Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

erisengles

Zamieszcza historie od: 3 stycznia 2020 - 18:19
Ostatnio: 6 marca 2020 - 15:58
  • Historii na głównej: 8 z 8
  • Punktów za historie: 1071
  • Komentarzy: 32
  • Punktów za komentarze: 127
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
20 stycznia 2020 o 0:22

@Meliana: Wyprowadziłam się. Nie przestałam programować (mimo ograniczeń na komputer, robiłam to po prostu dużo rzadziej niż bym chciała) i obecnie pracuję w zawodzie. Do pozostałych hobby raczej nie wracałam, obecnie też przez studia i pracę nie mam na to tyle czasu. Czasem sobie podłubię w elektronice albo pobawię się aparatem (który w końcu mogłam sobie kupić). Zostało mi zainteresowanie nauką, ale je rozwijam głównie przez czytanie książek i artykułów na interesujące mnie tematy - nie mam już tutaj ograniczeń jak dawniej. Kontakt z rodzicami - w sumie to go nie mam. Po wyprowadzce usilnie próbowali wyłudzić mój adres "bo co jak się zatniesz w toalecie i nie będziemy wiedzieli gdzie pojechać żeby cie uwolnić" XD to był hit, zwłaszcza że wyniosłam się do innego miasta. Po prostu chcieli mieć adres, żeby mnie nachodzić i w dalszym ciągu kontrolować jak robili to w domu (matka trzepała mi pokój tak długo jak tam mieszkałam). Później matka pisała regularnie "co tam" a jak tylko jej odpisałam, to było "a adres nam podasz w końcu?". Później zaczęli mnie usilnie zapraszać. Najpierw wykręcałam się projektami na studiach, co w sumie było prawdą, ale w końcu napisałam (kulturalnie), że w ich towarzystwie zawsze czułam się źle i dlatego niezbyt jestem przekonana co do propozycji odwiedzin. I co na to oni? Ojciec olał wiadomość, a matka napisała "aha". I tyle. Raczej ludzie w takich sytuacjach chcą się dowiedzieć co było źle, ale nie oni. Ich zresztą nigdy moje emocje nie interesowały, dosłownie nigdy, a wręcz zakazywali mi tych negatywnych (ochrzaniali jak płakałam albo miałam jakiś problem, musiałam wszystkie ukrywać i rozwiązywać w tajemnicy). Po paru dniach matka, jakby zapomniała ostatnią rozmowę - "hej :) co tam? :)" @Bryanka: Niestety wpływa i wraca. To co dotychczas napisałam tutaj w moich 3 wpisach to baaardzo mała część tego, co się działo. W domu rodzinnym żyłam prawie ciągle w lęku i stresie, musiałam ukrywać emocje i problemy, uważać by nie być oskarżona o coś co matka sama sobie wymyśli, słuchać victim blamingu jak już matka się przypadkiem dowie, że ktoś mi coś zrobił, itd itp. Być może napiszę więcej w wolnym czasie, ale jest tego tak dużo, że muszę bardziej pomyśleć co napisać następne i jak to w miarę streścić. Nie chce też przynudzać, dlatego staram się to jakoś sensownie wybrać i złożyć. W każdym razie życie w takich warunkach przez tyle lat wpływa na człowieka. Miałam swego czasu przez to wszyst ko sporo problemów hm, społecznych, z samooceną, z relacjami, czasem koszmary czy flashbaki, stany lękowe, w wieku 16 lat przechodziłam coś w stylu depresji i chciałam się zabić (nie chcę się sama diagnozować, ale mniej więcej tak to wyglądało) - ale tu się nałożyło też parę zewnętrznych przykrych zdarzeń, które na domiar złego musiałam ukrywać (jak i cały mój stan psychiczny) jeszcze przed rodziną, więc byłam prawie bez wsparcia. Większość już na szczęście w miarę rozwiązana, ale nie było łatwo. Najbardziej piekielne tu jest chyba to, że na zewnątrz każdy miał nas za normalną rodzinę, bo przy gościach to oni zawsze byli normalni, mili itd. Chyba wyszło trochę chaotycznie, pewnie wspomnę coś kiedyś przy kolejnych wpisach. Tym razem mniej chaotycznie :P

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
19 stycznia 2020 o 23:36

@Lobo86: Skakałam po wszystkim, bo interesowały (i dalej interesują) mnie różne rzeczy. Poza tym skoro w jednym obszarze mi czegoś zabraniano, to szukałam w innym. Szukałam już po prostu CZEGOŚ co mogę robić bez ciągłego gadania że głupie, bez sensu, nie mogę, nie będą mnie wozić itd. Miałam też okres interesowania się rysunkiem i było ok, dopóki wystarczył mi byle jaki ołówek i kartka. Ale jak moje umiejętności już wzrosły i potrzebowałam nieco lepszych narzędzi (np. ołówki różnej grubości i miękkości), to już był mega problem, że trzeba wydać parę złotych na moje "fanaberie". "PO CO CI, PRZECIEŻ MASZ OŁÓWEK, JUŻ SE NIE WYMYŚLAJ"... Ołówki później udało mi się zdobyć, ale niesmak przez takie ich podejście pozostał. Tak było zawsze jak do mojego hobby było potrzebne coś, czego nie mam. Coś trzeba kupić (nawet za parę złotych) albo gdzieś ze mną pójść. Często z rozwijaniem jakiegoś skilla jest tak, że dochodzisz do takiego momentu rozwoju, że potrzebujesz lepszych narzędzi. Czy to malarstwo czy fotografia, czy muzyka. Większość zaczyna od gównianego sprzętu, a potem idzie w coraz lepszy, bo ten słaby już nie spełnia coraz większych potrzeb idących z rozwojem. I to był zawsze ten hamulec. Nie mogłam się rozwinąć tak bardzo jak bym chciała i potem przez zastój zaczynałam szukać czegoś innego, bo ja potrzebuję iść do przodu. Najczęściej jednak ten "zastój" był już na samym starcie, bo nawet nie pozwalano mi zacząć. Obecnie jedyne co nadal robię ze starych zainteresowań to programowanie - tu nie musiałam wydawać pieniędzy, ale ograniczenia na komputer mocno utrudniały sprawę i nie mogłam się uczyć tak szybko, jak bym chciała. Ale obecnie pracuję już w tym zawodzie. Kolejne to fotografia - po znalezieniu pierwszej pracy kupiłam w końcu porządny aparat (to chyba jedyne moje zainteresowanie, które faktycznie jest drogie, więc tutaj mogę ich zrozumieć). Pozostałe czasem ruszam, ale obecnie ze względu na kolejne studia i pracę to niezbyt mam na to czas. Ale zdarzało mi się jeszcze dłubać przy elektronice lub czytać naukowe książki na interesujące mnie tematy, do których kiedyś mocno ograniczano mi dostęp (książki/czasopisma nie bo kosztują, internet ograniczony). Często się zastanawiam na jakim etapie byłabym teraz, gdyby mi tak wszystkiego nie blokowano i utrudniano. Co bym umiała, co bym osiągnęła. U ciebie nikt nie pytał czy może np hodować kryształy, bo to było raczej oczywiste że mogą, bo czemu nie? Ja nie miałam za bardzo jak robić coś bez pytania, bo matka mnie strasznie kontrolowała. Jak tylko udawało mi się coś robić po kryjomu to to robiłam, ale to nie było takie łatwe kiedy kontrolowano każde moje wyjście i trzepano mi pokój regularnie. Poza tym dawało to dużo stresu, że jak matka się dowie, to będzie źle, co też mnie hamowało przed robieniem czegoś w ukryciu. @Raveneks: Dobre pytanie o tatę - niby był, zarabiał, ale w sumie się za dużo nie udzielał. Dawał tylko rozkazy i lanie, a jak coś chciałam, to miałam pytać mamy. Bo jak nie daj Boże on się na coś zgodzi, a matka nie, to matka zamykała się w sypialni i nie odzywała się do niego cały dzień, uprzednio oskarżając go, że "czemu jesteś po jej stronie a nie po mojej". Rozumiem że mógł być zmanipulowany przez nią i stąd taki brak reakcji (reagował tylko jak matka zaczęła mi czytać smsy w nocy ot tak po prostu i ofc też się na niego obraziła). No później, jak byłam starsza, to zaczął trochę odwalać - krzyki, groźby itd bo wzięłam prysznic o 16, a przecież to nie jest godzina do mycia się (???), albo nie byłam głodna o 15, za to zrobiłam się głodna o 18, więc "jestem jakaś psychiczna", tu jest naprawdę w sumie cała masa rzeczy do opowiadania.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 stycznia 2020 o 22:00

@WilliamFoster: Pewnie kopiowanie też się zdarza. Najlepiej jak się znajdzie kopię, to spytać autora na obu portalach i sprawa się wyjaśni

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
13 stycznia 2020 o 1:24

Wspomniana historia jest moja i wrzuciłam ją na oba portale. Są ludzie, co czytają tylko piekielnych, są i tacy co czytają tylko anonimowe. Dlatego podzieliłam się historią tu i tu. Czasem też nie mam pewności, gdzie historia bardziej pasuje, więc uznaje, że lud zadecyduje i ewentualnie na jednym z portali (albo i na obu) nie wyjdzie z poczekalni ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
7 stycznia 2020 o 0:21

@Armagedon: >A ty sądzisz, że obowiązek podtrzymywania więzi leży wyłącznie po jednej stronie - czyli, rozumiem, po stronie rodziców. Nie, nie sądzę tak. Gdzie to niby napisałam? Relacje muszą podtrzymywać obie strony. Jeśli jedna nawet nie próbuje jej budować, to nic z tego nie wyjdzie i relacji nie będzie. Ja mówiłam o sytuacjach, w której rodzice w ogóle takiej relacji nie budują, a dziecko traktują czysto mechanicznie, przedmiotowo. Nie ma w tym uczuć, a relacja nie wygląda jak rodzic-dziecko, a jak szef-pracownik, czy nawet jak pan-niewolnik. Bez spoufalania się, dziecko dostaje po prostu rozkazy, które ma spełniać. Ma wykonywać polecenia i zostaje przesłuchiwane (bo jak rozmowa to nie wygląda) z każdego dnia, każdego wyjścia. Nie ma rozmów o emocjach, samopoczuciu, ani innych, o których się rozmawia z bliskimi ludźmi. Nikt nie chciałby się blisko zadawać z kimś, kto go tak traktuje. I właśnie dlatego tacy rodzice zostają potem sami.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
5 stycznia 2020 o 5:22

@Bryanka: O to to. Przedrzeźnianie. U mnie to była norma jak miałam inne zdanie w jakiejkolwiek kwestii i użyłam jakiegoś argumentu. "Kontrargumentem" było zawsze przedrzeźnianie.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
5 stycznia 2020 o 5:18

@Armagedon: dobry rodzic przede wszystkim buduje więź z dzieckiem, traktuje je jak człowieka, a nie swoją własność. Człowieka, który ma swoje emocje, swoje problemy, swoje zainteresowania. Na pewno masz jakichś znajomych, których lubisz, opowiadasz im o swoich sprawach, chętnie z nimi spędzasz czas. Pewnie czasem Cię o coś poproszą, a Ty to robisz. A dlaczego? Bo masz z nimi więź, szanujesz ich, kochasz/lubisz. Czy byłaby to okej sytuacja, jakby te prośby były spełniane ze strachu? Jakby Ci grożono i rozkazywano? Oczywiście że nie, a tego typu rodzice właśnie to robią. Nie traktują dziecka jako człowieka, a jako własność, kogoś kto ma robić co chcą "bez dyskusji", ma mieć zainteresowania jakie chcą, ma być jaki chcą. Jakby ktoś z Twoich znajomych tak Cię traktował, pewnie od razu byłby zerwany kontakt. I dlatego też ludzie zrywają kontakty z takimi rodzicami. A wiesz pewnie po sobie, że jak kogoś naprawdę lubisz i naprawdę masz z nim więź, to NIE CHCESZ urywać kontaktu, bo Ci z tą osobą dobrze. Więc nie robisz tego. Jak ktoś zrywa kontakt, to coś ewidentnie musiało w tej relacji być nie tak, coś go musiało ranić, być toksyczne. Ludzie bez powodu nie robią tego.

« poprzednia 1 2 następna »