Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

inga

Zamieszcza historie od: 19 września 2011 - 17:01
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 18:01
  • Historii na głównej: 16 z 21
  • Punktów za historie: 5834
  • Komentarzy: 827
  • Punktów za komentarze: 7598
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 18:06

PS. Wypadek "spowodowany przez rowerzystę" to nie to samo co "wypadek, w którym rowerzysta wjechał w kogoś i go zabił". Gdyby pijany rowerzysta zatoczył się pod koła samochodu, który wpadłby do rowu, wypadek byłby z winy rowerzysty. I w takich wypadkach ginie max. 5 osób rocznie. To nie ja biorę statystyki "z głowy". Liczba ofiar śmiertelnych wypadków na drodze w 2012 r - 3520, a w 2011 r. 4189. Nie wiem, dlaczego wymieniasz tylko zabitych przez samochody osobowe - ofiary innych się nie liczą?!?! http://www.policja.pl/portal/pol/1/83338/Bezpieczniej_na_polskich_drogach_w_2012_roku__mniej_wypadkow_zabitych_i_rannych.html

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 17:56

Nie z głowy, stąd: https://www.gddkia.gov.pl/userfiles/articles/i/infrastruktura-rowerowa_3000/zdarzenia_rowerowe_2008_2011.pdf str. 30: Tabela 18. Liczba i odsetek innych uczestników ruchu poszkodowanych w wypadkach spowodowanych przez rowerzystów w latach 2008-2011. Ofiar 2008 2009 2010 2011 zabitych 2 3 1 1 (!!!!) ciężko rannych 19 16 13 10 lekko rannych 70 51 43 52 % ogółu zabitych 0,04% 0,07% 0,03% 0,02% % ogółu rannych 0,14% 0,12% 0,11% 0,13%

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 16:54

@katem przyznaję, nie znałam tego przepisu i nie mogę znaleźć go w KRD (http://kodeks-drogowy.org/ruch-drogowy/ruch-pojazdow/wyprzedzanie). Jest tam jedynie zapis, mówiący o tym, że pojazd wolnobieżny powinien zjechać na pobocze, żeby umożliwić wyprzedzanie, ale wyprzedzający pojazd nie może podczas manewru przekroczyć osi jezdni, zachowując odstęp 1 m od wyprzedzanego pojazdu. Jeśli pobocza nie ma i/lub wyprzedzający "nie zmieści" się na swoim pasie - wyprzedzać nie wolno.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 16:26

Może niejasno się wyraziłam: zgodnie ze statystykami, w Polsce w wypadkach z winy rowerzystów ginie rocznie średnio 1 osoba. W wypadkach spowodowanych przez kierowców samochodów - ok. 4500 osób.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 11) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 15:56

@ID1966 No właśnie! Ci cisi mordercy-pedalarze zabijają rocznie średnio... 1 osobę! To tylko ok. 4500 razy mniej niż kierowcy samochodów!

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 12) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 15:18

Brakuje mi jednej ważnej informacji - czy tam jest linia ciągła czy przerywana? Bo jeśli podwójna ciągła - mieli święte prawo jechać obok siebie (nie utrudniali ruchu, ponieważ i tak nie można byłoby ich wyprzedzić zgodnie z przepisami). Jeśli przerywana - rzeczywiście nie powinni. Co nie usprawiedliwia wyprzedzania z prędkoscią 120 km/h. Natomiast zgodnie z KRD rowerzyści nie muszą mieć włączonych świateł, ba! mogą jeździć w ubraniach dowolnego koloru (kierowcom też nikt nie zabrania kupna aut w kolorach zlewających się z asfaltem), mogą nawet jeździć w biały dzień, w słońcu i po kontrastowo oświetlonej drodze! Kiedy mają jeździć, jak nie w słoneczne dni? Po zmroku? We mgle? W deszczu? Może tylko zimą?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 15:12

Ale wg KRD oni nie mają obowiązku mieć włączonych świateł!

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 20) | raportuj
2 sierpnia 2013 o 21:16

@Zagurski - nie rozumiesz, czy tylko udajesz? Chłopak kłamał, przedstawiając matkę jako niedołężną kobieciną, która nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Jeśli ktoś tu jest zazdrosny - to mamusia, nie mogąca sobie wyobrazić życia bez synusia tuż obok przez 24 godziny na dobę. I jak wyobrażasz sobie ich wspólne życie? Nic poślubna, a mamusi zaszkodziła weselna sałatka, wzywa synusia i .... ? Nie chodzi o urodę mamusi a jej charakter. I tak na koniec- skąd założenie, że autorka jest tą brzydszą? Abstrahując od dyskusji "z tapetą czy naturalna", z historii to zupełnie nie wynika!

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
17 czerwca 2013 o 19:25

@h4linka to nie tak... nie ma alternatywy chodnik albo śmierć. Prawie zawsze można wybrać spokojniejszą trasę, z graniczeniem do 50 km/h, na tyle szeroką, by auta nie musiały wyprzedzać rowerów na grubość lakieru. Ja nadrabiam prawie kilometr w jedną stronę właśnie po to, by móc jechać bezpiecznymi ulicami. W ciągu trzech lat codziennego jeżdżenia zdarzyły mi się może 2-3 potencjalnie (!) niebezpieczne sytuacje (ktoś zajechał itp), ale żadna nie skończyła się kolizją ani wywrotką. Na początku trzeba przełamać strach, ale w dłuższej perspektywie ulice są szybsze i wygodniejsze (zwłaszcza w zimie - bo przecież żadna ścieżka nie jest odśnieżana...). Jako rowerzysta nie mam wokół siebie metalowej puszki, ale więcej widzę (bo wyżej siedzę), mam krótszą drogę hamowania, jestem zwrotniejsza i szybciej reaguję na zagrożenia.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
17 czerwca 2013 o 15:09

@Agness92 A ja się dziwię. Gdybym była matką malucha, na pewno nie ustawiałabym wózka w miejscu, w którym może w niego wjechać rozpędzony do 30 km/h facet o wadze 90 kg + 15-20 kg stali. To nie tylko kwestia wygody rowerzystów, ale przede wszystkim bezpieczeństwa pieszych. A naprawdę często widuję takie matki roku... (i mądrych właścicieli psów, rozpinających smycze w poprzek ścieżek).

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
17 czerwca 2013 o 15:04

A ja jestem rowerzystką i nie zminusuję! Tacy ludzie doprowadzają mnie do szału, bo robią złą opinię takim jak ja. Mam prawo jazdy od 10 lat, 0 pkt karnych, od trzech lat dojeżdżam do pracy na rowerze - przepisowo, ulicami i ścieżkami, chodnikiem tylko tam, gdzie to dopuszczalne, po zmroku świecę jak choinka itp., itd. Mimo to dostaję ochrzan od pieszych łażących po ścieżce, na których zdarza mi się "zadzwonić": "mogę tędy chodzić, bo przecież WY WSZYSCY rozjeżdżacie staruszki i dzieci na chodnikach". A kierowcy wyganiają mnie z ulicy wołając: "przecież i tak WY WSZYSCY jeździcie po chodnikach!". Nosz... Nie będę się wdawała w dyskusję, kto częściej łamie przepisy itp. Wszyscy powinni ich przestrzegać. I byłoby dobrze.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
9 czerwca 2013 o 12:38

@drabineczka Odnosiłam się do wpisu: "Ale to pewnie na jakimś kierunku humanistycznym, gdzie na dobrą sprawę nie trzeba żadnych badań prowadzić, a i weryfikowalność tez i wniosków jest wysoce wątpliwa". To naprawdę bezsensowne deprecjonowanie połowy nauk... Wiem, jak wyglądają badania na kierunkach ścisłych od wielu bliskich znajomych - fizyków i matematyków, gadaliśmy godzinami zafascynowani tym, jak bardzo różni się styl naszej pracy. Sądzę po prostu, że nie należy odmawiać miana nauki jakiejś dziedzinie tylko dlatego, że posługuje się inną metodologią a wyniku nie da się ująć w tabelce (jak twierdzą niektórzy ścisłowcy) albo dlatego, że badań nie można przeprowadzić samodzielnie (jak mawiają niektórzy humaniści o przedstawicielach nauk przyrodniczych).

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
8 czerwca 2013 o 13:55

Doktorat z założenia będą czytały mózgi przynajmniej równie zaawansowane! To nie praca popularyzatorska, a nie naukowa. Ponadto, żeby to miało sens, ghostwriter musiałby znać się na danym zagadnieniu równie dobrze jak autor. Poza tym ocenie podlega przede wszystkim treść a nie forma pracy, więc nawet dr pozbawiony wartości literackiej może być wartościowy naukowo. Poza tym - na komfort bycia niekomunikatywnym mogą sobie pozwolić tylko pracownicy instytutów badawczych, nie prowadzący zajęć dydaktycznych i nie sprawujący opieki nad doktorantami a nie naukowcy zatrudnieni na uczelniach.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 17) | raportuj
8 czerwca 2013 o 13:47

Ja dałam minusa. I pewnie sama dostanę kilkanaście... Ciekawe, ilu spośród tych, którzy uważają, że prace z humanistyki pisze się bez badań ma doktorat, ba! miało kiedykolwiek jakiś doktorat w ręce. Ja swój wysyłam do recenzji w poniedziałek, z dziedziny w 100% humanistycznej. To efekt 5 lat pracy, przeczytania ok. 250 tekstów z epoki (w 3/4 po łacinie). Takiej pracy nie da się kupić - gdyby się dało musiałaby kosztować krocie, biorąc pod uwagę ilość godzin, które trzeba na nią poświecić. Wcześniej wyniki prezentuje się na konferencjach, spotkaniach branżowych, nie dałoby się Teza, że "nie trzeba żadnych badań prowadzić" jest tak głupia, że aż mi szkoda czasu na dyskutowanie z nią... Już Kant udowodnił, że przy zachowaniu właściwej metodologii wyniki badań humanistycznych mogą być równie pewna jak ścisłych. Pracy nie pisze się "z głowy" a na podstawie dogłębnych badań źródłowych! Wyniki eksperymentów w fizyce są uśredniane, bo za każdym razem pomiar może się nieco różnic, w zależności od precyzji aparatury i "czystości" środowiska. W Kronice Kadłubka nie ma czego uśredniać, napisał, co napisał ;) No, poza tym to nie humaniści zaliczyli wpadkę, bo źle podpięli kabelek :D Wyobrażam sobie, że można kupić pracę na bardzo obleganym kierunku, na którym po prostu nie da się wymyślić wystarczającej liczby zupełnie różnych tematów prac, więc te z konieczności się powtarzają.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
18 maja 2013 o 22:45

Droga Autorko, trzymaj się, nie daj się, kiedyś się nauczą, że rowerzysta ma takie samo prawo do poruszania się po drodze. Może kiedyś nawet przestaną nas wyprzedzać na przejściach dla pieszych, podwójnych ciągłych, parkować na kontrpasach, wyprzedzać zahaczając lusterkiem i trąbić bez sensu. Bo oczywiście kierowcy, krytykujący Cie za jazdę zgodnie z przepisami (!) to sami święci, którzy zawsze stają przed zieloną strzałką, parkując na chodniku odliczają miarką, czy zostawili 150 cm miejsca dla pieszych i nigdy nie przekroczyli prędkości o więcej niż 2 km/h. Podpisano: rowerzystka jeżdżąca w 100% przepisowo, prawo jazdy od 10 lat, 0 pkt karnych ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
18 maja 2013 o 22:38

To nieprawda. Rowerzysta ma jechać przy prawej krawędzi, W BEZPIECZNEJ ODLEGŁOŚCI. Gdy wzdłuż drogi parkują auta, rowerzysta jadący tuż przy krawędzi jest niewidoczny dla włączających się do ruchu i może dostać otwieranymi drzwiami zaparkowanego samochodu. A jeśli pasy na jezdni są wąskie i oddzielone podwójną ciągłą ma święte prawo jechać środkiem, bo i tak nikt nie może go wyprzedzić zgodnie z przepisami (czyli zachowując odległość 1 m od wyprzedzanego rowerzysty). Zanim się wymądrzysz, sprawdź przepisy.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
18 maja 2013 o 22:32

Ależ on nie miał pierwszeństwa! Jeśli skręcił tuż przed jej maską, znaczy, ze był na lewo od rowerzystki. Nie przed nią, nie za nią, ale równolegle do niej. To tak, jakby z lewego pasa skręcał w prawo przed maską auta jadącego prawym pasem. Wtedy też twierdziłbyś, że miał pierwszeństwo? To Ty nie znasz przepisów.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
8 maja 2013 o 3:08

W moim bloku było podobnie... Blok - 6 mieszkań, bardzo dobra dzielnica, 9 tys. zł/m2, co ważne - współwłasność (każdy był właścicielem swojego mieszkania i współwłaścicielem części wspólnej i terenu wokół, nie było ani wspólnoty, ani zarządzania). Prowodyrki - dwie niepracujące żony swoich mężów. Reszta mieszkańców aktywna zawodowo, na wysokich stanowiskach. Podział korytarza na "rewiry" do sprzątania, koniecznie na mokro (każdy odpowiada za swój, czy muszę dodawać, że pomysłodawcy odpowiadali za najmniejsze?), akcje: myjemy okna! (nic to, że są całe 2 na 6 mieszkań, nic to, że 3/4 mieszkańców ma inne plany na sobotę, musi być teraz i już!), demonstracyjne, hałaśliwe sprzątanie w sobotnie wczesne (!) poranki. Szkoda tylko, że gdy mężowie tych pań urządzali pijackie, nocne imprezy przed blokiem i palili na klatce, a ich dzieci niszczyły zieleń, nagle regulamin przestawał obowiązywać...

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
25 lipca 2012 o 20:54

Ten przesąd jest popularny przynajmniej od XVI wieku :) Już wtedy zalecano, aby w sypialniach młodych małżeństw wieszać tylko obrazy ukazujące wesołe sceny i pięknych ludzi, bo jeśli w trakcie upojnej nocy kobieta zapatrzy się na kalekę - urodzi kalekę, na małpę - urodzi małpę, mogło jej też zaszkodzić patrzenie na sceny straszne, przerażające, pełne okrucieństwa... Ale to miało też dobre strony - jeśli dziecko było zupełnie niepodobne do ojca, np ciemnoskóre, niewierna żona mogła się wytłumaczyć - tej feralnej nocy musiała nieopatrznie spojrzeć na jakiegoś Afrykańczyka, który pewnie przemknął za oknem ;) Ale byłam przekonana, że wymarł daaaaawno temu, podobnie jak wiara w to, że ciąża trwa nawet do 12 miesięcy (to przydawało się, gdy mężczyzna zastawał w domu ciężarną żonę lub maleńkie dziecko, choć od roku był na wojnie...)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 września 2011 o 17:13

przykro mi, ale pomocny pan w okienku miał świętą rację. nie możesz "załatwić" ubezpieczenia, bo z chwilą ukończenia studiów tracisz prawo do korzystania z opieki medycznej na podstawie ubezpieczenia, opłacanego przez rodziców. dowiedzenie się tego wymaga google i ok. 30 sekund lub około minuty, którą zajmuje dowiedzenie się tego w sekretariacie instytutu/dziekanacie lub od dowolnie wybranego, bardziej zorientowanego studenta. Wiem, fajnie byłoby skończyć studia, nie pracować i mieć prawo do ubezpieczenia zdrowotnego... zarejesterowanie się jako bezrobotny to najczęstsza metoda radzenia sobie z tym "nagłym" problemem, który co roku dotyczy kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Poza tym - nawet w trakcie studiów nie można uzyskać karty na dłużej niż do końca ważności pieczątki w legitymacji.

« poprzednia 1 224 25 26 27 28 29 30 31 32 33 następna »