Profil użytkownika
helgenn
Zamieszcza historie od: | 7 grudnia 2017 - 16:40 |
Ostatnio: | 19 kwietnia 2024 - 15:13 |
- Historii na głównej: 18 z 18
- Punktów za historie: 1854
- Komentarzy: 546
- Punktów za komentarze: 4012
Zamieszcza historie od: | 7 grudnia 2017 - 16:40 |
Ostatnio: | 19 kwietnia 2024 - 15:13 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@helgenn: *w rzyci miało być :)
Ogólnie to nie popieram żadnego trzymania rzeczy na korytarzu. W życi mam tłumaczenia, że w mieszkaniu się nie zmieści, ja mieściłam przez jakiś czas wózek bliźniaczy w kawalerce a rower na balkonie. Ale jednego nie rozumiem: skoro już tak się rozpasaliście z robienia przechowalni z korytarza to czemu nie trzymaliście też rowera z tymi "pięknymi" we wnęce?
@JeZySiek: Ale problem podniesienia minimalnej ma dużo szerszy kontekst. Ktoś kto zarabiał powyżej minimalnej też będzie chciał podwyżkę, bo przecież nie godził się za pracę za minimalną. Robi się z tego domino, w którym praktycznie nie ma sufitu. Wiele firm już się stąd wynosi i wcale nie mówię o Januszexach (a chyba od tamtego roku padł jakiś rekord zamkniętych małych firm).
Osobiście wesel nie cierpię i dla mnie wesele bez dzieci to świetna wymówka, żeby nie iść :) Ostatnio na jakiejś grupie widziałam dyskusję na ten temat, jedna pani z dumą stwierdziła, że ona dzieci i tak wzięła i postawiła wszystkich przed faktem dokonanym. Żadne tłumaczenia, że to jest totalny brak szacunku dla organizatora do niej nie docierały.
Polecam kamerę, nawet atrapa już potrafi działać cuda
@Armagedon przepraszam, miało być wielu, nie wolę. Nauczka, żeby nie pisać komentarzy w nocy :)
@pasjonatpl wolę Januszy nadal mentalnie się zatrzymało w 1999 i im się to w głowie nie mieści, że ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli zmienia pracę. Pomimo tego, że tyle lat upłynęło to nadal są przekonani, że już za drzwiami czeka 10 kandydatów na to miejsce.
Pracowałam u Janusza i pracowałam w korporacji. Pomysły i zachowanie o które mówisz nie mają nic wspólnego z korpo-pomysłami. Akurat tam zawsze wszystko jest na umowie, nie ma płatności pod stołem (a tym bardziej pracy za darmo). Zazwyczaj nikt nie robi problemów z macierzyńskim ani w ogóle L4, teksty z tej historii są już w ogóle poniżej wszelkiego poziomu krytyki. Nie mówię, że to kraina miodem i mlekiem płynąca, ale pod tym względem jest akurat ok.
Zastanawia mnie jedno, jaka miała być różnica między minimalną a docelową wypłatą? Wcześniej wspominasz o dobrzej płatnej pracy a trochę ciężko mi sobie wyobrazić rozmowę, podczas której chcę zarabiać 10k brutto miesięcznie, ale zaczynać od minimalnej.
Trochę obie siebie warte. Znam dorosłe osoby, którym w dzieciństwie wmówiono, że psy są niebezpieczne i koszmarnie się ich boją. JAKO MATKA SWOICH DZIECI mówiłam, że pies może nie chcieć się z nimi bawić i trzeba najpierw zapytać (właściciela, niestety psa się nie da).
@Ohboy spotkałam się z gorszym zachowaniem typu "wymagam od organizatorki co najmniej wyjazdu na weekend do super hotelu i 5 atrakcji. Mój budżet wynosi 200 złotych i ani grosza więcej".
Ogólnie zgadzam się z tym, że koszt wieczorów panieńskich robi się wyższy niż samego wesela. Ale to nie panna młoda ustalała budżet, więc nie musiałaś jej podawać powodu.
Mam wentyl bezpieczeństwa w postaci pary znajomych, która nie cierpi dzieci i nie lubi na ten temat rozmawiać. Lubię się z nimi widywać, bo wiem, że temat nie zejdzie na dzieci, nikt nikogo nie ocenia, możemy porozmawiać na luzie o wszystkim innym bez oceniania.
@hulakula: chyba głównie chodziło o to, że jest bardzo dużo wyłączeń (np. choroba nowotworowa, nawet jeśli o niej wcześniej nie wiedziałeś). Właściwie na każdą ewentualność trzeba by się było ubezpieczyć osobno, a wtedy robi się druga rata kredytu. Ale tak jak pisałam, nie jestem na 100% pewna, to tylko zasłyszane info.
@hulakula: dziękuję, rzeczywiście nie zauważyłam różnicy w nazwie. Z drugiej stronie już nie raz słyszałam o tym, że te ubezpieczenia są o kant d*** rozbić.
@iks nie spotkałam się jeszcze z bankiem, który by nie wymagał ubezpieczenia na życie do kredytu. Ale uposażonym odszkodowania jest bank a nie małżonek.
@pasjonatpl: jeśli u nas nikt pijany od lat 90. nie wsiadł nigdy za kółko to po co prowadzić od kilkunastu lat kontrole trzeźwości?
@bloodcarver: a ja na przekór powiem, że to właśnie 30-40 lat temu nikt dziecku specjalnie uwagi nie poświęcał. Przecież my głównie byliśmy puszczani samopas z kluczem na szyi. Naprawdę nie kojarzę, żeby moja mama urządzała mi jakieś zabawy kreatywne, co dziś robi większość moich równolatków. A i tak wiecznie mają do siebie pretensje, że to za mało.
O ile nie znasz rodziców osobiście to nie wiesz do końca jaką mają sytuację. Jeśli w rekrutacji do przedszkola przyznaje się punkty to nagle wszyscy "są" bezrobotni albo samotnymi rodzicami.
@Daro7777 dokładnie, czasem według dziecka twój czas na wysikanie się w samotności to już oznaka zaniedbania i braku czasu, moja koleżanka w przedszkolu twierdziła, że sama na nogach chodziła do niego 2 kilometry. Dodam jeszcze, że trochę dziwne wyciąganie wniosków przez pedagoga o tym, że spokojne dzieci to na pewno te, którym się poświęca czas. Moje dzieci to huragany, mogę z nimi godzinę się aktywnie bawić czy przytulać a i tak to będzie mało. Poświęcenia im dużej ilości czasu wcale nie sprawia, że zmieni im się charakter.
@kambaczek no tak, bo u nas wcale nie było afera w pijanym w sztok synem jakiegoś szyszki, który potrącił rodzinę i uciekł z miejsca wypadku (internauci wykryli a chłopak chyba się chowa w Dubaju). I ogólnie nigdy w życiu żaden Polak nie wsiadł po alkoholu za kółko.
Fotowoltaikę sprzedają głównie boty, rozmowa z nimi brzmi... no cóż, jak rozmowa z botem.
W przeszłości bardzo dużo jeździłam po świecie kilkumiesięczne delegacje. W każdym kraju panowały inne zwyczaje kierowców i pieszych, w wielu krajach Europy piesi nawet nie za bardzo się przejmowali czerwonym światłem (kiedyś mnie odwiedził znajomy i był w szoku, że nawet łyse karki "potulnie" stoją jak jest czerwone). W Szwajcarii bałam się zbliżyć do przejścia, bo samochody zwalniały już z odległości 500 metrów. W Ameryce Południowej pieszy nawet jak korzysta z przejścia zostanie obtrąbiony. A przecież fizyka wszędzie działa tak samo...
Największy rak internetu: 1) Grupy madkowo-bombelkowe 2) Grupy zwierzęce 3) Grupy polonijne
Byłam w pociągu, gdy ktoś się pod niego rzucił. Pasażerowie rzeczywiście byli bardzo źli, choć nikt nie oskarżał konduktorów. Jednak przez pierwsze 20-30 minut nikt nie wiedział dlaczego stoimy, zero komunikatów. Wieść niosła się pocztą pantoflową od pierwszego do ostatniego przedziału. Po drugie bardzo dużo osób wybierało się na lotnisko, do którego wciąż mieli +/- 50 kilometrów. Ja też jechałam na lotnisko, ale pierwszy raz w życiu się cieszyłam, że mój mąż z tych co stoją pierwsi na lotnisku 3 godziny wcześniej. Ci najbardziej zdesperowani organizowali się grupkami na taksówkę, reszta miała przejść przez tory i wsiąć do jakiegoś intercity, które jechało w tym samym kierunku.