieszkają przecież nie mieszkają cały czas, tam gdzie się wychowywali, migrują między dzielnicami. To zależy, czy w obrębie danego osiedla jest silna, zjednoczona społeczność, takie są najczęściej tam, gdzie większość mieszkańców mieszka tam od początku albo od bardzo dawna, ale o to siłą rzeczy ciężko, bo w starszych blokach pierwsi mieszkańcu siłą rzeczy wymierają i mieszkanie idzie na wynajem/sprzedaż, ewentualnie wprowadza się jakiś spadkobierca, ale on wcale sąsiadów nie musi znać, a nawet jeśli już zna np. z dzieciństwa, nie musi chcieć z nimi utrzymywać bliższych kontaktów. Również odnoszę wrażenie, że dzisiaj rzadko kiedy nawet mieszkanie własnościowe traktowane jest jak przybytek "na zawsze". Znam sporo osób, które swoje pierwsze mieszkania posprzedawało jeszcze z kredytem, bo okazało się, że za małe/rozwód/za tłoczno/za blisko centrum itd.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:26

@Mumei: 15 lat to "nówka sztuka"

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:23

@marynarzowa: Cieszę się, że te osiedlowe grupy na fb mnie nie dotyczą. Jest taka grupa w miejscu zamieszkania koleżanki - jak mi czasem pokazuje posty to ręce opadają, wszystko się sprowadza do tego, że wszystko wszystkim przeszkadza i każdy ma do każdego pretensje.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:21

@Armagedon: To fajnie jeśli tak to wygląda. Osiedle, gdzie mieszkają rodzice to po części wielka płyta, częściowo 4-piętrowce z lat 90, ale też coraz więcej nowszej budowy. Hektarów między blokami już nie ma, bo wszystkie zabudowane deweloperką. Każde trzy bloczki to już osobne "osiedle" z własnym, zamykanym placem zabaw. Najgorsze, co mnie osobiście wręcz ubodło, to to, że zaorano sporą część terenu między blokami łącznie ze sporym placem zabaw pod pozorem modernizacji i lepszego zagospodarowania terenu. Powstało kilka bloków deweloperskich, oczywiście z zamykanym, małym placem zabaw...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lutego 2024 o 17:17

@Imnotarobot: Kiedyś w szkole była technika (nie wiem, czy nadal jest), o ile moje starsze rodzeństwo załapało się na jakieś sensowne zajęcia i zadanie (robiło się pewne rzeczy na lekcje i były jakieś projekty, które przygotowywało się w domu), tak za moich czasów większość lekcji mijało na pieprzeniu chorej baby o jej problemach rodzinnych i nagle z dupy zbudowanie w domu lampki (oczywiście, nigdy nam nie wytłumaczyła jak i dlaczego, ale mamy zrobić, oczywiście ja robiłam ze starszym bratem, bo nie miałam pojęcia jak to zrobić sama). Takie zajęcia mogłyby się odbywać w ramach fakultetów (np. trzeba sobie wybrać w semestrze 1-2 fakultety). Ciekawi Cię gotowanie - wybierasz fakultet kulinarny, ciekawy Cię mechanika pojazdowa - a proszę bardzo. Nie wiem, czy teraz dokładanie obowiązkowych zajęć praktycznych byłoby możliwe - na pewno nie przy tak przeładowanym programie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
13 lutego 2024 o 10:43

@Samarkanda: Tam to by dopiero szok przeżyła, że nie można wyjść po 4 godzinach, a kolejne 4 w domu rozmyślać jak sobie jutro pracę ułożyć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 lutego 2024 o 10:41

@Imnotarobot: Krótki kurs to można zrobić w ramach innej lekcji jako ciekawostkę, nie ma potrzeby wprowadzać specjalnie takiego przedmiotu. Oczywiście, że nie każdy rodzic jest fachowcem, ale już takie rzeczy jak usmażyć kotleta, ugotować zupę, przybić gwoździa, zmienić koło w samochodzie, to raczej powinien umieć każdy dorosły, a tak nie jest, a dlaczego? Ja jestem z pokolenia, które chyba jako pierwsze tak naprawdę zaznało wygody i dobrobytu kapitalizmu. Mój brat jest 9 lat starszy i już ma zupełnie inne myślenie. Moje pokolenie przyzwyczaiło się, że gotowanie zbędne, bo jest pełno gotowców w sklepie i bud z żarciem na wynos, jak trzeba złożyć meble z Ikei to można kogoś nająć, wywiercić dziurę w ścianie - też można komuś zapłacić. Nie mieliśmy potrzeby uczyć się tych rzeczy, bo wydawało nam się, że lepiej/łatwiej zapłacić i mieć gotowe, a my i tak będziemy mieć więcej kasy i możliwości niż nasi rodzice. Pokłosiem tego jest to, że część osób 30+ nawet jajecznicy nie potrafi usmażyć i wpada w panikę, gdy w mieszkaniu wywali korki. Szkoła to takie okno na świat, gdzie dzieciom powinno się pokazywać różne możliwości rozwoju zawodowego, a nie uczyć "bycia dorosłym", choć nie mówię, że siłą rzeczy takie elementy się nie powinny pojawiać - jeśli matematyka, to obliczanie podatku, jeśli język polski to pisanie CV, jeśli historia to analiza związków przyczyno-skutkowych i przekładanie ich na obecne realia (tu ukłon w stronę mojego nauczyciela historii z liceum, robił to perfekcyjnie), jeśli wychowanie fizyczne to pokazywanie np. właściciwej postawy i ćwiczeń na zdrowy kręgosłup, biologia - nauczanie o chorobach cywilizacyjnych i jak im zapobiegać. To praktyczniejsze i ciekawsze niż budowa pantofelka albo wkuwanie na pamięć dat wszystkich bitew w wojnie trzydziestoletniej. Ale bez przesady - szkoła wszystkiego nie nauczy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 lutego 2024 o 8:54

@Imnotarobot: majsterkowania i gotowania to akurat dzieci moim zdaniem powinny się uczyć w domu. Niestety, jedno pokolenie co najmniej przegapiło te umiejętności na myśleniu typu: a po co mi to, jak od wszystkiego są fachowct, a żarcie można mieście zamówić. Ale my jako współcześni rodzice mamy szansę uchronić dzieci przed własnymi błędami i naczyć ich jak ważne jest posiadanie tych umiejętności i im je przekazać

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lutego 2024 o 6:48

@anwute: No jak jedna ma zmianę 6-11 a druga 11-16 to i tak któraś musi siedzieć dłużej albo przyjść wcześniej, aby obie były na występie, więc akurat argument z dupy. Jeśli już z powodu tego występu miałaby wpaść jakieś nadgodziny to ile? Max godzina parę razy do roku? Potwarzam - JEŚLI W OGÓLE. Jeśli Ty uważasz, że lepiej, aby X ludzi opuściło miejsce pracy na cały dzień niż jedna została w pracy godzinę dłużej, to żal to w ogóle komentować. A poza tym zluzuj majty. Jakbyś mogła to pewnie byś udusiła każdego kto ma inne zdanie, podniecasz się tu jakby ktoś tej babie z przedszkola kazał przyjść do siebie do domu i dzieciaka w nocy pilnować w ramach pracy. Powtarzasz w kółku te same brednie i bezsensowne argumenty, które już X osób tu obaliło, więc ciekawe kto tu jest betonem XD

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 lutego 2024 o 8:45

@anwute: Ty to chyba dalej w przedszkolu siedzisz i to bynajmniej nie jako nauczycielka. Po pierwsze - zdajesz sobie sprawę, jak wyglądałoby nasze codzienne życie, gdyby każdy powiedział "nie będę robić nadgodzin, bo mi się nie chce"? Po drugie - po raz któryś powtarzam - nikt nie mówi, że takie przedstawienie ma być po godzinach otwarcia, tylko w godzinach bardziej przyjaznym ludziom pracującym niż 10 czy 11. A może tak 8 rano? Wtedy dzieci wypoczęte, w godzinach pracy nauczyciela, a dziadek czy rodzic może nadal pójść do pracy np. na 9 zamiast na 8. Czy to tuż po otwarciu czy przed zamknięciem - odpada przynajmniej kwestia podwójnego dojazdu w tę i nazad na trasie przedszkole-praca. Poza tym, nigdzie nie napisałam, że rodzica nie musi obchodzić, tylko, że można wspólnie wybrać termin i godzinę, tak, aby w miarę pasowało i nauczycielom i dziadkom, a nie nauczycielki narzucają sobie, że będzie z dupy w środku dnia, a rodzice mają pokornie spuścić głowy. Przedszkole to przedsiębiorstwo jak każde inne i jak każde inne powinno być zainteresowane zadowoleniem klientów. Każdemu nie dogodzisz, ale co byś powiedziała kelnerowi, który w godzinach otwarcia kuchni nie weźmie od Ciebie zamówienia na jedzenie, mówiąc, że mu się nie chce, a poza tym to pewnie będzie musiał przez Ciebie siedzieć dłużej i ogólnie to Ty chcesz coś zjeść i Tobie ma zależeć, więc mogłaś przyjść godzinę temu? "Mogą sobie płacić nawet 10 tysięcy miesięcznie i nie mają prawa wymagać, że ktoś będzie zostawał po nadgodzinach" - kolejny raz. Po jakich koorfa nadgodzinach? Tylko w komentarzach pod tą historią podałam X przykładów na to, jak to może funkcjonować, aby nie robić nadgodzin, a mimo wszystko zorganizować to po południu. To nie jest ani wina rodzica, że przedszkole nie potrafi pewnych rzeczy zorganizować logicznie i przyjaźnie rodzicowi ani nie ma on obowiązku interesować się humorami i chciejstwami nauczycielki. Czy Ciebie obchodzi na co ma ochotę pracownik supermarketu i że nie ma ochoty w tym momencie usiąść na kasie? A poza tym - jak już chcesz dyskutować, a do tego mnie oceniać, to chociaż wysil się i przeczytaj wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie, bo napisałam, że osobiście bardzo szanuję i nauczycielki przedszkolne, z którymi mam do czynienia jako rodzic, jak i te, które znam prywatnie. To chyba raczej świadczy o tym, że nie oceniam negatywnie ogółu nauczycieli przedszkolnych, ale oceniam negatywnie jojczenie, zero kreatywności, zero chęci do pracy, ciągłe narzekanie, wymaganie od rodzica, żeby zawsze tylko piał z zachwytu i nigdy nie śmiał skrytykować, tego co się w przedszkolu dzieje, bo usłyszy "to się sam swoim bachorem zajmij". Każdy, jak napisze, że mu się w pracy nie chce, to usłyszy "ale pieniążki to się chce brać" "To zmień prace", ale jak napisze to nauczycielka przedszkolna to jakimś dziwnym trednem ostatnich lat można jej tylko przyklasnąć i pogratulować, bo inaczej jest się roszczeniowcem.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 8:49

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:28

@czydredy: O tym samym ostatnia myślalam, cały semestr na omawianie starożytności, który, no umówmy się, nie jest dla nastolatka ani ciekawa ani bliska. I tak trzy razy. A jak dochodziliśmy do ciekawych czasów, czyli wiek XX, wydarzenia dość nam jeszcze bliskie i ciekawe, bo babcia przeżyła wojnę, a rodzice komunę - to do końca semestru zostały dwie lekcje XD

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:25

@anwute: " skoro dla najbliższej RODZINY dziecka to taki problem, żeby pojawić się na wydarzeniach (które jak było podkreślone są tylko kilka razy w roku!), to niby dlaczego to nauczycielowi powinno bardziej zależeć, na skąd inąd ludziach, z którymi nie są związani więzami rodzinnymi?" - Co Ty w ogóle porównujesz XD Nauczycielka jest w pracy, więc na niczym jej nie musi z powodów emocjonalnych zależeń, ale, szczególnie w prywatnych przedszkolach, rodzice płacą sporo kasy, więc chyba można zrobić coś poza minimum i wykazać się jakąś dobrą wolą, a nie "nie chce mi się". Czy ty myślisz, że kelner, który Cię obsługuje w restauracji i Ci nadskakuje, bo jesteś taka sympatyczna i Cię lubi? Nie, to jego praca! W tych czasach to przedszkole chyba powinno być czymś więcej niż przechowalnią, a rodzic nie być traktowany jak natrętny petent w urzędzie. Nie piszę, że impreza ma być po godzinach pracy przedszkola, tylko, że może być wczesnym po południem i dzieci od razu mogą być zabrane do domu. Wtedy rodzic czy dziadek co najwyżej wyjdzie trochę wcześniej z pracy, a impreza przed południem jest o tyle problematyczna, że dzieci już nie chcą zostać potem w przedszkolu, chcą iść do domu z dziadkami czy rodzicami. A poza tym skoro już wyciągasz argument, że nauczyciela nie musi obchodzić zdanie czy problem z urlopem, to powiedz, a co ma obchodzić rodzica, który płaci np. 3 tys miesięczne czesnego, że pani nauczycielka z przedszkola ma problem, aby nauczyć dzieci trzech piosenek, a tak w ogóle to jej się nie chce XD Najlepiej rodzic niech tylko płaci, nigdy nie przyprowadza tuż po otwarciu, nigdy nie zabiera tuż przed zamknięciem, imprezy to niech sobie organizują poza przedszkolem, a potem jeszcze powyżalać się w internecie, że nikt jej szanuje XD Po drugie, jeśli chodzi o dziadków - pal licho, jeśli wnuczka ma się jednego czy dwóch i to jeszcze w kompletnie różnych wieku. A wyobraź sobie, że masz np.7-8 wnucząt w podobnym wieku.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 lutego 2024 o 15:07

@pasjonatpl: No, ale jaka jest różnica poza kwestią dobrej organizacji? Po pierwsze to nikt nie mówi, że impreza ma być po godzinach zamknięcia przedszkola, tylko po południu. Dla wielu osób 15 to nie to samo co 10 czy 11, a grafik też można ustawić tak, aby nikt nie robił nadgodzin. U nas w przedszkolu np. każda grupa ma swoje własne przedstawienie, więc nie muszą to być wszystkie grupy na raz, tak, że obecność WSZYSTKICH nauczycieli byłaby konieczna. A po trzecie - hę? Na jakiej zasadzie nauczyciel w przedszkolu ma dbać o to, aby dzieci dotarły do domu? Jego też nie obchodzi, co się z dzieckiem dzieje po tym, jak zostanie odebrane, a na takich imprezach odebranie chyba nie jest problemem, skoro na miejscu są dziadkowie/rodzice/ktokolwiek z rodziny.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
10 lutego 2024 o 19:00

@Balbina: ale przecież napisałam, że wiem, że są problemy, tylko zastanawiam się z czego to wynika, że w niektórych placówkach coś działa, a w innych nie

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
10 lutego 2024 o 15:07

@Balbina: Ja nie wiem, jak to jest, że w niektórych przedszkolach jest zero problemów, a w innych same problemy? Nie znam żadnego rodzica, który strzelałby z dupy, bo korytarz w przedszkolu jest nie tak udekorowany jak trzeba. De facto, większość rodziców dość umiarkowanie zainteresowani życiem przedszkola. Jeśli są jakieś inicjatywy to przekazuje się je radzie rodziców i reprezentanci dyskutują o nich na spotkaniu z personelem. U nas nauczycielki wszelkie prace plastyczne wieszają na bieżąco na tablicy w szatni do wzięcia do domu, czasem codziennie. Dekoracje robione są razem z dziećmi, wiadomo, nie wszystkie i po dekoracjach widać częściowo rękę dziecka, ale to jest spoko. Dzieci mają dużo swobody w zabawie, tak, że panie w dużej mierze pełnią rolę nadzorcy, a nie animatora, ale ciekawych zajęć i inicjatyw też nie brakuje. W czasie gdy dzieci mają czas na tzw swobodną zabawę nauczycielki właśnie robią te bardziej wymagające dekoracje. Na korytarzu jest do wglądu rozkład dnia - co po kolei robiły dzieci w danym dniu, oczywiście nie godzina po godzinie, ale na zasadzie śniadanie - wycinanki - spacer - drzemka - obiad - swobodna zabawa. Po nauczycielkach widać, że lubią swoją pracę, są mega zaangażowane i ja jako rodzic im po prostu ufam. Ich kompetencjom, podejściu do dzieci, temu co mi mówią o moim dziecku. Chcę z nimi współpracować i zdać się na ich fachową wiedzę. A dodam, że jest jedna nauczycielka na 15 dzieci.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
10 lutego 2024 o 14:48

Tylko to nie jest tak, że chemioterapia nie jest dostępna - trzeba się o nią postarać, a nie przyklejać plaster na odrąbaną kończynę i robić wokół tego szum, jakby właśnie się komuś uratowało życie. Nie wiem, który jesteś rocznik, ale o ile już za moich czasów (rocznik 90) co najmniej w liceum miałam do 8 godzin lekcyjnych (na ogół 7-8, bodajże raz w tygodniu 5) i nie było szans, aby na tych wszystkich lekcjach się skupić, tak co do sprawdzianów było to zapisane w statucie szkoły, że możemy mieć 1 sprawdzian w tygodniu i max. dwie kartkówki, ale i tak to było niezwykle rzadka sytuacja. Obecnie nie tyle prace domowe zostały zlikdidowane, tylko są dla chętnych i nie mogą być oceniane. Jaki będzie efekt? Ano żaden. Prawda jest taka, że mało który uczeń faktycznie siedział nad tymi zadaniami w domu godzinami, często z mniej ważnych przedmiotów odrabiają rodzice, rodzeństwo, ściąganie gotowców z neta, jechanie na brykach, spisywanie od siebie przed lekcjami... Ja w liceum uczciwie odbrabiałam może z 20% prac dowomowych. Te prace i tak w większości nie były sprawdzane, bo nikt nie miał na to czasu. Ok, mając pecha można było dostać minusa czy tam bz, a w efekcie pogorszyć sobie ocenę, ale jak nie było sytuacji, że uczeń majacy same 5 ze sprawdzianów, nagle ma 2 na semestr, bo nie odrabiał prac domowych (arytmetyki punktowa nie da się oszukać), tak dokładnie tak samo będzie teraz - prace domowe będą odbrabiać uczniowe, którym na przedmiocie zależy i ewentualnie taką dobrowolną aktywnością mogą przeważyć potem ocenę semestralną na swoją korzyść. Będzie to też opcja dla osób nieradzących sobie z przedmiotem, aby dać odrobić zadanie domowe komuś innemu, a potem używać tego jako argumentu, żeby na przykład nie dostać 1 na semestr, no bo jednak niby się jakoś starał. Bez jaj, nie odwalajmy prowizorki. Pani minister jak każdy dobry menago powinna przeprowadzić badania w resorcie, którym się zajmuje, wysłuchać ekspertów i wszystkich zainteresowanych stron i wprowadzać zmiany z głową, a nie forsować z przytupem kontrowersyjne i nieefektywne rozwiązania.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 lutego 2024 o 15:26

@hulakula: 20 lat temu oryginalne adidasy były zdecydowanie obuwiem z wyższej półki. Dzisiaj to raczej półka średnia.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 lutego 2024 o 14:07

Podejrzewam, że w ostateczności sąd rodzinny mógłby nakazać rodziciom podjęcie odpowiednich kroków. Ale to długa, zawiła droga.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 lutego 2024 o 14:02

@Armagedon: Prawda. Dodałabym jeszcze ze swoich czasów szkolnych - osoby naprawdę ubogie robiły wszystko, aby nikt nie domyślił się, że są biedne i mają problemy finansowe, ale była też druga strona, osoby, które wcale nie miały źle, ale jadąc na stereotypach ciągnęli pomoc i ulgi, gdzie się da. Pisałam już kiedyś o mojej koleżance z klasy - ojciec "na saksach", matka niepracująca, bo się trójką dzieci musi zająć (koleżanka była najmłodsza, więc żadne maleńkie dzieci), baba co tydzień w szkole żebrać o pomoc, darmowe obiady, dary, a potem w lecie "normalsi" jeden wyjazd do domku nad jeziorem albo kolonie czy obóz, a oni - trochę u taty w Niemczech, potem nad Bałtyk, potem w góry, jeszcze jakaś kolonia, może trochę u babci, z czego mamusia miała z miesiąc dzieci z głowy i chodziła po okolicy utyskując na swój los męczennicy. Tylko dodam, że obecnie sytuacja jest nieco inna, ale też podobna - tylko wydaje mi się, że dzisiaj ludzie bardziej lubią narzekać, utyskiwać - jako społeczeństwo mamy coraz więcej, a tym samym tym więcej trzeba mieć, aby nie mieć poczucia, że jest się materialnie w tej niższej warstwie społeczeństwa. Dopiero co było historia o ludziach, którzy sobie luksusowo dom urządzili, a rachunków nie popłacili. I to zjawisko chyba dość powszechne.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 22) | raportuj
9 lutego 2024 o 8:59

1. Ok, ale to chyba robicie w czasie pracy - w czasie, kiedy o tak byście coś z dziećmi robili, uczyli czegoś organizowali jakieś zajęcia, prace plastyczne - jedyna róznica, że to jest tematyczne. Czy się mylę? 2. Zła organizacja. Po prostu. Może nie po stronie nauczyciela, a całej placówki. Pierwsze też słyszę, aby taka impreza trwała do 19. Większość zaczyna się ok.15, występ trwa z 15 do 30min, poczęstunek z 30 min, jakie tańce? Tańce to są na jakichś imprezach karnawałowych, a nie po występach dla rodziców czy dziadków. Jedyne co to, że po wszystkim trzeba jeszcze posprzątać, ale czy w przedszkolu nie ma personelu sprzątającego, który mógłby co najmniej pomóc? Myślę, że w 2h od 15 do 17 można się zamknąć ze wszystkim. Grafik nauczyciele mają różny, rozumiem, że taka impreza raz w tygodniu byłaby problematyczna, ale one odbywają się raz na kilka miesięcy (dzień babci i dziadka, dzień matki, ojca, coś na Boże Narodzenie, może Wielkanoc, ale to chyba tyle?) Rozumiem, że Ci się nie chce, jeśli robisz przez to nadgodziny, powinnaś dostać za nie zapłatę i tyle. W każej pracy trzeba czasem robić nadgodziny, wskoczyć za kogoś, tak, że summa summarum wypracuje się w miesiącu więcej niż cały etat. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby każdy powiedział "ale mi się nie chce"? 3. Aha, czyli w jednym przedszkolu dzieci są o 15 wykończone, a w innych nie. Ciekawe. Dzieci owszem, wstają rano, ale przecież w każdym przedszkolu jest leżakowanie około południu, więc o 15 to są w zasadzie świeżo po drzemce. 4. Serio? Owszem, dzieci na pewno są tym podekscytowane, niektóre zdenerwowane. Mój dzieciak nie lubi takich występów, nie czuje się komfortowo, omawiałam to z nauczycielką, powiedziała, że nie ma powodu, aby go zwalniać z tych występów, bo musi się nauczyć radzenia sobie z niekomfortowymi sytuacjami, a jak się do nich przyzwyczai to będzie lepiej. Dziecko, które jest agresywne w stresującej sytuacji to nie wina występu w przedszkolu, tylko wiek+charakter+być może problem w rodzinie. A tak poza tym już w pierwszym zdanie biją od Ciebie kompleksy, widoczne też w Twoim poprzednich wpisach. Ty nie lubisz swojej pracy, jesteś w niej nieszczęśliwa, pewnie czujesz się ciągle atakowana i krytykowana. Powiem szczerze - ja znam same świetne nauczycielki przedszkolne, tak jako rodzic, jak i w prywatnym otoczeniu. Oczywiście, nie wszystko zawsze funkcjonuje 100% dobrze, nie wszyscy rodzice są mili i współpracujący, ale Ty chyba pracujesz ciągle w jakichś patoplacówkach i bardzo cierpisz w tej pracy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
9 lutego 2024 o 8:42

@ICwiklinska: To pisze po raz któryś ta sama osoba i w kolejnym miejscu pracy wydaje prywatną kasę na potrzeby przedszkola. Można się zastanowić, gdzie leży problem. Po części musi leżeć po stronie źle prowadzonych lub wykorzystujących pracowników placówek. Z drugiej strony po stronie osoby, która po raz kolejny dopuszcza do takiej sytuacji.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
7 lutego 2024 o 20:01

Fajna anegdotka o kilku debilach, z Twoim kolegą włącznie. Trzymać wielkiego psa i uznawać, że spoko, że kogoś zaślinił czy oblizał, bo przecież nie miał złych zamiarów. Trochę szkoda, że kolegi nikt z tym zarzuconych miłością Groszka nie postawił do pionu. U moich rodziców po osiedlu łazi baba z 40-kilowym "szczeniakiem", który upodobał sobie dzieci, chce się z nimi witać, babiszon dziwił się, że mnie nie śmieszy, że skacze po moim dziecku, bo to "słodkie przecież".

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10238 239 następna »