Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gierroj

Zamieszcza historie od: 27 lipca 2018 - 12:54
Ostatnio: 2 sierpnia 2021 - 13:12
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 532
  • Komentarzy: 12
  • Punktów za komentarze: 46
 

#84963

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rodzinne historie - czarna owca.

Mam Ci ja specyficzną rodzinkę - (poza ojcem)wszyscy "ą", "ę", wysokie wymagania od życia i ocenianie człowieka przez status posiadania. Do tego rodziciele na przyzwoitych stanowiskach ze słusznymi zarobkami.

Od 15 roku życia pracuje - początkowo na swoje zachcianki, żeby nie być na łasce rodziców, a później się wyprowadziłem... no właśnie.

Moje kontakty rodzicami i rodzeństwem ograniczyły się do minimum - nie uznaję oceniania człowieka przez majątek, wykształcenie, miejsce pochodzenia, itp.

Moje rodzeństwo, każde po 30-tce, mimo iż pracują, do dziś są wspierani wysokimi datkami od swoich stwórców. Natomiast ja - jako czarna, odseparowana owca - nie.

Przy rodzinnych zjazdach zawsze wysłuchiwałem o ich wyjazdach zagranicznych (wielokrotnie w ciągu każdego roku), wizytach w knajpach, zabiegach medycyny estetycznej, SPA, zakupie najnowszych telefonów, gadżetów, ciuchów z drogich marek.

A ja siedziałem cicho, grzecznie się uśmiechałem i nie dzieliłem się tym, co u mnie. Wszyscy wiedzą w jakiej branży pracuje, ale bez konkretów - bez nazwy firmy i stanowiska, które zajmuje. Na wszelkie pytania o status mojego posiadania mówiłem, że jest ciężko, ale "na chleb, masło i szynkę mam".

Znacie ten rodzaj osób, co nie cieszy się z cudzego powodzenia? Zazdrość, zawiść, fałszywość?

Zmieniłem miejsce zamieszkania, kupiłem w kredycie segment (do tego posiadam inne mieszkanie) - i przelałem czarę goryczy. Jak to jest możliwe, że masz pieniądze? Jak to jest możliwe, że masz lepszy samochód od nas? Skoro ty masz tyle, to nam się też coś z tego należy.

Nagle zmiana frontu o 180 stopni - wszyscy tacy biedni, nic nie mają swojego, sprzęty stare nic nowego. Dlaczego wynająłeś komuś mieszkanie? Nam byś użyczył, bo potrzebujemy (bez opłat najlepiej).

Więc odpowiadam: PRACUJĘ, PLANUJĘ i od nikogo niczego NIE OCZEKUJĘ. Rządzę się tym, co mam, w sposób dla mnie odpowiedni i nie żałuję.

Mimo, iż byliśmy wychowywani w tym samym domu to fakt, iż nie dostawałem od rodziców pieniędzy wyszedł mi na dobre - musiałem zacząć sobie radzić.

W tym momencie piekielni są rodzice - wciąż pompują kasę w rodzeństwo, które mogłoby sobie wytatuować "za hajs starych baluj" i nie widzą problemu w tym, jak te fundusze są zagospodarowane.

A już to czuje, za chwil parę, będzie analogia do historii @szembor - powoli szukam działki z domkiem nad wodą.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (143)

#84964

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po poprzednim wyznaniu przypomniało mi się jeszcze jedno.

Mam dobrego znajomego (nazwijmy go Jacek) - prosty chłop, do rany przyłóż, uczciwy, pomocny, pracowity. Istny ideał. Ale pomocny za bardzo...

Tak się stało, że w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły - każdy miał masę swoich zobowiązań, brak czasu, pogoń wiecznie gdzieś i za czyś.

Po ponad 10 latach udało się kontakt odnowić. I do dziś nie pozbierałem zębów z podłogi, tak mi kopara opadła.

Zaczynał chłop od zera - wszystko samemu, krok po kroczku, czasem było łatwiej, czasem ciężko, ale wspinał się. Na dzień dzisiejszy żyje na bardzo wysokim poziomie, ale skromnie (taką ma naturę). W każdym razie, kasa jest.

W trakcie spotkania, sącząc wywar chmielowy, Jacek pyta mnie:
- Czego ode mnie chcesz? Co potrzebujesz? Co mogę Ci dać?

Wszyscy, począwszy od rodziców, przez rodzeństwo przychodzili po pieniądze. Dawał, bo potrzebowali. Nie wnikał co z nimi robili. Zaczęli przychodzić kuzyni i "przyjaciele" - potrzebowali pieniędzy, dawał, nie wnikał na co - przecież potrzebują. Przychodził ksiądz - na remont parafii. Dostał. Przyszedł sołtys, żeby dorzucił się na festyn wiejski. Nie ma sprawy.
Doszło do tego, że chłop został zaszczuty przez swoją dobroć.

Każdy coś od niego chciał.

Finalnie mu odpowiedziałem:
- Chcę po prostu się z Tobą napić piwa.

Nie mógł w to uwierzyć. Dziś się z tego śmiejemy, ale wtedy mi się przykro zrobiło.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (204)

#84797

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem kierowcą, rowerzystą, pieszym - i niezależnie od przepisów prawa, które mnie obowiązują, jest coś jeszcze, o czym spora część społeczeństwa zapomina - myślenie.

Ciepło się zrobiło, więc spragnieni wiatru we włosach wyciągnęli swoje motocykle i inne pierdzikółki z garażów.

Miejsce: miasto, duże skrzyżowanie z oddzielnymi lewoskrętami z każdej strony, tory tramwajowe przez środek skrzyżowania wzdłuż i w poprzek, 3 pasy do jazdy na wprost z każdego kierunku.
Ja jadę samochodem, mam otwartą szybę od strony kierowcy.

Akcja właściwa: Godziny wieczorne, jako pierwsze auto stoję na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle, na lewym pasie do jazdy na wprost. Obok mnie jest lewoskręt z oddzielną sygnalizacją.
Jestem nauczony, aby jeżdżąc lewym pasem być bliżej lewej krawędzi jezdni. W tym przypadku, dojeżdżając do świateł, przytuliłem się trochę do lewej - ot, trochę więcej wolnego po prawej stronie, aby rowerzysta czy motocyklista miał łatwiejszy przejazd.

W chwili, kiedy z czerwonego światła zmieniło się na żółte i zielone, po mojej LEWEJ stronie przelatuje, na centymetry, na pełnym gazie, głośny motocykl.
Prędkość, wg mnie, około 100-120km/h.
Ryk jaki usłyszałem gdy mnie mijał, a ja ruszałem, naprawdę mnie wystraszył. Pierwszy raz aż tak mną wstrząsnęło.

Dobre w tym wszystkim jest to, że mnie zmroziło, bo mogłem szarpnąć kierownicą....

Dogoniłem młodego gniewnego, zdziwionego że się na niego wydzieram. A wystarczy myśleć, jakie mogą być konsekwencje - w tym przypadku, przy tej prędkości i przy tym skrzyżowaniu, były trup na miejscu.

I teraz - co w tym piekielnego? Pół godziny później, wracałem w przeciwnym kierunku. On również... jechał z dziewczyną, wyprzedzając przez wysepki, lewoskręty i torowiska.

I taki apel z mojej strony - w każdej sytuacji, w której ktoś z waszych znajomych powoduje (nawet nieświadomie) zagrożenie, zwracajcie im uwagę.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (76)

#84068

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem kierowcą, rowerzystą, pieszym - i niezależnie od przepisów prawa, które mnie obowiązują, jest coś jeszcze, o czym spora część społeczeństwa zapomina - myślenie.

Piekielność miała miejsce kilka dni temu.

Miejsce:
Wąska ulica w dużym mieście, samochody zaparkowane po obu stronach dodatkowo zmniejszające szerokość jezdni. Ulicą jeździ przegubowy autobus miejski. Ja jadę samochodem.

Sytuacja:
Na łuku drogi, na dojeździe do przejścia dla pieszych (ciągła linia), zauważam nadjeżdżający z naprzeciwka autobus.

Miejsca mało, autobus duży, przytulam się więc do prawej strony, swoimi prawymi kołami wyjeżdżając poza skrajnię ulicy na jakiś podjazd.

W chwili, gdy jestem mijany przez autobus, pomiędzy nas wjeżdża dziewczyna na wózku inwalidzkim i zaczyna mnie omijać! Wózek jest niski, dziewczyna jest w martwym polu, gdybym ruszył, mógłbym ją uderzyć.

Gdy ją zauważyłem, użyłem klaksonu, co wywołało oburzenie. Przecież dziewczyna naraziła siebie i mnie!

Pomijam fakt poruszania się wózkiem inwalidzkim po drodze (brak homologacji, oświetlenia), bo chodnik zastawiony i strasznie nierówny, ale jaką bezmyślnością trzeba się wykazać, żeby wjeżdżać pomiędzy samochód i autobus! Przed przejściem dla pieszych! Na ciągłej linii!

I duża część osób, które mają jakieś dysfunkcje ruchowe, mówi o empatii, zrozumieniu, wykrzykują jak im ciężko.

Czy poza dysfunkcją ruchową w pakiecie u niektórych jest dysfunkcja mózgowa?

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (141)

1