Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

hier

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2011 - 3:37
Ostatnio: 22 grudnia 2014 - 8:51
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 1436
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 58
 

#30105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie dalej jak dwa tygodnie temu postanowiłam wybrać się z wizytą do przyjaciółki mieszkającej 100 km od mojego miasta. Wybrałam się więc na pociąg, kupiłam bilet, wsiadłam i pozostało mi tylko czekać na to, aż ruszy ze stacji.

Na przeciwko mnie siadła miła starsza pani, coś zagadała, ogólnie atmosfera całkiem miła. Ludzi w pociągu nie było wielu, tak więc postawiła na środku swoją podróżną torbę tak, że nie bardzo dało radę jeszcze kogoś wcisnąć. Ale przecież "dla chcącego nic trudnego".

Chwilę później zobaczyłam młodego chłopaka zmierzającego w moją stronę i uporczywie się we mnie wpatrującego. Oczywiście im bardziej się zbliżał, tym większą pewność miałam, że usiądzie obok mnie, mimo, że w pociągu naprawdę było mnóstwo wolnych miejsc. Jak tylko znalazł się obok poczułam niesamowitą woń. Coś, jakby słowo "mydło" było mu zupełnie obce. "Trudno", pomyślałam i zajęłam się pisaniem SMS-ów. Ale kątem oka dostrzegłam, że chłopak przechyla się, próbując zajrzeć mi w telefon. Schowałam go do kieszeni myśląc, że już nic mnie nie zaskoczy.

Gdy tylko pociąg ruszył, poczułam delikatne głaskanie po udzie. Na początku myślałam, że mi się wydaje, ale gdzież tam! Myślałam, że to będzie tylko chwilowe zapomnienie ze strony tamtego, więc nie zareagowałam, jedynie odsunęłam się trochę. Ale on ani myślał kończyć. Przysunął się i kontynuował swoją "zabawę". Nie wytrzymałam, spojrzałam na niego i grzecznie zapytałam:
- Przepraszam, mógłbyś wziąć tą rękę?
Jego odpowiedź, to było coś w stylu:
- EHHHHHHHH.
Wziął.

Nie minęła jednak minuta, a jego ręka wróciła na swoje miejsce, a nawet zaczęła przemieszać się coraz wyżej. Na ogół jestem bardzo spokojna, ale wtedy nie wytrzymałam, nie pozwolę przecież, żeby ktoś naruszał moją osobistą przestrzeń. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Nie denerwuj mnie, weź tą rękę i WYPIE***LAJ.
Spojrzał na mnie, wstał, wysyczał "DZIWKA" i przeniósł się gdzie indziej.
Myślałam, że to już koniec dziwnych sytuacji, ale ta MIŁA pani siedząca naprzeciwko spojrzała na mnie i powiedziała:
-Przesadzasz dziecko. Młody był, chciał się pobawić.

Taaak, przecież to dobry chłopak, nie robił nic złego, a ja powinnam wysiąść z nim na najbliższej stacji i "dać mu się pobawić"?

Już sama nie wiem, kto był bardziej piekielny.

pociąg

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1000 (1050)
zarchiwizowany

#13209

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze jedna historia o piekielnej sąsiadce. ( Dla niewtajemniczonych, proszę przeczytać poprzednią historię). Szłam akurat za nią po chodniku w stronę klatki. W naszym kierunku natomiast spacerowała starsza pani z ok. 3 letnim dzieckiem. Maluch nie patrzył przed siebie, ale na małą zabawkę, którą trzymał w ręku. OTARŁ, powtarzam, dosłownie OTARŁ się o sąsiadkę, spojrzał na nią uśmiechnął się i powiedział słodkie 'psieplasiam'.
w kobietę jakby diabeł wstąpił. Zaczęła krzyczeć na matkę dziecka (ok. 30 lat, na samego malucha, nawet mnie się dostało) S-sąsiadka, M-matka dziecka, J-ja
S: co to k***a ma być! latasz po melinach, bachorów się zachciewa a potem nie ma kto tego wychować, ty latawico je***a!
M: Przepraszamy panią najmocniej, ale Kamilek (imię zmienione) po prostu pani nie zauważył.
(w tym momencie chciałam wyminąć towarzystwo i wejść do klatki)
S: a Ty znowu k***a tutaj?! nie masz domu, żeby się po ludziach szlajać? ojca sz***o szukaj, a nie spokój zakłócasz!
J: z całym szacunkiem, nie widziałam od dłuższego czasu w tej okolicy nikogo, kto zakłócałby spokój poza panią. Moja rodzina jest moją sprawą, a pani nie powinna się nią interesować. proszę się zająć sobą a nie wchodzić z butami w życie innych ludzi
S: nie będziesz mi sz***o mówić, co mam robić! szacunku trochę!
J: pani mi również nie będzie. szacunek mam do tych, którzy mają go dla mnie, a pani niestety nie zasłużyła nawet na jego odrobinę, choć ciągle staram się zachować jego resztki, do widzenia.

Słyszałam jeszcze jak wyzywa matkę z dzieckiem oraz jak odgraża się policją. Matka wzięła w końcu dziecko i ze stoickim spokojem powiedziała:
M: Życzę pani, żeby w swoim życiu spotykała tylko dzieci tak niekulturalne, jak mój synek, bo obawiam się, że w końcu znajdzie się ktoś i obije pani tę niewyparzoną twarz.
Siła argumentu przygniotła sąsiadkę do ziemi, bo nie wiedząc, co odpowiedzieć wyciągnęła telefon i zadzwoniła na policję.

Piętnaście minut później policja o dziwo przyjechała. Skończyło się niestety źle dla piekielnej, bo z tego co wiem, dostała mandat.

(historia od momentu, gdy weszłam do klatki była doskonale słyszalna z parteru mieszkania dziadków, choć, jak sądzę, nie tylko oni mogli posłuchać tej szopki)..

blok na jednym z osiedli.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (168)
zarchiwizowany

#13182

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na początek małe wprowadzenie.
Mój ojciec (człowiek bardzo nieodpowiedzialny) rok po moim urodzeniu zupełnie przestał się mną interesować. Wplątał się w nieodpowiednie towarzystwo i stało się-trafił do więzenia na 10 lat. Razem z mamą przeprowadziłam się do jej rodziców i mieszkaliśmy z nimi około 10 lat; do czasu, gdy mama poznała przyszłego męża. Zamieszkałyśmy razem z nim na drugim końcu miasta, a ja co tydzień wciąż jeździłam do Dziadków i zostawałam na weekendy. Na tym samym piętrze na przeciwko nich mieszkała piekielna sąsiadka. Sama miała dwoje dzieci, wknuki, ale przestali oni odwiedzać ją już parę lat wcześniej,
Historia:
Moja Mama wyjechała do sanatorium, więc ja zostałam oddelegowana na 2 tygodnie do babci. I oto pewnego dnia wychodząc z domu (dziadków) jak zwykle ZAMKNĘŁAM drzwi (podkreślam, ZAMKNĘŁAM, nie TRZASNĘŁAM). Były one nowe i nie wydawały praktycznie żadnego dźwięku. Akurat dziadkowie wyszli do miasta, więc byłam sama. Sąsiadka wybiegła, jakby tylko stała i szukała okazji do awantury. zaczęła krzyczeć, dialog wyglądał mniej więcej tak (S- sąsiadka, J- ja)
S: co ty sobie k****o wyobrażasz, wy********j stąd!
J: Przepraszam, ale wydaje mi się, że przyjeżdżam tu do dziadków, a nie do pani.
S: Ch*j mnie to obchodzi wy*******j stąd i już!
J: Moi dziadkowie zapraszają mnie do siebie i powtarzam, że przyjeżdżam tu do nich.
S: Ale to jest moja klatka i nie życzę sobie, żebyś tu k****o była!
J: Nie pozwolę się obrażać, a poza tym nie sądziłam, że klatki mogą być czyjąś własnością..
S: Ale ty sz**to nie jesteś tu zameldowana więc nie możesz tu mieszkać!
J: Nie mieszkam, a poza tym, nawet jeśli, to panią najmniej powinno to interesować
(chciałam wejść spowrotemdo domu, aby trochę ochłonąć) Dowidzenia.
S: (przytrzymując drzwi) ja pójdę z tym na policję, nie będziesz tu k****a przyjeżdżać.
J: Nie zakłócam porządku, nikogo nie obrażam, zresztą w przeciwieństwie do pani, a teraz proszę zostawić te drzwi, bo chcę je zamknąć
S: tak k****a i znowu będziesz trzaskać nimi ty je***a sz***o
J: te drzwi nie trzaskają, nie rozumiem o co pani chodzi!
S: idź Ty lepiej k****o szukaj swojego ojca!
J: (zdenerwowana) niech pani odczepi się od mojej rodziny, bo nie sądzę, by była to pani sprawa.
S: zamknij morde p***o! taka niewychowana jak i Twoja matka!
J: (miarka się przebrała, rodziny nikt mi obrażał nie bedzie, a Mama to uosobienie spokoju i kultury) mojej rodziny proszę nie obrażać, bo zupełnie jej pani nie zna, a z tego, co wiem, to panią opuścili wszyscy i nie przyjeżdżają od lat? może warto zastanowić się nad sobą? Tymczasem do widzenia.
Udało mi się zamknąć drzwi. Tamta krzyczała coś jeszcze o bękartach, policji, ale przestałam jej słuchać. W domu nerwy puściły, rozpłakałam się i chodziłam roztrzęsiona jeszcze przez dwa dni. Sąsiadka nagrabiła sobie już u wszystkich mieszkańców klatki. Mam w zanadrzu jeszcze wieele historii o niej, jeśli ta Wam się spodoba, na pewno przytoczę pozostałe.
PS: to moja pierwsza historia, proszę o wyrozumiałość:)

blok na jednym z osiedli

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (294)

1