Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

fireman

Zamieszcza historie od: 21 lipca 2011 - 21:31
Ostatnio: 15 grudnia 2015 - 19:43
  • Historii na głównej: 59 z 86
  • Punktów za historie: 61682
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1508
 

#21039

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaparkowałem samochodem, wysiadam i zaraz obok mnie zaparkowała "elka". Dialogi przytaczam dosłownie słowo w słowo. [I]nstruktor wysiada i mówi do [k]urasnta:

[I]: Krzywo k***a jak ch*j.
[K]: Gdzie k***a krzywo?
[I]: K***a tu!
[K]: O k***a...

Wsiedli do samochodu i odjechali.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1019 (1083)

#20183

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama jest nauczycielką w podstawówce.
Przedstawiam dwie piekielnie mini historie.
Pierwsza około 3 lata temu.
Przyszedłem do owej szkoły i czekam na dzwonek, na korytarzu kręcą się też pojedynczy rodzice/dziadkowie czekający na swoje pociechy. Usiadłem na ławce i czekają. Podchodzi do mnie dziewczynka (8-9 lat) i z niewiadomych powodów pokazuje jakiś rysunek. Cóż lubię dzieci więc popatrzyłem i pochwaliłem. Nagle praca została wyszarpana mi z rąk. Matka Polka dała mi w twarz i zaczęła coś krzyczeć, że wie jak wyglądają pedofile bo ogląda CSI: MI! Podobno byłem podobny do pedofila z jednego odcinka!
Wyszła szybko ciągnąc dziewczynkę za rękę, ludzie w korytarzu mieli niezły ubaw. Po kilku minutach przyjechało 2 panów policjantów. Poprosili mnie grzecznie na komendę. Podobno molestowałem dziewczynkę i matka zgłosiła to. Na szczęście ludzie z korytarza byli wiarygodnymi świadkami i jakoś się wywinąłem.

Druga historia dosłownie sprzed kilku dni.
Tym razem babcia typowy moher odbiera dziewczynkę (podobny wiek) ze szkoły i zauważa plakat. Informował on o zabawie andrzejkowej dla dzieci. Dziewczynka zapytała czy może pójść więc babcia zaczęła analizować dokładnie jego zawartość. Było tam napisane co jest w programie czyli: dyskoteka, poczęstunek, gry z nagrodami i inne tego typu pierdółki oraz WRÓŻBY. To ostatnie nie spodobało się babci i dostała niemal ataku histerii. WRÓŻBY TO NARZĘDZIE SZATANA! krzyczała. Na koniec wyciągnęła zapłakaną mało i powiedziała do niej:
- Nie martw się nie będziesz siedzieć w domu babcia zamówi ci mszę w intencji wyzwolenia twojej szkoły i będziemy się wtedy modliły za tych wszystkich biedaków.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 721 (815)

#20237

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od razu uprzedzam, że nie jest piekielnie, opowiadam tę historię bo warta jest wysłuchania i mówi, że nie każdy skazany jest potępieńcem i powinien być wyrzutkiem. Uprzedzam, że niektórym ciężko będzie uwierzyć, jednak poświadczam głową, że historia zdarzyła się naprawdę.

Dostaliśmy wezwanie do samochodu leżącego w rowie. Na miejscu już policja wychodzimy i NIKOGO nie ma w aucie (na numerach gdańskich czyli z drugiego końca Polski) żadnych poszkodowanych nic. Policjanci wzywają załogę z psami. Kolega usłyszał coś w bagażniku. Łom, otwieramy, a w środku facet z zaklejonymi ustami i kajdankami na rękach. Wyglądało to nieciekawie, ręce strasznie sine i opuchnięte. Przyjazd karetki. Lekarz mówi, że jak nie zdejmie kajdanek w pół godziny to amputacja, bo dłoni nie da się uratować. Próbowaliśmy pneumatycznymi nożycami, ale ręce były tak spuchnięte, że nie można było dosięgnąć bransolet.

Policjant dzwoni do pobliskiego poprawczaka. Prosi o kontakt z 19-letnim chłopakiem (podobno otwiera wszystkie zamki). Chłopak pyta tylko o nr seryjny i firmę i odpowiada coś w stylu: "A tak, to francuskie, znam ten model, przywieźcie go do mnie". Policjanci kogut i gnają do zakładu. Dalej znam z opowieści. Przyjechali, chłopak poprosił o spinkę do włosów, wykałaczkę i chyba jakąś jeszcze pierdółkę. Powiedział do policjantów odwróćcie się i ledwo wykonali zwrot, a kajdanki były ściągnięte.

Jak samochód z panem w bagażniku znalazł się aż tutaj? Pan pamiętał tylko jak otwierał bagażnik. Obudził się już w drodze. Złodzieje wpadli w poślizg i uciekli. Nie znaleziono ich.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1092 (1156)

#18555

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z powodu nawału pracy oraz braku aktywności piekielnych w moim życiu dawno nie pisałem. Jednak moje ostatnie przeżycia zmusiły mnie do opisania tutaj kilku mini historii. Otóż lożo szyderców byłem członkiem okręgowej komisji wyborczej. Moim zadaniem było rozdawanie kart do głosowania i zbieranie podpisów. Cóż wiem teraz, że naprawdę są ludzie i taborety. Oto przechodzę do sedna:

I. Wydaję kartę mężowi, żona zapomniała dowodu. Nie miała nawet prawka, paszportu czy jakiegokolwiek dokumentu z fotką i adresem. Odmówiłem wydania karty. Mąż trochę próbował negocjować bo oni MUSZĄ razem zagłosować. Powiedziałem, że muszę zobaczyć dokument. Pani nie chciała iść mąż musiał ją zawieść. Miał już jednak kartę, której nie można wynosić z lokalu, ja oczywiście nie mogłem jej przyjąć z powrotem. Facet podarł kartę poczęstował mnie gromkim spi****laj i wyszedł obrażony.

II. Spis ustawiony jest nie alfabetycznie, tylko adresami zameldowania. Szukam pana i nie mogę go znaleźć. To była moja pomyłka typy pan mieszka na Piekielnej 1 m 2 a ja szukałem na Piekielnej 2 m 1. Nie omieszkał skomentować mojej niekompetencji. Wychodząc mruknął:
- Do ku**a widzenia.

III. Wchodzi matka z córką (18 lat) i mówi:
- Patrz córuś, żebyś nie była takim lamusem, żeby pracować za darmo tak jak ci tutaj.
Córka uświadomiła rodzicielkę z błędu - komisja pobiera dietę. Matka podeszła do przewodniczącej i zapytała kto płaci. Odpowiedź brzmi skarb państwa. Mamusia:
- CO??!! To za moje ciężko zarobione podatki wam płacą?? Ta masz mi tu zrobić kawę ale już.
Na szczęście w lokalu nie było innych wyborców. Skończyło się na interwencji Straży Miejskiej. Córka była bardzo zmieszana i cały czas przepraszała za matkę.

IV. Ostatnie. Piekielnym jestem ja. Wyjaśnienie i w pewnym sensie usprawiedliwienie mojego działania. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale u nas prosimy o podpis do góry nogami- nie trzeba cały czas odwracać spisu i mamy mniejsze prawdopodobieństwo podpisania się za kogoś innego.

Wchodzi babka w średnim wieku i wita nas wesołym Szczęść Boże. Już przeczuwam kłopoty z ramienia wojownika PiSu. Moje obawy sprawdzają się - podchodzi do mnie. Proszę o podpis na to moher:
- Nie podpiszę się tak - ja jestem normalna.
Byłem mocno wkurzony (o 5 byłem w urzędzie miasta pokwitować odbiór potrzebnych materiałów, a była 14). Odpowiedziałem:
- Czym jest norma? Norma to postępowanie ogółu. Wszyscy podpisują się do góry nogami więc proszę się podpisać, albo odejść i nie blokować kolejki.
- Pan jest bezczelny młody człowieku. Ja się poskarżę księdzu prałatowi!.
Wyszła i NAPRAWDĘ poskarżyła się naszemu prałatowi, który przyszedł głosować za jakiś czas. Znał mnie z czasów, kiedy byłem ministrantem, więc jak zwykle walnął jakimś dowcipem i poszedł oddać głos.

Podczas liczenia trafiliśmy na niezliczoną rzeszę dopisków typu: "Kaczyński to ch*j", "Tusk ty je***y kłamco", "Palikot pierd*** cię w jeb**ą dupę" itd.
Król Julian ilością głosów przegonił niejednego kandydata.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (797)

#17673

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sprzedawałem mój motocykl celem kupienia lepszego sprzętu. Pewien pan zadzwonił, że chce zobaczyć itd, umówiliśmy się. O wyznaczonej godzinie pod dom rodziców (tam chwilowo garażowałem moją maszynę) podjechał rodzinny Golf kombi. Wysiadł z niego [p]an z nadwagą, [s]yn około 18-19 lat, mała córeczka z 9 lat i żona.

[Ja]: Dzień dobry państwo w sprawie motoru?
[P]: Motocykla, nie motoru. Pan chce nam sprzedać i nie zna pan podstawowych pojęć?
(Wyjaśniam motor to nie motocykl, motor zgodnie z fizyką to maszyna zmieniająca ciepło czyli energię na pracę mechaniczną czyli najczęściej silnik, powiedziałem motor, bo tak się mówi potocznie)
[Ja]: Dobrze, więc państwo przyjechali obejrzeć motocykl? Proszę, oto on.

Prezentuję moje lśniące Suzuki z silnikiem 3/4 litra, zadbane i z niezłym przyspieszeniem. Cała rodzina ogląda, matka zwraca uwagę na walory kolorystyczne, ojciec pyta o różne aspekty techniczne (wiedzę miał niebanalną). Odzywa się syn.

[S]: Na co on jest? Benzyna, ropa czy GAZ??!!

Cóż, chociaż zdarzają się motocykle z silnikiem diesla, choćby ENFIELD-INDIA, to nigdy nie słyszałem o instalacji LPG :). Odpowiedziałem ze spokojem, że na benzynę.

Znowu gadka szmatka.

[P]: To jak Tomuś, podoba ci się?
[S]: Tak, ale mam pytanie, gdzie się włącza kierunkowskazy, bo jak będę jeździł to muszę wiedzieć?

Tu już padłem, chcieli kupić ścigacza chłopakowi, który nie wie gdzie są kierunkowskazy. Zasugerowałem, że na początek to za mocny sprzęt.

[P]: Tomek radził sobie na Simsonie, to i tym pojedzie.
[J]: Simson ma 15 razy mniejszą pojemność...
[P]: Ale to chyba już nie pana sprawa to co dogadamy się co do ewentualnej ceny?

Straciłem czas, bo zaproponowane mi zostało 500 PLN, słownie pięćset złotych polskich, oraz Simson S51 i chociaż z 4-biegową skrzynią to bez papierów.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 653 (703)

#17471

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasami robimy różne ćwiczenia z zaskoczenia, np. podkładamy świecę dymną w szkole (uczniowie oczywiście nie wiedzą, czasami informuje się nauczycieli) i przeprowadzamy akcję ratunkową, taką symulację. Tak więc w pewnym LO dotychczas raz do roku we wrześniu dyrektorka włączała alarm i uczniowie musieli się ewakuować. Nie braliśmy w tym udziału, takie ćwiczenia wewnątrzszkolne. Od jakiegoś czasu przygotowywaliśmy nalot na szkołę i nadszedł ten dzień.

Jedziemy, strych się dymi, pierwsze zaniepokojenie, na placu gdzie zbierają się uczniowie w czasie ewakuacji nikogo nie ma. Z dziwnym przeczuciem wchodzimy do budynku. Głucha cisza. Alarm milczy. Nagle dzwonek na przerwę, z klas wylewają się roześmiane strumienie licealistów. Zauważają nas, na ich twarzach niepokój lub przerażenie. [P]ani dyrektor też wychodzi z gabinetu i spogląda z niedowierzaniem. Podchodzi do niej [d]owódca.

[D]: Dzień dobry, brygadier X komenda powiatowa PSP w Piekielisku, wie pani dlaczego alarm nie zadzwonił?

Dyrektorka spaliła buraka.

[P]: Wie pan, bo to nigdy jeszcze się nie przydało, a prądu ciągnie, to wyłączyłam czujniki dymu i alarm, wie pan oszczędzamy na czym się da... Ale to nieważne co roku robię ćwiczenie praktyczne, wiedzą jak się ewakuować...
[D]: Co z tego, że wiedzą skoro w trakcie prawdziwego zagrożenia nie ma alarmu? (był mocno wkurzony więc przytaczam tylko sens wypowiedzi, mówił podniesionym głosem)
[P]: To ja już włączę i zobaczą panowie jak uczniowie pięknie się ewakuują.
[D]: Kurator chyba nie będzie zachwycony.
[P]: Nie musimy chyba o tym wspominać.
[D]: Niestety muszę napisać raport do przełożonego, a on na pewno będzie interweniował u odpowiednich organów.

Odwrócił się na pięcie i odszedł. Myślę, że sprawa jest na tyle poważna, że kiedy wyjdzie na jaw będzie o niej głośno na portalach i w gazetach. Nie podaję jednak teraz żadnych nazwisk i miejscowości z oczywistych powodów.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 790 (850)
zarchiwizowany

#17343

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będąc dzisiaj w sklepie nie dla debili zaobserwowałem pewną piekielną mamusię. Mamusia należała do gatunku młodziutka nowobogacka, na pewno młodsza ode mnie, co sugeruje, że urodziła w wieku 16-17 lat. Szła z [s]ynkiem około 8 lat dziecko wiadomo coś ruszyło, coś pooglądało ot zwykłe zachowanie chłopca w tym wieku, wcale nie złe (np rozwalanie towarów) itd za które można by dziecko odjechać. Tak więc mały rozglądał się, [m]amusia zauważyła

[M]: PATRZ PROSTO PRZED SIEBIE (WTF?) Nie tak cię wychowałam, nie zachowuj się jak ci tam(wskazanie na 4 chłopców, którzy grali na wystawionej konsoli, jakie często bywają w takich sklepach). Zdziczejesz i będziesz taki jak oni...

Kilka metrów dalej przeglądałem gry, chciałem kupić coś dla chrześniaka na urodziny, więc byłem świadkiem dalszych poczynań mamusi.

[M]: To co synku wybierzesz coś dla siebie?
[S]: Kupisz mi to mamo? Prezentuje program komputerowy, do nauki i gry w szachy.
[M]: OSZALAŁEŚ? SZACHY? To dla nieudaczników. Widziałeś jak wyglądają szachiści? Mają okulary i pryszcze i żadna dziewczyna ich nie chce. Mogę kupić ci hantle (!) ale nie szachy. Chcesz mieć pryszcze?
[S]: Nie
[M]: Widzisz! Poczekaj znajdziemy coś odpowiedniego. EJ TY TAM MOŻESZ PODEJŚĆ!!?? Drze się w stronę młodego [p]racownika płci męskiej.

[P]: Słucham w czym mogę pomóc?
[M]: Co wy robicie podam cię do kierownika takie niebezpieczne gry trzymacie w dziale dla dzieci??

Pracownik zaniepokojony rozgląda się, jednak widzi tylko tytuły pokroju królik marchewka uczy liczyć czy wesołe przygody paczki marcinka.

[P]: Przepraszam nie wiem o co pani chodzi
[M]: Jak to o co? SZACHY!!! Chcecie zrobić z mojego dziubaska nieudacznika? On jest taki przystojny, a wy chcecie go zniszczyć? Ja to podam wyżej.

Odwróciła się, wzięła za ręką zapłakanego synka ("mamo, ale ja chce nauczyć się grać w szachy" "cicho siedź, powiem ojcu to dostaniesz lanie") i oddaliła się zostawiając pracownika i kilku świadków w osłupieniu

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (391)

#16892

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkaliśmy się z kolegami z LO i ustaliliśmy jedną rzecz- kobiety są niezwykle piekielne i niezrozumiałe jeżeli chodzi o życie uczuciowe. Przedstawiam wam pierwszą komplikacje śmiesznych, piekielnych, niezrozumiałych i często banalnych powodów zerwań z chłopakami, które miały miejsce w okresie naszego LO i studiów.

10. Wróżka z gazety powiedziała, że ją zdradzi.
9. Pies go nie polubił.
8. Chłopak grał gorzej od dziewczyny na gitarze, a ona "nie może być z kimś kto będzie ciągnął ją na dół".
7. Nie odebrał telefonu.
6. Na spotkaniu z rodzicami był ksiądz (!!!!), który szczegółowo wypytał o jego stosunek do antykoncepcji, aborcji, seksu przedmałżeńskiego itd i orzekł, że o nie jest dobry kandydat. Rodzice zabronili po tym jej się z nim spotykać, posłuchała.
5. Moja rzuciła mnie, kiedy dowiedziała się jakie studia wybieram. Stwierdziła, że będzie się bała kiedy zacznę pracę i mam wybór - zostać z nią i iść na uniwersytet na polonistykę i zostać nauczycielem (!) lub pójść tam gdzie chcę. Niedawno dowiedziałem się, że żyje w przekonaniu i żalu do mnie bo ją rzuciłem.
4. Za mały penis. Nawet nie byłaby to bardzo dziwna historia gdyby nie fakt, że nie widzieli się nago.
3. Kolega poszedł po LO do roboty i kupował dziewczynie ciuszki, bransoletki, zabierał ja do kina i gdzie tylko chciała. Stwierdziła, że nie szanuje jej uczuć i nie rozumie potrzeb. Do dzisiaj nie wiemy o co dokładnie chodziło.
2. Dziewczynie koleżanka naopowiadała jaki to miała sen - chłopak zdradził ją z inną. Było to powodem rozstania.
1. Dziewczyna zdradzała chłopaka z każdym kto się trafił. Zerwała twierdząc, że nie może być z takim frajerem.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 659 (805)

#16898

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa dni temu zauważyłem zbiegowisko. Podszedłem i zobaczyłem siedzącego pana w stanie upojenia alkoholowego. Z głowy kapała krew. Zapytałem co się stało, okazało się, że upadł. Zapytałem też czy długo czekają na karetkę.

-CO??!! Karetkę do pijaka? Za nasze pieniądze jeżdżą to niech nam pomagają a nie jakiemuś pijanemu obdartusowi.


Było około 13 osób i wszyscy patrzyli się nikt nie pomyślał by pomóc, ba nawet nikomu nie chciało się zadzwonić na pogotowie.
Zadzwoniłem (spotkało się to z pomrukiem sprzeciwu). Po krótkim czasie przyjechali ratownicy opatrzyli, pytali czy stracił przytomność, czy kręci mu się w głowie itd.

Ratownik: Jedzie pan z nami do szpitala (?)
Znak zapytania, bo nie jestem pewien czy było to stwierdzenie czy raczej pytanie, poszkodowany odrzekł jednak "nie". Zaczęło się przekonywanie, bo gość nie chce jechać, a ranę trzeba było szyć, mógł mieć zakażenie itp

Po kilku minutach
Ratownik: Jeżeli pan nie wsiądzie to zadzwonimy na policję i weźmiemy pana pod przymusem bo ja pana tu nie zostawię w takim stanie.(blef jakby ktoś pytał)

Facet jakoś zgodził się i pojechali. Z tłumku gapiów usłyszałem komentarz

-Co za czasy, na siłę człowieka poczciwego (nie dawno był pijakiem niegodnym pomocy) do szpitala wezmą nie ma żadnej wolności i jeszcze policją starszą.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (766)

#16806

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam, kiedy w ojczystym języku nie mogę dogadać się z rodakami. Powody są różne, trzy najpopularniejsze to wyjazd za granicę, kiedy po 2 tygodniach w jukej lub dojtszzzland jak zwykli mówić zapominają zasad gramatyki i połowy słówek. Druga to ci, którzy mimo skończenia jakiegoś poziomu edukacji wyżej wypisanych zasad wciąż nie znają, a trzecia to ludzie o zbyt małej pojemności mózgu by z nimi coś załatwić.
Historia dotyczy [z]egarmistrza z ostatniej grupy.

Wyleciał mi z zegarka bolec powodując rozszczepienie bransolety na dwie części.
[ja] Dzień dobry, mam taki problem, zepsuła mi się bransoleta, może mi pan to naprawić?
[z] Zegarek kupowany u nas?
[ja] Tak
[z] Przykro mi, gwarancja nie obejmuje baterii i bransolet.
[ja] Wiem, ale chce panu zapłacić.
[z] Przykro mi, to niemożliwe, nie mogę uznać gwarancji.
[ja] Nie chcę gwarancji, chcę go normalnie naprawić i zapłacić.
[Z] Niestety, jeżeli ma pan gwarancje to nie powinien pan płacić za naprawy, ale gwarancji nie mogę uznać.
[ja] A jakby ten zegarek był kupiony w innym sklepie?
[z] Wtedy mogę naprawić za opłatą.
[ja] Właśnie przypomniałem sobie, że zegarek od pana zostawiłem w domu, a ten był kupiony w innym sklepie ;)
[z] Skoro tak, to dobrze.

Gotowy był po 5 min, zapłaciłem 6 PLN.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1026 (1072)