Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

irysek

Zamieszcza historie od: 27 kwietnia 2013 - 16:18
Ostatnio: 14 września 2018 - 20:01
  • Historii na głównej: 22 z 22
  • Punktów za historie: 9694
  • Komentarzy: 79
  • Punktów za komentarze: 749
 

#49715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarza się, że człowiek wybiera się na studia. Niekoniecznie trafia do akademika, niekoniecznie mieszka sam. Zdarzają się współlokatorzy lepsi i gorsi. Aktualnie mieszkam z trójką innych studentów... Raczej dogadujemy się dobrze, chyba że chodzi o naszego współlokatora "Rodzynka".

Po sikaniu nie spuszcza wody w toalecie. Notorycznie. Może go w domu uczyli oszczędzać wodę, ale jednak nie każdy ma ochotę wchodzić do toalety i wąchać tego, co tam paruje.

Sprzątanie... Generalnie wspólne naczynia pleśnieją, gdy jest termin sprzątania rodzynka. Ostatnio nawet zaopatrzyliśmy się w nowe garnki, do których Rodzynek dostępu nie ma. "Jego" garnki pleśnieją sobie radośnie, podczas gdy on przerzucił się na jedzenie zupek chińskich i odgrzewanie jedzenia w mikrofalówce... no, bo przecież nie będzie gotował w brudnym garnku. Umyć? A co to znaczy?

Dyżury sprzątania: Rodzynek zamiata podłogi w częściach wspólnych. Zadanie wykonane. Gary pleśnieją nadal. Nowa cywilizacja zastanawia się, czy zacząć kolonizować kuchnię.

Mycie się. Nie wiem, naprawdę nie wiem i nie chcę wiedzieć, w jaki sposób Rodzynek bierze prysznic, skoro wodą spryskany jest sufit, a na podłodze można pływać. Dobrze, że właściciel nie chce obciążyć nas kosztami za to, że Rodzynek zagrzybił łazienkę, bo i tak w planach był remont.

Niby chłopak myje się codziennie, a jednak, przechodząc obok jego pokoju, gdy akurat otworzy drzwi, odruch wymiotny murowany. Jak właściciel czasem przyjeżdża, żeby zerknąć, czy wszystko gra lub jeśli zaalarmujemy, że coś zepsuło się nie z naszej winy, to do pokoju Rodzynka już nawet nie zagląda.

Rodzynek rozmawia z mamą przez Skype. Godzina 1 w nocy, reszta słyszy całą rozmowę. Miarka przebiera się, gdy Rodzynek oznajmia radośnie, że przy wyprowadzce ma zamiar zwędzić komplet noży, który przywiozłam z domu. Cóż, przynajmniej nie krył się ze swoimi zamiarami.

Jeśli już o nożach mowa... Rodzynek smaruje chleb z masłem. Co robi z nożem? Wrzuca do zmywarki. Nie będzie przecież wycierał go szmatką/gąbką, a potem ręcznikiem. To za długo.

Zaczyna brakować kubków. Zbiły się, czy jak? Pytamy Rodzynka, czy nie wie, co się stało z kubkami. No w sumie to wie. Bo on ma kilka w pokoju. Kilka, znaczy ile? No dwanaście tylko.

Słoiki. Nie wiem, po co. Nie wiem, na co, ale są. Ponad 30 słoików ma już swoje stałe miejsce w naszej studenckiej kuchni. Rusz, a Rodzynek zacznie krzyczeć. Dlaczego? No bo on zbiera dla rodziców do marynowania grzybów... Tylko jak jedzie do domu, to zapomina (nie chce mu się) ich ze sobą zabrać.

Sport. Rodzynek lubi od czasu do czasu obejrzeć jakiś mecz. Czasem w nocy. Rodzynek lubi też krzyczeć do telewizora, gdy sędzia nie zauważy spalonego lub niesłusznie przyzna komuś czerwoną kartkę.

Mamy szczere wątpliwości dotyczące zapraszania znajomych do mieszkania. Nigdy nie wiesz, czy Rodzynek nie paraduje akurat w kuchni w samych majtasach.

Rodzynek lubi pizzę. Zamawia ją więc często. Co robi z pudełkiem po niej? Wciska na chama do zsypu. Wszystko się blokuje. Na szczęście sąsiedzi skończyli na tym, że po prostu rzucają nam te pudełka na wycieraczkę (a przecież mogli zabić!), bo na opakowaniu zapisany jest dokładny adres.

Rodzynek w swoim kąciku brudu chomikuje chleb. Spleśniały. Bo jak mu spleśnieje, to kupi sobie bochenek nowego, ale poprzednich nie wyrzuci.

I tak to ja jestem w tej Piekielną w tej historii :) Ale przynajmniej Rodzynek przestał się do mnie odzywać! Przed Wielkanocą przyjechał po niego ojciec, akurat wieczorem sprzątałam, wywiązał się taki dialog (OR - ojciec rodzynka):
OR: O, sprząta pani? Przecież już zaraz do domu pewnie pani jedzie na święta i w ogóle późno jest, że się pani chce, he, he...
Ja: Jak pana syn robi syf w mieszkaniu, to ktoś to sprzątnąć musi, żeby brudem nie zarosło.

Może niegrzecznie, ale jakoś nie żałuję. Niech wie, że synek do najczystszych nie należy. Mina ojca - bezcenna. Szkoda tylko, że nic w tym kierunku nie zrobił i nadal Rodzynek zostawia syf tam, gdzie tylko się pojawi.
Prośby i groźby? Zapomnijcie, nie dociera.

stancja

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 654 (770)

#49741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziabnął mnie kleszcz. Wyrwałam nieoczekiwanego współlokatora w całości i na tym historia powinna się zakończyć, ale miejsce ukąszenia zaczerwieniło się znacznie. Wybrałam się do lekarza w przychodni akademickiej.
Rozmowa po wejściu:
L - lekarz

Ja: Dzień dobry, przychodzę z nietypowym problemem, ugryzł mnie kleszcz, wyrwałam go w całości i przemyłam to miejsce wodą utlenioną, nawet nie zdążył napić się krwi, ale ukąszenie zaczerwieniło się dość mocno.
L: I co ja mam z tym zrobić?

Powiem szczerze - zamurowało mnie.

L: Pani pokaże ugryzienie.

Tutaj podwinęłam nogawkę, lekarka ledwie zerknęła na ślad po kleszczu i rumień dookoła niego.

L: A to na pewno kleszcz był?
Ja: Tak, na pewno.
L: Nie komar?
Ja: Nie. Na pewno kleszcz.
L: Wyrwany w całości?
Ja: Tak, w całości.
L: A to tak ma być, jak panią komar ugryzie, to też czerwone jest.

I dalsza rozmowa w podobnym tonie.
Na odchodne dowiedziałam się też, że marnuję jej czas, bo czekają pacjenci w poważniejszym stanie, a ja tylko blokuję kolejkę z byle pierdołą. Pomińmy już to, że w kolejce do rejestracji (przyszłam naprawdę wcześnie) odstałam ponad godzinę i do tego musiałam prosić się o to, by jakiś lekarz w ogóle mnie przyjął z takim problemem, bo wszyscy mieli już komplet.

Efekt? Lekarka kazała mi robić sobie okłady z rumianku. Lekarza odwiedziłam w środę, na dzień dzisiejszy rumień jest powiększony jeszcze bardziej, do tego miejsce ukąszenia jest wręcz gorące, kiedy reszta skóry ma normalną temperaturę.
Podobno w najlepszym wypadku skończy się na antybiotykach. Oby.

Akademicka Przychodnia Lekarska

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (577)