Profil użytkownika
irysek ♀
Zamieszcza historie od: | 27 kwietnia 2013 - 16:18 |
Ostatnio: | 14 września 2018 - 20:01 |
- Historii na głównej: 22 z 22
- Punktów za historie: 9692
- Komentarzy: 79
- Punktów za komentarze: 749
« poprzednia 1 2 3 4 następna »
@Jaladreips: " Jak pojawi się jakiś powód, dla którego dana osoba nie będzie już mogła trzymać zwierzęcia w domu, to oddaje do schroniska i płaci na jego utrzymanie tak długo, aż znajdzie nowego właściciela. " A co, jeśli jakaś osoba dobrze żyje, ale nagle znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej (wypadek, choroba) i przez to nie jest w stanie utrzymać zwierzaka i jednocześnie płacić na niego w schronisku?
@Lynxo: ani pracownicy, ani kierownik stacji nie mogą tak sobie zdecydować, że zamontują kamerę na stacji. Wszystko zależy od szefostwa koncernu, nie od widzimisię pracowników. Wątpię, żeby ktoś z góry chciał, jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało, wykładać kasę, bo w sezonie wakacyjnym cierpią pieski i kotki. Kamery są skierowane głównie na dystrybutory i parking, nie na ulicę 100-200, a czasem nawet i 300 m od stacji. Zarówno pracownicy, jak i klienci, zgarniają zwierzaki w drodze z/na stację, nie dlatego, że akurat zobaczą coś z okna (choć i takie przypadki czasem się zdarzają).
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2018 o 17:44
„I koniec dyskusji” – nie ma to jak argument ostateczny, kiedy się przegrywa dyskusję. :) Trzeba było jeszcze więcej wykrzylników nasadzić, żeby dobitniej podkreślić stanowisko.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2018 o 15:56
@Armagedon: 1. Zwykle budzę się przed budzikiem, pewnie przez stres związany z obawą o zaspanie. Ale: miałaś kiedyś zatyczki w uszach? Wiesz, że to nie tak, że nie słyszysz zupełnie niczego, tylko ograniczają Ci dźwięki, które do Ciebie docierają? Słyszę np. jak mój partner kładzie się później (jeśli jeszcze nie śpię), ale nie słyszę tego tak głośno. Budziki mimo wszystko są głośniejsze, to raz, dwa, że po pewnym czasie organizm rozpoznaje dźwięk budzika i kojarzy, że słysząc go, powinien się wybudzić. Ot, taki odruch. 2. O klimatyzacji w biurze można by napisać epopeję. :-) Rano lodówka, wieczorem skwar. Administracja nie potrafi ogarnąć, o wyłączenie lub zmianę temperatury w górę/w dół trzeba pisać podania na papierze, a temperatura na wyświetlaczu klimy to już w ogóle tajemnica państwowa. Z jakiegoś powodu rano odczuwa się niesamowity chłód, marzną palce i nosy, mimo że w pomieszczeniu wg termometru jest 25 stopni. :-) A w biurze jak jedna osoba zachoruje i nie weźmie na czas L4, to już reakcja łańcuchowa i każdy od każdego się zaraża. Szczególnie, gdy pracuje się w dużym pomieszczeniu, gdzie jest sporo osób. 2,5. No i po tygodniu zeszło. Wieczorem się dusiłam, rano wstałam, odchrząknęłam, splunęłam, powtórzyło się przez kilka dni, aż wreszcie dało spokój. Nie umarłam, żyję, widać nie miałam zapalenia płuc. Gruźlicę przechodziłam, zgoła inaczej to wyglądało, ale dziękuję za troskę. ;-) Wolę mimo wszystko zaufać lekarzowi, do którego zawsze chodzę i nigdy mnie nie zawiódł. 3. Nie wiem, nie mam dziecka i nie zamierzam. Ale wydaje mi się, że nie wszystkie dzieci reagują tak samo. Ja np. jako dziecko miałam bardzo lekki sen, mam zresztą do dziś, budzą mnie głośniejsze dźwięki, stąd spanie w zatyczkach. I skąd założenie, że mieszkam sama? Edit: wiem, że w Internecie ludzie piszą różne rzeczy i często pierdoły, ale zawsze w pewien sposób bawi mnie to, jak na Piekielnych zlatują się, żeby wytknąć jakieś rzeczy na zasadzie „ja tak nie robię, więc to niemożliwe”. :D
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2018 o 19:55
@Armagedon Ograniczenie wysokim progiem, powiadasz... No chyba nie w Kauflandzie. :) http://www.radom24.pl/zarzadzanie/uploads/artykuly-galeria/akauf3.jpg Do reszty nawet się nie odniosę, bo widzę, że chcesz bić pianę. Miłego dnia! :)
@Naa: To już trzeba ludziom zabraniać rozmawiać na klatce, jak z zakupami idą? Może nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Można gadać sobie z sąsiadką o pierdołach i jednocześnie pilnować dziecka. Niektórym ludziom to już chyba wszystko przeszkadza.
@fenek: Co mam? Póki co wygląda na to, że więcej kultury i ogłady od ciebie, ale ja się nie znam. ;) (z mojej strony to koniec dyskusji, nie mam zamiaru odpowiadać na twoje marne zaczepki i dawać ci satysfakcji) Miłego wieczoru.
@fenek: to, że stałam w drzwiach i nie udało mi się zablokować dziecku drogi, a że jego matka mnie, dość drobną osobę, bez problemu staranowała w drzwiach, jest idiotyczne? Aha.
@maat_: zgadzam się, tylko że od wychowywania tego konkretnego mikroterrorysty jest jego matka, nie ja. :(
@Crook: mnie tam ploteczki na klatce nie przeszkadzają, niech sobie gadają. Dopóki nie wrzeszczą, to po co robić raban? Problemem było zachowanie dziecka i to, jak matka do niego podchodziła. Wtedy może powinnam zareagować mocniej. Ale to nie dość, że sąsiadka, więc mieszka obok, dobrze by było żyć w zgodzie, to jeszcze ze mnie jest taka trochę du*a wołowa, że się staram z każdym jak z człowiekiem rozmawiać. I może w tym leży problem. :P
@fawaszi: chodziło mi o to, że nie chciałam przedłużać historii niepotrzebnymi szczegółami. ;) @bazienka: wielu komentujących na tym portalu zawsze wie, jak lepiej przeżyć życie. Równie dobrze, jak ktoś opisuje, że jakaś osoba zarysowała mu na parkingu pod sklepem auto i uciekła, można poradzić mu, że wystarczyło NIE JECHAĆ DO SKLEPU. Koniecznie drukowanymi literami, żeby przekrzyczeć rozmówcę i pokazać mu, jaki z niego kretyn... rety. Ta kobieta jest moją sąsiadką. Generalnie chcę żyć z sąsiadami w zgodzie na tyle, na ile to możliwe. Zresztą jakbym nie otworzyła, to pewnie napierdzielałaby dzwonkiem i waliła w drzwi, a nie potrafię być głucha na życzenie. Myślisz, że nie powiedziałam jej, że ma przestać? Myślisz, że to cokolwiek dało? Gdyby dało, pewnie nie byłoby tu tej historii.
Spokojnie, została odpowiednio wyproszona. Tzn. tak, jak uważam za stosowne. Nie widzę powodu, żeby opisywać każde mrugnięcie w takich historiach.
@fenek: przecież to kolokwializm, nie mówię, że się czołgało. Może stwierdzenie, że Przeszło obok, byłoby bardziej fortunne. Widzę, że gramatyczna policja ma Piekielnych nie śpi :D
@Drago: miałam dzieciakowi kopa zasadzić? Matka się nie pchała większość czasu. Dopiero jak dziecko przeleciało przez próg, po prostu mnie odepchnęła z całej siły.
Jak kiedyś przez miesiąc sporą grupą pracowaliśmy i nocowaliśmy w małej wsi, lokalny sklepik podniósł ceny o 400%. Zrzucaliśmy się na paliwo i jeździliśmy do miasta obok do marketów po duże zakupy, bo i tak się wychodziło taniej. A taki biznes mieli na nas zrobić. :)
@Lynxo: Schronisko samo z siebie kotów zabrać nie chce (powody masz w historii), a zapchlonych, możliwe też, że chorych kotów nikt własnym autem przewieźć by nie chciał - czemu w ogóle się nie dziwię. Poza tym trzeba je jeszcze wyłapać, do czego potrzebne są klatki, więc to żadna rada.
@E4y: to prawda... Zanim gdzieś pojadę, zawsze chodzę dookoła auta i całe „obklepuję” i jeszcze wsadzam kij pod samochód, żeby przepłoszyć ewentualne śpiące tam koty. Zawsze czuję się przy tym jak ostatni debil, ale co zrobić. :|
@Aris: schronisko i miasto organizują takie budki dla kotków. Problem w tym, że zapotrzebowanie jest duże, a jakoś się z tego muszą rozliczać, więc nie postawią tego tak „na już”. Ponadto stawianie czegokolwiek na terenie osiedla wymaga zgody administracji – a o to trudniej niż o audiencję u papieża. Jak ktoś jej kiedyś zaproponował, żeby zabrała koty do siebie, skoro tak bardzo je kocha, to powiedziała, że „no co pan, by mi srały jeszcze, kot to musi żyć na zewnątrz”, więc jakiekolwiek trzymanie kota w pomieszczeniach, jej zdaniem, odpada. :(
@Bryanka: sama generalnie też staram się nie nastawiać, jak mnie nie ma w domu, ale są takie dni, że jest urwanie głowy. I generalnie nie poszłam na całodzienny „szoping”, tylko na konieczne zakupy, starałam się możliwie szybko wrócić. Po prostu nie widzę sensu w robieniu dramatu przez sąsiadkę o coś takiego. :c
@SaraRajker: A administratorki gorąco współczuję. Jak lubi się kisić w syfie, to niech się kisi, jej sprawa. Ale innym mogłaby w pralkę nie zaglądać. Płacisz rachunki? Płacisz. To o co jej chodzi.
@SaraRajker: Ta babka jest raczej niegroźna. Jedna z takich, które działają na zasadzie osiedlowego monitoringu i po prostu mają tak nudne życie, że interesują się cudzym. Ale czasem nawet i dobrze (choć nie mówię, że zdrowo), bo jak kiedyś doszło do włamania, to sąsiadka doskonale wiedziała, kto i o której godzinie tego dnia chodził po osiedlu, każdego umiała opisać... :D W zasadzie dzięki niej szybciej zakończono sprawę.
@KIuska: Wszystko, co elektryczne, może wywołać pożar, jak coś się zepsuje. Nie używam pralki niezgodnie z jej przeznaczeniem, nie wyszłam też na cały dzień (bo zdaję sobie sprawę ze złośliwości rzeczy martwych, a kilka-kilkanaście godzin to jednak sporo i wystarczająco, żeby coś mogło się stać), tylko do sklepu. Chodzi mi o takie skrajności, gdzie nie możesz wyjść na moment, bo biada nam wszystkim, ale jak mąż leje żonę jak worek treningowy, to nikt nie widzi i nie słyszy.
@ziobeermann: Niby szkoda, ale jednak posiłek wolałoby się zjeść w spokoju, nie podczas akompaniamentu szyderstw i rechotów, co do których wiesz, że wymierzone są w twoją stronę.
@Aris: O! No popatrz, widocznie tak rzadko jem, że nawet nie wiedziałam. Jak zamawiałam przez te elektroniczne panele, to tylko w powiększonym była sałatka. Będę wiedzieć na przyszłość. :D Dzięki.
Widać, że historia wyssana z palca... i to już po pierwszym, w dodatku szkodliwym akapicie. Nie ma to jak robienie ludziom z depresją czarnego PR. :(