Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

erisengles

Zamieszcza historie od: 3 stycznia 2020 - 18:19
Ostatnio: 6 marca 2020 - 15:58
  • Historii na głównej: 8 z 8
  • Punktów za historie: 1071
  • Komentarzy: 32
  • Punktów za komentarze: 127
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 14) | raportuj
6 marca 2020 o 15:58

@Meliana: Piekielne tu jest bezpodstawne straszenie śmiercią i okłamywanie lekarza nt. tego, co mi jest. A to, że działo się to akurat przy wyciskaniu krosty, to tło.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 15) | raportuj
6 marca 2020 o 15:53

@Shi: Wszystkie moje historie dotyczą w sumie tej samej osoby i tworzą tak jakby jedną, długą historię, podzieloną na części. Dlatego linkuję do poprzednich. Nie każdy śledzi stronę na bieżąco i widział poprzednie albo w ogóle wie, że są w moim profilu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
28 lutego 2020 o 23:45

@Bryanka: Spadki cukru to nie usprawiedliwienie dla takiego zachowania. Jak ktoś nie panuje nad sobą w takim stopniu, to po pierwsze po swoim agresywnym wybuchu chyba powinien przeprosić (a nie udawać, że nic się nie stało), a po drugie chyba odwiedzić jakiegoś lekarza? No raczej zdrowi ludzie panują nad sobą chociaż w minimalnym stopniu i nie mają potrzeby innym grozić itd. Zwłaszcza z takiego powodu jak dostanie obiadu 15 min później. No w każdym razie gdybym ja była tak agresywna i nie umiała nad sobą sama zapanować, to do lekarza bym poszła. Nigdzie nie usprawiedliwiam się. Podkreśliłam, że się zaczytałam ucząc się, żeby było jasne jak to wyglądało. Bo moim zdaniem jest różnica, czy ktoś czegoś nie zrobi "bo nie i nie będę tego robić", czy "ups zaczytałam się, przepraszam już robię". Chciałam podkreślić, że to był przypadek (i że przypadki się zdarzają i jednak fajnie mieć te minimum wyrozumiałości), a nie celowe działanie i że obowiązek wypełniłam, tylko 15 min później. Skapnęłam się, jak już ojciec wszedł. I zdarzyło się to może max 4 razy w całym moim życiu. I też po prostu sama sytuacja jest dla mnie absurdalna, mi by było głupio wymagać od kogoś że "jak wrócę to ma być obiad podgrzany na stole" i to jeszcze wymagać w takim stopniu, by pałać agresją jak tego nie dostanę. No bez przesady. Ja zawsze wracałam, obiad zimny, i po prostu sama sobie podgrzewałam zamiast się do wszystkich rzucać. Moim zdaniem to nie jest normalne zachowanie.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
27 lutego 2020 o 1:52

@Bryanka: Dlatego znaczna większość treści moich wpisów jest o matce. Ojciec też miał swoje odpały, ale rzadziej i w mniejszym stopniu, niż ona. I trochę inaczej wyglądały. Głownie opierały się na jego protekcjonalnym zachowaniu w stosunku do mnie albo jakąś też dziwną potrzebą kontroli (mówienie mi, o której godzinie mam się kąpać, o której chodzić spać i wstawać, o której godzinie pomywać naczynia - kiedy byłam praktycznie pełnoletnia) oraz nazywanie mnie psychiczną, bo np. jestem głodna o innej godzinie niż on, no po prostu często miał jakiś taki ton w stylu "jeśli robisz coś w inny sposób albo o innej porze niż ja, lubisz coś innego niż ja, to jesteś dziwna/gorsza/psychiczna". No i to bicie o którym pisałam (ale jednak to matki było gorsze). Ciężko mu było pojąć, że ludzie są różni i ktoś może mieć inne upodobania niż on, lubić inne jedzenie albo woleć się umyć wieczorem, zawsze jakoś pogardliwie to komentował. Później zaczął też łapać jakieś ataki szału, bo np. zajęta nauką nie wstawiłam obiadu dokładnie o 15.45 (zaczytałam się i nie zauważyłam, że to już), a on wrócił o 16 i musi mieć już obiad podany pod nos. Każdemu może się zdarzyć zapomnieć czy zagapić, ja sobie sama po prostu odgrzewałam obiad, ale jemu zawsze ktoś musiał odgrzać dokładnie na czas (głównie ja) bo inaczej dostawał jakiegoś ataku, gdzie krzyczał, wyzywał, uderzał rękoma w meble, groził i generalnie zachowywał się agresywnie. A później jak się najadł i mu przeszło to żadnego przepraszam, tylko udawał, że nic takiego nie miało miejsca. Poza tym jednak dało się z nim czasem pogadać (chociaż większość czasu był gdzieś w tle i olewał to co matka robi), utrzymywał finansowo cały dom, czasem bronił mnie i siostrę przed matką (ale tylko czasem, niestety), matka z kolei wyzywała go od psychicznych, jak on coś odstawiał. Generalnie chyba każde z nich chciało mieć monopol na kontrolę i bycie "jedynym normalnym", ale nie wiem do końca co o tym myśleć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 lutego 2020 o 4:17

Nie utrzymuję :) Balbina zalinkowała historię, w której o tym wspomniałam

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 lutego 2020 o 4:15

@Vampi: Nie utrzymuję :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 lutego 2020 o 4:12

@maat_: Próby zwracania uwagi, gdy przesadzali były lekceważone. Czasem nawet wprost mówiłam, że nie będę chciała utrzymywać z nimi kontaktu jeśli będą tak mnie traktować (chodzi też o rzeczy, które robili później). Również lekceważyli. A teraz chyba nadal nie dotarło, bo co jakiś czas próbują ze mną rozmawiać jakby nic się nie stało, a niewygodne tematy zwyczajnie przemilczeli. Serio nie ma co próbować z nimi dyskutować.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 lutego 2020 o 23:23

@Ophelie: >Moj drugi komentarz byl juz kompletnie odpowiedzia na komentarz Shi. Zrozumialam, ze nie wiedzialas i nie chodzi mi o to, zebys od razu biegla zapytac(...) A, okej, to przepraszam w takim razie :) >(...) ale nie uwazam, ze to piekielne, ze Twoja matka chciala wiedziec. Ja też NIE uważam. Piekielne NIE jest to, że chciała wiedzieć. Piekielne jest jej podejście do tematu, a było ono takie: Matka nagle zrobiła mi przesłuchanie. Zadała pytanie jedno, drugie, trzecie... Znałam odpowiedzi powiedzmy na 10, i nagle pytanie dajmy na to jedenaste, o imiona rodziców. Nie wiem, nie pytałam go. A gdzie pracują? No też nie pytałam. I zaczeły się krzyki... TY NIC NIE WIESZ, JAK MOŻNA NIE WIEDZIEĆ TEGO, NIC O NIM NIE WIESZ A NIBY SIE SPOTYKACIE... itd. No i dostałam ochrzan. Bo śmiałam nie wiedzieć w momencie, gdy matka pyta - powinnam spytać go już dawno, jak ja tak mogę. Takie podejście i zachowanie już jest moim zdaniem piekielne. Samo to, że chciała wiedzieć - nie. Nie napisałam tego co prawda aż tak precyzyjnie, jak powyżej. Ale też nie napisałam, że to było tylko pytanie. Napisałam że "Chciała też wiedzieć o nim dosłownie WSZYSTKO, łącznie z imionami i zawodami rodziców. Nie wypytywałam go o takie rzeczy, to nie wiedziałam, ku wściekłości matki. Kazała mi się dowiedzieć." i (być może błędnie) założyłam, że to wystarczające, aby wyobrazić sobie, jak to wyglądało.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
11 lutego 2020 o 23:17

@miyu123: A co takiego "kiepskiego" robię i za co chcę "winić wychowanie"? Bo nie rozumiem, do czego się tutaj odnosisz.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
11 lutego 2020 o 23:14

@Ophelie: >Za to odpowiedz, na prosbe matki, "nie powiem Ci, bo nie" (...) Skąd ty wytrzasnęłaś to "nie, bo nie"? Gdzie tak niby napisałam? Wyżej masz wytłumaczone, że matka się spytała, ja nie wiedziałam (serio nie wiedziałam) i dostałam ochrzan za to, że nie spytałam się o to kolegi wcześniej (że nie przewidziałam, że matka o to zapyta). Ja nie wiem, czy ja niewyraźnie piszę, źle składam zdania? Bo niektórzy tutaj wyciągają z dupy rzeczy, których nie napisałam i/lub przekręcają moje słowa. @Balbina: >Znaczy się gdzie większą burzę wywoła. No tak, bo przecież Ty wiesz lepiej, co ja miałam na myśli :) Dopowiadasz sobie jakieś niestworzone rzeczy, a później je komentujesz... Chodziło mi tam o to, że nie wiem, czy historie są bardziej "anonimowe" czy "piekielne", więc wrzucam tu i tu. I niektóre historie przyjmują się lepiej tu, a inne lepiej tam. "Przyjmują" tzn (wg czytelników) pasują do kontentu strony. Bo, jeśli już coś swojego wrzucam, to chcę to wrzucić w miejsce, gdzie będzie pasować. Wy, wrzucając swoje historie, chyba też zastanawiacie się, gdzie by historia się nadawała, a nie wrzucacie na pałę na losową stronę, nie?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
11 lutego 2020 o 23:03

@miyu123: Nie wiem, skąd założenia, że "żyję przeszłością". Wy myślicie, że poza pisaniem raz na tydzień historii (no naprawdę dużo swojego życia temu poświęcam...) nic innego nie robię? Jedyne co, to raz czy dwa razy dziennie wejdę odpisać na komentarze, jeśli jakieś są. Co zajmuje mi parę minut. A poza tym prowadzę całkiem zwykłe życie, nie myślę o tym cały czas i się nie zadręczam :d

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
11 lutego 2020 o 0:24

@Balbina: Nie usuwałam żadnej historii, wszystkie widzę. Poza tym, z głównej się chyba nawet nie da usunąć? Zdaje mi się, że da się tylko wtedy, kiedy jeszcze nie zostaną zweryfikowane. I tak się składa że jest trzeci portal - wyznajemy - ale akurat za nim nie przepadam (kiedyś czytałam) i nie przeglądam go już, to nie postuję. Poza tym masa podobnych fanpagów, ale skoro nie jestem tam aktywnym użytkownikiem, to nie widzę sensu. Jakie wyliczanki? @Bryanka: Bo dlaczego nie? Oba portale lubię, ciężko mi zdecydować, na który z tych dwóch historia się bardziej nadaje. Uznałam więc, że zdecydują ludzie. Jak się dostanie na główną, to się dostanie, a jak nie to nie. A że dostają się na obu portalach, to są na obu.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2020 o 20:24

@koronawirusz: Wiesz, całe życie słyszysz od rodziców, że kłamiesz, zmyślasz, jesteś niesłusznie oskarżana. Później piszesz o tym w internecie, i słyszysz że kłamiesz, zmyślasz ¯\_(ツ)_/¯

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2020 o 20:21

@Bryanka: Postuję tu i tu :) Tylko na anonimowych czeka się tydzień, aż z niezweryfikowanych wejdzie do poczekalni, dlatego pojawiają się tam z opóźnieniem.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2020 o 18:07

@Ophelie: 1. Nie w internecie, a na koncercie. Nie był żadnym randomem - na koncert jechałam z kumplem, którego znałam już jakieś 3 lata. Kumpel ten wziął swojego Kolegę (i paru innych znajomych), który występuje we wpisie. Swoja drogą, to ten właśnie dobrze znany mi kumpel grał z nami na gitarach :P 2. Matka wiedziała o nim w sumie tyle co ja i wiedziała, że poznałam go na koncercie i że jest "swój", tzn ze środowiska moich znajomych. 3. Tego "satanistę" to odkryła 3 miesiące po tym, jak nasz kontakt umarł. Nie wiem, czemu po takim czasie w ogóle oglądała jego FB i też nie wydaje Ci się to dziwne? 4. Nie uparłam się, że nie dam informacji. Ja po prostu NIE WIEDZIAŁAM, jak się mnie spytała i za to zostałam ochrzaniona, bo przecież "powinnam wiedzieć". 5. Nie zamknęliśmy się w pokoju, bo nie miałam nawet zamka. Cisza była, bo wiedzieliśmy, że podsłuchuje, a podsłuchiwała od samego początku. Mogłaby wejść jakby tylko chciała, ale ona przy gościach zawsze udawała, że jest taka super, a później robiła afery za zamkniętymi drzwiami. PS. Mam pewne przesłanki by uważać, że to nie martwienie się, a potrzeba kontroli. Gdy miałam jakiekolwiek problemy to nie mogłam się do niej zwrócić, bo dostawałam ochrzan zamiast wsparcia. Podobnie gdy było mi smutno, albo ktoś zrobił mi jakąś krzywdę. Musiałam takie rzeczy przed nią ukrywać. Osoba, która się martwi, na pewno chciałaby z problemem pomóc.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2020 o 17:56

@blantowa: Też mnie to zastanawia :P

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2020 o 6:42

@Balbina: Piszę o tym wszystkim, bo słyszałam od paru moich bliskich (którzy znają te historie dużo lepiej i bardziej szczegółowo, niż tutaj opisuję), że te wszystkie jazdy nadają się do opisania gdzieś. No i pomyślałam, czemu nie :) Chociaż patrząc na brak zrozumienia niektórych, zastanawiam się, czy opisuję to dobrze. Tzn czy nie używam za dużo skrótów myślowych i uproszczeń przy próbach jak największego streszczenia sytuacji. Być może za dużo szczegółów/tłumaczeń ucinam, czego nie widzę ja ani moi bliscy (bo te szczegóły znamy i dla nas pewne rzeczy są przez to oczywiste), ale ktoś niewtajemniczony może się pogubić. Przemyślę to.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
9 lutego 2020 o 18:51

@aegerita: 2. Bo mogłam, ale rzadko i z trudem. A bycie poza domem to nie tylko wyjście ze znajomymi, ale też wyjście gdzieś z rodziną, obowiązki, zajęcia dodatkowe. 4. Wyżej sprostowałam. Do lekcji czy nauki też często się przydawał (albo był potrzebny) komputer. 5. Ale wiesz, że na jednym spotkaniu można robić więcej niż jedną rzecz? Okej, pierwsze to tylko chodzenie po mieście, ale kolejne 2-3 u niego to już też granie na gitarze, gdzie większość czasu (ale nie cały czas) był tez z nami kolejny kolega.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 13) | raportuj
9 lutego 2020 o 17:13

@aegerita: 1. Nigdzie nie napisałam, że jestem "uciśniona" 2. Tak, zawsze GDY BYŁAM NA PROJEKCIE SZKOLNYM odbywającym się zaraz po zajęciach i trwającym do 18-19, matka wydzwaniała o 17 nie wierząc, że jestem w szkole. Tak napisałam w którymś z poprzednich wpisów. Przekręcasz zupełnie to co napisałam. 3. Nieznanie miejsca pracy rodziców to "nic nie wiedzieli"? Po co im taka informacja? Wiedzieli wszystko, co trzeba było. Czy Ty wypytujesz swoich znajomych o imiona i zawody rodziców? Takie coś wychodzi ewentualnie samo w rozmowie, nikt takiej wiedzy nie potrzebuje, żeby mieć. A pojechać mogłam 3-4 razy, i oczywiście musiałam się nieźle namęczyć, by w ogóle móc, ale już takie kwestie pomijałam. A miasto 30 min drogi pociągiem i dobrze rodzicom znane. 4. Nigdzie nie narzekałam na TYLKO 5 godzin, a na to, że są to konkretne godziny i nie mogą być inne, co było bezsensowne, bo jeśli w tych godzinach musiałam robić coś innego, to swoim hobby nie mogłam się zająć w ogóle. Robienie lekcji/nauka na komputerze też ofc obejmowało ten czas. 5. Jeździliśmy do siebie na przemian, tj ja byłam u niego 2-3 razy i on u mnie tyle samo, razem daje to więcej spotkań. Na pierwszym tylko łaziliśmy na mieście, na kolejnych już było granie (u niego), a u mnie siedzenie na mieście, unikając podsłuchu no i raz ten film (który trwał 2h, więc resztę czasu graliśmy). 6. Nic nie przerysowuję. Pomijam szczegóły i tłumaczenia, bo tekst zająłby 3x więcej. Sądziłam, że ludzie będą czytać ze zrozumieniem i nie dopowiadać sobie rzeczy, o których nie wspominałam. A w razie co można sprostować w komentarzu ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
9 lutego 2020 o 17:00

@Balbina: Pisałam też, że powodów braku kontaktu jest więcej, ale że o tym MOŻE napiszę kiedyś. O tych najgorszych (między innymi przemoc fizyczna, straszenie śmiercią) póki co nie pisałam i jeszcze nie wiem, czy napiszę. Historii o biciu jest dużo w internecie, chciałam napisać też o czymś innym. Poza tym życie w ciągłych bezpodstawnych oskarżeniach i terrorze psychicznym (obwinianie o wszystko, krzyki, awantury) też fajne nie jest, już nawet pomijając to bicie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
9 lutego 2020 o 16:53

@Balbina: Niektóre rzeczy dalej doskonale pamiętam, niektóre zapisywałam

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
1 lutego 2020 o 6:06

Współczucia. Mam nadzieję, że nie odbiło się to na Tobie mocno i że babcia nie ma już toksycznego wpływu na Ciebie :) "No i muszę pamiętać, że nikt nie chce się ze mną przyjaźnić. Zapraszają mnie, bo liczą na prezent, bo tak wypada. Ale nikt mnie nie lubi, bo mnie nie ma za co lubić." - podobne podejście miała moja matka. Niestety mam z tym parę sytuacji, np. (w dużym skrócie) jak na fejsie ktoś wrzucił zdjęcie grupowe ze mną, to matka mnie ochrzaniała za to, że rzekomo wciskam się na krzywy ryj na imprezy po to, żeby być na zdjęciach i udawać, że mam znajomych... wtf? PS. Miło mi, że moja historia natchnęła Cię do napisania własnej :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
31 stycznia 2020 o 21:24

@singri: Tak, dokładnie o to chodziło :) Rzadko mogłam wyjść i musiałam wracać szybciej niż inni, niektórzy myśleli, że się wykręcam, bo ciężko im było uwierzyć, że rodzice mogą tak kontrolować życie 16-latki. I też omijało mnie wiele wspólnych spotkań, o których potem reszta rozmawiała, a ja wszystko znałam tylko z opowieści - nie było mnie przy tym. Przez to też z niektórymi się stopniowo oddalaliśmy, bo coraz więcej rzeczy działo się bez mojego udziału. Co do komputera podobnie. Jak pisałam w którymś z poprzednich moich wpisów, ograniczano mi realizowanie zainteresowań itd. W związku z tym ostatecznie mogłam robić rzeczy, które nie wymagają pieniędzy ani wychodzenia. Na zajęcia z astronomii pójść nie mogłam - zostało mi czerpanie wiedzy z internetu. Poza czytaniem o interesujących mnie tematach trochę programowałam i bawiłam się grafiką. Czasem chciałam pograć czy coś obejrzeć, poczytać coś lekkiego. Znajomi często w tych godzinach byli na zewnątrz i nie było ich online, za to siedzieli na gadu gadu później, gdy ja już nie mogłam. W te 5h powiedzmy 2h programowałam, 2h coś poczytałam, godzinę z kimś popisałam (jak był) i koniec. Innego dnia np 2h pogram, 3h coś obejrzę. Zawsze była ta presja, że nie mogę się poświęcić zainteresowaniu tak w pełni, bo muszę pilnować, kiedy mi się kończy czas (żeby nie musieć przerwać czytania w pół zdania np) albo czekać na odpowiednią godzinę, wydzielać sobie czas na każdą czynność, by zdążyć porobić każdą zaplanowaną rzecz danego dnia. Jak czasem udało mi się gdzieś wyjść ze znajomymi i pasowała im godzina 18, ja wiedziałam, że przez to nie poprogramuję sobie ani nie poczytam. A w normalnych warunkach mogłabym się tym zająć np. 14-17, a potem wyjść. Bardzo mi ułatwiło życie jak udało mi się wybłagać na urodziny odtwarzacz mp4. Potrafił on też wyświetlać tekst, więc ściągałam sobie artykuły, ebooki itd na kompa, konwertowałam i mogłam czytać w nocy z mp4 :) I oczywiście nie mówię, że olaboga, zakaz komputera to najgorsza tragedia. Skąd wiesz @Balbina, może też byłam bita, ale jeszcze o tym nie pisałam? Historii o biciu jest w internecie dużo, ja chciałam zacząć o tym, o czym mało się pisze, a również ma wpływ :) Pisanie nie oznacza rozpamiętywania i nie radzenia sobie. Czytam tę stronę już jakiś czas, podobnie anonimowych, postanowiłam po prostu, że podzielę się czymś ze swojego życia. Zobaczę, co ludzie napiszą, może się dowiem, że to powszechniejsze niż myślę. A może ktoś obecnie ma podobnie, jak ja kiedyś i (podobnie jak ja w tamtym czasie) myśli, że to normalne i prawidłowe i "każdy tak ma", więc się nie skarży? Może taka historia otworzy komuś oczy? Ja stosunkowo późno dowiedziałam się, że w normalnych rodzinach występują relacje, ludzie ze sobą rozmawiają, pomagają sobie i traktują jak przyjaciele, a nie wrogowie. Moi rodzice umieli się wzorowo zachowywać przy gościach. Sądziłam, że jak jestem u koleżanki i jej mama jest miła, to że to dlatego, że ja jestem w gościach. Dość późno zaczęłam o tym rozmawiać, miałam trochę wyprany mózg. Jak kiedyś dowiedziałam się w wieku 16-17 lat, że moja koleżanka opowiada swojej mamie np, że kręci z jakimś chłopakiem, to dla mnie to był totalny mindfuck, że można coś takiego powiedzieć rodzicom, że ona się nie boi że zaraz zrobią aferę, wymyslą coś, przeczytają jej smsy i dadzą szlaban. No więc myślę, że warto o tym pisać, zwłaszcza, że takie rzeczy dzieją się najczęściej w czterech ścianach i nikt z zewnątrz o tym nie wie, więc nawet nie ma, jak pomóc. A dzieci boją się mówić. Może ktoś zainteresuje się jakimś cichym dzieciakiem, który nigdzie "nie może wyjść" i boi się cokolwiek o sobie mówić, może inaczej się spojrzy na takich ludzi. Poza tym, ludzie często bagatelizują skutki przemocy psychicznej, emocjonalnej, manipulacji itd. Kiedy ona potrafi być gorsza od fizycznej, zwłaszcza, jeśli trwa latami, w czasie gdy kształtuje się osobowość dziecka. Kolejny powód, by pisać o tym więcej. @aegerita To wydzwanianie o 17 było wtedy, kiedy siedziałam je

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 stycznia 2020 o 18:07

@Redmotivator: Wrzucam tu i tu w tym samym czasie, ale na Anonimowych czeka tydzień w niezweryfikowanych zanim wejdzie do poczekalni, tak to zawsze wygląda ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
21 stycznia 2020 o 16:27

@Lobo86: Ja lubiłam schabowe, kurczaka, klasyczne jedzenie. Spróbowałam sushi i również polubiłam. Nie widzę sprzeczności. Skoro rodzice nie pozwolili mi jednego, to musiałam spróbować czegoś innego. Miałam nie zajmować się już w życiu niczym? >Bohaterka nie próbowała, a już pałała wielką miłością. Gdzie tak napisałam? Nie pałałam miłością do koni, karate, itd. Chciałam tego spróbować ponieważ była okazja, a mi nawet nie dano. Były rzeczy, które udało mi się spróbować i je polubiłam, ale później, po np 2 latach następował zastój, nie mogłam się rozwijać w tempie w jakim chciałam lub wcale (np te ograniczenia na komputer) + zdążyłam się nasłuchać tony demotywującego i zniechęcającego gadania rodziców. To też ma wpływ. Wiem, że ołówki kosztują parę złotych. Dlatego to tym bardziej absurd, że tych kilku złotych rodzice mi żałowali, a pieniądze zawsze były np na chodzenie do kosmetyczki, fryzjera i solarium co najmniej raz w tygodniu przez matkę, na ciągle kupowanie nowych ubrań, które raz się ubierze, na kino domowe, itd. żałowali tylko swoim dzieciom, nie sobie. Pracować można od 15 lat, wiem, bo zarobiłam sobie wtedy na gitarę elektryczną. No ale w wieku 11 lat nie można, więc nic zrobić wtedy nie mogłam. A ołówki różnej grubości i miękkości to nie "specjalny sprzęt", zwłaszcza że na początek chciałam konkretnie dwa. Do kupienia w każdym papierniczym za grosze. Więc nie wiem skąd Twój wniosek, że chciałam nie wiadomo co i mam nie wiadomo jak duży skill. I, jak mówię, ołówki ostatecznie zdobyłam. Chodzi o sam fakt jakie problemy mi robiono, gdy chciałam/potrzebowałam cokolwiek i że było to bardzo demotywujące, zniechęcno mnie do wszystkiego.

« poprzednia 1 2 następna »