Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gmorekk

Zamieszcza historie od: 16 grudnia 2016 - 19:30
Ostatnio: 11 grudnia 2023 - 21:08
  • Historii na głównej: 23 z 26
  • Punktów za historie: 4026
  • Komentarzy: 50
  • Punktów za komentarze: 286
 

#90103

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wytłumaczcie mi proszę, jak urząd skarbowy może karać podatnika za awarię systemu, którego jest dostawcą? Ja tego nie rozumiem.

Niedługo, żeby wystawiać fakturę sprzedaży, trzeba będzie korzystać z systemu dostarczonego przez rząd. Jeśli będzie awaria i system nie przyjmie faktury, to podatnik dostanie karę.

Cytat: Przepisy w zakresie KSeF przewidują również kary w razie niedopełnienia obowiązków. Podatnik, który wystawi fakturę poza systemem, narazi się na karę w wysokości do 100 proc. podatku VAT na fakturze, a dla faktury bez VAT 18,71 proc. wartości faktury, nie mniej niż 1000 zł. W przypadku awarii KSeF i nieprzesłania faktur w określonym terminie nie mniej niż 500 zł.

Co ważne, kary będą obowiązywać dopiero od 1 lipca 2024 r.

Polska

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (166)
zarchiwizowany

#90101

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To już jest szczyt!!!
Do prawa podatkowego został wprowadzony nowy paragraf/pomysł
Przepisy w zakresie KSeF przewidują również kary w razie niedopełnienia obowiązków. Podatnik, który wystawi fakturę poza systemem, narazi się na karę w wysokości do 100 proc. podatku VAT na fakturze, a dla faktury bez VAT 18,71 proc. wartości faktury, nie mniej niż 1000 zł. W przypadku awarii KSeF i nieprzesłania faktur w określonym terminie nie mniej niż 500 zł. Co ważne, kary będą obowiązywać dopiero od 1 lipca 2024 r.

Jak urwa można karać za niewypełnienie obowiązku w wypadku awarii systemu w którym trzeba pracować.

To tak jakby nakładać karę na zwykłego pracownika bo spoznil się do pracy bo była awaria prądu i utknął w windzie w biurze.

Firma praca polska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)
poczekalnia

#90102

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To już jest szczyt!!!
Do prawa podatkowego został wprowadzony nowy paragraf/pomysł
Przepisy w zakresie KSeF przewidują również kary w razie niedopełnienia obowiązków. Podatnik, który wystawi fakturę poza systemem, narazi się na karę w wysokości do 100 proc. podatku VAT na fakturze, a dla faktury bez VAT 18,71 proc. wartości faktury, nie mniej niż 1000 zł. W przypadku awarii KSeF i nieprzesłania faktur w określonym terminie nie mniej niż 500 zł. Co ważne, kary będą obowiązywać dopiero od 1 lipca 2024 r.

Jak urwa można karać za niewypełnienie obowiązku w wypadku awarii systemu w którym trzeba pracować.

To tak jakby nakładać karę na zwykłego pracownika bo spoznil się do pracy bo była awaria prądu i utknął w windzie w biurze.

Polska

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (64)
poczekalnia

#89486

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W tym kwartale zmieniłem prace trzy razy. Pierwsza praca sklep, spoko, ale siedzenie na 4 literach od 10 do 15 by potem był najazd klientów, to nie moja bajka. Wracam do domu mówię żonie, że koniec z praca w tamtym miejscu. Awantura. Znalazłem nową prace w przeciągu 3 dni. Nowa robota, praca hybrydowa, raz w domu raz w biurze. Generalnie wspaniale było, ale… Dalej czekam na pierwszą wypłatę. Więc kolejna robota znaleziona tego samego dnia. Praca 95% zdalna (jestem marketingowcem ze specjalizacją e-commerce i IT). Jak małżonka ma wolne to myśli, ze względu na to że ja pracuje w domu, to nic nie robię tylko bąki zbijam. Ja zarabiam 8-9k ona minimalną krajową. Co raz słyszę „to może pojedziemy gdzieś jutro o 10 poopalać się” i inne takie. Czemu nie zrobiłeś tego lub tamtego, tylko w domu siedzisz. Wiecie co, postanowiłem wynająć sobie pokój w biurowcu niedaleko domu i tam wychodzić codziennie, byle by mieć chwilę i pracować w skupieniu. Oczywiście słuchając death metalu.

PS.
Zapomniałem dodać, że to ja gotuje, sprzątam oraz robię pranie, opłacam wszelkie rachunki.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (114)

#89085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Takie małe kombo. Wybrałem się do centrum miasta, jakieś zakupy. Zahaczyłem też o bar. Wypiłem sobie piwko i w lepszym humorze wracałem do domu.

Byłem w połowie drogi, gdy zobaczyłem leżącego na chodniku mężczyznę. Fakt raczej był to jakiś alkoholik, ale to był styczeń i przymrozek. Dokoła kręciło się wiele osób. Nikt nie zareagował.

Sprawdziłem podstawowe funkcje życiowe, zapytałem babcię czy widziała co się stało. Po czym wezwałem karetkę. Standardowy opis: miasto, ulica, wiek, stan (czy oddycha itp.), moje dane kontaktowe.

Wspomnianą babcie poprosiłem by chwilę poczekała, sam skoczyłem do pobliskiej apteki po folię NRC. Wróciłem po 3 minutach i przykryłem nieszczęśnika.
Czekałem na karetkę, a pierwsza przyjechała policja, nie interesował ich leżący na ulicy człowiek. Najpierw sprawdzili moje dane i moją trzeźwość. Może ktoś mi wyjaśni po co? Oczywiście mi już wykazało 0.
Dopiero po kolejnych 15 minutach przyjechała karetka. Z opisu babci wynikało, że gość wychodząc z płaza, potknął się i przywalił głową w stojak dla rowerów.

Ratownicy zapytali co się stało i kto go przykrył folią. Odpowiedziałem, że ja. Tyle było mojego kontaktu z nimi.
Łącznie spędziłem ponad godzinę czekając na służby i pozwolenie od policja na odejście.
Po wszystkim miałem ochotę już usiąść wygodnie w fotelu, ale:

Przeszedłem około 500 metrów i widzę babcie, leżącą na chodniku i majaczącą. Tym razem nie ja wzywałem karetkę, tylko ktoś inny.
Babcia poślizgnęła się na schodach i uderzyła potylicą w chodnik.
Karetka przyjechała po 5 minutach. Bez policji i żadnej weryfikacji danych zgłaszającego. Delikatnie ją podnieśli na noszach, pomagałem w podnoszeniu poszkodowanej.

Gdzie piekielność? Podejście policji i ratowników do alkoholika, w względem emerytki. Jedno i drugie uderzyło się w głowę. Oboje majaczyli. Czas oczekiwania alkoholik 45-60 minut, emerytka 5 minut.

Co śmieszne oboje trafili do szpitala, na oddział na którym pracuje moją żona.

policja

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (145)

#88759

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nóż się w kieszeni otwiera, a siekiera aż się grzeje, by wbić ją komuś w kręgosłup.

Zmieniam prace, w związku z tym mam trochę wolnego, powinienem cieszyć się życiem, popijać koktajle z parasolką gdzieś na okraszonej słońcem plaży.

Jednak, jak to ja, debil. Pomagam w remoncie działki (ROD) i mieszkania moich sąsiadów.

Praca fizyczna mi nie przeszkadza, zawsze lepiej się poruszać, niż gapić się na kunszt wykonania (wypełnionych) kobiecych strojów kąpielowych.

Nie byłbym zły, gdyby nie fakt, że sąsiedzi mają malutkie dziecko 130 kg, 39 lat. Bobasek, do pracy się nie nadaje, bo on musi przyjąć swoją dzienną dawkę psychotropów, amfy i zioła.
Urw.a prawie czterdziestoletni zdrowy facet, żebra od matki o 30 PLN na papierosy lub działkę.

Ostatnio młotkiem do mięsa rozwalił drzwi od kuchni i szafkę. Gdyż matka nie dała mu na działkę.
Uwielbiam moich sąsiadów, więc pomagam im w ramach rozrywek codziennych, całkowicie za darmo.
Natomiast ten stwór, ma problem, by wyjść z ich psami. Jego jedyny obowiązek!

Cieszę się, że nie stać go na pieluchy dla dorosłych, bo nie musiałby swojej upy ruszyć z pokoju.
Najgorsze jest to, że sąsiedzi, ostatnio mają bardzo kiepską sytuację finansową i szybko muszą sprzedać drugie mieszkanie i działkę.

Mieszkanie było kupione dla niego i jego świętej pamięci brata. Jeden się zaćpał na śmierć, drugi idzie w tym kierunku.

Powiedzcie mi, proszę, jakim trzeba być pasożytem, by żerować na swoich rodzicach. Chłop silny jak słoń, zjada trzy razy tyle, co ja, a ma problem, by wynieść śmieci, bo się zmacha i spoci.

Zobaczymy, co będzie dzisiaj, bo powiedziałem, że ma z nami jechać do roboty.

Podsumowując: Miłoszku nie kop Pani, bo się spocisz.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (190)

#88456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
OSTRZEŻENIE! Jeśli nie lubisz szczurów lub gorszy cię czytanie o kupie. Skroluj dalej!

Krótki wstęp. Pracuje dla pewnej spółdzielni mieszkaniowej i wymieniam piony wod.-kan. Jeśli chodzi o dostęp do toalety, to czasem jest utrudniony. Jeśli w jednym bloku wyminiemy piony, to toaletę mamy w innym budynku. Często umiejscowiona jest w piwnicy, w tak zwanej pralni lub suszarni.

No cóż, przycisnęło mnie i musiałem pilnie lecieć na kibelek, do toalety miałem około 800 m. Więc gdy dotarłem na miejsce, nie interesowało mnie nic więcej, niż usiąść na tronie. Gdy tylko „komora losowania” została zwolniona, usłyszałem pisk szczura, który siedział w muszli. Tak zrobiłem 2 na gryzonia. Ja i moja Żona jesteśmy wdzięczni, że w odwecie, nie ugryzł mnie w nabiał.
Od teraz, sprawdzam zawartość muszli, przed skorzystaniem.

toaleta

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (143)

#88352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka upierdliwa piekielność. Sam nie jestem rowerzystą i nie o nich dzisiaj mowa. Moja żona, woli rower od samochodu czy komunikacji miejskiej. Jeździ nim do pracy, na wycieczki, właściwie wszędzie. Zna przepisy ruchu drogowego i stara się być na bieżąco ze wszelkimi zmianami.

Jeśli to możliwe jeździ ścieżkami rowerowymi lub ulicą, raczej omija chodniki, chyba że nie ma wyboru.

Przez piekielnych alkoholików i śmieciarzy w przeciągu jednego miesiąca, musiałem 5 razy wymieniać dętkę w jej rowerze. Kupiłem nawet takie z płynem uszczelniającym. Niestety po najechaniu na tulipana, środek wymięka.

Myślałem, że może popełniam błąd przy montażu, więc raz zaniosłem koło do serwisu. Miły Pan potwierdził, że wszystko poprawnie zamontowane.

Dzięki patusom, w miesiąc, wydałem już 200 złotych na głupie dętki.

Nienawidzę śmieci, tych co je wywalają na ulicę i tych leżących na ulicy.

miasto

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (171)

#87440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
40 minut reanimacji, 30 uciśnięć na dwa wdechy. Jedna osoba w szpitalu!. Na szczęście nie ja. Kilka dni temu ktoś dobijał się do moich drzwi. Okazało się, że to sąsiadka, krzyknęła tylko, że jej syn nie oddycha i jest siny. Wparowałem do jej mieszkania, widząc go, z progu wjechałem na kolanach i rozpocząłem uciski, jego bratu kazałem w odpowiednim momencie zrobić dwa wdechy. Upewniłem się, że zadzwonili po karetkę.

Dzisiaj, on leży na Oiomie, z obrzękiem mózgu, nie wiadomo czy przeżyje. Jego matka jest załamana.

Jak to się wszystko zaczęło? Wziął grama amfy. Nieznanego pochodzenia. Najprawdopodobniej była z czymś zmieszana.

Jeśli/jak wyjdzie ze szpitala, to mu ostro przywalę. Jego brat, który towar mu załatwił, już dostał odpowiednio, nie fizycznie!

Edit: Chłop zmarł, dzisiaj rano.
Edit 2: Mieli powyżej 18 lat. Nie pobiłem nikogo!

kamienica

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (156)

#87374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o stajni #87362 dała mi wiele do myślenia i przypomniała kilka ciekawych sytuacji. Nadopiekuńczość rodziców/opiekunów, w szczególności płci pięknej, jest zatrważająca.

1. Obiad u mnie w domu, przyjechała ciotka z wnukiem, jemy obiad, Hubert lat 12, siedział i patrzył się na talerz, nie to by jedzenie było niesmaczne lub takie, jakiego nie lubi. Okazało się, że ziemniaki i mięso nie są pokrojone, wspomniana wcześniej ciotka, nie pozwala mu używać noża, bo może sobie zrobić krzywdę. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że jak się dowiedziałem, o co chodzi, to powiedziałem mu, że jest dorosły i samo może sobie pokroić i zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Ciotka byłe wtedy zajęta gadaniem o sobie i swoich problemach. Hubert dumny jak paw zaczął sam kroić sobie jedzenie i zajadać, tak jakby to było najlepszy obiad na świecie. Niestety ciotka zauważyła to, że Hubert posługuje się nożem, dostała ataku paniki, wyrwała mu sztućce z ręki, talerz przysunęła do siebie i pokroiła mu wszystko na kawałeczki w rozmiarze 1x1 cm. Widziałem minę Huberta jak było mu smutno i głupio. Oczywiście stanąłem w obronie Hubcia i opierniczyłęm ciotkę za jej zachowanie.

2. Konfrontacja 2 światów, do Polski przyjechała moja siostra ze swoimi dziećmi, urodzonymi w USA. Zabrałem Antosia (siostrzeniec) i Huberta na boisko, tak by sobie pograli. Jako że jedyny sprzęt sportowy, jaki miałem to rakiety do tenisa ziemnego i piłki, to było celem zabawy i wyprawy. Chłopakom średnio szła gra z rakietami, więc zaczęli po prostu rzucać do siebie piłkę. Zabawa przednia, ja też się dołączyłem i rzucaliśmy w trójkącie. Antoś młodszy od Huberta o jakieś 5 lat, rzucał na odległość około 40 metrów (naprawdę niezły wynik), Hubert jak rzucił na 6 metrów, to było święto. Rodzice i dziadkowie nie pozwalają mu wychodzić na dwór, bawić się i uprawiać sport, bo może coś sobie zrobić. Wychowują małą łamagę, ofiarę życiową. Zabawa skończyła się na tym, że Antoś powiedział mi na ucho, że nie chce już się bawić z Hubertem, bo on nawet piłki nie potrafi obsłużyć. Żal mi się zrobiło chłopaka. Jak to możliwe, że zdrowy nastolatek zostaje pokonany przez 7-8-latka.

3. Zabrałem siostrzeńca i siostrzenicę na plac zabaw, ich matka, moja siostra chciała chwilę odpocząć. Jako, że uwielbiam siostrzeńców, to nie stanowiło to dla mnie problemu. Pomimo 33 lat na karku, dalej lubię pohuśtać się lub bawić na placu zabaw. Julka, bawiła się na siłowni pod chmurką, Antoś natomiast poznał Miłoszka. Pomimo bariery językowej. Dzieci mojej siostry, dopiero zaczynały naukę języka polskiego. Więcej rozumiały niż były w stanie powiedzieć, no i mieszał im się angielski z polskim. Antoś i Miłosz jakoś się dogadali. Wiadomo, byłem w okolicy i patrzyłem czy nie dzieje się coś złego. Jednak wychodzę z założenia, że jak dziecko się wywróci, to nie jest to koniec świata, zresztą dzieciaki w taki sposób są wychowywane. Mają być zaradne, a nie być ciamajdami. Antoś i Miłosz, poszli na huśtawkę, tą taką co po jednej stronie siada jedno dziecko a po drugiej drugie, nie wiem jak się taki typ huśtawki nazywa. Antoś jako żywiołowy chłopak, lubi dość szybko się bujać. Chyba większość pamięta, jak szybko się odbiło od ziemi, to osoba po drugiej stronie aż podskakiwała. Wszystko było w granicach bezpieczeństwa, chłopaki się śmiały i było super. Po minucie pojawiła się babcia Miłoszka. Zaczęła wydzierać się na Antosia, że chce jej ukochanego wnuka zabić, już wyciągała ręce, by go szarpnąć. Tego nie wytrzymałem, po pierwsze Antoś nie rozumiał co ona do niego wrzeszczy, po drugie, jakim prawem próbuje skarcić fizycznie obce dziecko. Podbiegłem, stanąłem przed babą, wytłumaczyłem jej, że po pierwsze, jakim prawem wydziera się na nie swoje dziecko, po drugie, że Antoś nie rozumie po polsku, a po trzecie, że chłopaki się świetnie bawili i nic nikomu się nie stało. Jak ona zaczęła się drzeć, że wnuka jej chcieliśmy zamordować, że będzie teraz cały połamany, że ona idzie na policję zrobić obdukcję. Nie chciałem przy nieświadomych dzieciakach robić afery, więc tylko powiedziałem do Miłosza, że współczuje mu takiej chorej babci i dziękuje, że tak fajnie się bawił z Antosiem. Chłopak zrobił się purpurowy z zażenowania. Babcia natomiast rzuciła się do Miłoszka i zaczęła sprawdzać, czy nie ma żadnych siniaków lub otarć. Po wszystkim zabrałem dzieciaki na lody i spokojnie wytłumaczyłem im, że to nie ich wina, tylko chorej psychicznie baby.

Podsumowując, pokolenie Miłoszku nie kop Pana, bo się spocisz, to przekleństw i plaga dzisiejszych czasów.

Polska plac zabaw rodzina obiad huśtawka boisko

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (213)