Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gmorekk

Zamieszcza historie od: 16 grudnia 2016 - 19:30
Ostatnio: 11 grudnia 2023 - 21:08
  • Historii na głównej: 23 z 26
  • Punktów za historie: 4023
  • Komentarzy: 50
  • Punktów za komentarze: 286
 

#90103

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wytłumaczcie mi proszę, jak urząd skarbowy może karać podatnika za awarię systemu, którego jest dostawcą? Ja tego nie rozumiem.

Niedługo, żeby wystawiać fakturę sprzedaży, trzeba będzie korzystać z systemu dostarczonego przez rząd. Jeśli będzie awaria i system nie przyjmie faktury, to podatnik dostanie karę.

Cytat: Przepisy w zakresie KSeF przewidują również kary w razie niedopełnienia obowiązków. Podatnik, który wystawi fakturę poza systemem, narazi się na karę w wysokości do 100 proc. podatku VAT na fakturze, a dla faktury bez VAT 18,71 proc. wartości faktury, nie mniej niż 1000 zł. W przypadku awarii KSeF i nieprzesłania faktur w określonym terminie nie mniej niż 500 zł.

Co ważne, kary będą obowiązywać dopiero od 1 lipca 2024 r.

Polska

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (166)

#89085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Takie małe kombo. Wybrałem się do centrum miasta, jakieś zakupy. Zahaczyłem też o bar. Wypiłem sobie piwko i w lepszym humorze wracałem do domu.

Byłem w połowie drogi, gdy zobaczyłem leżącego na chodniku mężczyznę. Fakt raczej był to jakiś alkoholik, ale to był styczeń i przymrozek. Dokoła kręciło się wiele osób. Nikt nie zareagował.

Sprawdziłem podstawowe funkcje życiowe, zapytałem babcię czy widziała co się stało. Po czym wezwałem karetkę. Standardowy opis: miasto, ulica, wiek, stan (czy oddycha itp.), moje dane kontaktowe.

Wspomnianą babcie poprosiłem by chwilę poczekała, sam skoczyłem do pobliskiej apteki po folię NRC. Wróciłem po 3 minutach i przykryłem nieszczęśnika.
Czekałem na karetkę, a pierwsza przyjechała policja, nie interesował ich leżący na ulicy człowiek. Najpierw sprawdzili moje dane i moją trzeźwość. Może ktoś mi wyjaśni po co? Oczywiście mi już wykazało 0.
Dopiero po kolejnych 15 minutach przyjechała karetka. Z opisu babci wynikało, że gość wychodząc z płaza, potknął się i przywalił głową w stojak dla rowerów.

Ratownicy zapytali co się stało i kto go przykrył folią. Odpowiedziałem, że ja. Tyle było mojego kontaktu z nimi.
Łącznie spędziłem ponad godzinę czekając na służby i pozwolenie od policja na odejście.
Po wszystkim miałem ochotę już usiąść wygodnie w fotelu, ale:

Przeszedłem około 500 metrów i widzę babcie, leżącą na chodniku i majaczącą. Tym razem nie ja wzywałem karetkę, tylko ktoś inny.
Babcia poślizgnęła się na schodach i uderzyła potylicą w chodnik.
Karetka przyjechała po 5 minutach. Bez policji i żadnej weryfikacji danych zgłaszającego. Delikatnie ją podnieśli na noszach, pomagałem w podnoszeniu poszkodowanej.

Gdzie piekielność? Podejście policji i ratowników do alkoholika, w względem emerytki. Jedno i drugie uderzyło się w głowę. Oboje majaczyli. Czas oczekiwania alkoholik 45-60 minut, emerytka 5 minut.

Co śmieszne oboje trafili do szpitala, na oddział na którym pracuje moją żona.

policja

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (145)

#88759

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nóż się w kieszeni otwiera, a siekiera aż się grzeje, by wbić ją komuś w kręgosłup.

Zmieniam prace, w związku z tym mam trochę wolnego, powinienem cieszyć się życiem, popijać koktajle z parasolką gdzieś na okraszonej słońcem plaży.

Jednak, jak to ja, debil. Pomagam w remoncie działki (ROD) i mieszkania moich sąsiadów.

Praca fizyczna mi nie przeszkadza, zawsze lepiej się poruszać, niż gapić się na kunszt wykonania (wypełnionych) kobiecych strojów kąpielowych.

Nie byłbym zły, gdyby nie fakt, że sąsiedzi mają malutkie dziecko 130 kg, 39 lat. Bobasek, do pracy się nie nadaje, bo on musi przyjąć swoją dzienną dawkę psychotropów, amfy i zioła.
Urw.a prawie czterdziestoletni zdrowy facet, żebra od matki o 30 PLN na papierosy lub działkę.

Ostatnio młotkiem do mięsa rozwalił drzwi od kuchni i szafkę. Gdyż matka nie dała mu na działkę.
Uwielbiam moich sąsiadów, więc pomagam im w ramach rozrywek codziennych, całkowicie za darmo.
Natomiast ten stwór, ma problem, by wyjść z ich psami. Jego jedyny obowiązek!

Cieszę się, że nie stać go na pieluchy dla dorosłych, bo nie musiałby swojej upy ruszyć z pokoju.
Najgorsze jest to, że sąsiedzi, ostatnio mają bardzo kiepską sytuację finansową i szybko muszą sprzedać drugie mieszkanie i działkę.

Mieszkanie było kupione dla niego i jego świętej pamięci brata. Jeden się zaćpał na śmierć, drugi idzie w tym kierunku.

Powiedzcie mi, proszę, jakim trzeba być pasożytem, by żerować na swoich rodzicach. Chłop silny jak słoń, zjada trzy razy tyle, co ja, a ma problem, by wynieść śmieci, bo się zmacha i spoci.

Zobaczymy, co będzie dzisiaj, bo powiedziałem, że ma z nami jechać do roboty.

Podsumowując: Miłoszku nie kop Pani, bo się spocisz.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (190)

#88456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
OSTRZEŻENIE! Jeśli nie lubisz szczurów lub gorszy cię czytanie o kupie. Skroluj dalej!

Krótki wstęp. Pracuje dla pewnej spółdzielni mieszkaniowej i wymieniam piony wod.-kan. Jeśli chodzi o dostęp do toalety, to czasem jest utrudniony. Jeśli w jednym bloku wyminiemy piony, to toaletę mamy w innym budynku. Często umiejscowiona jest w piwnicy, w tak zwanej pralni lub suszarni.

No cóż, przycisnęło mnie i musiałem pilnie lecieć na kibelek, do toalety miałem około 800 m. Więc gdy dotarłem na miejsce, nie interesowało mnie nic więcej, niż usiąść na tronie. Gdy tylko „komora losowania” została zwolniona, usłyszałem pisk szczura, który siedział w muszli. Tak zrobiłem 2 na gryzonia. Ja i moja Żona jesteśmy wdzięczni, że w odwecie, nie ugryzł mnie w nabiał.
Od teraz, sprawdzam zawartość muszli, przed skorzystaniem.

toaleta

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (143)

#88352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka upierdliwa piekielność. Sam nie jestem rowerzystą i nie o nich dzisiaj mowa. Moja żona, woli rower od samochodu czy komunikacji miejskiej. Jeździ nim do pracy, na wycieczki, właściwie wszędzie. Zna przepisy ruchu drogowego i stara się być na bieżąco ze wszelkimi zmianami.

Jeśli to możliwe jeździ ścieżkami rowerowymi lub ulicą, raczej omija chodniki, chyba że nie ma wyboru.

Przez piekielnych alkoholików i śmieciarzy w przeciągu jednego miesiąca, musiałem 5 razy wymieniać dętkę w jej rowerze. Kupiłem nawet takie z płynem uszczelniającym. Niestety po najechaniu na tulipana, środek wymięka.

Myślałem, że może popełniam błąd przy montażu, więc raz zaniosłem koło do serwisu. Miły Pan potwierdził, że wszystko poprawnie zamontowane.

Dzięki patusom, w miesiąc, wydałem już 200 złotych na głupie dętki.

Nienawidzę śmieci, tych co je wywalają na ulicę i tych leżących na ulicy.

miasto

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (171)

#87440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
40 minut reanimacji, 30 uciśnięć na dwa wdechy. Jedna osoba w szpitalu!. Na szczęście nie ja. Kilka dni temu ktoś dobijał się do moich drzwi. Okazało się, że to sąsiadka, krzyknęła tylko, że jej syn nie oddycha i jest siny. Wparowałem do jej mieszkania, widząc go, z progu wjechałem na kolanach i rozpocząłem uciski, jego bratu kazałem w odpowiednim momencie zrobić dwa wdechy. Upewniłem się, że zadzwonili po karetkę.

Dzisiaj, on leży na Oiomie, z obrzękiem mózgu, nie wiadomo czy przeżyje. Jego matka jest załamana.

Jak to się wszystko zaczęło? Wziął grama amfy. Nieznanego pochodzenia. Najprawdopodobniej była z czymś zmieszana.

Jeśli/jak wyjdzie ze szpitala, to mu ostro przywalę. Jego brat, który towar mu załatwił, już dostał odpowiednio, nie fizycznie!

Edit: Chłop zmarł, dzisiaj rano.
Edit 2: Mieli powyżej 18 lat. Nie pobiłem nikogo!

kamienica

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (156)

#87374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o stajni #87362 dała mi wiele do myślenia i przypomniała kilka ciekawych sytuacji. Nadopiekuńczość rodziców/opiekunów, w szczególności płci pięknej, jest zatrważająca.

1. Obiad u mnie w domu, przyjechała ciotka z wnukiem, jemy obiad, Hubert lat 12, siedział i patrzył się na talerz, nie to by jedzenie było niesmaczne lub takie, jakiego nie lubi. Okazało się, że ziemniaki i mięso nie są pokrojone, wspomniana wcześniej ciotka, nie pozwala mu używać noża, bo może sobie zrobić krzywdę. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że jak się dowiedziałem, o co chodzi, to powiedziałem mu, że jest dorosły i samo może sobie pokroić i zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Ciotka byłe wtedy zajęta gadaniem o sobie i swoich problemach. Hubert dumny jak paw zaczął sam kroić sobie jedzenie i zajadać, tak jakby to było najlepszy obiad na świecie. Niestety ciotka zauważyła to, że Hubert posługuje się nożem, dostała ataku paniki, wyrwała mu sztućce z ręki, talerz przysunęła do siebie i pokroiła mu wszystko na kawałeczki w rozmiarze 1x1 cm. Widziałem minę Huberta jak było mu smutno i głupio. Oczywiście stanąłem w obronie Hubcia i opierniczyłęm ciotkę za jej zachowanie.

2. Konfrontacja 2 światów, do Polski przyjechała moja siostra ze swoimi dziećmi, urodzonymi w USA. Zabrałem Antosia (siostrzeniec) i Huberta na boisko, tak by sobie pograli. Jako że jedyny sprzęt sportowy, jaki miałem to rakiety do tenisa ziemnego i piłki, to było celem zabawy i wyprawy. Chłopakom średnio szła gra z rakietami, więc zaczęli po prostu rzucać do siebie piłkę. Zabawa przednia, ja też się dołączyłem i rzucaliśmy w trójkącie. Antoś młodszy od Huberta o jakieś 5 lat, rzucał na odległość około 40 metrów (naprawdę niezły wynik), Hubert jak rzucił na 6 metrów, to było święto. Rodzice i dziadkowie nie pozwalają mu wychodzić na dwór, bawić się i uprawiać sport, bo może coś sobie zrobić. Wychowują małą łamagę, ofiarę życiową. Zabawa skończyła się na tym, że Antoś powiedział mi na ucho, że nie chce już się bawić z Hubertem, bo on nawet piłki nie potrafi obsłużyć. Żal mi się zrobiło chłopaka. Jak to możliwe, że zdrowy nastolatek zostaje pokonany przez 7-8-latka.

3. Zabrałem siostrzeńca i siostrzenicę na plac zabaw, ich matka, moja siostra chciała chwilę odpocząć. Jako, że uwielbiam siostrzeńców, to nie stanowiło to dla mnie problemu. Pomimo 33 lat na karku, dalej lubię pohuśtać się lub bawić na placu zabaw. Julka, bawiła się na siłowni pod chmurką, Antoś natomiast poznał Miłoszka. Pomimo bariery językowej. Dzieci mojej siostry, dopiero zaczynały naukę języka polskiego. Więcej rozumiały niż były w stanie powiedzieć, no i mieszał im się angielski z polskim. Antoś i Miłosz jakoś się dogadali. Wiadomo, byłem w okolicy i patrzyłem czy nie dzieje się coś złego. Jednak wychodzę z założenia, że jak dziecko się wywróci, to nie jest to koniec świata, zresztą dzieciaki w taki sposób są wychowywane. Mają być zaradne, a nie być ciamajdami. Antoś i Miłosz, poszli na huśtawkę, tą taką co po jednej stronie siada jedno dziecko a po drugiej drugie, nie wiem jak się taki typ huśtawki nazywa. Antoś jako żywiołowy chłopak, lubi dość szybko się bujać. Chyba większość pamięta, jak szybko się odbiło od ziemi, to osoba po drugiej stronie aż podskakiwała. Wszystko było w granicach bezpieczeństwa, chłopaki się śmiały i było super. Po minucie pojawiła się babcia Miłoszka. Zaczęła wydzierać się na Antosia, że chce jej ukochanego wnuka zabić, już wyciągała ręce, by go szarpnąć. Tego nie wytrzymałem, po pierwsze Antoś nie rozumiał co ona do niego wrzeszczy, po drugie, jakim prawem próbuje skarcić fizycznie obce dziecko. Podbiegłem, stanąłem przed babą, wytłumaczyłem jej, że po pierwsze, jakim prawem wydziera się na nie swoje dziecko, po drugie, że Antoś nie rozumie po polsku, a po trzecie, że chłopaki się świetnie bawili i nic nikomu się nie stało. Jak ona zaczęła się drzeć, że wnuka jej chcieliśmy zamordować, że będzie teraz cały połamany, że ona idzie na policję zrobić obdukcję. Nie chciałem przy nieświadomych dzieciakach robić afery, więc tylko powiedziałem do Miłosza, że współczuje mu takiej chorej babci i dziękuje, że tak fajnie się bawił z Antosiem. Chłopak zrobił się purpurowy z zażenowania. Babcia natomiast rzuciła się do Miłoszka i zaczęła sprawdzać, czy nie ma żadnych siniaków lub otarć. Po wszystkim zabrałem dzieciaki na lody i spokojnie wytłumaczyłem im, że to nie ich wina, tylko chorej psychicznie baby.

Podsumowując, pokolenie Miłoszku nie kop Pana, bo się spocisz, to przekleństw i plaga dzisiejszych czasów.

Polska plac zabaw rodzina obiad huśtawka boisko

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (213)

#86235

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję sobie ostatnio w firmie, która jest podwykonawcą stoczni remontowej. Obsługuję takie fikuśne podnośniki, praca łatwa, ale upierdliwa. Na łeb leci ci piach (ścierniwo do piaskowania), drobinki farby (na bazie chemicznego rozpuszczalnika) i cały inny syf.
Jedną z wymaganych i właściwie niezbędnych rzeczy jest maska ochronna, od takiej zwykłej z Castodramy, po specjalistyczne MP5.
Szef staje na rękach by zapewnić nam zabezpieczenia, niestety, wszystkie zapasy wykupione lub cena tak absurdalna, że w głowie się nie mieści. Cena już nawet nie ma znaczenia, tylko co zrobić jak nie ma gdzie kupić? Tydzień temu maseczka PP z 1,5 pln na nawet 10 złotych. MP5 z 600 na 900, tylko filtrów nie ma. Teraz masek już nie ma wcale.

Praca stanęła, gdyż:
1. Część jest chora ze względu na brak masek. Jedna osoba ma silne chemiczne poparzenie narządu wzroku, dwie mają zatrucie chemiczne.
2. Nikt nie chce pracować, znając konsekwencje braku zabezpieczenia.

Nauczcie się ludzie, że maska PP (przeciwpyłowa) nie chroni przed żadnym wirusem, dwa, to zarażony powinien ją nosić. Lekarz noszący maseczkę zmienia ją co kilka minut (zmiana pacjenta), następnie maseczka jest utylizowana.

Przez tą maskaradę medialną ucierpi więcej osób niż przez samego koronawirusa.

uslugi wirus panika

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (227)

#84108

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna sytuacja spieprzyła mi cały wieczór.

Spotkałem się z moją żoną po jej pracy (około 20), planowaliśmy skoczyć na piwo czy drinka. Niestety miejsc w okolicznych restauracjach nie było. Więc szybko jedzenie w galerii handlowej.
Wychodzimy i widzimy dziwnie zachowujące się nastolatki, nagle wbiegają na przejście dla pieszych lub na ulicę. Cieszą się jak nie wiadomo co. Przebiegły na nasza stronę ulicy i myśleliśmy, że, ok, taki wiek.

Niestety okazało się, że kupiły sobie gdzieś kauczuk i nim rzucały po jednym z największych w szczecinie skrzyżowań.
Wciągu około 15 minut wbiegły 15 razy pod samochody.
Samochód nie odczuje tej kulki, jednak kierowca potrącający 12 czy 15 letnią dziewczynkę już tak.

Najpierw chciałem podejść i sam im przywalić, by wiedziały jak wyglądają obrażenia po wypadku. Jednak zdecydowałem, że zadzwonię pod 112.

Standardowa gadka, co/gdzie/kiedy/nazwisko.
Ok, wysyłam patrol.

Poczekałem jeszcze 20 minut, dalej sobie grały, przejechały 3 radiolki i 2 samochody SM.

Skoro 112 nie działa, to ostrzegłem kierowców przez fb grupa suszą szczecin.

Co mogłem więcej zrobić, tak by nie mieć postępowania o molestowanie/napaść na nieletniego?

Piekielnym jest to, że gdy ktoś jedną z tych głupich dziewczyn potrąci, to będzie miał problemy/wyrok oraz samosąd społeczny.
Nikt z tego się nie otrząśnie, czy to rodzina dziewczynek, czy kierowca i jego rodzina.

policja droga

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (163)

#83439

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za kilka dni czeka mnie bieganie po urzędach… Muszę wymienić większość dokumentów, potem zaktualizować dane w bankach itp. Cóż mus to mus, systemu nie obejdę. Jednak na samą myśl, że mam odwiedzić tak zacne przybytki publiczne jak: US, UM czy UW, ciśnienie samo mi się podnosi.

Punkt 1.
Parę lat temu ktoś ukradł mi portfel. Pierwsze to zgłoszenie na Policji. Tam poszło w miarę spokojnie i szybko. Wyjaśniłem okoliczności, podałem, co z ostało skradzione, zweryfikowano moją tożsamość. Dostałem kwitek.
Punkt 2.

Wycieczka do banku. Z kwitkiem w ręku, podchodzę do okienka. Wykładam sprawę na ławę i pierwszy zgrzyt. My nie zajmujemy się blokowaniem dokumentów w systemach bankowych. Sięgnąłem do przepastnej torby i wyciągnąłem ustawę o prawie bankowym, gdzie jak byk było napisane, że mam zgłosić się obojętnie, do jakiego banku, oni wtedy w ogólnopolskim systemie blokują moje papiery. Nagle okazało się, że jednak można tak zrobić.
Jako, że w portfelu miałem parę stówek, karty dokumenty itp. to zastrzegłem karty i przeszedłem to kolejnego etapu mojej hobbiciej podróży. Informuję Panią, że mam wykupione u nich w banku ubezpieczenie od kradzieży portfela. Pani się tylko uśmiechnęła, poklikała i powiedziała, że owszem mam ubezpieczenie, ale mam zgłosić się do zewnętrznego ubezpieczyciela. Nosz…

Punkt 3.
Wizyta u ubezpieczyciela. Biuro czynne tylko w środę od 14 – 15. Ubezpieczyciel Euro coś tam, nie pamiętam. Myślę no super, ale ok, zjawie się w środę o wyznaczonej godzinie. Pukam, cisza, łapię za klamkę, zamknięte. Myślę ok, przyjdę następnym razem. Po miesiącu pukania i wydzwaniania na infolinię dałem spokój, zrezygnowałem z ubezpieczenia w banku.

Punkt 4.
Urząd miasta. Bez dowodu osobistego ciężko żyć na tym świecie. Wypełniłem wniosek, uiściłem opłatę (z tego, co pamiętam to wtedy za dowód się płaciło). Kolejka jak od Szczecina do Częstochowy. Podchodzę do okienka, przedstawiam swój problem.

- Chciałbym wyrobić nowy dowód osobisty, straty skradziono, tu jest zaświadczenie z policji.

- Pani w okienku, myśli, myśli i w końcu wypala, stary dowód proszę.
- Mnie już z nóg ścięło, wiedziałem, że trafiłem na mur, który przebije tylko siekiera w potylicę.
- Ponownie wykładam Pani sytuację.
- Po około 5 minutach intensywnego myślenia, aż Pani się czerwona zrobiła. To poproszę inny dokument ze zdjęciem.
- Informuję Pani, że w zaświadczeniu z policje jest informacja, że straciłem też, prawko i paszport (wiem taki niefart).
- Ale ja musze mieć ze zdjęciem.
- Wyciągam patent żeglarski oraz książeczkę wojskową.
- to nie są dokumenty, Pani rzecze. Tu musze zaznaczyć, że oba świstki są wydawane przez organa Państwowe.

W UM, skończyło się tym, że sobie przypomniałem o znajomej, która tam pracuje. Zadzwoniłem do niej i umówiłem się na oficjalną wizytę, poszło od ręki. Nawet Papierek miałem po 2 tygodniach gotowy.

Punkt 5.
Paszport i UM. Tu był Sajgon, po tym wydarzeniu, do teraz mam myśli terrorystyczne. Wniosek, fotka opłata, wszystko dzierżę niczym średniowieczną tarczę. Odczekawszy swoje ustawowe 4 godziny w kolejce, wszedłem do pokoiku.
Rys sytuacyjny: 4 osoby, 3 kobiety, jeden facet. Pierwsza czyta gazetę, coś w stylu życie na gorąco, ukrywa ją w teczce z dokumentami. Druga kobieta nawija przez telefon, po uśmiechu i zaangażowaniu wnioskowałem, ze nie były to tematy służbowe. Trzecia kobieta obsługiwała petentów. Jedyny mężczyzna w tej całej wesołej gromadzące, leniwie pochłaniał posiłek. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że, ze swoim obiadem rozłożył się przed komputerem, jedynym w pokoju. Pani nr 3 musiała go przepraszać by skorzystać z komputera.

Jaśnie Pan, wtedy wstawał, pakował cały swój majdan, przenosił się stanowisko obok, rozkładał wszystko i konsumował dalej. Gdy tylko Pani 3, skończyła szukać czegoś w PC, przenosił się z powrotem przed ekran.

Ta scenka rodzajowa powtarzała się kilka razy.

Gdy, w ramach protestu antysystemowemu, miałem już sobie podcinać, żyły polać się benzyną i podpalić, zostałem poproszony do okienka. Wytłumaczyłem Pani, w czym problem, że kradzież, że brak dokumentów itd. Pani przyjęła do wiadomości. Poprosiła o wniosek zdjęcia i stary paszport. Urwa, dzień świstaka. Tłumaczę, przestawiam obraz sytuacji, pokazuję papierek z komendy. Pani 3, pyta koleżanki od telefonu, co z tym zrobić. Po paru burzliwych minutach, dowiaduje się, że mam napisać oświadczenie o utracie paszportu i coś tam jeszcze. Pani dyktuje mi treść oświadczenia. Wszystko napisane, podpisane i poświadczone przez papieża. Składam Papierek na łaskawe ręce pani urzędniczki.
Wtem odzywa się Pani od gazetki, że samo oświadczenie nie wystarczy, trzeba coś z komputera wydrukować.
Ceremonia przepraszania Pana od obiadu, akt 1.

Dostałem coś tam do podpisania.

Okazało się, że to nie wystarczy i potrzebne jest kolejne pisemko z komputera.

Ceremonia obiadowa, akt 2.

Tu się pojawia zgrzyt, okazuje się, że pisemek mogę sobie podpisywać ile chce, jednak wniosku złożyć nie mogę. Zaczynam uzbrajać bombę, którą zrzucę na siedlisko wszelkiego zła, patrz UM, US, UW.

Pytam, więc, po co te całe ceregiele, no, bo ona właściwie to nie wie, co w takiej sytuacji zrobić. Dlaczego więc miałem podopisywywać tony papierów, tony analiz. Tracić cały dzień, pieniądze i nic nie załatwić. Tu odzywa się Pani od gazetki, to nie ich problem.

Wyszedłem z tego upośledzonego urzędu klnąc i wrzeszcząc tak, że nawet ochroniarze bali się do mnie podejść.
Do dzisiaj nie mam paszportu.

Punkt 6.
Znowu UM, tym razem, prawko. Doświadczony pobytem w tym przybytku rozkoszy dla obywatela. Postanowiłem poczekać na gotowy dowód. Już nie miałem ochoty tłumaczyć kolejnej krowie, dlaczego nie mam starego prawka ani dowodu.
Tu zwrot akcji o 180 stopni, uczciwy złodziej odesłał mi prawko przez ukochaną PP. Dziękuję ci łaskawco.

Jeśli niedługo usłyszycie a atakach terrorystycznych w szczecińskich urzędach. To będę ja.

policja urząd kradzież papiery

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (242)