Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

emceflaler

Zamieszcza historie od: 27 maja 2017 - 19:08
Ostatnio: 8 października 2019 - 20:42
  • Historii na głównej: 16 z 16
  • Punktów za historie: 2390
  • Komentarzy: 129
  • Punktów za komentarze: 1127
 

#20768

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Opowiem Wam o białym piekle. Bo ratowanie nie zawsze jest zabawne. Czasem...
Zima. Na północy bywa straszna. Często wyglądacie przez okno i cieszycie się, że nie trzeba wychodzić z ciepłego mieszkania.
To była kolejna zima stulecia. Gdyby każda tak nazwana zasługiwała na to miano, żyłbym już kilkaset lat...

Ale ta była wyjątkowo sroga. Śnieg walił bez przerwy już drugi tydzień. Krajobraz za oknem jako żywo przypominał obrazki z Syberii. Dzieciaki przestały ujeżdżać sanki, bo przy tej grubości pokrywy jazda bez GPS mogła się skończyć ostatecznym zagubieniem.
A my na dyżurze. Modlimy się, żeby nie było konieczności wyjazdu w teren, na wieś, bo przy takiej pogodzie wszelkie wytyczne związane z czasem dojazdu nie miały zastosowania.

Niestety, dostaliśmy wezwanie. Wieś M., lokalny biegun zimna i strefa mroku. Nawet przy łagodnej zimie tam leżały hałdy śniegu, a wieczorami białe niedźwiedzie ryczały pod domami...
Wezwanie, niestety, dramatyczne: starszy pan zasłabł, leży siny, łapie ostatnie oddechy. Do tej pory okaz zdrowia.
No to ruszamy.
Na sygnałach, chociaż droga nawet w mieście pozwalała na rozpęd w stylu roweru...
Wyjechaliśmy za miasto i zdębieliśmy.
Po obu stronach drogi piętrzyły się zwały śniegu znacznie przewyższające karetkę...
Jechało się w tunelu. Tylko nad głowami widać było niebo, z którego z uporem godnym lepszej sprawy zasuwało białe obrzydlistwo.
Z wioski M. trzeba było skręcić w boczną drogę. I tam zaczął się dramat: o ile droga główna była odśnieżona na szerokość dwóch samochodów, o tyle na bocznej nie było mowy o mijance...

My nadal na gwizdkach, i modlitwa kolejna: żeby nikt nie zakorkował tego tunelu. Bo już tylko kilka kilometrów...
Do tego za nami jechał swoim autem syn pacjenta, który, nie bacząc na warunki, wyjechał i pokazywał nam drogę.

Oczywiście po jakichś dwóch kilometrach znalazł się wiejski Hołek, który pomimo ostrzeżeń uruchomił swojego Golfa pamiętającego uśmiech Breżniewa i postanowił dowieźć zapas płynnego leku na depresję spragnionym braciom i siostrom.
Oczywiście wpadł w poślizg, stanął w poprzek drogi. Ominąć go nie ma szans. Pług utknął wcześniej, próbując poszerzyć ścieżkę. Wojsko wezwane, ale musi się zorganizować i dojechać ciężkim sprzętem... Odrzucenie śniegu łopatami zajęłoby całej wiosce co najmniej godzinę. Nie mamy tyle czasu. Pacjent w ogóle nie ma czasu...
Nasz kierowca, mistrz opanowania, natychmiast wrzucił w starym Mercu wsteczny i "pognaliśmy" na sygnałach po własnych śladach... Dwa kilometry na wstecznym, w wąskim tunelu...
Zawróciliśmy na głównej i jazda drugą, okrężną drogą...
Niestety, na miejsce dotarliśmy głównie w celu pożegnania pacjenta...

Natomiast był to jeden z niewielu razów w mojej karierze, kiedy rodzina szczerze i spokojnie podziękowała za to, że próbowaliśmy. Że przebijaliśmy się pomimo braku szans. Bo w końcu po to jesteśmy.
A piekło może czasem mieć kolor anielski.

służba_zdrowia

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1102 (1128)

#4990

przez ~Matej. ·
| Do ulubionych
Rozgrywki na Politechnice Wrocławskiej, środa około godz. 3 w nocy ma miejsce zdarzenie, gdzie bramkarz jednej z drużyn w ferworze walki rozcina sobie łuk brwiowy (rozcięcie było dość poważne, krew tryskała chłopakowi z głowy). Ja jako sędzia tych rozgrywek przerywam grę i podejmuję decyzję o wezwaniu ambulansu karetki pogotowia ratunkowego i w tym celu dzwonie na 999: [J] = ja, [P]= pani z dyspozytorni
J: Dzień dobry, chciałbym wezwać karetkę na ul. Chełmońskiego do hali sportowej Uniwersytetu Przyrodniczego.
P: Co się stało?
Naświetlam całą sytuację o zdarzeniu i jej efektach
P: Jak nazywa się poszkodowany?
J: XZ.
P: Ile ma lat?
J: 24.
P: Jan nazywa się osoba zgłaszająca zdarzenie?
J: Proszę pani, przyśle pani tą karetkę, czy damy się temu panu wykrwawić na śmierć?!
P: Proszę się nie denerwować, bo to jeszcze wydłuży czas oczekiwania.
J: Nazywam się Mateusz X.
P: Jaka to ulica?
J: Chełmońskiego proszę pani.
P: Jaki nr?
J: Nie mam pojęcia, nie znam dokładnego adresu.
P: Proszę pana, to jak ja mam wytłumaczyć kierowcy gdzie pan się znajduje?
J: Proszę powiedzieć że jesteśmy w Hali Sportowej na Chełmońskiego - nie sposób nie zauważyć, przecież to wielki obiekt widoczny z daleka nawet o 3-ej nad ranem.
P: Dobrze, wysyłam karetkę, proszę czekać na jej przyjazd.
ROZMOWA TRWAŁA DOBRE 7 MINUT, a przecież są sytuacje gdzie pomoc musi być udzielona w max 5-6 min., a później jest już "po ptokach" ale mniejsza o to.
Tymczasem...
Po 10-ciu minutach dzwoni telefon. Odbieram i pada pytanie...
P: - Dzień dobry... A CZY TO NA PEWNO JEST WE WROCŁAWIU?

Dyspozytornia Pogotowia ratunkowego 999

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 697 (905)

#79495

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do niedawna pracowałam w popularnym fast-foodzie. Knajpa jest w dużym mieście, w obleganym miejscu, więc klientów mamy sporo. Bardzo dużo ludzi przychodzi z dziećmi i właśnie o nich będzie ten post. Zazwyczaj wizyty rodzin przebiegają bezproblemowo, jednak kilka sytuacji zapadło mi w pamięć.

1. Godzina 7 rano, przychodzi pani i od progu drze się w stronę kasjera "pan da zestaw dziecięcy z nuggetsami!". Kasjer tłumaczy kobiecie, że niestety nie ma takiej możliwości, bo jest teraz oferta śniadaniowa i nie ma nuggetsów, może dać co innego. Babka popatrzyła i powtarza "pan da nuggetsy, pan chyba mnie nie zrozumiał, to DLA DZIECKA!". No niestety, nuggetsów nie mamy dla nikogo, ani dla dziecka, ani dla prezydenta i papieża, nie ma i koniec. Do babki nie docierały żadne tłumaczenia, ona chce nuggetsy dla dziecka i mamy jej dać bo to dla dziecka, a dziecku nie można odmówić bo to dziecko. No cóż, ciekawe metody wychowawcze. Finalnie babka wyszła obrażona po rozmowie z kierownikiem, oczywiście bez tych nieszczęsnych nuggetsów.

2. Siedzę sobie w okienku drive i przyjmuję płatności. Często dmucham tam też balony, jak ktoś poprosi to mu daję, ale tym razem balony się skończyły. Podjeżdża auto, w środku rodzice i trójka dzieci. Pan płaci, po czym mówi, że chce 3 balony. Ja mu na to, że niestety dzisiaj nie mamy. Na to facet "ale jak to nie macie, ja obiecałem dzieciom, macie mi dać!". Dzieci usłyszały, że nie ma balonów i w ryk, bo one chcą. Facet mi nie odjeżdża tylko doprasza się tych balonów, ja mu mówię że nie mam, ten dalej swoje. Dopiero jak mu powiedziałam, że na pocieszenie może dzieciom kupić dodatkowe zabawki do zestawów (płatne 6 zł za szt.) to pojechał dalej. I po co obiecywał dzieciom te balony?

3. To samo okienko drive, przyjmuję płatność. Facet po zapłacie mówi, że chce jeszcze bitą śmietanę w kubku. Niestety, nie sprzedajemy takiego czegoś, może kupić lody z bitą śmietaną (kupował zwykłe lody, dla dziecka). Na to facet zrobił się najpierw czerwony, potem zielony, zaczął się dusić, pluć i wrzeszczy "jak to kurtka nie dacie mi bitej śmietany? To dla dziecka, które lubi śmietanę, taka wielka firma chce stracić klienta bo skąpicie bitej śmietany dla dziecka? To DLA DZIECKA, macie mi dać!!!".
Jak już skończył wrzeszczeć i histeryzować, popłakał się (!) i odjechał. Oczywiście dziecko siedziało obok i wszystkiego słuchało. Tak trudno wyjaśnić dziecku, że nie może dostawać wszystkiego na co ma ochotę? Albo chociaż kupić dziecku lody z tą ulubioną bitą śmietaną?

4. Mikołajki. Kolega przebrał się za Mikołaja, przygotowaliśmy upominki dla dzieci (zabawki ze starych serii zestawów dziecięcych), kolega miał to rozdawać. Dzieci zadowolone, a rodzice?:
- Bo ta zabawka jest jakaś brzydka, można wymienić?
- Bo to jest ze starej serii, wymieńcie mi na tą z nowej serii.
- Bo w domu mam jeszcze 10 dzieci i dla nich mi dajcie 10 zabawek.
- Ta zabawka jest jakaś mała i brzydka, jak możecie takie śmieci dawać? Kupcie coś lepszego następnym razem!
No nie, następnym razem nic nikomu nie damy.

5. Znowu śniadania, tego dnia wyjątkowo nie sprzedawaliśmy tostów - popsuł się toster. Przychodzi babka o 7 rano i chce kupić 5 tostów, my oczywiście przepraszamy i proponujemy coś innego. Na to babka zrobiła się czerwona ze złości, warknęła "przez was wy (panie lekkich obyczajów) moje dzieci pójdą głodne do szkoły! Jak się z tym czujecie wy (ponownie panie lekkich obyczajów)??". No cóż, tuż obok jest sklep spożywczy, piekarnia, stacja benzynowa, Żabka, my mamy mnóstwo innych produktów. Chyba jednak dzieci nie muszą głodować.

6. Przychodzi facet z niemowlęciem w wózku. Maluch ma może ze 3 miesiące, jeszcze nawet nie siedzi. Pan zamawia zestaw dziecięcy, po czym prosi mnie żebym pokazała zabawki. Mówię mu, że zabawki są obok w gablocie, ale on chce koniecznie dostać je do ręki bo dziecko małe i nie widzi z takiej odległości. Ok, myślałam, że facet pewnie przyszedł z drugim dzieckiem, które już gdzieś tam popędziło, podaję kilka zabawek do wyboru. Na to koleś podstawia je temu niemowlakowi i mówi żeby wybierał. Przypominam, niemowlak nawet jeszcze nie umiał siedzieć, na pewno nie rozumiał co ma zrobić. Ale mądry tatuś się nie poddaje, pokazuje każdą zabawkę maluchowi, pyta co chwilę którą chce. Ja patrzę na niego jak na wariata, nie wiem czy facet czeka aż mały mu odpowie czy co? W końcu powiedziałam mu, że małemu chyba najbardziej spodobał się piesek, na szczęście ojciec podzielił moje zdanie i wziął pieska. Po 15 minutach rozmowy z niemowlakiem.

7. W weekendy odwiedza nas najwięcej rodzin, zatrudniono więc hostessę. Dziewczyna bawi się z dziećmi, robi zwierzątka z balonów, maluje buzie, rozdaje kolorowanki i inne gadżety. Fajnie? No nie, ciągle są jakieś pretensje. Jak nie o to, że w środku tygodnia o godzinie 23 nie ma hostessy, to o to, że hostessa jest w pracy. "Na uj pani do nas podchodzi, mieliśmy szybko wyjść, a teraz mały chce balona i inne głupoty! Wypier... !". Jest hostessa, która oferuje za darmo przypilnowanie i zabawianie dzieci, a ludziom jest jeszcze źle, serio.

Oczywiście nie są to sytuacje wyjątkowe, codziennie znajduje się ktoś, kto domaga się specjalnego traktowania i stawania na głowie z powodu dziecka. Czy to naprawdę taki duży problem wyjaśnić dziecku, że nie zawsze dostanie wszystko czego chce?

gastronomia

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (190)

1