Profil użytkownika
frickle
Zamieszcza historie od: | 14 kwietnia 2011 - 13:03 |
Ostatnio: | 26 sierpnia 2023 - 6:19 |
- Historii na głównej: 2 z 4
- Punktów za historie: 342
- Komentarzy: 14
- Punktów za komentarze: 22
zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W nawiązaniu do opowieści http://piekielni.pl/54686.
Pewnego dnia dzwoni telefon. Numer anonimowy, toteż android (swoją drogą program do blokowania połączeń piękna rzecz) automatem odrzuca. Zadzwonił tak kilka razy i chyba po drugiej stronie zorientowali się że coś nie halo. Dzwoni znów, tym razem piękny oficjalny numer zaczynający się na 22. Odbieram - oferta od mojego operatora. Jestem takim wspaniałym klientem się okazuje, że mają dla mnie ofertę że powinienem się zesiurać z radości. Mianowicie miłą pani, oferuje mi nie jeden, ale dwa tablety pentagram coś tam coś tam, z internetem, w abonamencie za jedyne 60 złotych miesięcznie przez jedyne trzy lata.
Pechowo siedziałem w pracy przy kompie, internet jest, więc wsłuchując się w słowotok miłej pani, sprawdzam cóż to za cudo ten pentagram. Szybkie sprawdzenie na ceneo i okazuje się, że rzeczony tablet, sztuki dwie plus hotspot, kosztują (z wysyłką) całe 1000 zeta, gdy jeśli odejmę abonament za internet (akurat mam to wiem ile kosztuje) to zapłacę gadom za ten sam sprzęt w abonamencie 1600.
Oczywiście miłą panią powiadomiłem o swoim odkryciu, z czego była wyraźnie niezadowolona, ale niezrażona brnie dalej - to ja mam dla pana inną ofertę. No ok, nawijaj.
Otóż miła pani, stwierdziła, ze widzi moje rachunki, i proponuje mi nowy telefon z nowym numerem, za jedyna 70 złotych na 24 miesiące i telefon za całą złotówkę.
Nosz w mordę, mam abonament za 40 złotych, w nim 150 minut z których wykorzystuję maks 90-100. Na jakiż grzyb mi drugi numer telefonu. Oczywiście raz jeszcze poinformowałem miłą panią, że najwyraźniej pomyliła numery telefonów, gdyż oferta ta atrakcyjną dla mnie w żadnej mierze nie jest.
Cóż. Miła pani najwyraźniej się obraziła, bo rozłączyła się nie pożegnawszy się uprzednio.
Ale najpiękniejsze jest to, że każde zdanie miła pani kończyła takim oto pytaniem: "Rozumiem że przedstawiona oferta jest dla pana bardzo atrakcyjna i mam do pana wysłać tablety/telefon/coś tam (niepotrzebne skreślić)".
Całe szczęście niezbyt często mówię TAK :)
Pewnego dnia dzwoni telefon. Numer anonimowy, toteż android (swoją drogą program do blokowania połączeń piękna rzecz) automatem odrzuca. Zadzwonił tak kilka razy i chyba po drugiej stronie zorientowali się że coś nie halo. Dzwoni znów, tym razem piękny oficjalny numer zaczynający się na 22. Odbieram - oferta od mojego operatora. Jestem takim wspaniałym klientem się okazuje, że mają dla mnie ofertę że powinienem się zesiurać z radości. Mianowicie miłą pani, oferuje mi nie jeden, ale dwa tablety pentagram coś tam coś tam, z internetem, w abonamencie za jedyne 60 złotych miesięcznie przez jedyne trzy lata.
Pechowo siedziałem w pracy przy kompie, internet jest, więc wsłuchując się w słowotok miłej pani, sprawdzam cóż to za cudo ten pentagram. Szybkie sprawdzenie na ceneo i okazuje się, że rzeczony tablet, sztuki dwie plus hotspot, kosztują (z wysyłką) całe 1000 zeta, gdy jeśli odejmę abonament za internet (akurat mam to wiem ile kosztuje) to zapłacę gadom za ten sam sprzęt w abonamencie 1600.
Oczywiście miłą panią powiadomiłem o swoim odkryciu, z czego była wyraźnie niezadowolona, ale niezrażona brnie dalej - to ja mam dla pana inną ofertę. No ok, nawijaj.
Otóż miła pani, stwierdziła, ze widzi moje rachunki, i proponuje mi nowy telefon z nowym numerem, za jedyna 70 złotych na 24 miesiące i telefon za całą złotówkę.
Nosz w mordę, mam abonament za 40 złotych, w nim 150 minut z których wykorzystuję maks 90-100. Na jakiż grzyb mi drugi numer telefonu. Oczywiście raz jeszcze poinformowałem miłą panią, że najwyraźniej pomyliła numery telefonów, gdyż oferta ta atrakcyjną dla mnie w żadnej mierze nie jest.
Cóż. Miła pani najwyraźniej się obraziła, bo rozłączyła się nie pożegnawszy się uprzednio.
Ale najpiękniejsze jest to, że każde zdanie miła pani kończyła takim oto pytaniem: "Rozumiem że przedstawiona oferta jest dla pana bardzo atrakcyjna i mam do pana wysłać tablety/telefon/coś tam (niepotrzebne skreślić)".
Całe szczęście niezbyt często mówię TAK :)
t-mobile call_center
Ocena:
112
(158)
zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Sporo ostatnio historii o warsztatach samochodowych, więc dorzucę jedną i ja.
Swego czasu, jakieś 10 lat temu, byłem dumnym posiadaczem rodzimego pojazdu kołowego marki polonez. Poldek jak to każdy samochód (o ile na to miano zasługuje), czasem wymagał napraw i wymian. Po stwierdzeniu, że klocki hamulcowe się kończą, podjechałem do warsztatu, uprzednio kupiwszy klocki w sklepie motoryzacyjnym (bo w warsztacie ceny były dumpingowe). Pan mechanik zlecenie przyjął, spisał dokładnie na papierze co jest do zrobienia (wymiana klocków, sprawdzenie płyny hamulcowego), co ważne zapisał mój numer telefonu i kazał przyjść przed fajrantem, informując jednocześnie że robota będzie kosztowała 70 złotych plus płyn hamulcowy jeśli będzie potrzebny.
Przed fajrantem zgłaszam się po odbiór rzeczonego Poloneza, i tu zdziwienie. Pan mechanik stwierdził mianowicie że należy się 750 złotych. Samochód wart był jakieś 2 tysiące, więc suma lekko zbiła mnie z nóg. Pytam grzecznie za co, a Pan miły wylicza, wężyki, przewody, pompki i inne ustrojstwa. Na moją delikatną sugestię, że nie zamawiałem żadnej z wymienionych rzeczy, w Pana mechanika nagle wstąpił diabeł. Zaczął wrzeszczeć, że złom, że on nie wypuści w takim stanie, plus do tego kilka epitetów pod moim adresem. Ponieważ jakoś nie lubię jak się mnie wyzywa, stwierdziłem że nie zapłacę za żadne usługi których nie zamawiałem. Tutaj Pan mechanik z współpracownikami stanęli murem, i stwierdzili, że jak nie zapłacę to oni samochodu nie oddadzą. Zażądałem widzenia z właścicielem. Pan właściciel niewiele milszy od swoich pracowników, nawrzucał mi mięcha i nie bardzo dawał wejść w słowo. Jak już się zapowietrzył, stwierdziłem tylko że w takim razie przyjadę po odbiór z Policją, która zostanie również poinformowana o próbie oszustwa. Odwróciłem się na pięcie i wychodzę. Tymczasem Pan właściciel nagle zmiękł, woła do mnie, "Nie wygłupiaj się Pan", "Dogadamy się" i tym podobne rzeczy.
No i dogadaliśmy się. Ponieważ okazało się, że to mechanik podjął samowolnie decyzję o wymianie części (z których może któraś i była do wymiany, nie wiem), zapłacił za części zamontowane już w samochodzie, natomiast ja uregulowałem rachunek za wymianę klocków. W sumie to zarobiłem na tym parę stów, a nieuczciwy mechanik musiał za to zapłacić.
Nie wiem, może mechanik miał marżę od obrotu na częściach???
Swego czasu, jakieś 10 lat temu, byłem dumnym posiadaczem rodzimego pojazdu kołowego marki polonez. Poldek jak to każdy samochód (o ile na to miano zasługuje), czasem wymagał napraw i wymian. Po stwierdzeniu, że klocki hamulcowe się kończą, podjechałem do warsztatu, uprzednio kupiwszy klocki w sklepie motoryzacyjnym (bo w warsztacie ceny były dumpingowe). Pan mechanik zlecenie przyjął, spisał dokładnie na papierze co jest do zrobienia (wymiana klocków, sprawdzenie płyny hamulcowego), co ważne zapisał mój numer telefonu i kazał przyjść przed fajrantem, informując jednocześnie że robota będzie kosztowała 70 złotych plus płyn hamulcowy jeśli będzie potrzebny.
Przed fajrantem zgłaszam się po odbiór rzeczonego Poloneza, i tu zdziwienie. Pan mechanik stwierdził mianowicie że należy się 750 złotych. Samochód wart był jakieś 2 tysiące, więc suma lekko zbiła mnie z nóg. Pytam grzecznie za co, a Pan miły wylicza, wężyki, przewody, pompki i inne ustrojstwa. Na moją delikatną sugestię, że nie zamawiałem żadnej z wymienionych rzeczy, w Pana mechanika nagle wstąpił diabeł. Zaczął wrzeszczeć, że złom, że on nie wypuści w takim stanie, plus do tego kilka epitetów pod moim adresem. Ponieważ jakoś nie lubię jak się mnie wyzywa, stwierdziłem że nie zapłacę za żadne usługi których nie zamawiałem. Tutaj Pan mechanik z współpracownikami stanęli murem, i stwierdzili, że jak nie zapłacę to oni samochodu nie oddadzą. Zażądałem widzenia z właścicielem. Pan właściciel niewiele milszy od swoich pracowników, nawrzucał mi mięcha i nie bardzo dawał wejść w słowo. Jak już się zapowietrzył, stwierdziłem tylko że w takim razie przyjadę po odbiór z Policją, która zostanie również poinformowana o próbie oszustwa. Odwróciłem się na pięcie i wychodzę. Tymczasem Pan właściciel nagle zmiękł, woła do mnie, "Nie wygłupiaj się Pan", "Dogadamy się" i tym podobne rzeczy.
No i dogadaliśmy się. Ponieważ okazało się, że to mechanik podjął samowolnie decyzję o wymianie części (z których może któraś i była do wymiany, nie wiem), zapłacił za części zamontowane już w samochodzie, natomiast ja uregulowałem rachunek za wymianę klocków. W sumie to zarobiłem na tym parę stów, a nieuczciwy mechanik musiał za to zapłacić.
Nie wiem, może mechanik miał marżę od obrotu na częściach???
Zakład mechaniczny
Ocena:
117
(145)
1
« poprzednia 1 następna »